poniedziałek, 10 sierpnia 2015

Cz. 2 Rozdział 10: Alex i szpital.

Leo
Trochę zdziwił mnie telefon Charlie'go, a później fakt że chcą przyjechać do Port Talbot na wycieczkę... Nie uważam żeby było to jakieś ciekaw miejsce. Ale po tym co mówiła Jesy chcą żeby Charlie się ze mną spotkał. Po tym nastawianiu barku bolą mnie wszystkie mięśnie i jestem skonany... Najgorsze, że muszę siedzieć tu sam. Martwię się o Tilly... Co jeżeli coś jej zrobią? Joey mówił że zrobi tak że ktoś będzie ją ciągle miał na oku, ale to mój brat. Często pieprzy o głupotach. Moje rozmyślanie przerwała pielęgniarka.
- Dzień dobry panie Devries. Dobrze się pan czuje? - Czy oni muszą mówić mi na pan?! Ile ja mam lat?! 40?!
- Nie... . Wszystko mnie boli. Gips na nodze jest tak uciążliwy, rozcięcie na brwi i wardze strasznie piecze, bark boli jeszcze bardziej niż przed nastawianiem. A szczególnie głowa daje o sobie znać. Ból jest tak nieznośny, że aż ciarki przechodzą po moim ciele. Proszę coś z tym zrobić, bo ja nie wytrzymam. - powiedziałem cichym głosem. Każdy szelest wywoływał u mnie nowe dawki bólu.
 - To nieuniknione w tym stanie. Zaraz pójdę po lekarza i on zapewne zaleci jakiś środek przeciwbólowy. Proszę chwilkę poczekać. - po słowach pielęgniarki z powrotem ułożyłem swoją głowę na poduszkach a raczej poduszce. Po chwili drzwi do sali delikatnie się uchyliły do sali wszedł lekarz. Na całe szczęście nie pytał się o nic, bo niezbyt uśmiechało mi się aby wszystko mówić od nowa. Podszedł do mojego łóżka i skinięciem ręki przywołał do siebie pielęgniarkę.
- Opatrunek na brwi trzeba będzie zmienić. Proszę także podpiąć kroplówkę z środkiem przeciwbólowym. I w razie jakiś niepokojących obaw szybko mnie poinformować.  Trochę niepokoi mnie ból głowy lecz na razie musimy czekać. Nie jestem w 100% pewny, że nie ma jakiegoś niespodziewanego, wewnętrznego krwotoku. Jeżeli ból ustąpi po kroplówce, będziemy wtedy mieli pewność, że nie dzieje się nic jeszcze bardziej groźnego. - powiedział spokojnie lekarz... Jak on może być spokojny?! Chciał mnie uspokoić czy nastraszyć?! Bo zrobił to drugie! - Przepraszam że spytam... Gdy robiliśmy panu badania zauważyłem dużo siniaków. Mogę wiedzieć skąd one?
- Em...
- To na prawdę bardzo ułatwiłoby mi pracę.
- Wie pan... Gdzieś się przewróciłem, gdzieś uderzyłem i tak jakoś wyszło. - Kłamać lekarzowi... Brawo Leo!
- Na pewno? Bo jest ich jak dla mnie za dużo niż by było po zwykłym upadku czy uderzeniu.
- Na pewno. Jestem dość roztrzepany i często się o coś uderzę czy przewrócę.
- Dobrze skoro tak pan mówi. - dał za wygraną. - Zawołam siostrę i za jakieś 2 godziny zabierzemy pana na dokładniejsze badania.
- Będzie bardzo źle?
- Nie. Jeżeli nie ma pan rozrusznika serca albo czegoś w tym rodzaju.
- Nie mam.
- Świetnie. Niech pan odpocznie...
Później...
Jestem po badaniach... Nie były tragiczne ale fajne też nie. Jest jakoś po 16 a Charlie się nie odezwał. Albo odezwał tylko nikt nie raczył mi przynieść laptopa. Wziąłem z szafki telefon i włączyłem wi-fi. Zaczął się spam. Jakieś powiadomienia i inne gówna. Zobaczyłem wiadomość od Charlie'go.
Charlie: Siema.
Ja: No hej. Co tam?
Charlie: Spoko. A tam?
Ja: Ok. Jestem po dokładnych badaniach i wiadomo że nic poważniejszego mi nie jest :D Co z wycieczką?
Charlie: Ostateczny werdykt zapadnie jutro. Powiedzieliśmy jej że mamy nawet przewodnika :D
Ja: Kogo?
Charlie: Ciebie głąbie.
Ja: Ale ty wiesz że ja jak wy tu przyjedziecie nie będę mógł jeszcze za bardzo chodzić.
Charlie: Przesadzasz. To tylko 3 dni :D
Ja: Może i przesadzam. Ale to mama mnie nie puści :D
Charlie: Trochę optymizmu przyjacielu.
Ja: E tam. Nie mam jak być optymistą...
Charlie: Wiesz ty co? Jak będziemy się szlajać to się do Ciebie przejdę z Jesy albo sam i mi opowiesz co się dzieje. Idziesz na to?
Ja: Charlie... Ja serio nie lubię o tym gadać.
Charlie: Wiem. Ale się przyjaźnimy i mi powiesz.
Ja: Zmieniając temat. Wiecie kiedy będziecie jechać na tą wycieczkę jak wypali.
Charlie: Tak. Za tydzień lub 2. Ewentualnie 3. Więc jeżeli za 3 to powinieneś już móc nas oprowadzić.
Ja: Ale może być że za tydzień lub dwa a wtedy nie przejdzie.
Charlie: Przejdzie! Już ja się o to postaram.
Ja: Ale ty jesteś pozytywnie nastawiony.
Charlie: Czy ja wiem. Ja po prostu wiem że i tak wyjdzie na moje :D
Ja: Nie z moją mamą.
Charlie: Z każdym.
Ja: Jak chcesz to tak myśl. Jeszcze zobaczysz kto będzie miał rację.
Charlie: Dobra. Spokój bo się za raz pokłócimy. Jak się po tych badaniach czujesz?
Ja: Nijak. Dalej wszystko mnie boli :D
Charlie: Nie mają jakiś tabletek ani maści?
Ja: Tabletki.
Charlie: To czemu Ci ich nie podali?!
Ja: Podali. Nawet więcej niż powinni :D Ale to normalne. Jeszcze trochę poboli i przestanie :D
Charlie: Tylko nie daj się nafaszerować jakimś gównem :D
Ja: Spokojnie. Nie dam. A co porabiasz?
Charlie: Matme.
Ja: To Ci przeszkadzam.
Charlie: Nie. Z matmy jestem dobry i nigdy nie robiłem jej gdy miałem spokój. Zawsze siostrę wołam żeby mnie rozpraszała bo skupianie się nad matmą jest nudne.
Ja: Uwielbiam Cię, ale potrafisz mnie dobić.
Charlie: No co?!
Ja: Nic nic...
Charlie: Ugh.... Czy ty też masz wrażenie że tematy do pisania nam się powoli kończą?
Ja: Czy ja wiem. Nie... Czemu?
Charlie: Tak jakoś. Zaczynamy pisać o głupotach.
Ja: Czy to źle?
Charlie: Niby nie.
Ja: Charlie? Coś się dzieje? Chcesz pogadać?
Charlie: Nie... Wszystko ok.
Ja: Na pewno?
Charlie: Tak na pewno. Ale ja muszę kończyć. Moja mama coś chce. Pewnie będzie narzekać że nie robię lekcji :D Nie wiem czy będę miał wieczorem czas żeby się odezwać. Zdrowiej szybko przyjacielu :D
Ja: Postaram się i współczuję. Cześć.
Charlie: No hej.
Napisał i po chwili już znikną. Nie wiem co się stało, ale na pewno nie wszystko jest w porządku. Mam nadzieję że wycieczka im wypali. A jak wypali to że mama pozwoli mi ich oprowadzić. Serio zależy mi żeby spotkać się z Charlie'm. Jeszcze teraz kiedy wiem że jest jakiś problem a on nie chce mi powiedzieć. Oby to nie był taki problem jaki ja mam. Tego nie życzę nikomu. Nagle drzwi od sali otworzyły się i do środka weszła moja mama.
- Hej kochanie. Jak się dzisiaj czujesz? - zapytała siadając na krześle koło mojego łóżka.
- Czuję się dobrze, ale wszystko mnie boli po wszystkich badaniach.
- Podali Ci coś przeciw bólowego?
- Tak mamo. I to dużo bo ciągle marudziłem.
- Oj synku. Powiesz mi w końcu co się stało?
- Na prawdę nic poważnego mamo. Wiesz jaki jestem. Po tknąłem się i spadłem ze schodów. Joey potwierdzi.
- Dobrze, ale pamiętaj, że mi możesz powiedzieć wszystko. Jestem Twoją mamą i zawsze Cię wysłucham i zrozumiem. Pamiętaj.
- Wiem mamo.
- A! I miałam Ci przekazać, że Alex Cię odwiedzi.
- Po co?
- Nie wiem. Ale ja już muszę iść. Zerwałam się z pracy tylko na chwilę. Do zobaczenia.
- Do zobaczenia mamo.
Kilka godzin później
Przez ostatnie kilka godzin nudziłem się. I to tak na potęgę. Usłyszałem jak ktoś wchodzi do sali. To Alex.
- Hej Leo.
- Cześć Alex. Coś się stało?
- Nie.
- To po co przyszłaś?
- Chciałam zobaczyć jak się czujesz.
- Jak widzisz jest ok.
- Na pewno? - zapytała i usiadła na krześle tym co wczejśniej moja mama.
- Tak.
- Bo wiesz... Martwiłam się o Ciebie. Widziałam jak Cię bili i nie wyglądało miło.
- Bo nie było. Ale jak widać żyję.
- To dobrze. Ja już będę się zbierać. - powiedziała i wstała. Już chciała wyjść ale ją zatrzymałem.
- Al...
- Tak?
- Dziękuję. Gdyby nie ty... Wolę nie myśleć co by się stało...
- Nie masz za co. Każdy by to zrobił.
- Nie. Wiesz jak jest... Nikt się do mnie nie odzywa. Nikt by mi nie pomógł. Ty zaryzykowałaś i mi pomogłaś. Dziękuję.
- Spoko. Do zobaczenia.
- Ta... Do zobaczenia. - odpowiedziałem, a ona wyszła. Spojrzałem za okno. Było już ciemno. Spojrzałem na zegarek zegarek. Była 22. Nie miałem nic lepszego do roboty więc poszedłem spać...

~***~
No witam. Rozdział planowałam na 10  albo i 11, ale jakieś nieroby pod moim balkonem się wydzierają, chlają i mnie obudzili. Nienawidzę ich... Ale do rozdziału. Nie podoba mi się. Chcę go usunąć i zniwelować, bo jest zły. I ja to wiem. Podoba mi się tylko kawałek napisany przez moją Patiś. Reszta nadaje się do kosza. Nie będę się dzisiaj rozwijać, bo nie mam o czym i i tak notek nie czytacie :D. Dlatego się żegnam i proszę o komentarze pod rozdziałem :D.
A na razie... Komentujcie. Obserwujcie. Niebieski magiczny guziczek. Ja się z wami żegnam. Dzięki. Cześć i na razie.
Asia Ari <3

4 komentarze:

  1. Nie kończ bo twój blog jest super, uwielbiam te rozdziały :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja czytam notki i sądzę że kończąc pisanie niszczysz mi wakacje . Ja caly czas czekam na rozdział do poniedziałku i sądzę że rozdział jest super i fajny cały każde słowo musisz pisać bo masz talent i koniec

    OdpowiedzUsuń
  3. masz super bloga to mój ulubiony blog <3

    OdpowiedzUsuń