poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Wszystko ma swój początek, a co za tym idzie ma też koniec.


No hej.
Witam was w dzień dodawania rozdziału. Już pewnie domyślacie się co chcę zrobić. Tak. Sama się tego nie spodziewałam, ale postanowiłam to zrobić wcześniej niż później. Ci którzy czytają co piszę w komentarzach wiedzą jaki był plan. 1 września zawieszam, a jeżeli do października nic nie napiszę zamykam. Postanowiłam zamknąć już dziś. Ciężko będzie mi się z wami rozstać, ale wszystko dobiega kiedyś końca. I tak stało się i teraz. Blog zamykam. Mam miliony pomysłów, ale brak weny żeby przelać je na bloggera. Informuję was dziś z czystego do was szacunku. Nie chcę was wszystkich trzymać w niepewności. Dziwnie mi się pisze dla was takiego bubla. Ale ten bubel kończy tego bloga i jednocześnie jest początkiem czegoś całkiem nowego. Tworzyć będę dalej. Ale nie pod tą nazwą. I nie na tym czy innym moim blogu. Zaczynam od początku. Od zera. Nie podam wam ani nazwy bloga ani mojej nowej nazwy. Na starym koncie pozostanie jeszcze jeden czynny blog. http://po-prostu-asia.blogspot.com/ I tu możecie poczytać jeszcze moją twórczość, ale pod zupełnie inną postacią. Tam będzie lepiej. Ale głowa do góry. To, że zamykam nie znaczy, że usuwam. Ja tu jeszcze kiedyś wrócę. Ale na pewno nie w tym roku. Wrócę gdy będę starsza, mądrzejsza i dojrzalsza. Wtedy gdy wrócę będę lepsza pod każdą postacią. Dlatego... Mówi się trudno i żyje się dalej. Ta... Jest mi bardzo przykro, że w niegdyś wesoły dla was dzień daję coś takiego, ale... Tak będzie lepiej. Uwierzcie mi. Będzie dużo lepiej. Na pewno wam będzie lepiej beze mnie. Niby taki krótki tekst, a kosztuje mi tyle wysiłku. Mam nadzieję, że mnie nie znienawidzicie. Że nie stanę się również dla was wyrzutkiem społeczeństwa. 

DZIĘKUJĘ ZA TE PONAD 3 MIESIĄCE WSPÓLNIE SPĘDZONE!

DZIĘKUJĘ ZA PRAWIE 6 TYSIĘCY WYŚWIETLEŃ!

DZIĘKUJĘ ZA 7 OBSERWATORÓW!

DZIĘKUJĘ ZA 69 KOMENTARZY!

Dziękuję wam za to że mnie wspieraliście. Będzie mi bez was ciężko, ale macie mnie jeszcze na grupie. I pamiętajcie. Ja jeszcze wrócę.

A na razie... Komentujcie moją decyzję. Ja się z wami żegnam. Dzięki. Cześć i na razie!
Asia Ari <3 

To jest zatrzymanie się w miejscu... Niby to nie jest dobre. Ale w tym wypadku ochroni mnie przed krokiem do tyłu ~ Asia Ari 2015

I jeszcze na pożegnanie trzymajcie mega utwór Mulciaka!

poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Rozdział 11: Może jej powiedzieć? Wyjazdy wakacyjne.

Tydzień później
Leo
Minął tydzień. Było strasznie nudno, ale dziś wróciłem do domu. Tak 3 dni temu prawie wszystko przestało mnie boleć. W tej chwili na wardze mam tylko plaster, na brwi bliznę, na barku i nodze gips. A głowa pobolewa tylko jak robi się za głośno, a w domu to będzie raczej nieuniknione. Chodź może zlitują się nade mną.

Mama pomogła mi dojść do pokoju. W końcu w domu. Ułożyłem się wygodnie i spojrzałem na rodzicielkę.
- W razie potrzeby wołaj.
- Dobrze mamo. - odpowiedziałem, a kobieta wyszła. Przez ten tydzień w szpitalu Alex odwiedziła mnie jeszcze 3 razy. Jest bardzo sympatyczna i ją polubiłem. Mam tylko nadzieję że tamci idioci nie dowiedzą się że mnie lubi. Nie chcę by ona też miała piekło.

Z tego co mówił mi Charlie na wycieczkę przyjeżdżają w przyszłym tygodniu we wtorek wieczorem, a wyjeżdżają w piątek późnym wieczorem. Jestem ciekawy co oni będą tu robić, bo mama mnie nie puści. Chyba, że lekarz zgodzi się żeby wyszedł z domu.

Jest 16. Alex mówiła, że przyjdzie o 15:45, ale dalej jej nie ma. Martwię się o nią. Nagle drzwi od pokoju uchyliły się i do pomieszczenia weszła Alex. Ale nie była wesoła. Jej uśmiech nie był prawdziwy tylko sztuczny co było mocno wyczuwalne. Chciałem wstać, ale ona szybko do mnie podeszła i nie pozwoliła mi tego zrobić.
- Musisz leżeć. Chyba chcesz móc wyjść jak Charlie przyjedzie. - Tak... Jej o Charlie'm powiedziałem a własnej matce nie. Ale zbieram się do powiedzenia jej.
- Coś się stało Alex?
- Nie. Czemu?
- Bo widzę.
- Nic mi nie jest Leo. Pokłóciłam się z mamą i tyle. - powiedziała i ten sztuczny uśmiech zszedł jej z twarzy. Lekko podniosłem się i przytuliłem.
- Wszystko będzie dobrze. Na pewno.
- Dziękuję Leo.
- Ale nie masz za co.
- Mam za co. Jesteś przy mnie i mi pomagasz.
- Alex. To ja powinienem Ci dziękować. Uratowałaś mnie.
- Przestań! - krzyknęła i uderzyła mnie w ramię.
- Nie.
- Tak.
- Nie.
- Tak.
- Nie.
- Tak!
- Nie.
- Leo! Przestań.
- Ale to prawda Alex i nie wypieraj się tego.
- Może i prawda. Skończ temat, bo za raz się pokłócimy. Co robiłeś cały dzień.
- O 13 wypisali mnie ze szpitala. Przyjechałem z mamą do domu i cały dzień się nudzę. A ty?
- W szkole byłam i się z mamą kłóciłam.  A jak się czujesz?
- A na jak źle wyglądam?
- Czy ja wiem czy źle. Najlepiej nie ale też nie tragicznie. Nie umiem określić.
- To powiem, że czuję się średnio.
- Współczuję. A powiedziałeś komuś co się na prawdę stało?
- Wie tylko mój brat.
- A mama?
- Nie.
- Leo! Musisz jej powiedzieć! Ona Ci pomoże. Może przeniesie Cię do innej szkoły.
- A co mi to da?
- W innej szkole będą Cię lepiej traktować.
- Masz pewność.
- Mam. - powiedziała stanowczo. Nagle zadzwonił telefon dziewczyny. - To moja mama. Muszę już iść Leo. Do zobaczenia. - dodała i mnie przytuliła.
- Do zobaczenia. - odpowiedziałem a ona wyszła.

Zacząłem rozmyślać jak powiedzieć mojej mamie co się stało. Ale no jak jej to powiedzieć? Nie podejdę przecież do niej i nie powiem "Hej mamo. Jestem w takim stanie, bo zostałem ciężko pobity w szkole i prawie mnie nie zabili.". Czegoś takiego to nie ma głupich nie zrobię. Może powinienem z bratem pogadać i on mi pomoże. Nie wiem. Nie mam bladego pojęcia co mam zrobić. Wstałem z łóżka i powoli zacząłem kuśtykać do kuchni. Przez mój pokój i korytarz poszło gładko. W końcu prosta  droga. Ale teraz czekają mnie schody.
- Leo! - usłyszałem krzyk mojego brata. W ciągu sekundy zjawił się obok mnie. - Chcesz sobie kark skręcić?! Po co tam leziesz?
- Em... Nudzi mi się w pokoju i myślałem, że będziesz na dole.
- Byłem u Tili. A teraz miałem iść do Ciebie. Chodź! - krzyknął i zabrał mnie powrotem do pokoju. Ja położyłem się na łóżku a on usiadł na jego brzegu. - A teraz mów co chciałeś.
- Zastanawiam się czy powiedzieć o wszystkim mamie.
- Ja popieram. Tylko po co Ci ja?
- Nie wiem jak mam się za to zabrać. Nie powiem jej tego tak w prost. Nie umiałbym. Serce by jej pękło.
- I ja mam Ci pomóc?
- No. Przygotuj ją jakoś do tego.
- A kiedy chcesz jej to powiedzieć?
- Nie wiem. Nie wcześniej niż za 2 tygodnie.
- A czemu nie na przykład w przyszłym?
- Bo w przyszłym nie.
- Leo.
- Co?!
- Mów!
- Dobra! Przez ten Twój idiotyczny filmik poznałem Charlie'go i się z nim zaprzyjaźniłem, a on mieszka w Anglii i oni w przyszłym tygodniu przyjeżdżają tu na wycieczkę i jeżeli powiem jej teraz na pewno mnie nie puści.
- Tak czy siak Cię głąbie nie puści. Masz bark i nogę w gipsie.
- Z barku gips zdejmują mi za 2 dni.
- To nie zmienia faktu że z nogą lepiej nie będzie.
- Daj spokój! Jak jej powiem o Charlie'm to na 100% mnie puści.
- Ok. Jak będziesz chciał to Ci pomogę.
- Dzięki.
- Nie ma za co. Wiesz że możesz na mnie liczyć.
- Wiem.
- Ale ja już muszę spadać. Cześć mały.
- Cześć duży. - odpowiedziałem, a on wyszedł. Spojrzałem na zegarek. Była 22:25. Charlie pewnie śpi. Nie będę mu już dupy zawracać. Nawet nie wiem kiedy zasnąłem.

Charlie
Dzisiaj wróciłem do domu później niż zwykle. Było to spowodowane tym, że nie jechałem autobusem tylko szedłem na pieszo i to jeszcze z Jesy, a my potrafimy chodzić kilka godzin. Po drodze słuchamy muzyki, śpiewamy i zatrzymujemy się na placu zabaw.

Gdy o 16 wszedłem do domu od progu powitała mnie Brooke. Uwielbiam ją. Jest taka słodka. I ponoć słodko wygląda jak mnie przytula. Wziąłem ją na ręce i poszedłem do kuchni w której była mama.
- Cześć mamo.
- Hej skarbie. Jak było w szkole?
- Dobrze.
- Obstawiam że wracałeś na pieszo z Jesy.
- Tak. - zaśmiałem się. - Mamo. Bo pamiętasz że we wtorek w przyszłym tygodniu jedziemy na wycieczkę do Port Talbot?
- Tak. Na jutro dam Ci pieniądze.
- Ok.
- Obiecuję synku, że pojedziesz na tą wycieczkę. Wiem, że zależy Ci na niej i na tym żeby poznać swojego przyjaciela. A właściwie jak on się czuje?
- Dobrze. W czwartek zdejmują mu gips z barku.
- Świetnie. A teraz mam do Ciebie prośbę.
- Jaką?
- Wyjdziesz z Brooke na dwór. Chce iść, a ja jestem zajęta.
- Pewnie, że pójdę. - odpowiedziałem patrząc na siostrę. Odłożyłem małą, a ona pobiegła ubrać buty.
- Mam jeszcze jedną prośbę kochanie.
- Tak?
- Możecie pójść do cioci Ellie?
- Pewnie. Ale coś się stało?
- Tak.
- Mamo o co chodzi?
- O nic kochanie. Na wakacje będę musiała wyjechać i ciocia ma Ci coś dać.
- Ale kto się nami zajmie.
- Tobie kochanie chcę załatwić wyjazd, a Brooke zajmie się ciocia. Chyba, że weźmiesz ją ze sobą.
- Ale co to za wyjazd?
- Niespodzianka. - powiedziała z uśmiechem.
- A Twój wyjazd?
- Służbowy. Znalazłam we Francji dobrze płatną ofertę pracy jako pomocnik szefa kuchni. Potrzebują zastępcy na czas wakacji. I mnie przyjęli.
- Charlie idziesz? - zapytała moja siostra wchodząc do kuchni.
- Tak już. Do zobaczenia mamo.
- Papa dzieciaki. Tylko uważajcie na siebie.
- Będziemy. Cześć. - zapewniłem i poszedłem z siostrą na plac zabaw.

Później
Brooke już się zmęczyła. Jest 20. Myślałem, że szybciej pójdzie, ale jak widać się wyspała. Gdy doszliśmy pod dom cioci zapukałem do drzwi. Po chwili otworzyła nam kobieta koło 35.
- Cześć ciociu. - przywitałem się.
- Ciocia! - krzyknęła moja siostra i ją przytuliła.
- Cześć dzieciaki. Chodźcie. - powiedziała a my weszliśmy do środka. Ja i siostra poszliśmy do salonu a ciocia do kuchni. Po chwili wróciła z ciastkami dla małej. - A ty coś chcesz Charlie? - spytała podając Brooke talerzyk.
- Nie. Dziękuję.
- Co tam u was dzieciaki.
- Dobrze.
- Jak Ci idzie w szkole?
- Dobrze.
- Aha! Miałam dać Ci coś dla mamy. Poczekaj. - powiedziała i pobiegał do innego pokoju.
- Charlie?  - zaczęła moja siostra. - Co ciocia ma dać mamie?
- Nie wiem. - odpowiedziałem. Chwilę siedzieliśmy w ciszy i weszła ciocia.
- Trzymaj. Powiedz że wszystko tam jest.
- Dobrze ciociu. Ale my musimy się zbierać. Mama będzie się martwić. - oznajmiłem i wstałem.
- No lećcie.
- Cześć ciociu. - pożegnałem się z nią.
- Papa! - powiedziała moja siostra i opuściliśmy jej dom.

Jest 22. Zdążyłem zjeść kolacje, uśpić małą i dać mamie to co miała dla niej ciocia. Okazało się, że jest to słowniczek angielsko - francuski, przewodnik po Francji i Paryżu. Lekcji nie chciało mi się robić. Poszedłem do łazienki gdzie wziąłem prysznic i przebrałem się. Następnie poszedłem spać.

~***~
Hejo!
Rozdział fajny? Mam nadzieję. Zwłaszcza, że kompletnie zapomniałam że dzisiaj poniedziałek i go nie przeczytałam. Tsa... Brawo ja. Ale to nie moja wina. Tylko Elevena. Wprawił mnie w głębokie zamyślenie i nie wiem co mam ze sobą zrobić. Ale rozdział jest. Chciałabym wam bardzo podziękować. Za co? W zeszły poniedziałek blog został wyświetlony 379 razy. I pobił wszystkie rekordy. Mam nadzieję, że dzisiaj też tylu dobijemy ale jak nie to spoko. Nie zawsze można. I tak na w ramach wyjaśnienia. U mnie znowu się źle dzieje i nie wiem czy wstawię rozdział w następny poniedziałek. Po prostu... Nie wiem. Nie mogę obiecać. Mam go co prawda napisanego, ale wolę go przetrzymać. Jeżeli skończę 13 (w co bardzo wątpię) to na 100% wstawię, ale jeżeli nie to marne szanse. Mogę też nie znaleźć czasu... Ale dobra. Koniec żalenia się. 
Papa!
Asia Ari <3

poniedziałek, 10 sierpnia 2015

Cz. 2 Rozdział 10: Alex i szpital.

Leo
Trochę zdziwił mnie telefon Charlie'go, a później fakt że chcą przyjechać do Port Talbot na wycieczkę... Nie uważam żeby było to jakieś ciekaw miejsce. Ale po tym co mówiła Jesy chcą żeby Charlie się ze mną spotkał. Po tym nastawianiu barku bolą mnie wszystkie mięśnie i jestem skonany... Najgorsze, że muszę siedzieć tu sam. Martwię się o Tilly... Co jeżeli coś jej zrobią? Joey mówił że zrobi tak że ktoś będzie ją ciągle miał na oku, ale to mój brat. Często pieprzy o głupotach. Moje rozmyślanie przerwała pielęgniarka.
- Dzień dobry panie Devries. Dobrze się pan czuje? - Czy oni muszą mówić mi na pan?! Ile ja mam lat?! 40?!
- Nie... . Wszystko mnie boli. Gips na nodze jest tak uciążliwy, rozcięcie na brwi i wardze strasznie piecze, bark boli jeszcze bardziej niż przed nastawianiem. A szczególnie głowa daje o sobie znać. Ból jest tak nieznośny, że aż ciarki przechodzą po moim ciele. Proszę coś z tym zrobić, bo ja nie wytrzymam. - powiedziałem cichym głosem. Każdy szelest wywoływał u mnie nowe dawki bólu.
 - To nieuniknione w tym stanie. Zaraz pójdę po lekarza i on zapewne zaleci jakiś środek przeciwbólowy. Proszę chwilkę poczekać. - po słowach pielęgniarki z powrotem ułożyłem swoją głowę na poduszkach a raczej poduszce. Po chwili drzwi do sali delikatnie się uchyliły do sali wszedł lekarz. Na całe szczęście nie pytał się o nic, bo niezbyt uśmiechało mi się aby wszystko mówić od nowa. Podszedł do mojego łóżka i skinięciem ręki przywołał do siebie pielęgniarkę.
- Opatrunek na brwi trzeba będzie zmienić. Proszę także podpiąć kroplówkę z środkiem przeciwbólowym. I w razie jakiś niepokojących obaw szybko mnie poinformować.  Trochę niepokoi mnie ból głowy lecz na razie musimy czekać. Nie jestem w 100% pewny, że nie ma jakiegoś niespodziewanego, wewnętrznego krwotoku. Jeżeli ból ustąpi po kroplówce, będziemy wtedy mieli pewność, że nie dzieje się nic jeszcze bardziej groźnego. - powiedział spokojnie lekarz... Jak on może być spokojny?! Chciał mnie uspokoić czy nastraszyć?! Bo zrobił to drugie! - Przepraszam że spytam... Gdy robiliśmy panu badania zauważyłem dużo siniaków. Mogę wiedzieć skąd one?
- Em...
- To na prawdę bardzo ułatwiłoby mi pracę.
- Wie pan... Gdzieś się przewróciłem, gdzieś uderzyłem i tak jakoś wyszło. - Kłamać lekarzowi... Brawo Leo!
- Na pewno? Bo jest ich jak dla mnie za dużo niż by było po zwykłym upadku czy uderzeniu.
- Na pewno. Jestem dość roztrzepany i często się o coś uderzę czy przewrócę.
- Dobrze skoro tak pan mówi. - dał za wygraną. - Zawołam siostrę i za jakieś 2 godziny zabierzemy pana na dokładniejsze badania.
- Będzie bardzo źle?
- Nie. Jeżeli nie ma pan rozrusznika serca albo czegoś w tym rodzaju.
- Nie mam.
- Świetnie. Niech pan odpocznie...
Później...
Jestem po badaniach... Nie były tragiczne ale fajne też nie. Jest jakoś po 16 a Charlie się nie odezwał. Albo odezwał tylko nikt nie raczył mi przynieść laptopa. Wziąłem z szafki telefon i włączyłem wi-fi. Zaczął się spam. Jakieś powiadomienia i inne gówna. Zobaczyłem wiadomość od Charlie'go.
Charlie: Siema.
Ja: No hej. Co tam?
Charlie: Spoko. A tam?
Ja: Ok. Jestem po dokładnych badaniach i wiadomo że nic poważniejszego mi nie jest :D Co z wycieczką?
Charlie: Ostateczny werdykt zapadnie jutro. Powiedzieliśmy jej że mamy nawet przewodnika :D
Ja: Kogo?
Charlie: Ciebie głąbie.
Ja: Ale ty wiesz że ja jak wy tu przyjedziecie nie będę mógł jeszcze za bardzo chodzić.
Charlie: Przesadzasz. To tylko 3 dni :D
Ja: Może i przesadzam. Ale to mama mnie nie puści :D
Charlie: Trochę optymizmu przyjacielu.
Ja: E tam. Nie mam jak być optymistą...
Charlie: Wiesz ty co? Jak będziemy się szlajać to się do Ciebie przejdę z Jesy albo sam i mi opowiesz co się dzieje. Idziesz na to?
Ja: Charlie... Ja serio nie lubię o tym gadać.
Charlie: Wiem. Ale się przyjaźnimy i mi powiesz.
Ja: Zmieniając temat. Wiecie kiedy będziecie jechać na tą wycieczkę jak wypali.
Charlie: Tak. Za tydzień lub 2. Ewentualnie 3. Więc jeżeli za 3 to powinieneś już móc nas oprowadzić.
Ja: Ale może być że za tydzień lub dwa a wtedy nie przejdzie.
Charlie: Przejdzie! Już ja się o to postaram.
Ja: Ale ty jesteś pozytywnie nastawiony.
Charlie: Czy ja wiem. Ja po prostu wiem że i tak wyjdzie na moje :D
Ja: Nie z moją mamą.
Charlie: Z każdym.
Ja: Jak chcesz to tak myśl. Jeszcze zobaczysz kto będzie miał rację.
Charlie: Dobra. Spokój bo się za raz pokłócimy. Jak się po tych badaniach czujesz?
Ja: Nijak. Dalej wszystko mnie boli :D
Charlie: Nie mają jakiś tabletek ani maści?
Ja: Tabletki.
Charlie: To czemu Ci ich nie podali?!
Ja: Podali. Nawet więcej niż powinni :D Ale to normalne. Jeszcze trochę poboli i przestanie :D
Charlie: Tylko nie daj się nafaszerować jakimś gównem :D
Ja: Spokojnie. Nie dam. A co porabiasz?
Charlie: Matme.
Ja: To Ci przeszkadzam.
Charlie: Nie. Z matmy jestem dobry i nigdy nie robiłem jej gdy miałem spokój. Zawsze siostrę wołam żeby mnie rozpraszała bo skupianie się nad matmą jest nudne.
Ja: Uwielbiam Cię, ale potrafisz mnie dobić.
Charlie: No co?!
Ja: Nic nic...
Charlie: Ugh.... Czy ty też masz wrażenie że tematy do pisania nam się powoli kończą?
Ja: Czy ja wiem. Nie... Czemu?
Charlie: Tak jakoś. Zaczynamy pisać o głupotach.
Ja: Czy to źle?
Charlie: Niby nie.
Ja: Charlie? Coś się dzieje? Chcesz pogadać?
Charlie: Nie... Wszystko ok.
Ja: Na pewno?
Charlie: Tak na pewno. Ale ja muszę kończyć. Moja mama coś chce. Pewnie będzie narzekać że nie robię lekcji :D Nie wiem czy będę miał wieczorem czas żeby się odezwać. Zdrowiej szybko przyjacielu :D
Ja: Postaram się i współczuję. Cześć.
Charlie: No hej.
Napisał i po chwili już znikną. Nie wiem co się stało, ale na pewno nie wszystko jest w porządku. Mam nadzieję że wycieczka im wypali. A jak wypali to że mama pozwoli mi ich oprowadzić. Serio zależy mi żeby spotkać się z Charlie'm. Jeszcze teraz kiedy wiem że jest jakiś problem a on nie chce mi powiedzieć. Oby to nie był taki problem jaki ja mam. Tego nie życzę nikomu. Nagle drzwi od sali otworzyły się i do środka weszła moja mama.
- Hej kochanie. Jak się dzisiaj czujesz? - zapytała siadając na krześle koło mojego łóżka.
- Czuję się dobrze, ale wszystko mnie boli po wszystkich badaniach.
- Podali Ci coś przeciw bólowego?
- Tak mamo. I to dużo bo ciągle marudziłem.
- Oj synku. Powiesz mi w końcu co się stało?
- Na prawdę nic poważnego mamo. Wiesz jaki jestem. Po tknąłem się i spadłem ze schodów. Joey potwierdzi.
- Dobrze, ale pamiętaj, że mi możesz powiedzieć wszystko. Jestem Twoją mamą i zawsze Cię wysłucham i zrozumiem. Pamiętaj.
- Wiem mamo.
- A! I miałam Ci przekazać, że Alex Cię odwiedzi.
- Po co?
- Nie wiem. Ale ja już muszę iść. Zerwałam się z pracy tylko na chwilę. Do zobaczenia.
- Do zobaczenia mamo.
Kilka godzin później
Przez ostatnie kilka godzin nudziłem się. I to tak na potęgę. Usłyszałem jak ktoś wchodzi do sali. To Alex.
- Hej Leo.
- Cześć Alex. Coś się stało?
- Nie.
- To po co przyszłaś?
- Chciałam zobaczyć jak się czujesz.
- Jak widzisz jest ok.
- Na pewno? - zapytała i usiadła na krześle tym co wczejśniej moja mama.
- Tak.
- Bo wiesz... Martwiłam się o Ciebie. Widziałam jak Cię bili i nie wyglądało miło.
- Bo nie było. Ale jak widać żyję.
- To dobrze. Ja już będę się zbierać. - powiedziała i wstała. Już chciała wyjść ale ją zatrzymałem.
- Al...
- Tak?
- Dziękuję. Gdyby nie ty... Wolę nie myśleć co by się stało...
- Nie masz za co. Każdy by to zrobił.
- Nie. Wiesz jak jest... Nikt się do mnie nie odzywa. Nikt by mi nie pomógł. Ty zaryzykowałaś i mi pomogłaś. Dziękuję.
- Spoko. Do zobaczenia.
- Ta... Do zobaczenia. - odpowiedziałem, a ona wyszła. Spojrzałem za okno. Było już ciemno. Spojrzałem na zegarek zegarek. Była 22. Nie miałem nic lepszego do roboty więc poszedłem spać...

~***~
No witam. Rozdział planowałam na 10  albo i 11, ale jakieś nieroby pod moim balkonem się wydzierają, chlają i mnie obudzili. Nienawidzę ich... Ale do rozdziału. Nie podoba mi się. Chcę go usunąć i zniwelować, bo jest zły. I ja to wiem. Podoba mi się tylko kawałek napisany przez moją Patiś. Reszta nadaje się do kosza. Nie będę się dzisiaj rozwijać, bo nie mam o czym i i tak notek nie czytacie :D. Dlatego się żegnam i proszę o komentarze pod rozdziałem :D.
A na razie... Komentujcie. Obserwujcie. Niebieski magiczny guziczek. Ja się z wami żegnam. Dzięki. Cześć i na razie.
Asia Ari <3

wtorek, 4 sierpnia 2015

Asia INFO #2

Hej.
Nie będę przynudzać. 
Powiem tylko tyle że jestem...
Nawet nie powiem bo nie ładnie.
Ale tak siedziałam i pisałam rozdział i zauważyłam błąd.
W latach.
I to duży.
Dlatego teraz zapominacie wszyscy o wieku i latach bohaterów.
Tu macie podane wszystko poprawnie i tak jak powinno być.

Charlie ma 15 lat i 27 października kończy 16 lat. Kończy 3 gimnazjum, a po wakacjach idzie do 1 liceum.

Leo ma 13 lat i 6 października kończy 14 lat. Kończy 1 gimnazjum, a po wakacjach idzie do 2 gimnazjum.

Teraz możecie mnie hejtować, że w ten sposób przyśpieszam koniec, ale tak miało być od początku.
I tak będzie.
I jak zauważyliście koniec nastąpi.
Ale tak będzie lepiej.
Dla was, bo mi będzie tego bloga brakować.
Poza tym...
To co się działo podczas "Mam Talent" i po jego zakończeniu każdy wie.
Nie podam dokładnej daty końca.
Ale nastąpi.
Ja już będę się żegnać.
To było tylko takie info.
Asia INFO.
Papa!
Asia Ari <3

poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Cz.1 Rozdział 10: Jesy i plany na wycieczkę.


PROSZĘ O PRZECZYTANIE NOTKI POD ROZDZIAŁEM!


Charlie
Wstałem o 6:50. Czyli matmy już nie odrobię, bo spóźnię się na autobus. Chyba, że mama mnie odwiezie. Z szafy wyjąłem jakieś ciuchy i skierowałem się do łazienki. Tam wykonałem wszystkie poranne czynności i przebrałem się. Poszedłem do kuchni gdzie jak zwykle czekała na mnie mama.
- Cześć mamo. Co na śniadanie?
- Cześć kochanie. Dzisiaj musisz sobie zrobić płatki, bo muszę wcześniej wyjść.
- Czyli nie ma szans żebyś odwiozła mnie do szkoły...
- Chyba że chcesz w niej być za 10 minut.
- Nie. A co z małą? Tak jak wczoraj idzie do przedszkola czy zostaje.
- W nocy skoczyła jej temperatura i zostaje. Za jakieś pół godziny przyjdzie ciocia Iza i się nią zajmie.
- Ok. - powiedziałem, a ona spojrzała na zegarek i prawie zadławiła się kawą.
- Ja już muszę lecieć. Do wieczora Charlie. - powiedziała i pocałowała mnie w policzek.
- Cześć. - zdążyłem odpowiedzieć nim wyszła. Zrobiłem sobie śniadanie po czym je zjadłem. Poszedłem na górę. Spojrzałem na zegarek 7:20. Za 10 minut autobus... Tak mi się nie chce. Martwię się o Leo... Dzisiaj mają mu bark nastawiać a to przyjemnie nie brzmi. Wziąłem plecak i wyszedłem z domu. Skierowałem się na przystanek. Tam spotkałem Jesy. Od razu wyczuła, że coś jest nie tak.
- Charlie? Co jest?
- Nic...
- Ej! Widzę, że coś jest nie tak. Przyjaźnimy się od 1 klasy podstawówki. Możesz mi przecież powiedzieć wszystko.
- Poznałem przez internet takiego chłopaka... - oczywiście musiała mi przerwać.
- Zrobił Ci coś, że jesteś taki smutny?
- Mogę dokończyć?
- Ok ok. Nie denerwuj się.
- I wczoraj coś mu się stało i ma złamaną nogę, wybity bark, rozciętą brew i wargę i nadpękniętą czaszkę.
- Co mu się stało?
- Nie wiem. Nie chce mi powiedzieć... Martwię się o niego bo dzisiaj mają nastawiać mu bark, a to przyjemnie nie brzmi.
- I nie jest. Pamiętasz jak ja miałam wybity bark? Przed tym jak mi go nastawiali mniej mnie bolał niż po. - powiedziała przez śmiech. Za to właśnie ją uwielbiam. Potrafi mnie rozśmieszyć.
- Dziękuję.
- Przestań! Przyjaciołom się nie dziękuje! W końcu po to są. Żeby zawsze pocieszyć i rozśmieszyć. A tym Twoim przyjacielem się nie przejmuj. Wszystko na pewno będzie dobrze i niedługo znowu się zobaczycie.
- Hehe. Z tym zobaczeniem się to nie tak szybko. Poznałem go w... Sobotę. I on mieszka w Walii.
- Serio?
- No.
- A jak się nazywa?
- Leondre Devries.
- Zaraz! Jego brat to Joseph Devries?
- No. A co?
- Przecież Will i taka jedna moja przyjaciółka, Alex, udostępnili w sobotę jego filmik. Był tam chyba jego brat co się wydurniał i genialnie rapował.
- No wiem. - chciała coś powiedzieć ale jej przerwałem. - Zaraz dokończysz tylko chodź do autobusu bo jeszcze nam odjedzie. - powiedziałem z uśmiechem, wziąłem ją za rękę i zaciągnąłem ją do autobusu. - Teraz mów.
- Ale co?
- Jezu Jesy! A co chciałaś powiedzieć za nim wsiedliśmy?
- Aha! To! Dobra.
- Mów!
- Ok. Chciałam powiedzieć, że świetnie byście razem brzmieli.
- Co....? Nie. Na pewno nie. Przecież wiesz, że...
- Możesz przestać. Przerabiamy to od 3 klasy podstawówki, a jesteśmy 2 gimnazjum. Umiesz śpiewać i to dobrze. Chodzę do szkoły muzycznej więc się ze mną nie kłóć. - powiedziała i zaczęła udawać obrażoną.
- Jesy... Dobrze wiesz, że nie chodzi o to, że nie umiem śpiewać. Wiesz co w życiu przeszedłem i dobrze wiesz, że tu o to chodzi.
- Wiem... Ale to nie jest powód żeby nie spróbować.
- Jesy ja na prawdę nie chcę się kłócić.
- Ok! Jak chcesz... - powiedziała i mnie przytuliła. Niektórzy nam mówią, że powinniśmy być razem... Ale dla mnie to głupota. Ja i Jesy za długo się znamy na takie głupoty. Resztę drogi przebyliśmy w ciszy...
W szkole. 3 lekcja.
Właśnie mamy wychowawczą. Ja się zanudzę na śmierć. Moja wychowawczyni pieprzy o jakimś apelu, a my jesteśmy zmuszeni jej słuchać.
- A teraz ostatnia sprawa, którą jest wycieczka. - gdy usłyszałem ostatnie słowo ożywiłem się. - W tym roku możecie wybrać gdzie chcecie pojechać. Do jutra macie czas na uzgodnienia. Wy wybierzecie miasto a ja załatwię tam coś do roboty. - nagle zgłosił się Will. - Tak Will?
- Może to być wycieczka za granicę Anglii?
- Może. - teraz zgłosiła się Ana.
- A czy to my możemy zdecydować co będziemy tam robić?
- Mogę się na to zgodzić jeżeli nie będzie to wyglądać na ciągłym szlajaniu się bez celu po mieście ani całodniowe siedzenie w hotelu. - zadzwonił dzwonek. - Jakieś pytania... Do widzenia. Mam nadzieję, że na jutro już wszystko będzie gotowe.
- Do widzenia. - odpowiedzieliśmy chórem po czym skierowaliśmy się pod klasę od matematyki. Na szczęście miałem trochę czasu żeby zrobić zadania...
Przerwa obiadowa
Całą klasą kierujemy się na boisko. Musimy ustalić gdzie chcemy jechać na wycieczkę. Usiedliśmy w kółko i zaczęliśmy się wymieniać pomysłami.
- Dobra zaczynamy. - oznajmił Will. - Ja bym do Londynu pojechał. Ana.
- Emm... Ja do Oxfordu. Rob.
- Menchester. Alis.
- Linkoln. Chris.
- Luton. Meg.
- Londyn. John.
- Cambridge. Jesy.
- Port Talbot. - spojrzała na mnie z uśmiechem. - Max.
- Dublin. Zoe.
- Port Talbot. Mike.
- Warwick. Lilly.
- Ashford. Sam.
- Norwich. Cami.
- Luton. Steve.
- Sheffield. Kate.
- Warwick. Caro.
- York. Matt.
- Menchester. Iva.
- Dublin. Eva.
- Leeds. Charlie.
- Port Talbot.
- Czyli postanowione. Jedziemy do Port Talbot. - oznajmiła uradowana Jesy. - Musimy pamiętać że mamy 3 dni. Charlie? Masz tam znajomego. Zadzwoń do niego i dowiedz się co możemy pozwiedzać.
- Zrobię to.
- TERAZ! - wrzasnęła na mnie.
- Ok. Już! Dzwonię! - wyjąłem z kieszeni telefon i wykręciłem numer do mojego przyjaciela. Po 2 sygnałach odebrał.
- Hej. Ty nie w szkole. - było słychać że jest... Styrany? Tak...
- Leo? Co Ci się stało?
- Nastawiali mi bark... To brzmi dużo lepiej niż jest na prawdę...
- Mówiłam! - krzyknęła Jesy. Wspomniałem że ustawiłem głośno mówiący?
- Charlie...?
- Leo. Pytałeś czy jestem w szkole. Otóż tak. Mam przerwę obiadową. Ustalamy z klasą gdzie chcemy jechać na wycieczkę. Więc teraz słyszy Cię cała moja klasa. Ta co się darła to moja przyjaciółka Jesy, a resztę Ci przedstawię jak wycieczka wypali.
- Dalej nic nie rozumiem...Po co wam ja?
- Wycieczka padła na Port Talbot. Potrzebujemy kilka miejsc które można zwiedzić. Tak żeby najlepiej wyszedł jeden dzień zwiedzania a później się będziemy szlajać.
- Ale tu nie ma nic do zwiedzania...
- Nie ma jakiś zabytków? - zapytał Will.
- Albo jakiś miejsc pamięci? - dodała Meg.
- Coś tam jest...
- To dawaj! Bo inaczej nie wiadomo kiedy się z Charlie'm. - powiedziała wkurzona Jesy.
- To sobie zapiszcie. Magram Country Park,Church of St. Theodore, Viaduct Walk, Kite Trail Sculpture. Resztę możecie sobie poszukać. To takie najbardziej znane... Coś jeszcze.
- Wszystko. Dzięki Leo. - powiedziałem.
- No dzięki. Wracaj do zdrowia, bo nam się Charlie zapłacze albo w depresję popadnie. - zaśmiała się Jesy. Popatrzyłem na nią groźnie. - Nie zabijaj mnie wzrokiem, bo wiesz, że to na mnie nie działa!
- Hehe... Zapamiętam. W razie co niech Charlie zadzwoni albo napisze...
- Jeszcze raz dzięki. Odezwę się jak będę w domu. Na razie.
- Cześć.
- Do zobaczenia - odpowiedziała chórem reszta, a ja się rozłączyłem.
- Miły ten Twój kolega... Ile ma lat. - zapytała Zoe.
- W październiku kończy 13.
- Chodźcie na obiad, bo jestem głodny. - powiedział Steve i wstał. Wszyscy skierowaliśmy się na stołówkę...

~***~
No hejka. Witam w ten poniedziałkowy poranek. No powiedzmy że poranek. Rozdział nie był dodany w nocy bo 22:36 poszłam spać. Ostatnio mam fazę żeby spróbować się wysypiać ale mi to nie wychodzi. No niestety. Przepraszam was bardzo za to u góry. Wiem jest beznadziejne i zdaję sobie z tego w 100% sprawę. Ale uwaga. Lepiej nie będzie. Myślałam że ten jest fajny, ale jak go wczoraj czytałam zmieniłam zdanie. I już rozumiem czemu wasza aktywność spadła. Ale to niepotrzebne. Chcę żebyście komentowali nawet jeżeli będą hejty. I już wiem jak opowiadanie się skończy. Wiem wiem. Nawet się dobrze nie zaczęło a ja już chcę skończyć. Ale dam wam małą podpowiedź. Wszystko zakończy się tak gdzie był prawdziwy początek. Bambino powinny zrozumieć o co mi chodzi. A czemu tak postanowiłam? Bo mam wrażenie, że wam się nie podoba za bardzo co tu robię. Zdanie zmienię jeżeli zobaczę, że wam się podoba. Ale raczej wątpię. Ogólnie dzisiejszego rozdziału miało nie być. Ale uznałam, że jak mam napisane to wam dam. Ogólnie rozdziałów mam do 31.08. Czyli do końca wakacji. Ale co do rozdziału powiem tyle że... Jest nowa postać. Tak. W sensie jest ich dużo, ale nie są główne. Główna postać która doszła to Jesy. I wspomniała o nowej postaci z następnego rozdziału :D. I jeżeli wam się spodobało to piszcie komentarze, bo wam to zajmie chwile, a na mojej twarzy powoduje uśmiech :D Więc ja będę już kończyć.
A na razie... Komentujcie. Obserwujcie. Niebieski magiczny guziczek. Ja się z wami żegnam. Dzięki. Cześć i na razie.
Asia Ari <3