czwartek, 31 marca 2016

Dziękuję! :*


Cześć Gwiazdki!
Pewnie się zastanawiacie czemu zebrałam się i piszę dla was tę notkę, skoro nawet na święta tego nie zrobiłam. Otóż... Dzisiaj (już jakąś chwilę temu) wybiło 50 000 wyświetleń! Tak! Mój cel osiągnęłam właśnie tu, z wami i jestem z tego bardzo mega szczęśliwa. Może nie wiecie, ale jak zakładałam takiego pierwszego, pierwszego bloga, jeszcze nie na bloggerze, to tak sobie pomyślałam jaki cel sobie wyznaczyć. Jestem osobą wysoko mierzącą i postanowiłam, że gdy wybije 50k wyświetleń nie będę już pisać, bo cel osiągnęłam. Później tamten blog upadł i powstały te tu. Mój cel się przekładał jeszcze jakiś czas... Ale spokojna wasza rozczochrana. Nie mam zamiaru w najbliższym czasie kończyć. Znaczy... Nie ważne! Jak ktoś kumaty to ogarną, a jak nie to pech xD Dobra. Wracając. Gdy byłam coraz bliżej tego progu znów zaczęłam myśleć czy aby na pewno nie chcę zrobić tego co mówiłam. Postanowiłam, że nie! Wiecie... Ostatnio  ktoś mi napisał, że od czasów moich początków mój styl pisania się zmienił. Słyszałam też, że na lepszy, ale ile w tym prawdy to ja nie wiem. Według mojej polonistki się cała moja klasa pogorszyła w pisaniu także nie wiem gdzie tu prawda. Prawdę mówiąc ja tej zmiany nie widzę. Bo... Na pewno zmieniło się to, że zaczęłam stosować przecinki, ogarnęłam ortografię i rzecz, która pewnie jest tutaj kluczowa. Mianowicie mowa o składni. Kiedyś była na poziomie ułomnym, a teraz... Jest dobra. Momentami tylko podupada, ale przeważnie jest ok. I znowu zbaczam z kursu... Oj, bo ja jak zaczynam gadać to nie mogę się zamknąć. Wróćmy do podziękowań. Jestem wam na prawdę wdzięczna, że poświęcać swój wolny czas na czytanie moich bazgrołów, które poziom jakiś tam trzymają, ale jednak niewielki. Parę razy pamiętam ktoś podrzucając mi link na swojego bloga pisał, że bardzo zależy mu na moim zdaniu. Pytam się teraz czemu? Jestem tylko przeciętnym człekiem, który z języka polskiego na semestr miał 3+ i w już za jakieś 2/3 tygodnie będzie miał egzamin. Na serio nie rozumiem po co komu zdanie takiego przeciętniaka. Musicie jednak wierzyć mi na słowo, że wtedy na mojej twarzy pojawia się tak wielki uśmiech. Jestem wdzięczna także komentatorom. Nie dość ziomki, że czytacie to wszystko to jeszcze znajdujecie czas żeby napisać co sądzicie. To jest już dla mnie totalny kosmos. Są osoby, które piszą długie komy przez które mam takiego na twarzy banana, że wyglądam ja debil. Specjalne podziękowania należą się Pauli Bambino, Natalii Dzbanuszek, Mery, BAM moim życiem, Emanueli Zwolińskiej, SophieBambino, Huncwotce (mam nadzieję, że dobrze odmieniłam) Etoilune i oczywiście mojemu przerażającemu Anonimkowi, który jest zajebisty, ale mnie przeraża i o tym wie xD A z tych starszych komentatorów, którzy nie wiem czy się jeszcze się tu pojawiają to podzięki lecą do Sandry Bambino, Any2003, Mary i Natki z pewnego super bloga, Kingi Raczyńskiej mojej już dawnej komentatorki, Asi BaM, Melody Smile, Happy Natty,  Bambino no i mojej kochanej Ani, którą kocham i uwielbiam <3 Wybaczcie, że nie podam linków do blogów dziewczyn, ale nie byłabym w stanie, bo większość z nich prowadzi. Dalej... Podziękowania co do obecnej historii należą się mojej kochanej siostrzyczce Fionie, bo nie wiem czy wiecie, ale ona pomogła mi je wymyślić. I już nick poleci tylko jeden. Największe podziękowania należą się Pa ti. Większość z was nie wie, ale to z nią prowadziłam na samiuteńkim początku tego bloga i gdyby nie ona on by prawdopodobnie w życiu nie powstał. Przyrost wyświetleń ostatnio jest tak makabrycznie wielki, że aż sama w to nie wierzę, tak samo z ilością komentarzy pod rozdziałami. Mam nadzieję, że będzie tego więcej! Do komentatorów ważne info. Ja na dłuższe komentarze odpisuję zawsze. Udzielam informacji, czasem lecą spoilery i na prawdę odpowiadam na praktycznie KAŻDE pytanie. Dlatego sprawdzajcie po jakimś czasie czy nie widnieje odp ode mnie. No... Ja już będę kończyć, bo... Tak xD To jeszcze tajemnica rządowo-urzędowo-bankowo-pokerowa. Jak pisnę słówka to Michael, Trevor i Franklin FIB na mnie naślą. Pozdrawiam ekipe co pyka w GTA V. Także... NIECH NAS BĘDZIE WIĘCEJ!
Do następnego!
Papa!
Asia Ari <3
Jeszcze raz dziękuję wam wszystkim i każdemu z osobna za te 50 000 wyświetleń. Kocham was Gwiazdki <3 
Zapomniałabym! Jeżeli chcecie jakąś zakładkę o mnie, czy post z faktami to piszcie. Zbiorę się w sobie i to zrobię xD Ale tylko jak chcecie xD

środa, 30 marca 2016

Rozdział 16: Chora...

Rozdział dedykuję tym, którzy wspierali mnie podczas pisania całej historii <3 Kocham was <3

 Podczas choroby myślimy o największych głupotach...

 Obudziłam się znowu wcześnie. Nawet nie wiem, która była godzina. Zastanawiałam się czy to co się wczoraj wydarzyło było prawdą czy tylko moim snem. Nie wiem. Zobaczy się jak Charlie wstanie. Zdziwił mnie fakt iż leżeliśmy pod naprawdę grubą kołdrą, a mi było zimno. Kichnęłam. Nie! Nie nie nie! Ja się nie zgadzam! Fuck... Nie mogę być chora! Nie teraz! Mam nadzieję, że ten obok się nie skapnie, bo wtedy nie będę mogła iść do szkoły. W sumie moja nienaganna frekwencja i tak została naruszona więc mogłabym ją totalnie olać, ale tego nie zrobię. Jeden dzień aż tak mi jej nie zepsuje, ale kilka już tak.
 Nagle poczułam, że chłopak się budzi. Otworzył oczy i się do mnie uśmiechnął.
- Czy ty kichnęłaś? - zapytał jeszcze ziewając.
- Ja?
- Tak - przyłożył rękę do mojego czoła. Zrobił wielkie oczy i wstał. - Czekaj tu - wybiegł z pokoju. Nie było go tylko chwilę. Gdy wszedł podał mi termometr.
- Po co? Przecież nic mi nie jest.
- Alex nawet nie próbuj się ze mną kłócić - wzięłam go od niego. Jestem zdrowa, a on robi wielkie halo. Kichnęłam raz. Raz! Ten sobie coś ubzdurał. Gr... Gdy termometr zaczął pikać podałam mu go. Spojrzał najpierw na niego potem na mnie. Miał zatroskaną minę.
- 38,8 - powiedział i przetarł rękoma oczy.
- To nie jest dużo. Nie raz miałam więcej, a i tak normalne funkcjonowałam - wstałam. Chciałam podejść do sterty moich rzeczy, ale blondyn mi nie dał. Co z upierdliwy typ!
- Kiedyś to kiedyś. Teraz jesteś tu, ze mną i nie wypuszczę Cię z domu.
- Ciekawi mnie jak mnie powstrzymasz.
- Mogę Cię nawet przywiązać do łóżka, ale się z tond nie ruszysz.
- Charlie może ty nie lubisz się uczyć, ale ja tak. Poza tym nauka to moja jedyna szansa na wygraną, albo chociaż oddalenie się od przegranej.
- Alex wierz mi... Jesteś bardzo daleko od przegranej.
- Chyba nie mówisz serio. Spójrz na mnie! Może dla Ciebie jestem "kimś", ale dla reszty świata jestem tylko marnym wyrzutkiem. Chcę to zmienić.
- Nie ma opcji, że puszczę Cię do szkoły chorą. Możesz nie iść do lekarza i nie mówić mojej mamie jak wróci, ale do szkoły nie pójdziesz i tu już nie chodzi o Luke'a. Chodzi o Twoje zdrowie.
- Ta... Bo akurat będziesz wiedział co robię będąc w szkole.
- Zwariowałaś? Ktoś musi się tobą zająć. Też zostaję - przytulił mnie.
- Dobra... Niech Ci będzie, ale nie dłużej niż tydzień.
- Pewnie - pocałował mnie w policzek, a ja się zarumieniłam. Ej nie! Kurde no!... Nie wiem czy zauważył, czy nie najważniejsze, że nie skomentował. - Chcesz siedzieć tu w pokoju czy na dole, w salonie?
- Chyba w salonie będzie więcej do roboty. Oczywiście biorąc pod uwagę, że masz konsole - uśmiechnęłam się promiennie.
- Ja miałbym nie mieć? Ja? Za kogo ty mnie masz? - wziął w jedną rękę koc i poduszki, a drugą złapał moją. Skierowaliśmy się na dół. Gdy już tam byliśmy chłopak ustawił kanapę i fotele tak, że utworzyły prowizoryczne łóżko. Rozłożył na nim wszystko. - Kładź się. Trzymaj. Wybierz w co chcesz pograć, a ja w tym czasie skombinuję jakieś jedzenie i picie - powiedział podając mi kartkę z wypisanymi grami, a następnie skierował się do kuchni. Położyłam się i zaczęłam przeglądać co tam ma. Były tam między innymi: Alien: Isolation, The Last of Us, Bloodborne, Wiedźmin 3: Dziki Gon, Until Dawn, Soma, Call of Duty: Black Ops III, Fallout 4 i oczywiście GTA V. Widząc ostatni tytuł już wiedziałam co wybiorę choć pozostałe gdy też dość lubiłam. Znaczy te, które znałam, bo na przykład o grze Soma słyszałam po raz pierwszy. Odłożyłam kartkę na bok i czekałam aż Charlie wróci. Najzabawniejsze jest to, że w życiu nie grałam w GTA, a wiem o tej grze dość sporo... - I co wybrałaś? - zapytał odkładając wszystko na bok i kładąc się obok mnie.
- Tak.
- A zdradzisz mi co?
- Rozważam to.
- To sama wstaniesz i włożysz płytę? - zrobiłam wielkie oczy. To do PlayStation wkłada się płytę? Co?!
- Nie nie. Podziękuję - zaśmiałam się. - GTA V - wstał. Podszedł do szafki i wyjął pudełko z płytą i pada. Płytę włożył do sprzętu, a następnie znów położył się obok z kontrolerem. - Nie będę Cię wdrążał w fabułę, bo obstawiam, że coś jednak tam o niej wiesz. Mam gdzieś zapis gdzie przeszedłem fabułę i tam Cię pouczę - zaśmiałam się. Czy to, że w to nigdy nie grałam sprawia, że nie umiem? Mi się wydaje, że nie, ale to tylko według mnie. - Trzymaj - podał mi przedmiot. - Lewą gałką poruszasz się, pod X jest sprint, do pojazdów wsiadasz trójkątem... - przerwałam mu.
- Charlie ja znam sterowanie do tej gry. Lubię GTA i kiedyś czytałam na ten temat trochę.
- OK. Jak chcesz. Możesz porobić jakieś zadania czy coś - zaśmiał się. Czemu jest tak do tego nastawiony? Bo co? Bo nie powinnam umieć w to grać? Eh... Czemu chłopaki myślą, że tylko oni grają dobrze w gry?

Później
- Ej! Nie! Poddaję się! Tego się nie da zrobić! - wkurzyłam się. Ile można męczyć się z jedną rzeczą?
- Co?
- No jak to co? Nie widzisz?
- Co?
- Nie udawaj debila Charlie. - złapał mnie za ramiona i spojrzał w oczy.
- Nic nie rozumiem. Mów po angielsku - uderzyłam otwartą dłonią w czoło i zaczęłam się śmiać.
- Przepraszam. Nie ogarnęłam. Znam oby dwa te języki płynnie - zaczęło mi się kręcić w głowie i źle się poczułam. Musiał to zauważyć.
- Co jest? - zapytał zaniepokojony. Nagle zrobiło się strasznie zimno. Opatuliłam się kocem. - Chyba wiem - wstał. Z szafki wziął termometr i mi go podał. Zaczęłam mierzyć temperaturę, a on poszedł na górę. Pewnie do swojego pokoju. Gdy urządzenie zaczęło pikać akurat na dół zszedł blondyn z kołdrą. Wziął ode mnie termometr i opatulił mnie nakryciem. - 39,5. Nie wiem czy na dworze jest wystarczająco zimno, ale spróbuję - zdjął koszulkę i zaczął kierować się w stronę wyjścia do ogrodu.
- Co ty robisz? - zapytałam ledwo przytomna.
- Tata zawsze gdy byłem chory chłodził się, a następnie mnie przytulał. Zbijał mi w ten sposób temperaturę - wyszedł. Czemu to robi? Przecież sam może się przeziębić. Ja będę chora tyle ile będę nie ważne co będzie się działo. Może robić co chce, ale to i tak nic nie da. Ewentualnie mnie wkurzy, ale on ma to chyba gdzieś. Martwi mnie tylko jedno, ale nie chcę na niego naciskać. Chciałabym wiedzieć...
 Moje rozmyślanie przerwał chłopak. Czemu on musi tak wyglądać? To chyba jest moja pokuta tylko za co? Eh... To jest serio nie fair... Chociaż... On jest gwiazdą i musi dobrze wyglądać, a ja jestem nikim więc mi wygląd nie potrzebny. Matko czy ja myślę o wyglądzie? Serio jestem chora.
 Charlie odkrył mnie i przytulił, a następnie przykrył nas oboje. Jak ma mi to niby pomóc?! Jest mi jeszcze zimniej niż poprzednio!
- To ma mi niby pomóc?
- Ci... Będzie lepiej. Spokojnie. Proszę - pocałował mnie w głowę. I jak nie być przy nim spokojnym. Nagle rozległo się pukanie do drzwi. - Nie przejmuj się to Leo. Zaraz dojdzie do jego łba, że ma klucze.
- Zimno mi Charlie.
- Poczekaj... Temperatura Ci spadnie i wszystko będzie dobrze - mocniej się w niego wtuliłam.
- Ej! Charlie! Alex! Gdzie jesteście?!
- W salonie głąbie!
- Wiecie wy co? Nie ładnie się tak obijać - powiedział z udawaną pretensją Leo.
- Nie wiem czy geniuszu zauważyłeś, ale przez ostatnie spacery w deszczu Alex się rozchorowała.
- Oł... To niezbyt przyjemnie.
- No co ty? - spytaliśmy ironicznie.
- Dobra już dobra. Po prostu nauczyciele o was pytali.
- Powiedz im, że do końca tygodnia nas nie będzie - oznajmił blondyn. Ta... Super... - Coś jeszcze?
- Nie to wszystko - powiedział zmarnowany. Czy mi się wydaje, czy Charlie jest dla niego oschły? - To... Do zobaczenia.
- Cześć - pożegnał się z nim blondyn.
- Na razie Leo! - chłopak wyszedł i zakluczył za sobą drzwi. - Czemu taki byłeś?
- Co?
- Dla Leo. Potraktowałeś go oschle.
- Nieważne Alex.
- Ważne.
- Nie. I nawet mnie nie wkurzaj. Powinnaś iść spać. Dobrze Ci to zrobi.
- A ty?
- Będę spać przy Tobie - pocałował mnie w nos. Zamknął oczy i zaczął nucić pod nosem Beautiful. Nawet nie pamiętam kiedy zasnęłam...

~***~
Następny dzień
 Obudziłem się jakoś o 9. Alex dalej spała. Nie chciałem jej budzić, dlatego się nie ruszałem. Wyglądała bardzo spokojnie, a to ostatnio znów rzadkość. Najgorsze, że jest chora. Wiem, że zależy jej na nauce, ale co ja poradzę? Są rzeczy, których nie przeskoczę, a jedną z nich jest choroba. Nie ważne... Szkoda w sumie, że śpi. Powieki zasłaniają mi jej śliczne oczy... Nie rozumiem czemu ma tak złe zdanie o sobie. Jest mądra i piękna, ale tego nie zauważa. Szkoda, że nie wiem jak sprawić by zaczęła doceniać samą siebie. I jeszcze jej głos... Że też nie chce się muzyką zajmować. Miałaby bardzo dobry start, bo jej głosu chce się słuchać. Martwi mnie też sytuacja między nami. Wiem co do mnie czuje i czuję to samo, ale nie chcę na nią naciskać. Wiem, że ja byłem pierwszy. Ciekawi mnie co czuła, bo moje uczucia były nie do opisania. Wiem, że chcę być z nią już zawsze, ale nie wiem czego ona chce. Chciałbym móc wejść do jej głowy i zobaczyć czy ona też chce czegoś więcej. Mam nadzieję, że tak. Niestety nic nie jest jeszcze pewne, ale już niedługo będzie. Prawda?
 Nagle poczułem, że dziewczyna się budzi. Wolałem się mimo wszystko nie odzywać, bo może jeszcze zasnąć. Niestety pomyliłem się gdyż po chwili podparła ręką głowę i na mnie patrzyła. Fajnie się tak z nią leży.
- Dzień dobry - przywitała się.
- Dzień dobry - pocałowałem ją w policzek. Znowu się tak uroczo zarumieniła.
- Długo spaliśmy?
- Licząc że od 19 do 9 bynajmniej ja to masz racje.
- Ja zasnęłam ciut szybciej - zaśmiała się.
- Ładne mi ciut. Tylko 4 godziny.
- Co robiłeś w tym czasie?
- Grałem chwilę w Some i  The Last of Us. Ale coś mi się wczoraj nie podobało - popatrzyła na mnie dziwnie. - Oby dwoje bardzo mało jedliśmy.
- A ty ciągle o tym?
- Tak. Ja jak ja, ale ty na prawdę musisz przytyć.
- Wiem to, ale nie wychodzi mi to najlepiej.
- Widzę. Postaram Ci się pomóc.
- To nie jest dobry pomysł.
- Dlaczego?
- Charlie... Jeżeli zacznę tyć to przytyję za dużo. Wolę być za chuda niż za gruba... - zasmuciła się.
- Ej... Uszy do góry. Coś na to zaradzimy. Damy radę.
- Raczej wątpię...
- Więcej wiary Alex. Miej nadzieję.
- Ty mówisz o nadziei do mnie? Serio? Charlie... We mnie nadzieja umarła już kilka lat temu. Dokładnie wtedy kiedy trafiłam do... Sam wiesz gdzie.
- Wiem, ale nadzieja umiera ostatnia.
- No i tak się stało.
- Nie. Bo ty jeszcze żyjesz, a to oznacza, że gdzieś jeszcze masz w sobie trochę nadziei. Razem możemy więcej. Nie zapominaj o tym - nie odpowiedziała. Wtuliła się we mnie bardzo mocno. I jak jej nie kochać? Jest cudowną osobą. Może nieśmiałą jak cholera, ale mimo wszystko cudowną. Chciałbym być z nią już zawsze. Tylko... Czy mi się to uda... Musi...
 Usłyszałem nagle mój telefon. Serio? Czy ludzie się na mnie ostatnio uwzięli, czy jak? Postanowiłem go olać. Wyjąłem go tylko i nie patrząc kto dzwoni wyciszyłem.
- Może to coś ważnego? - zapytała leżąca przy mnie blondynka.
- Obstawiam, że nie.
- Charlie nie możesz przeze mnie mieć całego świata gdzieś.
- Mogę.
- Nie. A co jeżeli to Simon?
- O tym szczerze mówiąc nie pomyślałem, ale nawet jeśli to jest ważne to zadzwoni później.
- A może to jest tak ważne, że nie może czekać.
- Męcząca jesteś wiesz?
- Nie męcząca tylko nie chcę żebyś wpakował się w kłopoty.
- Niech Ci będzie - przeniosłem się do pozycji siedzącej i wyjąłem z kieszeni upierdliwy telefon. Rzeczywiście to był Simon. - Jesteś jasnowidzem - uśmiechnęła się słodko na moje słowa. Mógłbym do końca życia patrzyć na ten uśmiech. Potrząsnąłem głową głową i odebrałem.
- Dzień dobry panu.
- Cześć Charlie. Mam dla was propozycję...

~***~
Jestem! To jest #Jakże_Ciekawy_Rozdział #1. Czekają was jeszcze takie 2, ale pewna nie jestem. To... Jak się podobał? Mi się podobał, bo były moje klimaty. Czyli co? Czyli gry! Może nie do końca moje ukochane, ale w te co ja gram to gra (jak na moje) osób niewiele. Jak widzimy Charlie bawi się w niańkę! Jej... #SłodkoWymiotnie. Coś ostatnio zachorowałam na hasztagi xD Nie ważne! Wiem wiem, za końcówkę już jestem trupem. Mam tego świadomość xD Ale tak... Chciałam wam wam serdecznie podziękować za już 49 177 wyświetleń. 4 tysiące minęły w tak szybkim tempie, a ja nawet nie wiem czemu! Jestem wam wdzięczna za każdą poświęconą temu blogowi chwilę i mam nadzieję, że przez następne 19 rozdziałów (bo tyle do końca) jeszcze kilka chwil mi poświęcicie. Jak wspomniałam do końca 19 rozdziałów... Epilog mam dokończony co figuruje już w Informacjach. Potem co? Nie wiem. Szczerze i otwarcie przyznaję, że nie wiem, bo... Chciałam napisać część 2 opowiadania i nawet zaczęłam, ale nie miałam czegoś takiego jak miałam pisząc te 35 rozdziałów. Tu czuję wszystkie emocje i to każdego bohatera. W drugiej części... Nie czułam nic. Plastik i nic więcej. Niestety jeszcze jedna zła wiadomość... Nie mam pomysłu na nową historię. Tłumaczę sobie to tak, że koniec przychodzi na każdego i mój też się zbliża... No. To złych wieści już dość. Bynajmniej mi. Możecie mi urwać głowę za to, że tak krótka jest ta historia, ale to nic nie zmieni, bo całość jest już napisana. Człeki ze snapa widziały. Ale łby do góry! Jeszcze przed nami +/- 19 tygodni! 
Także do następnego!
Papa!
Asia Ari <3
Pioseneczką będzie...

Zakochałam się w tym <3

niedziela, 27 marca 2016

Rozdział 15: Dałbym jej gwiazdkę z nieba...

Rozdział dedykuję Pauli Bambino <3
 Piękna dziewczyna nigdy nie zauważy swoich zalet... Chłopak, który ją kocha na prawdę wytknie jej wszystko... I wady i zalety...

Po kilku minutach byłam pod domem Leo. Mam nadzieję, że jego mamy, siostry i brata nie ma w domu... Zaczęłam pukać do drzwi. Po chwili drzwi otworzył mi brunet.
- Alex? Co ty tu robisz? Przecież pada!
- Tylko ty możesz mi pomóc. Nie znam nikogo innego.
- Wchodź jest zimno - otworzył szerzej drzwi i zaprowadził mnie do salonu. Usiedliśmy razem na kanapę Przytuliłam go i zaczęłam płakać - Co jest?
- Leo... Nienawidzę siebie... Miałam jeszcze przed chwilą szansę na bycie szczęśliwą, ale zaprzepaściłam ją. Wszystko przez to, że nie wiem jak mam się zachować w niektórych sytuacjach.
- Alex od początku. Nie wiem co się tam u was stało.
- Mam Ci opowiedzieć wszystko od początku czy to, przez co tu przyszłam?
- Będzie szybciej jak powiesz przez co tu przyszłaś.
- Charlie... On... On... - nie mogłam się wysłowić.
- Uderzył Cię?
- Nie. Wtedy bym mu oddała. On... Pocałował mnie...
- I przez to płaczesz? Przecież to bardzo dobra wiadomość! Czyli jesteście razem? - pokręciłam głową.
- Ja... Po tym... Uciekłam... Nie wiedziałam jak się zachować. Nigdy nie byłam w takiej sytuacji...
- Czyli Charlie to był ten pierwszy?
- Tak.
- A on o tym wie?
- Nie mam pojęcia. Ale chyba się nie domyślił...
- Co za głąb... Nie ważne. Ale czemu się tak tym przejmujesz? Czemu uciekłaś?
- Bo wiem, że on tego nie chciał.
- Co?
- Wcześniej rozmawialiśmy o Elli... On opowiadał o tym jak ją poznał i kim dla siebie byli... Mówił, że już jej nie kocha, ale tak nie wyglądał. Od niego wręcz biła miłość do niej...
- A masz pewność, że do niej?
- A do kogo? Do mnie? Do dziewczyny, która nawet w jednym procencie nie przypomina osoby idealnej?
- Alex... Dla miłości nie trzeba być idealnym. Gdyby tak było świat byłby szary i już dawno by wymarł, bo ludzie nie są idealni.
- On ją opisał tak jakby była...
- On opisał ją tak jak ją wtedy widział. A wiadomo, że jak się kogoś kocha to mówi się o nim tak jak się go widzi, czyli jako kogoś idealnego.
- Sam potwierdzasz, że ją kocha.
- Nie. On widział ją ostatni raz gdy ją kochał i taki został w jego głowie jej obraz. Nie wiem jak Ci to wytłumaczyć, ale mam nadzieję, że rozumiesz.
- Rozumiem Leo... Ale to nie zmienia faktu, że jestem totalnie głupia... Uciekłam... Nie zapytałam nawet dlaczego to zrobił. Nie znalazłam w sobie tyle odwagi. Jestem tchórzem... Skończonym, nic niewartym tchórzem.
- Ej! Nawet tak nie mów! Powiedziałbym dlaczego to zrobił, ale jestem jego najlepszym przyjacielem i nie mogę tego zrobić. Powiem Ci tylko żebyś nie myślała, że zrobił to przez Ellę - uśmiechnął się do mnie.
- Wolę nie wnikać.
- I racja! Wracasz dzisiaj do niego? - już miałam odpowiedzieć, ale przerwał nam telefon chłopaka. Wyjął go z kieszeni i odebrał - Tak jest u mnie... Nie wiem czy ma zamiar wrócić... Nic jej nie jest... Jeżeli będzie chciała wrócić to wróci nie mam zamiaru jej zmuszać... Chyba czuje się dobrze... Nie powiem Ci o czym rozmawiamy... Jesteś mega wkurzający... Nie nie powiedziałem jej! Jak ty jej nie powiesz to ja tym bardziej... Było trzeba ją deklu zatrzymać... Ona ma prawo nie wiedzieć co robić... To... Tak! Dopiero ogarnąłeś?... Brawo... Tak wiem że jesteś debilem... Mówiłem, jeżeli będzie chciała to wróci, a jeżeli nie to może zostać. Przecież jej nie wyrzucę... Tak jest bezpieczna... Jestem sam. To wszystko?... Cześć - rozłączył się - Martwi się o Ciebie.
- Domyślam się. Nie często ma się do czynienia z wariatką.
- Nie jesteś wariatką. Tak w ogóle to czemu masz na rękach bandaże?
- Em... Był mały wypadek... Wiesz co do niego czuję i wyobraź sobie co poczułam jak mówił mi o Elli.
- Czy ty... Em... No wiesz...
- Tak. To mój jedyny sposób na rozwiązywanie problemów.
- Rozumiem. Wracasz dzisiaj?
- Nie wiem czy mogę...
- Wiesz chciał żebym Cię do niego przyprowadził nawet jak nie będziesz chciała, ale odmówiłem. Jesteś wolną osobą i zrobisz co będziesz uważać za słuszne. Jeżeli chcesz to mogę Cię przenocować. Mama i tak do jutra nie wróci tak samo moja siostra.
- Nie... Wrócę. Chcę z nim porozmawiać.
- Odprowadzić Cię?
- Nie. Chcę po drodze pomyśleć - chłopak wraz ze mną wstał. Przytuliliśmy się, a ja wyszłam z jego domu.
- Alex! - odwróciłam się - Gdybyś potrzebowała to dzwoń.
- Na pewno. Jeszcze raz dzięki - odwróciłam się i zaczęłam kierować się w stronę domu blondyna. Na szczęście dalej była burza więc miałam pewność, że nikt na mnie nie spojrzy jak na debila. W końcu na sobie mam tylko za dużą bluzkę, krótkie spodenki i akurat moje trampki. Mimo wszystko jest wrzesień, a ja ubrałam się dość... Przewiewnie. Szłam ze spuszczoną głową. Zastanawiałam się co mam zrobić gdy wrócę. Pocałować go, przytulić czy wziąć swoje rzeczy i wrócić znów do internatu? Nie wiem... Dlaczego nikt nie może mi pomóc? Leo był bardzo tajemniczy... Wydaje mi się, że go zrozumiałam, ale w to szczerze wątpię. A może to prawda? Nie! To nie możliwe. Nawet gdybym chciała, a chcę, to nie jest i nie może być prawda... Jestem... Jestem sobą i to wystarczy żeby być niczym... Może on zobaczył we mnie coś czego nie ma? Nie wiem... Na prawdę nie wiem! Tylko czemu? Czemu choć raz wszystko nie może być jasne i proste? Chyba nie jest mi to dane...
Nawet nie zauważyłam kiedy doszłam. Podeszłam do drzwi. Bałam się zapukać. Jaka będzie jego reakcja? Co zrobi gdy mnie zobaczy? Dalej Alex. Musisz być silna. Przecież nie będzie źle. Lekko zapukałam. Po chwili stałam z nim twarzą w twarz. Odetchnął. Wziął mnie za rękę i wciągnął do środka. Przytulił mnie. Mocno.
- Tak Cię przepraszam Alex. Na prawdę o tym nie pomyślałem. Dopiero Leo mi uświadomił - domyśliłam się o co mu chodzi. Każdy by się domyślił.
- To ja przepraszam - puścił mnie - nie powinnam była uciekać. Po prostu... Nie wiedziałam jak mam się zachować i ucieczka była pierwszym co wpadło mi do głowy.
- Alex nie mam pretensji do Ciebie. Przecież mówiłaś, że nie wiesz jak się zachować. Gdy człowiek jest pierwszy raz w jakiejś sytuacji nie wie jak się zachować, ale później gdy to tej sytuacji znów dochodzi wie co ma robić. To ja nie pomyślałem.
- Masz racje... Nie pomyślałeś, bo wiem, że tego żałujesz.
- Co? Dlaczego tak sądzisz?
- Bo pocałowałeś nie tę osobę. Wcześniej mówiliśmy o Elli...
- Ona nie ma nic wspólnego z tym co zrobiłem!
- To niby czemu to zrobiłeś?! Przecież nic do mnie nie czujesz.
- Jesteś tego taka pewna? Czy gdybym nic do Ciebie nie czuł zachowywałbym się tak jak teraz? - nie wierzyłam własnym uszom. To nie może być prawda... Znów nie wiem co mam robić... Zaczęłam się cofać. Chłopak złapał mnie za rękę - Tym razem nie dam Ci uciec Alex. Nie tym razem. Teraz wiem jak się zachować.
- Ale ja nie wiem. To co mówisz... - zakryłam ręką twarz.
- Jest prawdą Alex. Kocham Cię. Ciebie nie Ellę. Ty jesteś moim całym światem. To o Tobie nieustannie myślę odkąd się spotkaliśmy.
- Charlie ja... Ja... - byłam strasznie zdenerwowana. Co ja mam zrobić?
- Ej... Spokojnie. Zastanów się nad tym co chcesz powiedzieć. Mamy czas. Nikt nas nie goni. Chcę tylko wiedzieć co ty czujesz. Cholernie mi na Tobie zależy i chcę wiedzieć czy mam jakieś szanse.
- Charlie... Ja... Ja nie rozumiem... Czemu ja? Przecież sam widzisz jak wyglądam. Daleko mi od ideału. Co ty we mnie zobaczyłeś?
- Na prawdę chcesz wiedzieć kogo w Tobie widzę? - kiwnęłam głową - Więc widzę drobną, prześliczną i zaniedbaną blondynkę o błękitnych oczach. Jest strasznie wychudzona i w każdej chwili może mi ją porwać wiatr. Jej włosy wystarczy lekko podciąć i nabiorą blasku, oczy choć bez blasku są duże i widać w nich ciągły strach. Widać, że często się denerwuje, bo obgryza paznokcie i zdziera skórę z mimo wszystko bardzo miękkich ust. Ma bardzo dobre serce pomimo krzywd jakich doznała. Jest bardzo uparta i ciągle próbuje postawić na swoim, ale nie zawsze jej się udaje. Wystarczy poświęcić jej trochę uwagi i czasu aby dowiedzieć się, że jest krzywdzona przez wszystkich w okół w tym przeze mnie. Gdybym tylko mógł dałbym jej gwiazdę z nieba, bo zasługuje na wszystko co najlepsze. Może dla innych nie jest piękna, ale mam gdzieś ich zdanie. Dla mnie jest najpiękniejsza na świecie. Wiem, że pewnie nie wie jak się zachować, ale czekam na jakąś odpowiedź z jej strony - uśmiechnął się do mnie nie puszczając mojej ręki. Pewnie wie, że gdyby to zrobił to bym uciekła - Alex... Na prawdę chcę wiedzieć. Możesz coś powiedzieć? Albo zrobić? Cokolwiek - puścił moją rękę. Stałam z nim twarzą w twarz. Mogłam uciec, ale nie chciałam mu tego robić. Przeczesałam włosy rękami. Chciałabym nie bać się powiedzieć mu co czuję. Wiem co on czuje więc o co mi chodzi? Nie zostanę odrzucona. Podeszłam bliżej niego. Spojrzałam w jego oczy. Widziałam w nich niepewność. Wszystko zaczęło dziać się tak szybko. Położyłam dłonie na jego szyi, stanęłam na palcach i pocałowałam go. On położył ręce na mojej talii w ten sposób przyciągając bliżej siebie. Staliśmy tak dopóki nie zabrakło nam tlenu. Chłopak oparł swoje czoło o moje. Patrzył mi w oczy i uśmiechał się. W moich oczach były łzy, ale nie takie jak dotychczas. Tym razem to były łzy szczęścia.
- Ja Ciebie też Kocham Charlie.
- Gdzie ty się podziewałaś przez tyle lat?
- Na Polskim zadupiu i czekałam na cud.
- A przyszedł do Ciebie?
- Tak. Kiedyś prawie zostałam pobita w parku, ale taki jeden z przyjacielem mnie obronił.
- Chyba ich nie znam.
- Znasz lepiej niż Ci się wydaje. Zwłaszcza jednego z nich - znów mnie pocałował. Tym razem krócej. Wziął mnie na ręce i zaczął kierować się na górę do swojej sypialni. Położył się ze mną na łóżku i przykrył nas kołdrą. Przytulił mnie i znów pocałował.
- Dobranoc Księżniczko.
- Dobranoc Książę...

~***~
Wita was prawilny zajczyk! Podoba się prezent? Mi nie, bo jest za słodko wymiotnie i w ogóle rozdział jest kupą. Nie zmienicie mojego zdania, ale to prezent dla was nie dla mnie. Mi się podobać nie musi. Wczoraj nie składałam wam życzeń, bo chciałam to zrobić dzisiaj. Także tego... Spokojnych, wesołych i takie tam. Ogólnie spełnienia marzeń pierwszego lub ponownego spotkania chłopaków i co tam chcecie. Wiem mało oryginalnie, ale nie lubię świąt i składać życzeń także  tego. Pewnie 90% z was jest normalna i nie siedzi dziś przed kompem dlatego mam nadzieję, że spędziliście ten czas fajnie. A dla tych co dopiero będą się szlajać po rodzinie... Mam nadzieję, że czas spędzicie fajnie. To ja już się będę żegnać. Wracam pisać. 
Do następnego!
Papa!
Asia Ari <3
P.S. Piosenka świąteczna, ale źle święta dopasowane:
 

sobota, 26 marca 2016

Rozdział 14: Społecznie upośledzona...

  Taki prezent od Ari Zajączka :) Wesołych Świąt!

Ludzie nie wiedzący jak należy się zachować w danej sytuacji uciekają... Szukają w ten sposób odpowiedzi co powinni zrobić... Zawsze wracają...

Pocałował mnie w policzek zahaczając o kącik ust... Zdziwiło mnie to. Ten się tylko do mnie uśmiechnął i wyjął apteczkę z szafki. Pokazał mi ręką żebym poczekała i pobiegł gdzieś. Po chwili wrócił z gąbką i małą miską. Nalał do pojemnika letniej wody i namoczył w niej gąbkę. Zaczął przemywać mi ręce. Gdy higienistka to robiła strasznie bolało, ale gdy on... Nic nawet nie czułam. Robił to bardzo uważnie i delikatnie. Pewnie nie chciał sprawić mi bólu. Chwilę później skończył, a woda w misce była czerwona. Przetarł jeszcze moją twarz, a ja jego. Wziął jedną moją rękę za nadgarstek. Widziałam, że ma przyszykowaną wodę utlenioną do dezynsekcji i bandaż. Spojrzał na mnie jakby pytał o pozwolenie, a ja kiwnęłam głową. Zaczął wylewać bardzo ostrożnie płyn na moją lewą rękę. Na początku trochę piekło, ale po chwili nic nie czułam, bo chłopak zaczął dmuchać na rany. To samo zrobił z drugą ręką. Chwilę odczekał i obwiązał mi je bandażami. Znów wziął mnie na ręce. Wszedł ze mną na górę do swojego pokoju, a następnie do łazienki. Posadził mnie na szafce. Podszedł do umywalki i napuścił do niej wody. Zdjął swoją białą bluzkę i włożył ją tam. Gdybym mogła myśleć racjonalnie zareagowała bym jakoś normalnie, ale nie! Po co włączyć logiczne myślenie! Lepiej patrzyć na jego brzuch. Kurde... Chłopak jest chudy i umięśniony. Ta... Super... Podszedł do mnie. Pewnie zastanawia się co ma zrobić z moimi włosami. Po chwili uśmiechnął się i podszedł do półki, z której wziął szczotkę, a następnie ją namoczył. Nałapał jeszcze w jakąś miseczkę wody i znów do mnie podszedł. Wskoczył na szafkę i usiadł za mną. Nagle poczułam jak czesze moje włosy. Po co? Spojrzałam przez ramię na miskę. Zobaczyłam, że woda jest czerwona. On w ten sposób płukał mi włosy. Nie wyrywałam się, bo w sumie po co? Nic bym i tak nie osiągnęła. Poza tym nie chcę się wyrywać. Dobrze mi się z nim tak siedzi. Lubię jego obecność. Spuściłam głowę i zamknęłam oczy. Zaczęłam machać delikatnie nogami. W pewnym momencie poczułam jak jego ręce oplatają moją talię, a on sam wtula się w moje plecy. Nie wiem ile tak siedzieliśmy... Chyba dość długo. Nie wiem jak on to zrobił, ale nagle siedziałam na jego kolanach i patrzyłam w jego piękne błękitne oczy. Chciało mi się płakać. Czy musiałam już się zakochiwać? Mam dopiero 16 lat i nie czuję się na to gotowa. Nie znam ludzkich zachowań... Jestem społecznym niedorozwojem i taka jest prawda. Tylko czy on o tym wie? Nie wiem... Chyba nie, bo jeszcze się ze mną zadaje. Po chwili posadził mnie obok siebie. Zeskoczył z szafki i znów kazał czekać. Czy on nie ma zamiaru się do mnie odzywać? Wyszedł z łazienki. Ciekawe za ile wróci... I czemu wyszedł... Zaczęłam myśleć czy to wszystko ma jakiś sens... W końcu nic nie dzieje się bez przyczyny. On musiał mnie uratować... To było gdzieś zapisane. Tylko po co? Tego nie rozumiem... I chyba nie zrozumiem...
Chłopak wrócił po jakiś 10 minutach.
- Proszę - podał mi swoją koszulkę i krótkie spodenki; obstawiam, że też swoje - przebierz się, a jak skończysz to mnie zawołaj. Chyba, że wolisz żebym ja to zrobił.
- Poradzę sobie - uśmiechnął się do mnie i wyszedł. Zdjęłam najpierw spodnie, a następnie założyłam jego. Dalej zajęłam się bluzą i koszulką. Wyglądałam co najmniej dziwnie. Charlie był chudy, ale i tak topiłam się w jego ubraniach. Usiadłam z powrotem na szafkę i tak jak prosił zawołałam go. Zjawił się w trybie natychmiastowym. Wziął moje ubrania i dorzucił je do swojej koszulki w zlewie. Ściągnął mnie z mebla i okręcił kilka razy.
- Musisz przytyć. Zdecydowanie - zaśmiał się i znów wziął mnie na ręce.
- Po co?
- Bo jesteś za chuda Alex. Jeszcze trochę i wiatr mi Cię zabierze, a co ja wtedy zrobię - gdybyśmy nie byli na schodach odpowiedziałabym mu, ale nie chcę żeby mnie upuścił. Po chwili byliśmy już w salonie, a on odstawił mnie na ziemię.
- Wiesz co byś zrobił?
- Nie i chyba nie chcę.
- A ja wiem. Zaczął byś szukać Elli.
- Co? Alex co ty pleciesz?
- Mówię prawdę. Gdy o niej opowiadałeś emanowałeś wręcz miłością do niej.
- Skąd wiesz, że do niej?
- A do kogo? - już chciał odpowiedzieć, ale nagle wszystkie światła pogasły.
- Cholera - zaklął pod nosem - znowu awaria.
- Skąd wiesz?
- Bo ostatnio co chwila korki wywala i to na całym osiedlu - opadł ciężko na kanapie.
- Czyli co? - usiadłam obok niego.
- Nic. Gdyby było jaśniej i byłyby inne okoliczności można by było iść się przejść, ale no... - wyjrzałam za okno. Nie dość, że było ciemno to jeszcze padało. Chłopak wyjął z pod poduszki latarkę i ją włączył. Ja nagle wstałam - Co jest?
- Pić mi się chce - chciałam iść do kuchni, ale blondyn zagrodził mi drogę.
-  Siadaj i czekaj. Co chcesz?
- Wodę.
- W butelce czy szklance?
- Butelka może być.
- Mała czy duża?
- Mała starczy - uśmiechnęłam się w podzięce do niego, a on wyszedł. Czy teraz cały czas będzie traktować mnie jak dziecko? W sumie w pełni sobie na to zasłużyłam. Nagle usłyszałam huk i zobaczyłam błysk. Pisnęłam. Nienawidzę burzy. Chciałam pobiec do kuchni, ale potknęłam się i upadłam. Super... Chłopak po kilku sekundach był przy mnie. Pomógł mi wstać.
- Co się stało? - zapytał, a ja go przytuliłam - Boisz się burzy? - kiwnęłam głową - Ej... Burza nie jest zła. Chodź - wziął mnie za rękę i zaczęliśmy kierować się na górę. Wyszliśmy na balkon.
- Charlie nie. Proszę. Wejdźmy do domu - znów huknęło i błysło. Wtuliłam się w niego.
- Nie bój się. Patrz jak jest pięknie - podszedł ze mną do barierki i zmusił bym spojrzała przed siebie. Rzeczywiście... Było bardzo pięknie. Świat pogrążony w mroku i zimnie. Można powiedzieć, że w strachu, bo nie tylko ja boję się burzy. Deszcz już nas przemoczył, ale nie przejmowaliśmy się tym. Najwyżej będziemy chorzy, ale dla takiego widoku warto. Na ulicach było pusto. W domach paliło się lekkie światło dawane przez świece albo latarki. Nikogo nie było. Można by pomyśleć, że cały świat umarł. Ani żywej duszy... Ani jednej oznaki życia. Tak... Chyba polubię burzę. W ten obraz można wpatrywać się godzinami... Znów usłyszeliśmy grzmot i zobaczyliśmy błysk. Niebo przecięła smuga światła. Ciekawe w co uderzyła. Może w dom? Drzewo? Huśtawkę? Jezioro? Rzekę? Nie wiem, ale to było piękne. Zawsze chowałam się podczas burzy. Bałam się że piorun uderzy we mnie i umrę. Teraz... Nawet ta myśl mi nie przeszkadzała. W końcu nie byłaby to dla świata żadna strata. Umarłaby jeszcze jedna sierota i tyle. Nikt by nie płakał... - Lubię patrzyć na burzę. Świat przez to wygląda milion razy piękniej. Tylko nie rozumiem dlaczego ludzie tego nie dostrzegają. Przecież, to że coś jest niebezpieczne nie czyni tego złym i brzydkim. Czasem wydaje mi się, że jest wręcz przeciwnie. Wracamy do środka?
- A nie możemy tu zostać?
- Możemy - objął mnie, a ja położyłam na jego ramieniu głowę. 
- Myślałeś co by się stało gdyby uderzył w ciebie piorun?
- Nie... Nigdy nie przyszło mi to do głowy.
- Dlaczego?
- Zbyt skupiałem się na podziwianiu piękna podczas burzy. A ty się zastanawiałaś?
- Jakoś nie... Nigdy nie wychylałam się podczas burzy.
- A dlaczego się jej bałaś?
- Jeszcze jak byłam mała rodzice mówili mi, że burza nie jest dobra. Że ludzi przez nią umierają. Mówili, że mam nie wychodzić na dwór gdy ona jest. Kiedyś zostawili mnie z opiekunką, a sami wyjechali. Byłam wtedy chora. Miałam jakieś 3 lata. Kobieta poszła do sklepu i podczas jej nieobecności dostałam gorączki i rozpętała się wielka burza. Wysiadł prąd. Widziałam dziwne rzeczy, bo miałam bardzo wysoką gorączkę. A ty czemu tak lubisz burzę?
- Gdy byłem młodszy, podczas nieobecności mamy, tata zabierał mnie na balkon i pokazywał jak świat podczas burzy jest piękny. Opowiadał jak on pokochał burzę. Kiedyś mieszkał na wsi. Jako dziecko lubił bawić się podczas deszczu. Pewnego razu rozpętała się burza. Wiał bardzo silny wiatr. Zobaczył błyskawicę trafiającą w pobliskie jezioro. Mówił, że to było najpiękniejsze zjawisko jakie kiedykolwiek widział. Opisał mi to dokładnie. Gdy tak mówił zobaczyłem jak piorun trafia w drogę. To też wyglądało przepięknie. 
- Właśnie... Gdzie teraz jest Twój ojciec?
- Któż to wie... Zostawił nas. Już dawno. Jeszcze 3 lata temu miałem z nim kontakt, ale i tak nie wiedziałem gdzie jest. Teraz... Nawet nie chcę go znać. Nie jest mi potrzebny...
- Charlie... Każdemu potrzebna jest i matka i ojciec. Fakt mama głównie wychowuje, ale ojciec też. Nawet nie zaprzeczaj.
- Ty jakoś dałaś radę bez rodziców - fuknął. Znowu... Odsunęłam się od niego.
- Tak, ale zobacz kim teraz jestem. Jestem osobą, która nie umie radzić sobie z problemami inaczej niż widziałeś. Nie znam rodzinnego ciepła. Nie wiem jak to jest spędzać rodzinnie święta. Nie znam ludzkich zachowań na każdą sytuację. Wyrosłam na społecznie niedorozwiniętą osobę. A ty? Miałeś rodziców. Znasz dobrze to czego ja nie, bo Ciebie miał kto tego nauczyć. Mnie nikt nie zdążył... - w moich oczach pokazały się łzy. Spojrzałam na niebio - Nawet nie wiesz ile razy chciałam zniknąć... Po prostu umrzeć... Ale nie było mi to dane. Zawsze robiłam jakiś błąd... Ale... Ja umieram tak na prawdę z każdym dniem. Zabija mnie niewiedza... Nie wiem co mam robić gdy ktoś mnie przytuli, obejmie, uderzy... Mam nawet problem w ocenie po co ktoś się do mnie odzywa... Muszę się wszystkiego domyślić. Jak zaczęli się nade mną znęcać nie rozumiałam dlaczego mnie biją. Dopiero później zrozumiałam... Oni to robili, bo żyję.
- Czemu tak sądzisz?
- Bo gdy się ich pytałam dlaczego. Zaczynali się śmiać. Mówiłam im wtedy, że też mam prawo do życia. Wtedy zaczynali...- podszedł do mnie i obrócił mnie w swoją stronę.
- To na pewno nie było powodem. Dręczyciele tacy są. Nie zmienisz ich - wziął mnie za ręce.
- Nie chodzi tylko o nich Charlie. Gdybym miała rodzinę wiedziałabym co mam zrobić chociażby w tej chwili.
- A nie możesz posłuchać serca?
- Nie, bo to nie jest dobry wskaźnik drogi, którą mamy podążać.
- Dlaczego tak sądzisz? Patrz gdzie mnie zaprowadziło kierowanie się sercem.
- Ale ty to ty. Ty masz szczęście w życiu. Ja wręcz przeciwnie...
- Wcale nie.
- Tak Charlie.
- Jak możesz sobie nie przynosić szczęścia dając je mi?
- Nie rozumiem... - nie odpowiedział. Przyciągną mnie bliżej siebie. Powiem szczerze, że bałam się. Bardzo... Jedną rękę położył na mojej szyi i podniósł moją głowę. Gdy to zrobił znów mnie objął. Poczułam jego oddech na mojej twarzy. Po chwili jego usta dotknęły moich. Nie wierzę, że to zrobił. Pod moimi powiekami pojawiły się łzy. Nie wiem ile tak staliśmy. Chyba w miarę długo bo usłyszałam grzmot. Gdy mnie puścił odsunęłam się od niego tak daleko jak tylko mogłam. Otworzyłam oczy i pozwoliłam mu zobaczyć moje łzy. Biłam się z myślami. Co powinnam zrobić? Nie wiem... Nikt mnie nigdy nie nauczył co powinnam zrobić. Pokręciłam głową i wybiegłam z jego pokoju, a następnie z domu. Na myśl przyszła mi tylko jedna osoba do, której mogłam pójść i jej wszystko powiedzieć. Zaczęłam kierować się w tamtą stronę...

~***~
Witajcie nocne marki! Tak... Widzicie mnie w sobotę! WoW... Jeżeli ktoś czytał gadżet z informacjami to wie o co chodzi :) Miałam wstawić jakoś w poniedziałek, ale to co zrobiliście pod poprzednim rozdziałem... Rozsadziło mi mózgownice! Zwykle jak jest 7 komentarzy, to cieszę się jak głupek, a teraz?! Jest ich tam jakieś 20! Na prawdę wam dziękuję :) Nigdy bym się czegoś takiego nie spodziewała. Mam nadzieję, że ten rozdział, choć krótki, osiągnie podobny sukces :) Jesteście serio niesamowici. Do komentatorów. Polecam po kilku godzinach spojrzeć na bloga od dodania komentarza. Czemu? Staram się na nie odpisywać :) Czasem sypią się nawet spoilery xD Ten rozdział tak bardzo słodko wymiotny. I ta końcówka! Piękna prawda? xD Tak wiem... Jestem za nią trupem. Mówi się trudno i żyje się dalej. Czy ja coś jeszcze. A tak! Dziękuję za ponad 45k wyświetleń! Dla niektórych to może niewiele, ale mnie takie liczby nawet w snach nie nawiedzają. Nie będę już przedłużać.
Do następnego!
Papa!
Asia Ari <3
P.S. Standardowo pioseneczka:
P.S.2 Tak uzależniłam się od Studia Accantus <3

środa, 23 marca 2016

Rozdział 13: Nigdy nie będę... Nie musisz...

Rozdział dedykuję mojej kochanej Fionie i Natalii. Dzięki dziewczyny! Dzięki wam znów nabrałam na wszystko chęci! Mam nadzieję, że niebawem się zobaczymy :D
Rozdział dedykuję jeszcze Mary. Może tego nie pamięta, ani tu już nie wchodzi, ale to jej się radziłam w sprawie czy nie zmniejszyć cierpienia w tym rozdziale.

Dlaczego ludzie nie umieją powiedzieć komuś wprost "Kocham Cię"?

~***~
Obudziłam się totalnie zdezorientowana. Leżałam na bardzo wygodnym łóżku, a tuż obok był Charlie. Wtedy przypomniałam sobie, że się zgodziłam. Zaraz. Przecież mieliśmy zajechać po moje rzeczy. Uniosłam lekko głowę i zobaczyłam, że wszystko stoi pod ścianą. Jak? Co? Kiedy?! Poza tym kto mnie tu przyniósł? I kto dał tu moje rzeczy z internatu? Mam dzisiaj totalny nie ogar... Poczułam, że blondyn przyciąga mnie bliżej siebie. Czyli się obudził. Obróciłam się w jego stronę. Uśmiechał się. Odwzajemniłam to.
- Cześć - przywitałam się.
- Cześć księżniczko.
- Zaczynasz?
- Co?
- Bycie wkurzającym.
- Czemu tak sądzisz?
- Bo nazwałeś mnie księżniczką, a to nie jest fajne.
- Jest - przytulił mnie mocniej i pocałował w głowę - zobaczysz, że się przyzwyczaisz.
- Masz nie mówić do mnie księżniczko!
- Ok, ale wiedz, że nie tylko księżniczkę mam w słowniku.
- Charlie nie!
- To jak mam do Ciebie mówić?
- Alex. Po prostu Alex. Tak jak mam na imię.
- Ok. Ale czasem powiem do Ciebie po swojemu więc się nie piekl tak.
- Eh... Odpowiesz mi na kilka pytań?
- Mam się bać?
- Nie.
- Pytaj o co chcesz.
- Skąd tu się wzięły moje rzeczy?
- Po drodze zajechaliśmy do internatu z tego co mi mówili.
- Czyli ty wtedy spałeś?
- Razem z Tobą.
- To jakim cudem jesteśmy tu?
- Obudzili mnie. Najpierw wniosłem nasze rzeczy, a później Ciebie. Nie wyspałem się w samochodzie więc położyłem się obok Ciebie i zasnąłem.
- Aha.
- Zaspokoiłem Twoją ciekawość?
- Jej kawałek owszem - przytuliłam się do niego.
- A co jeszcze chciałabyś wiedzieć?
- Bardzo wiele, ale to nie jest odpowiedni czas żebym się dowiedziała.
- Na wszystko jest zawsze odpowiedni czas Alex. Co tak najbardziej chciałabyś wiedzieć?
- Kim była dla Ciebie Ella? Jak ją poznałeś? I wszystko co z nią związane. To tak najbardziej...
- Domyślałem się... Mimo to liczyłem, że zapytasz jednak o coś innego. Na pewno chcesz wiedzieć wszystko?
- Tak. Chcę mieć pewność, że pewnego dnia nie zapuka do drzwi i mi Cię nie zabierze.
- Taką pewność możesz mieć już teraz, bo nie zamierzam Cię nigdy zostawić. Ale ok. Tak więc kiedyś do mojej klasy przyszła nowa dziewczyna. Miała długie brązowe lśniące włosy, ciemnogranatowe oczy, pełne usta i ogólnie niczego jej nie brakowało. Wtedy jeszcze nie było takiego zespołu jak Bars And Melody, ale powoli coś się ruszało, bo z Leo byliśmy przyjaciółmi. Nasza wychowawczyni wyznaczyła mnie na osobę, która ma ją oprowadzić, więc na przerwie obiadowej zgarnąłem Leo i zaczęliśmy ją oprowadzać, bo akurat wszyscy wyszli na zewnątrz i w szkole zostali tylko Ci co ciągle się uczą. Nie minęło dużo czasu, a staliśmy się najlepszymi przyjaciółmi. Cała trójka. Dowiedzieliśmy się, że jest z bardzo dobrej rodziny i w ogóle świetnie wychowana. Na początku jej ojciec był przeciwko nam, ale gdy nas poznał zmienił zdanie. Nasze mamy, siostry i brat Leo też ją polubili. Wszystko robiliśmy razem. Mnie i ją zaczęło łączyć coś innego niż ją i Leo. Oni byli przyjaciółmi. Tyrali się na każdym kroku, ale i tak się kochali, a ja i ona... Nigdy się nie kłóciliśmy, zawsze się ze sobą zgadaliśmy. Gdy poszliśmy do Mam Talent i zaczęliśmy zajmować się muzyką na poważnie ona dopingowała nas na każdym kroku. Bardzo łatwo było ją pokochać. Nie miała żadnych wad. Idealna pod każdym aspektem. No może nie każdym... Była uparta i nienawidziła gdy komuś dzieje się krzywda. Raz gdy razem spacerowaliśmy zobaczyła jak Luke i jego ziomki zabierają pieniądze jakimś dzieciakom. Ella... Wpadła w szał. Podeszła do nich i wygarnęła im wszystko. Oddali im pieniądze co prawda, ale ostrzegli, że pożałuje tego. I pożałowała. Zaczęli się nad nią znęcać. Na początku sam Luke, ale z nią nie było wcale łatwo. Raz pojechaliśmy do Londynu na weekend. Sami. Ona chciała zostać... Wtedy cała ekipa ją dopadła. Była w stanie krytycznym. Wyszła z tego, ale słyszałem, że do końca życia będzie zmuszona jeździć na wózku inwalidzkim. Kochałem ją... Tak łatwo było ją pokochać. Ostatnio dowiedziałem się od Leo, że ona też mnie kochała. Mówiła mu o tym nie jednokrotnie. Nie powiedziała mi, bo bała się odrzucenia. Była dla mnie najważniejsza... Ja dla niej także. Gdy wyszła ze szpitala odwiedziłem ją. Widziałem jak pakują walizki do samochodu. Jej rodzice nie winili mnie. Wiedzieli, że musiałem, bo wiedzieli po co. Na odjezdne powiedziała mi, że wolałem zająć się karierą niż jej bezpieczeństwem... Dodała, że żałuje, że mnie poznała i mnie nienawidzi. Najgorsze jest to, że Simon kazał nam tylko parę razy wpaść do studia jak byliśmy w Londynie. Ja pojechałem coś załatwić. Miałem na oku naszyjnik dla niej. Kochała białe złoto. Długo na niego zbierałem. Chciałem jej go dać. Niestety. Za nim to zrobiłem powiedziała mi to wszystko. Mam go do dziś. Chciałem go sprzedać, oddać, wyrzucić, ale nie byłem w stanie. Wyryte jest na nim "Kocham Cię Ella. Twój Charlie <3" - usiadł na skraju łóżka i schował twarz w dłonie - moim codziennym celem było tylko to by wstać, ubrać się i szybko do niej pójść by zobaczyć jej piękny uśmiech - jego słowa cholernie mnie bolały. Niech nawet nie próbuje się wykręcać, że dalej jej nie kocha. Nie jestem głupia... Miłość wręcz z niego emanuje. Miałam zaszklone oczy. Czy ja zawsze muszę mieć w życiu pecha? Zignorowałam moje uczucia. Podniosłam się i usiadłam obok niego. Wzięłam go za rękę. Dotknęłam jego polika i przekręciłam jego głowę w moją stronę. Spojrzałam w jego oczy, były smutne.
- Ta dziewczyna była i jest głupia. Wypuściła z rąk największy skarb jaki mogła w życiu dostać. 
- Przestań Alex... Prawda jest taka, że to wszystko moja wina. Mogłem nie pchać się do tego cholernego Londynu. Wtedy prawdopodobnie ona byłaby teraz przy mnie i byłaby moja... Teraz nie mam nic... - spojrzał na podłogę i ponownie schował twarz w dłoniach. 
- Przykro mi... - wstałam i wyszłam na balkon przyłączony do jego pokoju. Przymknęłam za sobą drzwi tak żeby mnie nie usłyszał. Dałam upust łzą. Poszłam w kąt i się skuliłam. Dla chłopaka, który jest dla mnie wszystkim jestem niczym. Dobrze, że nie słuchałam Leo i z nim nie rozmawiałam. Wiem, że nie chciał skierować tego centralnie do mnie. Jednak skoro uznał, że nie ma nic... To znaczy, że nie jestem dla niego wystarczająca... Bo co? Bo moje włosy są matowe i strasznie łamliwe? Bo moje oczy zwykle są bez połysku przez strach? Bo ze strachu czy z nerwów zdzieram skórę z ust? Bo obgryzam paznokcie? Bo jestem wychudzona i widać mi kości? Bo mam krzywe nogi? Bo jestem z Polski? Bo jestem sierotą? Bo byłam gwałcona? Bo jestem i byłam bita? Nie rozumiem! Czy życie musi być tak okropne dla ludzi, którzy wszystko stracili?! Czy los musi kopać nam pod nogi kamienie i na drodze stawiać nam góry, które nie mają zejścia?! Czy Ci co nie mają nic nie zasługują na odrobinę miłości? Chyba nie... Widocznie już zawsze będę sama Wszystko przez moją przeszłość... Gdyby rodzice żyli pewnie prosiłabym ich o bilety na koncerty, o płyty moich idoli, o ich plakaty, o wszystko co z nimi związane, ale bez nich... Nie wiem jak to jest mieć idola. Nie pamiętam jak to jest być w uścisku rodziców. Nie pamiętam jak to jest być otoczonym ich ciepłem. Można powiedzieć, że jestem społecznie upośledzona. Gdyby moja mama żyła pewnie doradziłaby mi co mam zrobić gdy dla chłopaka, którego kocham całym sercem jestem nic nie wartym papierkiem, który można podrzeć, zgnieść i wyrzucić bez emocji... A nie... Okazał emocje... Okazał tęsknotę za Ellą... Za dziewczyną idealną z idealnej rodziny, którą było łatwo pokochać, która pokochała go... Czemu nie mogę umrzeć? A nie... Mogę. Wyjęłam z kieszeni moją najlepszą przyjaciółkę. Przyłożyłam do niej usta i szepnęłam: "Na zawsze razem... Tym razem też mnie nie zawiedziesz, prawda?"  Przyłożyłam ją do nadgarstka. Na początku wykonywałam płytkie cięcia... Mogę wręcz powiedzieć, że były one jak zadrapania. Jak rany po podrapaniu przez kota. Później były coraz głębsze aż doszło do tego, że krew zaczęła kapać na kafelki. Poczułam ulgę... Niepełną. Chwyciłam żyletkę w pociętą rękę i zaczęłam ciąć rękę do tej pory nigdy nie naruszoną. Tak... Zwykle obrywała tylko lewa ręka... Tym razem to za mało... Ten ból, który mam w sercu jest gorszy niż po gwałcie. Zaczęłam wszystko od nowa. Na początku musiałam ją przyzwyczaić do zimna blachy, z której moja przyjaciółka była wykonana. Nawet nie było widać czerwonego. Były to białe zadrapania. Dopiero po chwili zaczęłam ją wbijać w skórę mojej ręki. Trochę się bałam. Nie wiedziałam jak głęboko mogę to zrobić. Chwilę później całe moje ręce były czerwone podobnie jak moja bluzka, spodnie i podłoga na balkonie. Siedziałam w kałuży własnej krwi i łez. Na twarzy też miałam czerwoną ciecz pomieszaną z łzami gdyż wodę próbowałam wytrzeć zakrwawionymi rękami. Wyglądałam strasznie. Jestem idiotką nie dość, że zrobiłam to przez chłopaka to jeszcze ubzdurałam sobie, że ktoś znany praktycznie na całym świecie zakocha się we mnie. Dziewczynie, która zasługuje tylko na śmierć i to w męczarniach. Przejechałam rękami po włosach, które podrażniły rany... Te płytsze jak i te głębsze. Tym oto sposobem byłam cała we krwi. Na to zasługiwałam. Teraz powinien zebrać się tłum, który by się ze mnie śmiał. Tak... Upokorzenie... Jedyna rzecz poza śmiercią, na którą w pełni zasłużyłam. Położyłam się w kałuży. Skuliłam w kłębek i zaczęłam jeszcze bardziej płakać... Usłyszałam kroki... O nie... Właśnie teraz kiedy potrzebuję być sama i upokarzać się sama przed sobą wyobrażając sobie tłum w okół mnie idzie on... Teraz upokorzę się przed nim... Akurat tego nie chcę... Ale wiem, że zasłużyłam. Skrzypnęły drzwi balkonowe. Otworzyłam oczy i podniosłam wzrok. Tak jak myślałam stał tam on. Doznał szoku. Nie dziwię się. Nie często na balkonie ma się wariatkę... Spuściłam wzrok. Usłyszałam, że do mnie podbiega. Uklęknął. Podniósł mnie. Klęczał w kałuży mojej krwi i łez. Wciągnął mnie na swoje kolana i przytulił. Teraz i on był cały w mojej krwi. Poczułam na skórze jego łzy. Podniosłam na niego wzrok. Z jego oczu leciała woda. Odgarnął mi z twarzy zakrwawione włosy. Pocałował mnie w czoło. Wziął mnie tak jak matka dziecko. Oparłam o niego głowę. Też był ubrudzony krwią. Jego łza kapnęła na mój nos, inna na włosy, a jeszcze inna na ranę, na ręku. Płakałam coraz bardziej. Już nie z żalu... Płakałam dlatego, że sprawiłam, że cierpi. Cierpi na moje własne życzenie. Czemu nie poszłam gdzieś indziej... Mogłam pójść do łazienki i się w niej zamknąć. Czuję się źle... Jestem upokorzona i sprawiłam, że cierpi. Trzyma mnie na rękach całą we krwi... Mogę umrzeć?... Nie chcę żyć... Spojrzał w moje oczy. W jego zobaczyłam cierpienie. Cierpi przeze mnie? Nie... To pewnie przez Ellę... Przecież jestem dla niego niczym.
- Proszę... Zostaw mnie... Nie chcę już żyć... Nie zasługuję na to...
- Księżniczko...
- Nie... Nie rań mnie jeszcze bardziej... Zasługuję tylko na to by leżeć w tej kałuży... 
- Aniołku...
- Daleko mi do niego... Dla niektórych ludzie, którzy się tną to anioły... Ja nim nie jestem... Zasługuję na piekło...
- Skarbie...
- Daleko mi do niego... Jestem raczej karą dla każdego kogo spotkam...
- Słońce...
- Jestem ciemną stroną księżyca... Przynoszę cień na każdego kogo spotkam...
- Misiu...
- Co ze mnie za miś... Przytulanie mnie to raczej pokuta...
- Kochanie...
- Nie do mnie kierowane te słowa... Nie patrz na mnie przez pryzmat Elli... Nigdy nie będę łatwa do kochania... Nigdy nie przyjmę prezentu jak normalna dziewczyna... Nigdy nie będę dobrze wychowana gdyż wychowałam się w przemocy, bólu, morzu krwi i łez... Nigdy nie będę piękną dziewczyną, bo zawsze czegoś we mnie zabraknie... I nigdy tak naprawdę mnie nie pokochasz, bo nigdy nie będę nią... Nigdy nie dorównam osobie idealnej...
- Nie musisz być łatwa do kochania, bo miłość jest skomplikowana... Nie musisz przyjmować wszystkich prezentów dobrowolnie, bo i tak na wszystko mnie nie stać... Nie musisz być dobrze wychowana, bo tacy ludzie są nudni... Nie musisz być piękna dla innych, dla mnie zawsze będziesz najpiękniejsza... Nie musisz dorównywać osobie idealnej bo takie nie istnieją... Nie musisz być nią, bo nie jest dla mnie najważniejsza... Ty jesteś - objęłam go i schowałam głowę w jego szyi. Wstał. Zaczął kierować się ze mną do kuchni. Tam posadził na blacie. Otarł moje łzy, a ja jego. Pocałował mnie w policzek zahaczając o kącik ust...

~***~
Jestem! Hej witajcie! Na starcie przepraszam za opóźnienie, ale najpierw byłam na angielskim, a później u babci. Na święta zrobiła moje ukochane ciasto!!! <3 Dobra. Ja nie o cieście. Jak się rozdział podobał? To chyba najlepszy jaki w życiu napisałam i jestem z niego dumna :) Chyba to nie jest chamska końcówka. Nie? Ja się nie znam, ale mam nadzieję, że nie. Wiem na pewno, że to największy wyciskacz łez jaki napisałam. Czujecie, że jeszcze jakiś czas temu wypierałam się, że nie piszę love story? Pewnie dziwi was jak mogę być taka szczęśliwa publikując ten rozdział. Szczęśliwa nie jestem, ale mam dużo energii. A sprawdzając milion razy ten rozdział, a co dopiero pisząc go prawie się popłakałam. Także okazuje się, że bez uczuć nie jestem. Ale tak ja już będę kończyć.
Do następnego!
Papa!
Asia Ari <3
P.S. Piosenką na dziś będzie...

wtorek, 22 marca 2016

Dziękuję z całego serca!

 
 
Hejka Gwiazdki!
Tak... Jak widać wróciłam po chwili słabości. Wróciłam wraz z zapasem weny i chęci po koncercie chłopaków w Szczecinie gdzie poznałam pewną cudowną osóbkę co się zowi Natalia :) Ona będzie wiedzieć, że o niej mowa :* No, ale nie piszę tego żeby tylko to wam powiedzieć. Chciałabym wam podziękować za 43 748 wyświetleń. Pewnie się zastanawiacie po co to w ogóle piszę skoro wcześniej nic takiego nie pisałam. Kiedyś powiedziałam sobie, że podziękowania za coś co się w przeszłości osiągnęło są ciut bezsensowne, bo już to kiedyś przeżyłam. Nie wiem czy są tu tak starzy moi czytelnicy, ale kiedyś prowadziłam jeszcze kilka innych blogów. Taki najbardziej znany to Sztory of Leonetta i jak na chwilę obecną ma on 43 656 wyświetleń. Więc już nie mam prawa nazywać go moim najbardziej znanym blogiem, bo teraz jest nim ten. Liczba ciągnie rośnie. Co prawda z każdym dniem coraz mniej, ale to dalej jest dla mnie wyjątkowe, że ktoś czyta te wszystkie wypociny i mu się jeszcze podobają. Może dla niektórych ta liczba jest bardzo mała, ale dla mnie, dla osoby ze słomianym zapałem i naprawdę coraz gorszą umiejętnością pisania ta liczba jest kosmiczna! Mam nawet problem żeby opisać wszystkie emocje które mną teraz pomiatają xD. Jest mimo wszystko jedna rzecz o której powinniście wiedzieć, bo wiem, że przez to ostatnio spadła aktywność na blogu. Mój brak chęci do bycia tutaj. Nie chcę tutaj za wiele gadać, bo nie znam was aż tak dobrze, a swoją drogą bardzo bym chciała. Powiem, że nie mam ostatnio najłatwiej. W szkole zwłaszcza... Tyle starczy wam chyba... No to także tego. Teraz coś fajnego. W komentarzach napiszcie mi co robię na blogu źle, co powinnam zmienić, co wywalić, co dodać i co w ogóle sądzicie o całokształcie bloga. Tylko nie każcie mi robić jakiegoś odpicowanego szablonu, bo nie umiem! Ten to chyba szczyt moich możliwości. Jest czytelny prosty i wpasowuje się w motyw Anglii czyli tam gdzie dzieje się akcja. No może trochę miasto nie te, ale ciii... Nie wiem co mam jeszcze wam powiedzieć... Jakoś w takich chwilach odbiera mi mowę. Wiem! Macie raki maciupki spojler następnego rozdziału:

"- Nie do mnie kierowane te słowa... Nie patrz na mnie przez pryzmat Elli... Nigdy nie będę łatwa do kochania... Nigdy nie przyjmę prezentu jak normalna dziewczyna... Nigdy nie będę dobrze wychowana gdyż wychowałam się w przemocy, bólu, morzu krwi i łez... Nigdy nie będę piękną dziewczyną, bo zawsze czegoś we mnie zabraknie... I nigdy tak naprawdę mnie nie pokochasz, bo nigdy nie będę nią... Nigdy nie dorównam osobie idealnej..."

Mam nadzieję, że zaciekawiło moje gwiazdunie!
Więc...
Do następnego!
Papa!
Asia Ari <3
P.S. Wrócił humor, wróciły piosenki:
 

wtorek, 15 marca 2016

Rozdział 12: Ok...


 Czasem irytuje i wkurza nas coś czego nasze serce pragnie najbardziej, a rozum próbuje nam to wybić z głowy...

- Było... Znośnie. Tylko trochę za głośno - powiedziałam nieobecna. Dalej w głowie miałam widok oczu tego chłopaka. Były czarne. Albo bardzo ciemno brązowe. Rzadko się takie spotyka. Widziałam w nich coś jeszcze. To były strach i niechęć do wszystkich ludzi. Musieli go skrzywdzić i to bardziej niż mnie. Wiem to po tym, że nie jestem taka na co dzień. Nawet w Polsce taka nie byłam. Widać było po nim, że nie specjalnie chciał tu być. Pewnie rodzice nie pozwolili mu zostawić siostry.
- Słuchasz mnie Alex? - z transu wybudził mnie lekko smutny Charlie. Leo nie było nigdzie w pobliżu - Co jest?
- Nic. Nie ważne.
- Przecież widzę. Nad czym tak myślałaś?
- Był tu chłopak. Z siostrą na wózku. Jego oczy... Były... Niespotykane. Były czarne Charlie.
- I co z tego?
- Nie zrozumiesz tego. Ale to coś znaczy zwłaszcza, że po jego wzroku... Poczułam zimno takie jakie czuję tylko gdy... Nieważne...
- Masz rację. Lepiej nie gadajmy o tym bo znowu się pokłócimy. Ale do rzeczy. Chciałbym Cię przeprosić Alex. Wiem jak to wtedy zabrzmiało... Racja nie masz pięciu lat, ale się o Ciebie martwię - chciałam mu przerwać, ale on mi przeszkodził - proszę nie przerywaj mi. Chcę powiedzieć wszystko. Wtedy... Wspomniałem o Elli. Nie powinienem tego robić, ale byłem wściekły. Na prawdę przepraszam. Już więcej tego nie zrobię. Ale wracając... Masz rację nie masz pięciu lat, ale nie umiem przestać się o Ciebie martwić.  Jesteś dla mnie jak młodsza siostra. A Luke... O nim nawet nie wspomnę, bo wiesz jak jest. Po prostu już raz straciłem ważną dla mnie osobę. Nie chcę tego przeżyć znowu zwłaszcza, że... Jak to ujęłaś ty to ty. Jesteś drobna, wychudzona i mimo wszystko cholernie delikatna. On sam w stanie jest Cię połamać, nie chcę nawet myśleć co mogą Ci zrobić razem. Przepraszam, że tak Cię wkurzam, ale nie chcę żeby coś Ci się stało. Dlatego poparłem pomył mojej mamy. Nie chcę Cię w ten sposób kontrolować. Miałbym tylko pewność, że jesteś bezpieczna, że spokojnie zasnęłaś i nikt Ci nic nie zrobi. Ale rozumiem czemu się nie zgodziłaś. Biorąc pod uwagę ostatnie okoliczności rozumiem, że mogłaś to źle odebrać. Więc jeżeli się nie zgadzasz to ok. Nie mam prawa Cię na siłę zmuszać. Tylko proszę dla spokoju mojego ducha pisz do mnie kilka razy dziennie, albo chociaż rano, wieczorem, jak będziesz gdzieś wychodzić czy wracać. Chcę mieć po prostu pewność, że żyjesz i nic Ci nie jest. Gdyby coś Ci się stało nie wybaczyłbym sobie tego - nie patrzył na mnie to mówiąc, ale wiem, że to płynęło prosto z jego serca. Głowę miał spuszczoną, a oczy zamknięte. Nie miałam pojęcia co robić. Zależy mi na nim, ale czy to co mam zamiar zrobić jest dobre? Nie wiem... Myśl Alex. Zrobię to. Dla niego, dla siebie... Dla nas. Podeszłam do niego i go przytuliłam. Odwzajemnił to. Czułam jak całuje mnie w głowę. I jak mam go nie kochać? Opatulił mnie ramionami z całej siły. Nie ważne, że nie mogłam oddychać. Miałam przy sobie cały mój świat, nie ważne, że ja nie jestem jego całym światem. Jakoś to przeżyję. Podniosłam głowę przez co nasze czoła się stykały. Patrzyłam mu w oczy. Były smutne. Za smutne... Wtedy doszło do mnie, że to na prawdę wyjdzie nam tylko na korzyść.
- Ok.
- Co?
- Widzę, że to dla Ciebie ważne więc ok. Jakoś przeżyję Twoją nadopiekuńczość.
- Serio? - zapytał nie dowierzając.
- Tak - oczy chłopaka znacznie się rozjaśniły, a na usta wkradł się szeroki uśmiech. Podniósł mnie i okręcił kilkakrotnie w okół siebie po czym odstawił.
- Dziękuję - powiedział patrząc mi w oczy. Nasze czoła były oparte o siebie. Cofnęłam lekko głowę by czuć się trochę pewniej. Nawet się nie odezwałam. Tylko szeroko się uśmiechałam. Jest dla mnie ważny... To jest pewne. Teraz będę mogła mieć do ciągle. Będę mogła przytulić go kiedy tylko będę chciała. Na początku na pewno będzie irytujący, ja z resztą też, ale wiem, że z czasem się do tego przyzwyczaimy. Znaczy ja się przyzwyczaję, bo tylko on jest wkurzający - nie odezwiesz się? - pokręciłam głową na co się zaśmiał - Ok. Wracamy do hotelu. Trzeba się przygotować do powrotu.
- I do pierwszych w moim życiu wagarów.
- Po pierwsze to nie będą wagary tylko urlop. Po drugie... Nigdy nie byłaś na wagarach?!
- No nie. Nawet jak byłam chora szłam do szkoły. Wiesz... Raz nie poszłam to miałam tylko bardziej przechlapane.
- Rozumiem. Będzie trzeba to zmienić.
- Nie! Nie dam Ci zniszczyć mojej nienagannej frekwencji.
- Nie chcę się znowu kłócić. Wracajmy bo źle się to skończy.
- Masz racje... Chodźmy.
- Mogę prosić - podsunął mi swoje ramie.
- Ty tak na serio?
- Serio serio.
- Eh... - zgodziłam się. Wyglądaliśmy co najmniej dziwnie. 

W hotelu
Z Charlie'm wróciliśmy jakąś chwilę temu. Ogólne to nastąpił progres. Nie pokłóciliśmy się. Całą drogę śmialiśmy się z naszej głupoty. Dobrze, że po drodze nie było ludzi. Wolę nie wiedzieć co by o nas pomyśleli. Na szczęście nie musieliśmy się pakować, bo nawet się nie rozpakowaliśmy. Pamiętam, że mamy chłopaków prosiły mnie żebym po powrocie do nich zaszła. Nie wiem o co może chodzić, ale pójść mi nie zaszkodzi. Gdy byliśmy pod pokojem puściłam go. Spojrzał na mnie zdziwiony.
- Wasze mamy prosiły mnie żebym do nich przyszła - chciałam odejść, ale ten przerzucił mnie przez ramię, wszedł do pokoju i rzucił mnie na swoje łóżko - Charlie!
- Nie obrażą się.
- Ale prosiły żebym do nich przyszła - próbowałam wstać, ale nie dał mi. Opatulił mnie tak, że nie miałam żadnego manewru ruchu - Charlie! Głąbie jeden zostaw mnie w spokoju!
- Cicho być. Jest późno. Spać idziemy. Dobranoc - powiedział po czym pocałował mnie w policzek. 
- Gr... Jesteś niemożliwy! - chciałam się jeszcze wyrwać, ale niestety jestem za słaba - Dobranoc głupi trollu - jeszcze raz pocałował mnie w policzek. Puścił mnie jedną ręką i przykrył nas kołdrą. Ot co będę musiała znosić. Wiedziałam, że nie mam nawet co walczyć więc rozluźniłam się i po chwili zasnęłam... 

Rano
- Alex, Charlie! Wstawajcie już! - obudziły mnie wrzaski Leo.
- Co? - zapytałam zaspana. Blondyn ani drgnął.
- Zaraz będziemy jechać. Mieliśmy to zrobić wczoraj, ale jak zasnęliście nikt nie miał serca was budzić - zaśmiał się i wyszedł. No super! Jak mam obudzić tego klocka sama!?Niby też jest bardzo chudy, ale grubszy ode mnie.
- Ej. Charlie. Musimy jechać - zaczęłam się wiercić. Tak. Dalej mnie trzymał. Mocno.
- Co?
- Wstawaj.
- Daj mi chwilę Ella - nie wierzę! Znowu to robi! Było dobrze! Musiał wszystko zniszczyć!
- Puść mnie! - wydarłam się z goryczą w głosie. Wtedy on się przebudził. Otworzył szeroko oczy i na sekundę rozluźnił uścisk. Wtedy mu się wyrwałam.
- Nie. Alex. Proszę. To nie było umyślne - mówił wstając. Nie chciałam go słuchać. To była ostatnia rzecz na jaką wtedy miałam ochotę. 
- Daj spokój Charlie. Ella to twój cały świat - podszedł do mnie, chwycił za ramiona zmuszając tym samym do patrzenia sobie w oczy.
- Przepraszam. Wiem miałem o niej nie wspominać, ale teraz byłem totalnie zaspany. Nie chciałem. Serio. I ona już dawno przestała być moim światem. Ostatnio Leo mi to uświadomił. Serio...
- Ok. Wierzę Ci. Ale jeżeli jeszcze raz o niej usłyszę urwę Ci łeb.
- Dobra - uśmiechnął się i mnie przytulił - a teraz chodź, bo my oboje głowy stracimy - wzięliśmy nasze walizki i wyszliśmy z pokoju, a następnie z hotelu. Tam czekał na nas samochód pani Victorii. Najpierw włożyliśmy bagaże do bagażnika, a następnie sami wsiedliśmy do samochodu. Brunet znowu usiadł z przodu.
- Dzień dobry - przywitaliśmy się z nią.
- Cześć dzieciaki.
- Przepraszam, że do pań wczoraj nie przyszłam.
- Nic się nie stało. Widziałyśmy, że zasnęliście i nie chciałyśmy was budzić - wszyscy się zaśmialiśmy - właśnie. Alex gdzie mam Cię odwieźć? - spojrzałam na Charlie'go.
- Do internatu - odpowiedział za mnie.
- Alex ja i Karen dalej uważamy, że to nie jest dobry pomysł żebyś była tam sama.
- Ale nie... Muszę zabrać swoje rzeczy.
- Czyli się zgodziłaś? - zapytał przód.
- Tak - odpowiedział im tył.
- Dzięki Ci Alex - zaczął Leo - ten obok Cibie był strasznie nieznośny przez to wszystko.
- A wiesz, że to Twoja wina, bo mu powiedziałeś - zaśmiałam się.
- Do końca życia będziesz mi to wypominać?
- Może nie do końca ale przez znaczną jego część.
- A ja jestem Leo wdzięczny - ja i brunet spojrzeliśmy na niego niezrozumiale - gdyby nie to dalej miałabyś mieszkać w internacie.
- Mylisz się Charlie - powiedziała pani Victoria - wierz mi, że same byłyśmy ciekawe gdzie mieszka i prędzej czy później byśmy ją o to zapytały.
- Czyli to było nieuniknione? - zapytał z szerokim uśmiechem przytulając mnie.
- Dokładnie. Ale teraz idźcie jeszcze spać. Obstawiam, że jeszcze jesteście zmęczeni - miała racje, bynajmniej jeśli chodzi o mnie. Oparłam głowę o ramię chłopaka.
- A ja co? Podgłówek?
- Tak - zaśmieliśmy się. Objął mnie ramieniem.
- Skoro ja jestem podgłówkiem to ty też nim będziesz - powiedział kładąc głowę na moją. Chwilę później oboje zasnęliśmy.

~***~
- Patrz mamo - powiedziałem wskazując moich przyjaciół.
- Słodko wyglądają - i rzeczywiście tak było. Alex opierała głowę o Charlie'go, który obejmował ją i miał głowę położoną na jej - wyglądają jak para.
- Teraz to raczej kwestia czasu i nią będą - uśmiechnąłem się w jej kierunku.
- Jak to?
- Alex mi mówiła, że się w nim zakochała i on to samo.
- A Ella? Przecież Charlie jeszcze do niedawna mówił, że nigdy o niej nie zapomni i zawsze będzie ją kochać.
- Mamo... Gadałem z nim o tym i sam zrozumiał, że to mogło być co najwyżej zauroczenie. Mówił mi, że ją było łatwo kochać, a z Alex jest inaczej. A miłość nie jest prosta.
- Jestem pod wrażeniem Leo. Nie sądziłam, że tak się na tym znasz. Czy ja o czymś nie wiem?
- Nie mamo! Dziewczyny to nie dla mnie. Poza tym chcę się teraz skupić na muzyce.
- No ok.
- Odzywał się?
- Na szczęście nie - zasmuciłem się, ale starałem się nie dać tego po sobie poznać.
- To dobrze.
- Przestań Leo... Wiem, że Ci go brakuje. Jesteś dorastającym chłopakiem, ojciec jest Ci bardziej potrzebny niż matka, ale nic nie poradzisz, że taki Ci się trafił.
- Ale mi go nie brakuje. Cieszę się, że go nie ma. I ojciec wcale nie jest mi potrzebny mamo - wyrecytowałem mój typowy tekst.
- Dobrze, ale pamiętaj, że mnie masz. Może nie znam się na wszystkich problemach chłopców, ale razem zawsze znajdziemy rozwiązanie. W ogóle czemu pytasz? Stało się coś?
- Nie. Byłem ciekawy czy raczy się mną zainteresować. Pomyliłem się - odwróciłem wzrok, który skierowałem na widok za oknem.
- Idź spać kochanie. Dobrze Ci to zrobi. Zwłaszcza, że ostatnio mało śpisz - zaśmiała się. Nie protestowałem. Byłem diabelnie zmęczony. Przymknąłem oczy i nawet nie zorientowałem się kiedy zasnąłem...

~***~
Hej. Rozdział dzisiaj bo jutro mogę nie być w stanie go dodać. Nie wiem kiedy następny. Przepraszam i mam nadzieję, że do następnego :)
Asia Ari

środa, 9 marca 2016

Rozdział 11: Ja to ja! Ona to ona!

Rozdział dedykuję SophieBambino! Gratuluję rozwiązania zagadki z kim będzie Leo. Tylko się nie wygadaj! 

Nie oceniaj jeżeli nie znasz pełnej historii danego człowieka... Zawsze masz jakieś luki w wiedzy o nim...

~***~
- Co jest mamo? - zapytał siedzący obok mnie blondyn.
- Ja i Victoria rozmawiałyśmy z Alex i wiemy w jakich warunkach mieszka. Dlatego wpadłam na pomysł, że Alex może zamieszkać u nas. Oczywiście jeżeli chce - uśmiechnęła się, a mnie zatkało. 24 na 7 z Charlie'm. Byłoby fajnie, ale on by mnie zamęczył.
- Popieram! - krzyknął chłopak obok mnie.
- Zamknij się Charlie - powiedziałam na równi z Leo. Odkupuje swoje winy.
- Nie. Leo nie wtrącaj się. Alex to jest bardzo dobry pomysł.
- Chodź Leo oni muszą o tym pogadać - powiedziała mama blondyna.
- Ma pani rację. Jak wrócę macie być żywi. Oboje! - dodał i wraz z kobietą wyszedł.
- To nie jest dobry pomysł Charlie. Wręcz przeciwnie. To bardzo, bardzo zły pomysł. Teraz jesteś wkurzający z tą swoją nadopiekuńczością, a co dopiero jak byśmy razem mieszkali.
- Właśnie wtedy bym się uspokoił. Miałbym na Ciebie oko i wiedziałbym, że jesteś bezpieczna. Alex proszę Cię. Zgódź się. Wszystkim to ułatwi życie. Może po mojej mamie teraz tego nie widać, ale gdy wrócimy do Bristolu to ona nie da żyć mi. 
- Nie przekonasz mnie Charlie. Jest mi dobrze w internacie. Łóżko jest może trochę twarde, ale dam radę.
- A co jeżeli Luke dowie się, że tam mieszkasz?
- Em... - podrapałam się po głowie.
- Alex?
- Oj... On już wie.
- Co?! Skąd?! 
- Gdy przyjechałam do Anglii wpadłam tam na niego.
- Czemu mi wcześniej nie powiedziałaś?
- Bo to nie jest ważne.
- Jest. Nie pozwolę Ci dłużej tam mieszkać.
- Ty nie masz nic do gadania! Nie jesteś moim ojcem żeby mówić mi co mam robić. Nikt nie dał Ci takiego prawa.
- Jesteś tu sama! Ktoś musi o Ciebie zadbać, bo ty tego nie zrobisz! Pierwszego dnia po przyjeździe tu wpakowałaś się w wielkie bagno! Pomyśl co się stanie z Tobą z miesiąc!
- Myślę o tym cały czas, ale na razie widzę tylko siebie z nerwicą, do której nie doprowadzi Luke tylko ty!
- Ty będziesz miała nerwicę?! Doprawdy?! To chyba ja ją będę miał! Słuchaj. Nie dbasz o swoje bezpieczeństwo czyli widocznie nie umiesz! Ktoś musi to zrobić, bo jeżeli choć raz okażesz słabość zrobią Ci to samo co zrobili w Polsce!
- Nigdy nie okażę tym śmieciom słabości! Zrozum wreszcie, że nie mam pięciu lat! Doskonale umiem sobie poradzić sama! Gdy w Polsce zaczęli się nade mną znęcać to oczywiste, że okazywałam słabość! Nie umiałam inaczej! Miałam 6 lat! Byłam dzieckiem, które nic nie rozumiało! Teraz już tak nie jest! Umiem sobie poradzić!
- Jakoś parku i szkole nie było tego po Tobie widać!
- Dorwał mnie z zaskoczenia!
- On zawsze tak robi!
- To teraz będę przygotowana!
- Na nich się nie da! Znam ich dłużej niż ty i wiem jak działają! Przez nich dziewczyna, która była całym moim światem i o której myślę bez przerwy do dziś mnie nienawidzi! - zabolało. 
- Mam gdzieś tę dziewczynę! Nie obchodzi mnie! Ja to ja! Ona to ona! To że ona nie była w stanie sama dać sobie rady tylko czekała aż ktoś jej pomoże nie znaczy, że ze mną też tak jest! Znasz moją historię, ale masz luki więc nie oceniaj mnie, mojego życia i tego co robię! A na pewno nie to czy sama sobie poradzę! Jestem silniejsza niż Ci się wydaje! - krzyknęłam mu w twarz i już kierowałam się do wyjścia, ale on chwycił mnie za rękę - Czego?!
-Alex ja... To nie tak...
- Nie obchodzi mnie jak! Wszystko Ci wyjaśniłam więc zostaw mnie! - wyszarpnęłam mu moją rękę i wyszłam trzaskając drzwiami. Odeszłam kawałek dalej, skuliłam się w kącie i zaczęłam płakać. Musiał wyjechać z tekstem o jakiejś dziewczynie. Nie mógł się powstrzymać. Co za... Alex spokojnie... Nie warto...
- Alex? - podniosłam głowę i zobaczyłam Leo - Czyli rozmowa przerodziła się w kłótnie. Nie krwawą? - pokręciłam głową. Chłopak usiadł obok i mnie przytulił - Mogę wiedzieć co ten idiota zrobił? W razie czego mogę mu wygarnąć.
- Nie Leo. Nie mieszaj się w to co się dzieje między mną, a nim. Jesteś jego przyjacielem. Jego bratem...
- Twoim też.
- Ale to nie ze mną tworzysz zespół tylko z nim. Poza tym dzisiaj macie koncert. Nie możecie się kłócić.
- Będziemy mieli o ile Charlie się ogarnie, ale powinien to zrobić. Nie raz dawaliśmy świetny koncert po naszych, prawie krwawych kłótniach - zaśmiał się - ej proszę powiedz co się dzieje. Możesz mi powiedzieć. Na prawdę nie wygadam się mu. Wtedy to wszyło przez przypadek. Wierz mi, można mi zaufać.
- Gdy ty i jego mama wyszliście on starał się mnie przekonać pod pretekstem, że Luke może się dowiedzieć gdzie mieszkam. Powiedziałam mu, że on o tym wie, bo wpadłam na niego pierwszego dnia, ale wiesz jak jest. Zaczęliśmy się na siebie wydzierać. Powiedział, że zawsze atakują z zaskoczenia, a ja że będę gotowa, on że się nie da i jeszcze: "Przez nich dziewczyna, która była całym moim światem i o której myślę bez przerwy do dziś mnie nienawidzi!". To mu wszystko wygarnęłam, że nie zna mnie w stu procentach i wyszłam.
- Chyba wiem w czym tkwi problem - spojrzałam na niego niezrozumiale - wkurzyłaś się gdy wspomniał o Elli?
- Byłam wkurzona wcześniej. Kim jest Ella?
- Tą dziewczyną. Ale gdyby o niej nie wspomniał to kłótnia jeszcze by  trwała. Prawda?
- Najprawdopodobniej.
- Nie obrazisz się na mnie jak Ci coś po wiem?
- Mów.
- Jak na moje zakochałaś się w nim.
- Aż tak widać? - zapytałam i jeszcze bardziej się rozpłakałam.
- No niestety tak, ale Charlie to ślepota więc nie zauważy. Nie masz się o co martwić. Mimo wszystko powinnaś z nim porozmawiać.
- Zwariowałeś? On może mieć każdą dziewczynę, jest sławny więc na co mu wyrzutek społeczeństwa? Przyniosę mu tylko wstyd. Poza tym on traktuje mnie jak siostrę. Nikogo więcej.
- Ale rozmowa by wam nie zaszkodziła.
- Wręcz przeciwnie. Gdyby się dowiedział... To oznaczałoby koniec naszej przyjaźni. Owszem wkurza mnie niemiłosiernie, ale nie chcę go stracić. Poza tym... Nie znam was długo. Nie wiem o was za wiele.
- To może powinnaś zgodzić się z nim zamieszkać. Lepiej się poznacie. 
- Leo... To na prawdę nie jest dobry pomysł. 
- Ale dlaczego?
- Nie chcę żeby Luke mu coś zrobił.
- Nic mu się nie stanie. Luke go nawet palcem nie tknie, a miał już do tego milion okazji.
- Nie wiem Leo... Z jednej strony mogę się zgodzić, bo co mi szkodzi, ale z drugiej... Zaczną się dziwne plotki i ja będę obiektem hejtu.
- I tego się boisz?
- Głównie.
- Matko Alex! Nie możesz się tym przejmować. Nic nie osiągniesz przejmując się zdaniem hejterów. Myślisz, że gdybym ja i Charlie się tym przejmowali to bylibyśmy zespołem. Nas też dopada co jakiś czas fala hejtów, ale wystarczy ją zlać.
- Ja tak nie umiem.
- To nie jet wcale takie trudne. Wystarczy nie słuchać innych.
- Nie wiem Leo... Wątpię żeby mi się to udało - powiedziałam smętnie.
- Dobra koniec tematu. Idziemy się gdzieś przejść, czy coś?
- Ok. Ale ostrzegam żebyś wygrał trasę gdzie nie można kupić balonów z helem - zaśmiałam się.
- To wybiorę taką na, której jest pełno stoisk z balonami.
- Ok. Jak chcesz. Ja ostrzegłam - pomógł mi wstać. Zaczęliśmy kierować się w stronę wyjścia z hotelu, a później w zupełnie obcym mi kierunku

Później
Wróciliśmy do hotelu po kilku godzinach.  Bawiliśmy się świetnie. Brunet znacznie poprawił mi humor. Dzięki niemu zapomniałam o wszystkich nieprzyjemnych zdarzeniach. Z Leo można się uśmiać. Cały czas nam odwalało i ludzie patrzyli na nas jak na wariatów. I tak jak mówił, wybrał drogę gdzie było całkiem sporo sprzedawców balonów. Kupowaliśmy je na prawie każdym. Co jakiś czas zatrzymywaliśmy się żeby się helu nawdychać i gadać jak głąby. Dawno się tak dobrze nie bawiłam. No, ale cóż... Wszystko co dobre musi się kiedyś skończyć. Ciągle się śmiejąc weszliśmy do pokoju. Tam na łóżku ze słuchawkami w uszach leżał przygnębiony Charlie. Gdy tak na niego patrzyłam zrobiło mi się zimno. Spojrzałam na stojącego obok mnie bruneta. Tak... Chwilę gadaliśmy na ten temat.  Dalej nie wiem co mam zrobić. Ja uważam, że to chory pomysł, ale wszyscy w okół mnie myślą, że to dobre. Nie wiem już co mam o tym myśleć. Jak tak patrzę na blondyna to mam ochotę się zgodzić, ale wiem też, że nie można podejmować decyzji pod wpływem chwili, bo nigdy nie wychodzi to nam na dobre. Na raz puściliśmy balony, które poleciały pod sufit. Leo poszedł do łóżka naszego przyjaciela, a ja do swojego i zrobiłam to samo co blondyn. 
Zaczęłam znów zastanawiać się nad sensem mojego przyjazdu tutaj. Dalej go szukam. Może powinnam porozwieszać ogłoszenia z tym związane? Teoretycznie to powinno samo przyjść, ale do mnie z tym przyjściem się nie śpieszy. A w sumie mogłoby! Bynajmniej bym nie narzekała. A może to już ze mną jest tylko ja tego nie widzę? Patrząc na moje kilkudniowe nieogarnięcie to jest bardzo prawdopodobne. Dlaczego moi rodzice musieli zginąć? Albo inaczej. Dlaczego mnie wtedy z nimi nie było? Teraz by mnie tu nie było i wszystko było by idealnie. Czemu nie chcieli mnie wziąć wtedy ze sobą? Przecież zawsze wszędzie jeździłam z nimi. Może oni wiedzieli, że z tej podróży nie wrócą? Nie! To głupota! Nie mogli przepowiedzieć sobie śmierci. To by było niedorzeczne.
- Alex! - krzyknął wyrywając mi z uszu słuchawki Leo.
- Co?
- Jedziesz z nami na koncert czy wolisz się tu sama nudzić?
- A mogę jechać?
- Pewnie - uśmiechnął się. Szybko wstałam i wyszłam za nim. Jechaliśmy z panią Victorią. W sumie fajnie. Mniej fajne było to, że Leo polazł do przodu, a ja z Charlie'm do tyłu. Znaczy może nie mniej fajne co bardziej... Em... Niezręczne.
Droga minęła szybko i w ciszy. Co tam, że chłopcy prawie się spóźnili. Szybko pobiegli po mikrofony i po chwili byli już na scenie. To było fajne oglądać to wszystko od zaplecza. Powitała ich sala pełna fanek. Oni też się z nimi przywitali. Na początek zaśpiewali 143. Później były piosenki, które słyszałam po raz pierwszy, a mianowicie Don't Look Back, That Girl, Complited. Przyznam szczerze, że z tych trzech najbardziej do gustu przypadła mi Don't Look Back. Dalej były Stay Young, Stay Strong, Keep Smiling i Beautiful. Następnie wykonali On my mind i What do you mean. Na tą drugą pod nosem się zaśmiałam. Nie przepadam za Justinem, ale przyznam, że piosenka jest mega. Chwilę później były Breathe, Just Remember i Up all Night. Na sam koniec zaśpiewali Hopeful. Standardowo przy tej piosence się popłakałam. Gdy skończyli dziewczyny zaczęły rzucać złoto-srebrnym konfetti na scenę i krzyczeć "Push the Gold", a na sali rozbłysły złote światła. Do każdej piosenki praktycznie coś robiły i wszystko wyglądało cudownie. Leondre prawie się popłakał i Charlie go przytulił. Przez łzy zaczęłam się śmiać. Podziękowali dziewczyną za cudowny koncert i zaczęli schodzić ze sceny, a one ciągle biły brawa i krzyczały, że to one im dziękują. Z moich oczu dalej leciały łzy. No, ale co poradzę? Słyszałam tę piosenkę po raz pierwszy na żywo.
- Teraz mamy M&G. Idziesz? - zapytał niepewnie blondyn.
- Jeżeli mogę - zgodziłam się. W trójkę weszliśmy do pomieszczenia. Ja usiadłam gdzieś w kącie gdyż nie chciałam rzucać się w oczy. Po chwili dołączyły do nas Bambino. Wszystkie były bardzo zadowolone. Płakały ze szczęścia. W oczy mi się rzuciły dwie osoby. Obstawiam, że to było rodzeństwo. Dziewczyna wyglądała na szczęśliwą, ale... Była na wózku. Chłopak wręcz przeciwnie. Był smutny. Wręcz zdołowany. Rozglądał się niepewnie w okół siebie. W pewnym momencie nasze spojrzenia się skrzyżowały. Przeszedł mnie chłód, który czułam tylko wtedy gdy się cięłam. Wtedy wszystko stało się jasne. Ciął się. Kurde... Szybko odwrócił wzrok co tylko potwierdziło moje uczucia. Praktycznie cały czas patrzyłam na nich. W kolejce byli ostatni. Gdy w końcu doszli do chłopców w sali robiło się coraz ciszej. Rozmawiali o czymś z tą dziewczyną.
- Meghan musimy już iść. Rodzice pewnie już są - odezwał się próbując nie okazując tego co czuł na prawdę. Jego siostra kiwnęła głową, pożegnała się z chłopakami i wyszła z sali. Oni podeszli do mnie uśmiechnięci od ucha do ucha. 
- I jak Ci się podobało? - zapytał bardzo ciekawy Leo.
- Było...

~***~
Jestem! Tak wiem, że w pewnym sensie jako ninja, bo informacji nie zaktualizowałam, ale byłam zajęta. Szkoła... Lekcje... YT... I usiłowanie napisania czegokolwiek. Nie uwierzycie, ale w tym tygodniu napisałam... Jakieś maksymalnie 10 zdań. Może nie dużo, ale zawsze coś jak na złe samopoczucie, brak chęci i weny.  Ale co do rozdziału. Jak widzimy rozwiązanie sytuacji samo przyszło, ale odpowiedzi nie ma. Teraz akcja z M&G. Jeżeli myślicie, że chłopak to postać z epizodu to od razu daję wam dwóje! Wszystkiego dowiecie się kiedyś, czyli w rozdziale 18 :) Znaczy tam się pojawi, ale nie pamiętam po co :/ Także tego. Będę już kończyć, bo mam obsuwę dwóch minut. Dzisiaj też was moim pożegnaniem nie męczę.
Do następnego!
Papa!
AsiaAri <3
Ale dzisiaj na piosenkę pomysł mam. Macie nawet kilka.





Ten kto ich posłucha może mi powiedzieć co o nich sądzi :)