poniedziałek, 26 września 2016

Koniec?

 Witajcie gwiazdunie!
Tak. Sam tytuł mówi sam przez siebie. Czy to koniec? Nie wiem. Serio. Bo... No... Nie chcę kończyć. Ale też nie wiem co mam pisać. Nie wiem czy mówiłam, ale nie mam zamiaru podejmować się więcej tematyki chłopaków. Czemu? To nie jest ważne. Po prostu nie i już. Ten kto nie wie nie musi, ale jak ktoś wie ma zakaz wypowiadania się o tym. Bo po co? Ale wracając. Nie mam pojęcia co zrobić. Chcę pisać, ale nie mam o czym. Tu tkwi turbo problem. Ten blog wiedzcie, że na milion procent zostanie zamknięty. ALE UWAGA! NIE USUWAM GO! Nie musicie trząść majtami ze strachu, że go usunę. Nie miałabym serca tego robić. No bo kurde. Tu jestem najdłużej czyż nie? Ale na tym blogu pisać nie będę. Na wattpadzie tym bardziej nie mam zamiaru pisać gdyż na bloggerze nie jest mi źle. Nie wiem też czy będę zakładać nowego bloga. No bo w sumie po co? Żeby był? Nie mam tematyki, pomysłu ani czasu. Na przekór tego weny mało nie mam. No także sami rozumiecie. Jestem w turbo trudnej sytuacji. Jedna koleżanka podrzucała mi kilka pomysłów, ale do żadnego się nie nadaję. Najbardziej sensowny to był chyba o piłce, ale szczerze? Guzik się na piłce znam? Dla tych, którzy wiedzą mniej ode mnie będzie logiczne, że wiem dużo, ale prawda jest taka, że za dużej wiedzy to ja nie mam. No, ale tak to jest jak w mieście w którym się mieszka piłka nie istnieje. A właściwie istnieje, ale w czwartej czy tam 3 lidze, a jak wiadomo Polska Ekstraklasa pozostawia wiele do życzenia także w niższych ligach jest jeszcze większa tragedia. No ok, ale mogłabym pisać o zagranicznej. Jest kilka powodów przez których się tego nie podejmę. Oto najważniejsze z nich:
1) Nie znam się turbo na piłce od strony taktycznej i na nazewnictwie;
2) Piłkarze są dorośli, a mi pisanie o nich słabo idzie, bo jak gdzieś ich wplatam to są wrednymi bladziami, albo zachowują się prawie jak dzieci, a czasem nawet gorzej;
3) Nie dałabym rady opisać meczu;
4) Nie wiem jakie sytuacje rodzinne i prywatne ma dany piłkarz, na przykład może mieć żonę, ale jest w trakcie rozwodu. Takowych informacji nie posiadam.
Mam nadzieję, że rozumiecie o co chodzi. No to także ten. Ujęłam tu chyba wszystko co miałam. Jak o czymś zapomniałam to dopiszę w komentarzu.
Jeżeli miśki macie jakieś pytania albo coś to śmiało zapraszam do sekcji komentarzy. Co prawda pod ostatnim rozdziałem moich odpowiedzi nie było, ale to ze względu na to, że wiedziałam iż będzie ta notka i uznałam, że tu się wdam w dyskusję. Także zapraszam z pytaniami, sugestiami czy innymi takimi.
Papa!
Asia Ari <3
Mówiłam, że piosenka będzie teraz:

Rozdział 10: Wypadek (Rozdział zawiera epilog)

 Wszystko jest dobre i za razem złe... Tak naprawdę jakie coś jest zależy od tego jak na to patrzymy...

Pobiegłam szybko cała zapłakana do przedpokoju, nałożyłam buty i skierowałam się do jedynej osoby jaka przyszła mi do głowy.... Do Charliego...

Gdy wyszłam z domu jedyne co miałam w głowie to żeby Leondre nie wstał i nie pobiegł za mną. Po raz pierwszy droga do Charliego dłużyła mi się. Gdy miałam przechodzić przez jezdnie poczułam jak ktoś łapie mnie za nadgarstek i szybko odwraca w swoją stronę. Nie... To był on. Leondre w własnej osobie.

- Myślałaś, że jeżeli mnie kopniesz i uciekniesz to Cię nie dopadnę?

- Błagam zostaw mnie. Nikomu nie powiem, ale odczep się ode mnie i mojej siostry.

- A jeżeli nie chcę.

- A czego chcesz? No czego?

- A czy to ważne?

- Dla mnie tak.

- No widzisz. Ale dla mnie nie.

- Leondre błagam. Charlie mówił mi, że kompletnym debilem nie jesteś. Czemu chcesz mnie tak skrzywdzić? Co Ci to da?

- Satysfakcje.

- Ty pieprzony sadysto!

- No nie do końca sadysto. Wiesz. Nie lubię patrzyć na krzywdę, ale robić ją to już tak.

- Daj sobie pomóc. Umiem coś na to poradzić.

- Niby co? Żebym wrócił do domu? Nie chcę tam być. Nie wiesz co się tam działo. Przeżywałem piekło. We wszystkich dziedzinach życia. Dlaczego ktoś inny miałby tego nie przeżyć - zaczęłam się szarpać. Nie mogę się poddać. Nigdy... Po chwili udało mi się. Niestety przy tym straciłam równowagę i upadłam na jezdnię. Usłyszałam głośny klakson. Obróciłam głowę w jego stronę. Był zbyt blisko. Poczułam jeszcze obejmujące mnie ramiona i usłyszałam ciche: "Przepraszam. Nie chciałem". Po czym nie było już nic...

Dwa miesiące później

Artykuł w gazecie

" PO DWÓCH MIESIĄCACH CIĘŻKIEJ WALKI ZMARŁA AMANDA SMITH
Od tragicznego wypadku w mieście Port Talbot minęły dwa miesiące. Wczorajszego wieczoru zmarła druga ofiara wypadku, Amanda Smith. Dla tych co nie pamiętają przypomnimy zdarzenia z tego strasznego dnia. Niedługo przed końcem wakacji samochód potrącił dwójkę nastolatków. Leondre Deviresa i Amanda Smith. Jak podaje kierowca, który ich potrącił najpierw się kłócili, później ona upadła na jezdnię, a on widząc, że nie da rady jej uratować osłonił ją własnym ciałem. Chłopak zmarł na miejscu, a dziewczynę najpierw przewieziono do szpitala w Port Talbot, a następnie do Londynu gdzie przeszła wiele obecności. Jak podają lekarze nie wybudziła się ze śpiączki ani na chwilę. Zmarła w nocy kiedy jej stan się polepszał."

Tydzień później

Narrator

Dziś jest jej pogrzeb. Nikt nie wie co ze sobą zrobić. Jej siostra jest załamana. Od kilku dni jest pod stałym nadzorem kogoś dorosłego, a od miesiąca regularnie odwiedza psychologa. Nie umie się pogodzić, że jej przy niej nie ma i już nie będzie. Najgorzej czuje się z tym, że ostatni raz widziała ją gdy były pokłócone. Nie tęskniła tak za nim jak za nią. No bo w końcu kim jest chłopak w porównaniu do siostry. Ich rodzice praktycznie się nie przejęli. W końcu została im ta "lepsza" córka.

- Emy chodź! Już czas! - usłyszała z dołu głos Charliego. Jedynej osoby, która przy niej została. Ostatni raz przejrzała się w lustrze. Wyglądała zupełnie inaczej niż zwykle. Jeszcze nikt nigdy jej tak nie widział. Nie miała na sobie ani grama makijażu. Ubrana była prosto. Zwykła czarna sukienka za kolana, czarne rajstopy i czarne czółenka. Wiedziała, że będzie płakać. Nie chciała żeby jej wygląd przyciągał uwagę.

Wzięła jeszcze głęboki oddech i wyszła z pokoju. Spojrzała na drzwi należące do pokoju siostry. Wiedziała, że ma jeszcze chwile. Postanowiła wejść do środka. Pokój był taki jak Amy go zostawiła. Łóżko było byle jak posłane, książki było można znaleźć nierówno poukładane na półkach, biurku czy nawet łóżku.

- Emy. Wiem jak Ci ciężko, ale chodź już. Też nie chcę tam iść, ale musimy ją pożegnać.

- Wiem to, ale dlaczego czuję jakby ktoś wydarł mi serce?

- Bo to Twoja siostra. Chodź - wziął ją za rękę i wyprowadził z pokoju.

Droga na cmentarz była dość długa. Na pogrzebie lały się setki, a nawet tysiące łez. Nikt nie mógł się z tym pogodzić. Emy jako jedyna nie płakała. Nie mogła. Chciała się śmiać. Czemu? Zaczęła wspominać wszystko co razem przeżyły. Wiedziała też, że Amy nie chciałaby widzieć jej smutnej. Po ceremonii wszyscy się rozeszli. Została ona i Charlie. Amy i Leo leżeli koło siebie. Blondyn i brunetka nie umieli za nimi płakać. Wiedzieli, że nie było im łatwo na tym świecie i czuli, że tam gdzie są jest im lepiej. Lepiej, bo są razem. Kilka dni od wydało się, że Emy i Amy były dla Leo tylko wyzwaniem. Wszyscy dowiedzieli się także, że Leo był w Amy zakochany. Charlie będąc w fabryce znalazł zeszyt z zapiskami Leo. Tam było wszystko dokładnie zapisane. Zaś Emy znalazła pamiętnik Amy. Gdy go przeczytała była zdziwiona jak złym człowiekiem był Leo i tym, że ona go kochała.

Wszystko ma swoje dobre i złe strony. Trzeba zapamiętać, że zło nie może przysłonić dobra. Śmierć jest zła, a życie dobre. Ale czy na pewno? Dla Amy i Leo śmierć była połączeniem ich na zawsze i daniem szczęścia, dla Emy i Charliego życie było dobrem gdyż przez to wszystko zrozumieli, że coś do siebie czują i postanowili być razem.

~***~
Witajcie gwiazdki w ostatnim rozdziale tego opowiadania! Tak. W końcu je skończyłam i aż mi na serduchu lepiej. Naprawdę ostatnimi czasy ta historia była męczarnią dla mnie xD I jak widzicie nie uśmierciła Emy acz Amy i to jeszcze z Leło xD Oj ja nie dobra. Później jakoś dodam notkę z tym co mam w planach, a właściwie opiszę ich brak. Bądźcie gotowi na wszystko :* 
Do następnego!
Papa!
Asia Ari <3
P.S. Piosenka będzie pod notką ;)

wtorek, 20 września 2016

Rozdział 9: Ciężkie chwile...


Życie bardzo często stawia nas w trudnych sytuacjach... Jeszcze częściej stawia nas w nich własna rodzina...




Charlie

Gdy pożegnałem się z Amy wstałem i skierowałem się do wyjścia. Muszę znaleźć tego pół mózga i pogadać  z nim dla dobra wyższego. Nie obchodzi mnie teraz nasza kłótnia. Są sprawy ważne i ważniejsze. Moja sprawa do niego jest dużo ważniejsza. Mama z Brook pojechały do babci do Bristolu więc mogłem teraz wychodzić kiedy mi się podoba nie musząc się tłumaczyć. Przed odejściem od domu zakluczyłem go. Biegłem w stronę fabryki, w której miałem nadzieję go znaleźć. Dobrze, że jestem w miarę szybki. Gdybym szedł byłbym tam po jakiś 10 minutach, a tak jestem po około 5. Wszedłem do środka i poszedłem na górę. Na łóżku leżał on. Mój były przyjaciel, za którym naprawdę czasami tęsknię. Dobra Charlie. Skończ pierdolić.

- Jestem tu w celach pokojowych. Niestety białej flagi nie dałem rady skombinować - powiedziałem dalej stojąc w "drzwiach". Gdy skończyłem wypowiedź on zerwał się z łóżka, ale po chwili dotarły do niego moje słowa.

- Czego tu?

- A może grzeczniej?

- Wal się na ryj. Albo gadasz czego tu szukasz, albo wyjazd.

- Dobra luzik. Chodzi o dziewczyny.

- Rozwiń temat.

- Amy i Emy. Na pewno kojarzysz zwłaszcza, że ta ta druga to Twoja dziewczyna.
- Aaa... Co z nimi?

- Serio? Nie widzisz, że są turbo skłócone? 

- Zauważyłem i co z tego?

- Cholera jasna, ziom. I Amy, i Emy są zdołowane przez to. Skoro Em to Twoja dziewczyna, a Am moja przyjaciółka musimy coś zrobić. 

- Czego ode mnie oczekujesz?

-  Tego, że pomożesz mi coś wymyślić i je pogodzimy.

- Że niby mam współpracować z Tobą?

- Też mi się to nie uśmiecha.

- Prędzej zjem kaktusa.

- Stary proszę. Myślałem, że Emy serio coś dla Ciebie znaczy.

- To co u niej w domu się dzieje niech zostanie tam. Mam to totalnie gdzieś.

- Widać, że nic się nie zmieniłeś. Dalej na szczurach można bardziej polegać niż na Tobie. No, ale nic. Lecę, bo Amy chce wyjechać przez to i muszę coś wymyślić - już miałem wychodzić, ale zatrzymał mnie jego głos.

- Jak to wyjechać?

Leo

- Jak to wyjechać? - zapytałem zdezorientowany. No kuźwa. Jak ona wyjedzie mój plan pójdzie się jebać.

- Normalnie. Rodzice mają ją gdzieś z Emy jest pokłócona, więc nie chce tu siedzieć. Ma w planach wrócić do Londynu i zamieszkać w internacie.

- Przecież Em nie da nikomu żyć.

- Wiem. Akurat ona mnie mało obchodzi. Nie chcę stracić Amy...

- Czujesz coś do niej?

- Pogrzało Cię?!

- No wiesz. Mówisz tak jakbyś był wielce zakochany i wkurzał wszystkich w okół.

- Amy jest dla mnie jak siostra! Prędzej wskoczę do basenu pełnego tarantul niż poczuję do niej coś więcej.

- No ok. Jak chcesz. Masz już jakiś plan?

- Jeden, ale głupi i taki, który nie wyjdzie i nawet się do niego nie podejmiemy.

- Ale powiedzieć możesz. Nie umrzesz od tego.

- Dziewczyny mogłyby się pogodzić gdyby ktoś dał im przykład czegoś takiego. Amy opowiadała mi jakiś czas temu, że ich mama jest pokłócona z ich ciocią...

- Czy ty sądzisz, że damy radę pogodzić dwie dorosłe kobiety nie rozmawiające ze sobą od kilku lat?

- Nie chodzi o to. Jak mówiłem dziewczyny mogą potrzebować przykładu. Tak się składa, że my jesteśmy jedynymi osobami, które tutaj znając więc pomyślałem, że może byśmy się... - przerwał mi.

- No chyba Cię pojebało! Między nami nie będzie zgody nigdy i dobrze o tym wiesz!

- Daj dokończyć! Możemy się przecież pogodzić dla picu. Między nami nic się nie zmieni. Chodzi o to żeby udawać zgodę przed nimi.

Tydzień później

Emy

To był zdecydowanie najnudniejszy tydzień jaki przeżyłam kiedykolwiek. Między mną a Amy gorzej jeszcze chyba nigdy nie było. Teraz nie dość, że nie rozmawiamy ze sobą to jeszcze unikamy bardziej niż ognia. Bardzo boli mnie ta rozłąka. Najchętniej bym się z nią pogodziła, ale ona odcięła się ode mnie. Pomyśleć, że to wszystko przez Leo. Dlaczego ona nie umie cieszyć się ze mną? Naprawdę jestem szczęśliwa, że go mam. Nie jest tylko moim chłopakiem, ale też przyjacielem. Wiem, że mogę na niego zawsze liczyć. Zwłaszcza teraz. Mam tylko jego. Tak. Alex się na mnie obraziła. Co zabawne też przez niego. Jak to mi powiedziała: "Jeszcze będziesz żałować, że go w ogóle poznałaś. Ty i Twoja siostra". Nie wiem co miała na myśli wspominając o Amy. Ja to jeszcze mogę zrozumieć, ale po co miesza w to ją? Ona ma alergię na Leo. Gdy tylko do mnie przychodzi ona ani na sekundę nie wychyla nawet nosa z pokoju. Chyba że robi to całkowicie bezszelestne, ale raczej wątpię. Prawie nic nie je i ma łazienkę przy pokoju. Dobra. Trzeba się gdzieś ruszyć. Wstałam i podeszłam do szafy. Wyjęłam z niej czarne leginsy troszeczkę za kolana, czarną bluzkę na ramiączka i do tego miętowy sweterek. Niby nie za grubo, ale dzień nie był jakiś znowu chłodny więc raczej nie zmarznę. Ze wszystkim weszłam do łazienki. Przeczesałam włosy i ubrałam się. Gdy wyszłam wzięłam torebkę i od razu skierowałam się do drzwi wyjściowych. Będąc przy nich ubrałam miętowe trampki i bez słowa wyszłam. Postanowiłam się przejść. Port Talbot to dzięki Bogu całkiem małe miasto więc będzie można pooddychać świeżym powietrzem.

Godzinę później

Jak mi brakowało takich spacerów. Niby jestem dość daleko od domu, ale czuję się mniej zmęczona niż wcześniej. To pewnie dlatego, że w końcu dane mi było odpocząć od tych wszystkich głupich kłótni. Nagle poczułam wibracje mojego telefonu. Wyjęłam go z torebki i spojrzałam na wyświetlacz. Co? To Amy.

- Amy? Co jest? Coś się stało?

- Tak! Stało! Natychmiast wracaj!

- Co? Czemu?

- Leondre do Ciebie przylazł. Błagam wracaj szybko.

- Ok. Eee... Wpuść go, usadź na kanapie, a ja postaram się być jak najszybciej.

- Mogłaś mnie chociaż uprzedzić.

- Pobawił się w ninje. Nie wiedziałam, że przyjdzie. Będę za minimum pół godziny.

- Minimum?! - nie chciałam kontynuować tej konwersacji więc po prostu się rozłączyłam. Zawróciłam i szybkim tempem skierowałam się do domu.

Amy

Siedzę z Leondre i czekam na Emy.  Czemu ta larwa nie raczyła mi, że jej chłopak ją odwiedzi? Może się tłumaczyć, że nie wiedziała, ale nie mam zamiaru jej wierzyć. Zapomniała o tym, że w jego obecności jestem lekko... Onieśmielona? Aaa! Zabiję tę wywłokę i utłukę! Nie ma! Nie ma zamiaru tak z nim siedzieć. Przecież nawet go nie lubię.

- Chcesz coś do picia?- zapytałam w miarę uprzejmie i niestety lekko trzęsącym się głosem. No co? Nigdy nie byłam z nim sama.

- Nie. Dziękuję.

- Nie będzie Ci przeszkadzać jeżeli pójdę do siebie? Ostatnio dorwałam ciekawą książkę i chętnie bym ją przeczytała.

- Idź. Jestem już dużym chłopcem i poradzę sobie sam - uśmiechnęłam się lekko i pobiegłam na górę. Będąc w pokoju odetchnęłam z ulgą. Cieszę się, że nie muszę z nim siedzieć.

Zrobiłam jeszcze kilka głębokich wdechów i podeszłam do półki z książkami. Zaczęłam patrzyć co tam mam. Niby jest tego pełno, ale większość znam na pamięć. Muszę wybrać się do księgarni czy jakiegoś empiku i kupić coś nowego.

- No nie masz tu najgorzej - podskoczyłam na dźwięk jego głosu. Odwróciłam się w jego stronę i zobaczyłam na jego twarzy podły uśmiech i iskierki w oczach.

- Po co tu przyszedłeś? - zaczął się do mnie zbliżać, a ja coraz bardziej się cofałam aż wpadłam na ściany w kącie pokoju. Podszedł bardzo, bardzo blisko mnie, tak, że nasze ciała prawie się stykały. - Jesteś za blisko - odwróciłam głowę i zamknęłam oczy. Poczułam jak obraca moją głowę do siebie.

- Otwórz oczka cukiereczku. Masz je jeszcze piękniejsze niż Twoja siostra.

- Przestań. To ona jest Twoją dziewczyną Leondre.

- Dziś jest ona, a jutro może być inna. Zależy czy ktoś będzie chciał.

- To idź chętnych szukać. Ja podziękuję. Nie jestem zainteresowana.

- No to mamy problem - nachylił się nade mną - bo ja chcę Ciebie - odsunął twarz, a ja otworzyłam przerażona oczy. - Widzisz? Od razu Ci piękniej - przysunął się jeszcze bliżej tak, że jego ciało wpasowało się w moje przygważdżając mnie całkowicie do ściany. W moich oczach pojawiły się łzy. - Ej... Tylko nie płacz. Nie chcę Cię skrzywdzić tylko sprawić Ci przyjemność i żebyś stała się moja.

- Ale ja nie chcę. Błagam Cię zostaw. Zrobię wszystko w granicach zdrowego rozsądku.

- Mnie zdrowy rozsądek nie interesuje i zaraz się o tym przekonasz - zaczął całować moją szyję. Sparaliżował mnie strach co chyba go tylko zachęciło. Powoli zsunął ramiona mojej koszulki po czym rękami objął moje pośladki i zaczął je ściskać. Amy wymyśl coś. Wiem! Czytałam kiedyś taką książkę; jakiś ziom próbował zgwałcić dziewczynę, wydostała się bez uszczerbku na zdrowiu, chyba że psychicznym, najpierw nie stawiając oporu, powiem więcej, ona go zachęcała do dalszych poczynań, a później był tak pewny siebie, że bez problemu wyrwała my się i powaliła go. Tylko czy ja dam radę? Poczułam jak ten kołek wkłada ręce pod mój podkoszulek i zaczyna błądzić nimi po plecach i brzuchu. Amy... Masz w sobie siłę... Dasz radę. - Nie opieraj się. Będę delikatny. Znam Cię lepiej niż myślisz - szeptał tuż przy mojej skórze. Rozluźniłam się i przestałam stawiać opór. - Grzeczna dziewczynka. Teraz przeniesiemy się na łóżko i dokończymy zabawę - myślałam, że zwymiotuję, ale jeżeli chcę sobie pomóc to moja jedyna szansa. Odsunął mnie od ściany dość spory kawałek i wtedy zaczęłam działać. Odciągnęłam go jedną ręką za włosy, a drugą z pięści walnęłam go w policzek. Następnie bardzo mocjo kopnęłam w czułe miejsce i uciekłam. Pobiegłam szybko cała zapłakana do przedpokoju, nałożyłam buty i skierowałam się do jedynej osoby jaka przyszła mi do głowy.... Do Charliego...

~***~
Hejka! Tak wróciłam chwilowo z zaświatów i wracam z rozdziałem! Nie róbcie sobie nadziei, że wracam z regularnością. Dalej nie mam sympatii do tej historii, ale żyć dalej trzeba i pisać też. Jak wam się rozdział podoba? Pisałam go chyba z miesiąc i wiem, że jest krótki, ale co się dzieje! Tu to tu tamto i jeszcze próba gwałtu! O ile tak to można nazwać xD  Szczerze? Podoba mi się tylko to od perspektywy Amy xD Resztę wywaliłabym do śmietnika. Piszcie co sądzicie o rozdziale. Jestem tego turbo ciekawa zwłaszcza, że w nim była jedyna fajna akcja rozdziału. A jak tam u was w szkole? Bo u mnie całkiem nie najgorzej xD Piszcie co się u was działo i w ogóle. U mnie za bardzo ciekawie nie jest xD No poza faktem, że niedługo będę miała rybkę i zakochałam się w mandze xD Jak ktoś nie czytał to polecam znaleźć "Exitus Letalis" i przeczytać. Ja się normalnie zakochałam xD A jak ktoś zna to niech napisze kto jest waszą ulubioną postacią. Moją zdecydowanie Gabriell <3 Dobra! Ja może już zakończę, bo zaczynam pieprzyć trzy po trzy xD 
Do następnego! 
Papa!
AsiaAri <3
A do posłuchania łapcie...