poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Wszystko ma swój początek, a co za tym idzie ma też koniec.


No hej.
Witam was w dzień dodawania rozdziału. Już pewnie domyślacie się co chcę zrobić. Tak. Sama się tego nie spodziewałam, ale postanowiłam to zrobić wcześniej niż później. Ci którzy czytają co piszę w komentarzach wiedzą jaki był plan. 1 września zawieszam, a jeżeli do października nic nie napiszę zamykam. Postanowiłam zamknąć już dziś. Ciężko będzie mi się z wami rozstać, ale wszystko dobiega kiedyś końca. I tak stało się i teraz. Blog zamykam. Mam miliony pomysłów, ale brak weny żeby przelać je na bloggera. Informuję was dziś z czystego do was szacunku. Nie chcę was wszystkich trzymać w niepewności. Dziwnie mi się pisze dla was takiego bubla. Ale ten bubel kończy tego bloga i jednocześnie jest początkiem czegoś całkiem nowego. Tworzyć będę dalej. Ale nie pod tą nazwą. I nie na tym czy innym moim blogu. Zaczynam od początku. Od zera. Nie podam wam ani nazwy bloga ani mojej nowej nazwy. Na starym koncie pozostanie jeszcze jeden czynny blog. http://po-prostu-asia.blogspot.com/ I tu możecie poczytać jeszcze moją twórczość, ale pod zupełnie inną postacią. Tam będzie lepiej. Ale głowa do góry. To, że zamykam nie znaczy, że usuwam. Ja tu jeszcze kiedyś wrócę. Ale na pewno nie w tym roku. Wrócę gdy będę starsza, mądrzejsza i dojrzalsza. Wtedy gdy wrócę będę lepsza pod każdą postacią. Dlatego... Mówi się trudno i żyje się dalej. Ta... Jest mi bardzo przykro, że w niegdyś wesoły dla was dzień daję coś takiego, ale... Tak będzie lepiej. Uwierzcie mi. Będzie dużo lepiej. Na pewno wam będzie lepiej beze mnie. Niby taki krótki tekst, a kosztuje mi tyle wysiłku. Mam nadzieję, że mnie nie znienawidzicie. Że nie stanę się również dla was wyrzutkiem społeczeństwa. 

DZIĘKUJĘ ZA TE PONAD 3 MIESIĄCE WSPÓLNIE SPĘDZONE!

DZIĘKUJĘ ZA PRAWIE 6 TYSIĘCY WYŚWIETLEŃ!

DZIĘKUJĘ ZA 7 OBSERWATORÓW!

DZIĘKUJĘ ZA 69 KOMENTARZY!

Dziękuję wam za to że mnie wspieraliście. Będzie mi bez was ciężko, ale macie mnie jeszcze na grupie. I pamiętajcie. Ja jeszcze wrócę.

A na razie... Komentujcie moją decyzję. Ja się z wami żegnam. Dzięki. Cześć i na razie!
Asia Ari <3 

To jest zatrzymanie się w miejscu... Niby to nie jest dobre. Ale w tym wypadku ochroni mnie przed krokiem do tyłu ~ Asia Ari 2015

I jeszcze na pożegnanie trzymajcie mega utwór Mulciaka!

poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Rozdział 11: Może jej powiedzieć? Wyjazdy wakacyjne.

Tydzień później
Leo
Minął tydzień. Było strasznie nudno, ale dziś wróciłem do domu. Tak 3 dni temu prawie wszystko przestało mnie boleć. W tej chwili na wardze mam tylko plaster, na brwi bliznę, na barku i nodze gips. A głowa pobolewa tylko jak robi się za głośno, a w domu to będzie raczej nieuniknione. Chodź może zlitują się nade mną.

Mama pomogła mi dojść do pokoju. W końcu w domu. Ułożyłem się wygodnie i spojrzałem na rodzicielkę.
- W razie potrzeby wołaj.
- Dobrze mamo. - odpowiedziałem, a kobieta wyszła. Przez ten tydzień w szpitalu Alex odwiedziła mnie jeszcze 3 razy. Jest bardzo sympatyczna i ją polubiłem. Mam tylko nadzieję że tamci idioci nie dowiedzą się że mnie lubi. Nie chcę by ona też miała piekło.

Z tego co mówił mi Charlie na wycieczkę przyjeżdżają w przyszłym tygodniu we wtorek wieczorem, a wyjeżdżają w piątek późnym wieczorem. Jestem ciekawy co oni będą tu robić, bo mama mnie nie puści. Chyba, że lekarz zgodzi się żeby wyszedł z domu.

Jest 16. Alex mówiła, że przyjdzie o 15:45, ale dalej jej nie ma. Martwię się o nią. Nagle drzwi od pokoju uchyliły się i do pomieszczenia weszła Alex. Ale nie była wesoła. Jej uśmiech nie był prawdziwy tylko sztuczny co było mocno wyczuwalne. Chciałem wstać, ale ona szybko do mnie podeszła i nie pozwoliła mi tego zrobić.
- Musisz leżeć. Chyba chcesz móc wyjść jak Charlie przyjedzie. - Tak... Jej o Charlie'm powiedziałem a własnej matce nie. Ale zbieram się do powiedzenia jej.
- Coś się stało Alex?
- Nie. Czemu?
- Bo widzę.
- Nic mi nie jest Leo. Pokłóciłam się z mamą i tyle. - powiedziała i ten sztuczny uśmiech zszedł jej z twarzy. Lekko podniosłem się i przytuliłem.
- Wszystko będzie dobrze. Na pewno.
- Dziękuję Leo.
- Ale nie masz za co.
- Mam za co. Jesteś przy mnie i mi pomagasz.
- Alex. To ja powinienem Ci dziękować. Uratowałaś mnie.
- Przestań! - krzyknęła i uderzyła mnie w ramię.
- Nie.
- Tak.
- Nie.
- Tak.
- Nie.
- Tak!
- Nie.
- Leo! Przestań.
- Ale to prawda Alex i nie wypieraj się tego.
- Może i prawda. Skończ temat, bo za raz się pokłócimy. Co robiłeś cały dzień.
- O 13 wypisali mnie ze szpitala. Przyjechałem z mamą do domu i cały dzień się nudzę. A ty?
- W szkole byłam i się z mamą kłóciłam.  A jak się czujesz?
- A na jak źle wyglądam?
- Czy ja wiem czy źle. Najlepiej nie ale też nie tragicznie. Nie umiem określić.
- To powiem, że czuję się średnio.
- Współczuję. A powiedziałeś komuś co się na prawdę stało?
- Wie tylko mój brat.
- A mama?
- Nie.
- Leo! Musisz jej powiedzieć! Ona Ci pomoże. Może przeniesie Cię do innej szkoły.
- A co mi to da?
- W innej szkole będą Cię lepiej traktować.
- Masz pewność.
- Mam. - powiedziała stanowczo. Nagle zadzwonił telefon dziewczyny. - To moja mama. Muszę już iść Leo. Do zobaczenia. - dodała i mnie przytuliła.
- Do zobaczenia. - odpowiedziałem a ona wyszła.

Zacząłem rozmyślać jak powiedzieć mojej mamie co się stało. Ale no jak jej to powiedzieć? Nie podejdę przecież do niej i nie powiem "Hej mamo. Jestem w takim stanie, bo zostałem ciężko pobity w szkole i prawie mnie nie zabili.". Czegoś takiego to nie ma głupich nie zrobię. Może powinienem z bratem pogadać i on mi pomoże. Nie wiem. Nie mam bladego pojęcia co mam zrobić. Wstałem z łóżka i powoli zacząłem kuśtykać do kuchni. Przez mój pokój i korytarz poszło gładko. W końcu prosta  droga. Ale teraz czekają mnie schody.
- Leo! - usłyszałem krzyk mojego brata. W ciągu sekundy zjawił się obok mnie. - Chcesz sobie kark skręcić?! Po co tam leziesz?
- Em... Nudzi mi się w pokoju i myślałem, że będziesz na dole.
- Byłem u Tili. A teraz miałem iść do Ciebie. Chodź! - krzyknął i zabrał mnie powrotem do pokoju. Ja położyłem się na łóżku a on usiadł na jego brzegu. - A teraz mów co chciałeś.
- Zastanawiam się czy powiedzieć o wszystkim mamie.
- Ja popieram. Tylko po co Ci ja?
- Nie wiem jak mam się za to zabrać. Nie powiem jej tego tak w prost. Nie umiałbym. Serce by jej pękło.
- I ja mam Ci pomóc?
- No. Przygotuj ją jakoś do tego.
- A kiedy chcesz jej to powiedzieć?
- Nie wiem. Nie wcześniej niż za 2 tygodnie.
- A czemu nie na przykład w przyszłym?
- Bo w przyszłym nie.
- Leo.
- Co?!
- Mów!
- Dobra! Przez ten Twój idiotyczny filmik poznałem Charlie'go i się z nim zaprzyjaźniłem, a on mieszka w Anglii i oni w przyszłym tygodniu przyjeżdżają tu na wycieczkę i jeżeli powiem jej teraz na pewno mnie nie puści.
- Tak czy siak Cię głąbie nie puści. Masz bark i nogę w gipsie.
- Z barku gips zdejmują mi za 2 dni.
- To nie zmienia faktu że z nogą lepiej nie będzie.
- Daj spokój! Jak jej powiem o Charlie'm to na 100% mnie puści.
- Ok. Jak będziesz chciał to Ci pomogę.
- Dzięki.
- Nie ma za co. Wiesz że możesz na mnie liczyć.
- Wiem.
- Ale ja już muszę spadać. Cześć mały.
- Cześć duży. - odpowiedziałem, a on wyszedł. Spojrzałem na zegarek. Była 22:25. Charlie pewnie śpi. Nie będę mu już dupy zawracać. Nawet nie wiem kiedy zasnąłem.

Charlie
Dzisiaj wróciłem do domu później niż zwykle. Było to spowodowane tym, że nie jechałem autobusem tylko szedłem na pieszo i to jeszcze z Jesy, a my potrafimy chodzić kilka godzin. Po drodze słuchamy muzyki, śpiewamy i zatrzymujemy się na placu zabaw.

Gdy o 16 wszedłem do domu od progu powitała mnie Brooke. Uwielbiam ją. Jest taka słodka. I ponoć słodko wygląda jak mnie przytula. Wziąłem ją na ręce i poszedłem do kuchni w której była mama.
- Cześć mamo.
- Hej skarbie. Jak było w szkole?
- Dobrze.
- Obstawiam że wracałeś na pieszo z Jesy.
- Tak. - zaśmiałem się. - Mamo. Bo pamiętasz że we wtorek w przyszłym tygodniu jedziemy na wycieczkę do Port Talbot?
- Tak. Na jutro dam Ci pieniądze.
- Ok.
- Obiecuję synku, że pojedziesz na tą wycieczkę. Wiem, że zależy Ci na niej i na tym żeby poznać swojego przyjaciela. A właściwie jak on się czuje?
- Dobrze. W czwartek zdejmują mu gips z barku.
- Świetnie. A teraz mam do Ciebie prośbę.
- Jaką?
- Wyjdziesz z Brooke na dwór. Chce iść, a ja jestem zajęta.
- Pewnie, że pójdę. - odpowiedziałem patrząc na siostrę. Odłożyłem małą, a ona pobiegła ubrać buty.
- Mam jeszcze jedną prośbę kochanie.
- Tak?
- Możecie pójść do cioci Ellie?
- Pewnie. Ale coś się stało?
- Tak.
- Mamo o co chodzi?
- O nic kochanie. Na wakacje będę musiała wyjechać i ciocia ma Ci coś dać.
- Ale kto się nami zajmie.
- Tobie kochanie chcę załatwić wyjazd, a Brooke zajmie się ciocia. Chyba, że weźmiesz ją ze sobą.
- Ale co to za wyjazd?
- Niespodzianka. - powiedziała z uśmiechem.
- A Twój wyjazd?
- Służbowy. Znalazłam we Francji dobrze płatną ofertę pracy jako pomocnik szefa kuchni. Potrzebują zastępcy na czas wakacji. I mnie przyjęli.
- Charlie idziesz? - zapytała moja siostra wchodząc do kuchni.
- Tak już. Do zobaczenia mamo.
- Papa dzieciaki. Tylko uważajcie na siebie.
- Będziemy. Cześć. - zapewniłem i poszedłem z siostrą na plac zabaw.

Później
Brooke już się zmęczyła. Jest 20. Myślałem, że szybciej pójdzie, ale jak widać się wyspała. Gdy doszliśmy pod dom cioci zapukałem do drzwi. Po chwili otworzyła nam kobieta koło 35.
- Cześć ciociu. - przywitałem się.
- Ciocia! - krzyknęła moja siostra i ją przytuliła.
- Cześć dzieciaki. Chodźcie. - powiedziała a my weszliśmy do środka. Ja i siostra poszliśmy do salonu a ciocia do kuchni. Po chwili wróciła z ciastkami dla małej. - A ty coś chcesz Charlie? - spytała podając Brooke talerzyk.
- Nie. Dziękuję.
- Co tam u was dzieciaki.
- Dobrze.
- Jak Ci idzie w szkole?
- Dobrze.
- Aha! Miałam dać Ci coś dla mamy. Poczekaj. - powiedziała i pobiegał do innego pokoju.
- Charlie?  - zaczęła moja siostra. - Co ciocia ma dać mamie?
- Nie wiem. - odpowiedziałem. Chwilę siedzieliśmy w ciszy i weszła ciocia.
- Trzymaj. Powiedz że wszystko tam jest.
- Dobrze ciociu. Ale my musimy się zbierać. Mama będzie się martwić. - oznajmiłem i wstałem.
- No lećcie.
- Cześć ciociu. - pożegnałem się z nią.
- Papa! - powiedziała moja siostra i opuściliśmy jej dom.

Jest 22. Zdążyłem zjeść kolacje, uśpić małą i dać mamie to co miała dla niej ciocia. Okazało się, że jest to słowniczek angielsko - francuski, przewodnik po Francji i Paryżu. Lekcji nie chciało mi się robić. Poszedłem do łazienki gdzie wziąłem prysznic i przebrałem się. Następnie poszedłem spać.

~***~
Hejo!
Rozdział fajny? Mam nadzieję. Zwłaszcza, że kompletnie zapomniałam że dzisiaj poniedziałek i go nie przeczytałam. Tsa... Brawo ja. Ale to nie moja wina. Tylko Elevena. Wprawił mnie w głębokie zamyślenie i nie wiem co mam ze sobą zrobić. Ale rozdział jest. Chciałabym wam bardzo podziękować. Za co? W zeszły poniedziałek blog został wyświetlony 379 razy. I pobił wszystkie rekordy. Mam nadzieję, że dzisiaj też tylu dobijemy ale jak nie to spoko. Nie zawsze można. I tak na w ramach wyjaśnienia. U mnie znowu się źle dzieje i nie wiem czy wstawię rozdział w następny poniedziałek. Po prostu... Nie wiem. Nie mogę obiecać. Mam go co prawda napisanego, ale wolę go przetrzymać. Jeżeli skończę 13 (w co bardzo wątpię) to na 100% wstawię, ale jeżeli nie to marne szanse. Mogę też nie znaleźć czasu... Ale dobra. Koniec żalenia się. 
Papa!
Asia Ari <3

poniedziałek, 10 sierpnia 2015

Cz. 2 Rozdział 10: Alex i szpital.

Leo
Trochę zdziwił mnie telefon Charlie'go, a później fakt że chcą przyjechać do Port Talbot na wycieczkę... Nie uważam żeby było to jakieś ciekaw miejsce. Ale po tym co mówiła Jesy chcą żeby Charlie się ze mną spotkał. Po tym nastawianiu barku bolą mnie wszystkie mięśnie i jestem skonany... Najgorsze, że muszę siedzieć tu sam. Martwię się o Tilly... Co jeżeli coś jej zrobią? Joey mówił że zrobi tak że ktoś będzie ją ciągle miał na oku, ale to mój brat. Często pieprzy o głupotach. Moje rozmyślanie przerwała pielęgniarka.
- Dzień dobry panie Devries. Dobrze się pan czuje? - Czy oni muszą mówić mi na pan?! Ile ja mam lat?! 40?!
- Nie... . Wszystko mnie boli. Gips na nodze jest tak uciążliwy, rozcięcie na brwi i wardze strasznie piecze, bark boli jeszcze bardziej niż przed nastawianiem. A szczególnie głowa daje o sobie znać. Ból jest tak nieznośny, że aż ciarki przechodzą po moim ciele. Proszę coś z tym zrobić, bo ja nie wytrzymam. - powiedziałem cichym głosem. Każdy szelest wywoływał u mnie nowe dawki bólu.
 - To nieuniknione w tym stanie. Zaraz pójdę po lekarza i on zapewne zaleci jakiś środek przeciwbólowy. Proszę chwilkę poczekać. - po słowach pielęgniarki z powrotem ułożyłem swoją głowę na poduszkach a raczej poduszce. Po chwili drzwi do sali delikatnie się uchyliły do sali wszedł lekarz. Na całe szczęście nie pytał się o nic, bo niezbyt uśmiechało mi się aby wszystko mówić od nowa. Podszedł do mojego łóżka i skinięciem ręki przywołał do siebie pielęgniarkę.
- Opatrunek na brwi trzeba będzie zmienić. Proszę także podpiąć kroplówkę z środkiem przeciwbólowym. I w razie jakiś niepokojących obaw szybko mnie poinformować.  Trochę niepokoi mnie ból głowy lecz na razie musimy czekać. Nie jestem w 100% pewny, że nie ma jakiegoś niespodziewanego, wewnętrznego krwotoku. Jeżeli ból ustąpi po kroplówce, będziemy wtedy mieli pewność, że nie dzieje się nic jeszcze bardziej groźnego. - powiedział spokojnie lekarz... Jak on może być spokojny?! Chciał mnie uspokoić czy nastraszyć?! Bo zrobił to drugie! - Przepraszam że spytam... Gdy robiliśmy panu badania zauważyłem dużo siniaków. Mogę wiedzieć skąd one?
- Em...
- To na prawdę bardzo ułatwiłoby mi pracę.
- Wie pan... Gdzieś się przewróciłem, gdzieś uderzyłem i tak jakoś wyszło. - Kłamać lekarzowi... Brawo Leo!
- Na pewno? Bo jest ich jak dla mnie za dużo niż by było po zwykłym upadku czy uderzeniu.
- Na pewno. Jestem dość roztrzepany i często się o coś uderzę czy przewrócę.
- Dobrze skoro tak pan mówi. - dał za wygraną. - Zawołam siostrę i za jakieś 2 godziny zabierzemy pana na dokładniejsze badania.
- Będzie bardzo źle?
- Nie. Jeżeli nie ma pan rozrusznika serca albo czegoś w tym rodzaju.
- Nie mam.
- Świetnie. Niech pan odpocznie...
Później...
Jestem po badaniach... Nie były tragiczne ale fajne też nie. Jest jakoś po 16 a Charlie się nie odezwał. Albo odezwał tylko nikt nie raczył mi przynieść laptopa. Wziąłem z szafki telefon i włączyłem wi-fi. Zaczął się spam. Jakieś powiadomienia i inne gówna. Zobaczyłem wiadomość od Charlie'go.
Charlie: Siema.
Ja: No hej. Co tam?
Charlie: Spoko. A tam?
Ja: Ok. Jestem po dokładnych badaniach i wiadomo że nic poważniejszego mi nie jest :D Co z wycieczką?
Charlie: Ostateczny werdykt zapadnie jutro. Powiedzieliśmy jej że mamy nawet przewodnika :D
Ja: Kogo?
Charlie: Ciebie głąbie.
Ja: Ale ty wiesz że ja jak wy tu przyjedziecie nie będę mógł jeszcze za bardzo chodzić.
Charlie: Przesadzasz. To tylko 3 dni :D
Ja: Może i przesadzam. Ale to mama mnie nie puści :D
Charlie: Trochę optymizmu przyjacielu.
Ja: E tam. Nie mam jak być optymistą...
Charlie: Wiesz ty co? Jak będziemy się szlajać to się do Ciebie przejdę z Jesy albo sam i mi opowiesz co się dzieje. Idziesz na to?
Ja: Charlie... Ja serio nie lubię o tym gadać.
Charlie: Wiem. Ale się przyjaźnimy i mi powiesz.
Ja: Zmieniając temat. Wiecie kiedy będziecie jechać na tą wycieczkę jak wypali.
Charlie: Tak. Za tydzień lub 2. Ewentualnie 3. Więc jeżeli za 3 to powinieneś już móc nas oprowadzić.
Ja: Ale może być że za tydzień lub dwa a wtedy nie przejdzie.
Charlie: Przejdzie! Już ja się o to postaram.
Ja: Ale ty jesteś pozytywnie nastawiony.
Charlie: Czy ja wiem. Ja po prostu wiem że i tak wyjdzie na moje :D
Ja: Nie z moją mamą.
Charlie: Z każdym.
Ja: Jak chcesz to tak myśl. Jeszcze zobaczysz kto będzie miał rację.
Charlie: Dobra. Spokój bo się za raz pokłócimy. Jak się po tych badaniach czujesz?
Ja: Nijak. Dalej wszystko mnie boli :D
Charlie: Nie mają jakiś tabletek ani maści?
Ja: Tabletki.
Charlie: To czemu Ci ich nie podali?!
Ja: Podali. Nawet więcej niż powinni :D Ale to normalne. Jeszcze trochę poboli i przestanie :D
Charlie: Tylko nie daj się nafaszerować jakimś gównem :D
Ja: Spokojnie. Nie dam. A co porabiasz?
Charlie: Matme.
Ja: To Ci przeszkadzam.
Charlie: Nie. Z matmy jestem dobry i nigdy nie robiłem jej gdy miałem spokój. Zawsze siostrę wołam żeby mnie rozpraszała bo skupianie się nad matmą jest nudne.
Ja: Uwielbiam Cię, ale potrafisz mnie dobić.
Charlie: No co?!
Ja: Nic nic...
Charlie: Ugh.... Czy ty też masz wrażenie że tematy do pisania nam się powoli kończą?
Ja: Czy ja wiem. Nie... Czemu?
Charlie: Tak jakoś. Zaczynamy pisać o głupotach.
Ja: Czy to źle?
Charlie: Niby nie.
Ja: Charlie? Coś się dzieje? Chcesz pogadać?
Charlie: Nie... Wszystko ok.
Ja: Na pewno?
Charlie: Tak na pewno. Ale ja muszę kończyć. Moja mama coś chce. Pewnie będzie narzekać że nie robię lekcji :D Nie wiem czy będę miał wieczorem czas żeby się odezwać. Zdrowiej szybko przyjacielu :D
Ja: Postaram się i współczuję. Cześć.
Charlie: No hej.
Napisał i po chwili już znikną. Nie wiem co się stało, ale na pewno nie wszystko jest w porządku. Mam nadzieję że wycieczka im wypali. A jak wypali to że mama pozwoli mi ich oprowadzić. Serio zależy mi żeby spotkać się z Charlie'm. Jeszcze teraz kiedy wiem że jest jakiś problem a on nie chce mi powiedzieć. Oby to nie był taki problem jaki ja mam. Tego nie życzę nikomu. Nagle drzwi od sali otworzyły się i do środka weszła moja mama.
- Hej kochanie. Jak się dzisiaj czujesz? - zapytała siadając na krześle koło mojego łóżka.
- Czuję się dobrze, ale wszystko mnie boli po wszystkich badaniach.
- Podali Ci coś przeciw bólowego?
- Tak mamo. I to dużo bo ciągle marudziłem.
- Oj synku. Powiesz mi w końcu co się stało?
- Na prawdę nic poważnego mamo. Wiesz jaki jestem. Po tknąłem się i spadłem ze schodów. Joey potwierdzi.
- Dobrze, ale pamiętaj, że mi możesz powiedzieć wszystko. Jestem Twoją mamą i zawsze Cię wysłucham i zrozumiem. Pamiętaj.
- Wiem mamo.
- A! I miałam Ci przekazać, że Alex Cię odwiedzi.
- Po co?
- Nie wiem. Ale ja już muszę iść. Zerwałam się z pracy tylko na chwilę. Do zobaczenia.
- Do zobaczenia mamo.
Kilka godzin później
Przez ostatnie kilka godzin nudziłem się. I to tak na potęgę. Usłyszałem jak ktoś wchodzi do sali. To Alex.
- Hej Leo.
- Cześć Alex. Coś się stało?
- Nie.
- To po co przyszłaś?
- Chciałam zobaczyć jak się czujesz.
- Jak widzisz jest ok.
- Na pewno? - zapytała i usiadła na krześle tym co wczejśniej moja mama.
- Tak.
- Bo wiesz... Martwiłam się o Ciebie. Widziałam jak Cię bili i nie wyglądało miło.
- Bo nie było. Ale jak widać żyję.
- To dobrze. Ja już będę się zbierać. - powiedziała i wstała. Już chciała wyjść ale ją zatrzymałem.
- Al...
- Tak?
- Dziękuję. Gdyby nie ty... Wolę nie myśleć co by się stało...
- Nie masz za co. Każdy by to zrobił.
- Nie. Wiesz jak jest... Nikt się do mnie nie odzywa. Nikt by mi nie pomógł. Ty zaryzykowałaś i mi pomogłaś. Dziękuję.
- Spoko. Do zobaczenia.
- Ta... Do zobaczenia. - odpowiedziałem, a ona wyszła. Spojrzałem za okno. Było już ciemno. Spojrzałem na zegarek zegarek. Była 22. Nie miałem nic lepszego do roboty więc poszedłem spać...

~***~
No witam. Rozdział planowałam na 10  albo i 11, ale jakieś nieroby pod moim balkonem się wydzierają, chlają i mnie obudzili. Nienawidzę ich... Ale do rozdziału. Nie podoba mi się. Chcę go usunąć i zniwelować, bo jest zły. I ja to wiem. Podoba mi się tylko kawałek napisany przez moją Patiś. Reszta nadaje się do kosza. Nie będę się dzisiaj rozwijać, bo nie mam o czym i i tak notek nie czytacie :D. Dlatego się żegnam i proszę o komentarze pod rozdziałem :D.
A na razie... Komentujcie. Obserwujcie. Niebieski magiczny guziczek. Ja się z wami żegnam. Dzięki. Cześć i na razie.
Asia Ari <3

wtorek, 4 sierpnia 2015

Asia INFO #2

Hej.
Nie będę przynudzać. 
Powiem tylko tyle że jestem...
Nawet nie powiem bo nie ładnie.
Ale tak siedziałam i pisałam rozdział i zauważyłam błąd.
W latach.
I to duży.
Dlatego teraz zapominacie wszyscy o wieku i latach bohaterów.
Tu macie podane wszystko poprawnie i tak jak powinno być.

Charlie ma 15 lat i 27 października kończy 16 lat. Kończy 3 gimnazjum, a po wakacjach idzie do 1 liceum.

Leo ma 13 lat i 6 października kończy 14 lat. Kończy 1 gimnazjum, a po wakacjach idzie do 2 gimnazjum.

Teraz możecie mnie hejtować, że w ten sposób przyśpieszam koniec, ale tak miało być od początku.
I tak będzie.
I jak zauważyliście koniec nastąpi.
Ale tak będzie lepiej.
Dla was, bo mi będzie tego bloga brakować.
Poza tym...
To co się działo podczas "Mam Talent" i po jego zakończeniu każdy wie.
Nie podam dokładnej daty końca.
Ale nastąpi.
Ja już będę się żegnać.
To było tylko takie info.
Asia INFO.
Papa!
Asia Ari <3

poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Cz.1 Rozdział 10: Jesy i plany na wycieczkę.


PROSZĘ O PRZECZYTANIE NOTKI POD ROZDZIAŁEM!


Charlie
Wstałem o 6:50. Czyli matmy już nie odrobię, bo spóźnię się na autobus. Chyba, że mama mnie odwiezie. Z szafy wyjąłem jakieś ciuchy i skierowałem się do łazienki. Tam wykonałem wszystkie poranne czynności i przebrałem się. Poszedłem do kuchni gdzie jak zwykle czekała na mnie mama.
- Cześć mamo. Co na śniadanie?
- Cześć kochanie. Dzisiaj musisz sobie zrobić płatki, bo muszę wcześniej wyjść.
- Czyli nie ma szans żebyś odwiozła mnie do szkoły...
- Chyba że chcesz w niej być za 10 minut.
- Nie. A co z małą? Tak jak wczoraj idzie do przedszkola czy zostaje.
- W nocy skoczyła jej temperatura i zostaje. Za jakieś pół godziny przyjdzie ciocia Iza i się nią zajmie.
- Ok. - powiedziałem, a ona spojrzała na zegarek i prawie zadławiła się kawą.
- Ja już muszę lecieć. Do wieczora Charlie. - powiedziała i pocałowała mnie w policzek.
- Cześć. - zdążyłem odpowiedzieć nim wyszła. Zrobiłem sobie śniadanie po czym je zjadłem. Poszedłem na górę. Spojrzałem na zegarek 7:20. Za 10 minut autobus... Tak mi się nie chce. Martwię się o Leo... Dzisiaj mają mu bark nastawiać a to przyjemnie nie brzmi. Wziąłem plecak i wyszedłem z domu. Skierowałem się na przystanek. Tam spotkałem Jesy. Od razu wyczuła, że coś jest nie tak.
- Charlie? Co jest?
- Nic...
- Ej! Widzę, że coś jest nie tak. Przyjaźnimy się od 1 klasy podstawówki. Możesz mi przecież powiedzieć wszystko.
- Poznałem przez internet takiego chłopaka... - oczywiście musiała mi przerwać.
- Zrobił Ci coś, że jesteś taki smutny?
- Mogę dokończyć?
- Ok ok. Nie denerwuj się.
- I wczoraj coś mu się stało i ma złamaną nogę, wybity bark, rozciętą brew i wargę i nadpękniętą czaszkę.
- Co mu się stało?
- Nie wiem. Nie chce mi powiedzieć... Martwię się o niego bo dzisiaj mają nastawiać mu bark, a to przyjemnie nie brzmi.
- I nie jest. Pamiętasz jak ja miałam wybity bark? Przed tym jak mi go nastawiali mniej mnie bolał niż po. - powiedziała przez śmiech. Za to właśnie ją uwielbiam. Potrafi mnie rozśmieszyć.
- Dziękuję.
- Przestań! Przyjaciołom się nie dziękuje! W końcu po to są. Żeby zawsze pocieszyć i rozśmieszyć. A tym Twoim przyjacielem się nie przejmuj. Wszystko na pewno będzie dobrze i niedługo znowu się zobaczycie.
- Hehe. Z tym zobaczeniem się to nie tak szybko. Poznałem go w... Sobotę. I on mieszka w Walii.
- Serio?
- No.
- A jak się nazywa?
- Leondre Devries.
- Zaraz! Jego brat to Joseph Devries?
- No. A co?
- Przecież Will i taka jedna moja przyjaciółka, Alex, udostępnili w sobotę jego filmik. Był tam chyba jego brat co się wydurniał i genialnie rapował.
- No wiem. - chciała coś powiedzieć ale jej przerwałem. - Zaraz dokończysz tylko chodź do autobusu bo jeszcze nam odjedzie. - powiedziałem z uśmiechem, wziąłem ją za rękę i zaciągnąłem ją do autobusu. - Teraz mów.
- Ale co?
- Jezu Jesy! A co chciałaś powiedzieć za nim wsiedliśmy?
- Aha! To! Dobra.
- Mów!
- Ok. Chciałam powiedzieć, że świetnie byście razem brzmieli.
- Co....? Nie. Na pewno nie. Przecież wiesz, że...
- Możesz przestać. Przerabiamy to od 3 klasy podstawówki, a jesteśmy 2 gimnazjum. Umiesz śpiewać i to dobrze. Chodzę do szkoły muzycznej więc się ze mną nie kłóć. - powiedziała i zaczęła udawać obrażoną.
- Jesy... Dobrze wiesz, że nie chodzi o to, że nie umiem śpiewać. Wiesz co w życiu przeszedłem i dobrze wiesz, że tu o to chodzi.
- Wiem... Ale to nie jest powód żeby nie spróbować.
- Jesy ja na prawdę nie chcę się kłócić.
- Ok! Jak chcesz... - powiedziała i mnie przytuliła. Niektórzy nam mówią, że powinniśmy być razem... Ale dla mnie to głupota. Ja i Jesy za długo się znamy na takie głupoty. Resztę drogi przebyliśmy w ciszy...
W szkole. 3 lekcja.
Właśnie mamy wychowawczą. Ja się zanudzę na śmierć. Moja wychowawczyni pieprzy o jakimś apelu, a my jesteśmy zmuszeni jej słuchać.
- A teraz ostatnia sprawa, którą jest wycieczka. - gdy usłyszałem ostatnie słowo ożywiłem się. - W tym roku możecie wybrać gdzie chcecie pojechać. Do jutra macie czas na uzgodnienia. Wy wybierzecie miasto a ja załatwię tam coś do roboty. - nagle zgłosił się Will. - Tak Will?
- Może to być wycieczka za granicę Anglii?
- Może. - teraz zgłosiła się Ana.
- A czy to my możemy zdecydować co będziemy tam robić?
- Mogę się na to zgodzić jeżeli nie będzie to wyglądać na ciągłym szlajaniu się bez celu po mieście ani całodniowe siedzenie w hotelu. - zadzwonił dzwonek. - Jakieś pytania... Do widzenia. Mam nadzieję, że na jutro już wszystko będzie gotowe.
- Do widzenia. - odpowiedzieliśmy chórem po czym skierowaliśmy się pod klasę od matematyki. Na szczęście miałem trochę czasu żeby zrobić zadania...
Przerwa obiadowa
Całą klasą kierujemy się na boisko. Musimy ustalić gdzie chcemy jechać na wycieczkę. Usiedliśmy w kółko i zaczęliśmy się wymieniać pomysłami.
- Dobra zaczynamy. - oznajmił Will. - Ja bym do Londynu pojechał. Ana.
- Emm... Ja do Oxfordu. Rob.
- Menchester. Alis.
- Linkoln. Chris.
- Luton. Meg.
- Londyn. John.
- Cambridge. Jesy.
- Port Talbot. - spojrzała na mnie z uśmiechem. - Max.
- Dublin. Zoe.
- Port Talbot. Mike.
- Warwick. Lilly.
- Ashford. Sam.
- Norwich. Cami.
- Luton. Steve.
- Sheffield. Kate.
- Warwick. Caro.
- York. Matt.
- Menchester. Iva.
- Dublin. Eva.
- Leeds. Charlie.
- Port Talbot.
- Czyli postanowione. Jedziemy do Port Talbot. - oznajmiła uradowana Jesy. - Musimy pamiętać że mamy 3 dni. Charlie? Masz tam znajomego. Zadzwoń do niego i dowiedz się co możemy pozwiedzać.
- Zrobię to.
- TERAZ! - wrzasnęła na mnie.
- Ok. Już! Dzwonię! - wyjąłem z kieszeni telefon i wykręciłem numer do mojego przyjaciela. Po 2 sygnałach odebrał.
- Hej. Ty nie w szkole. - było słychać że jest... Styrany? Tak...
- Leo? Co Ci się stało?
- Nastawiali mi bark... To brzmi dużo lepiej niż jest na prawdę...
- Mówiłam! - krzyknęła Jesy. Wspomniałem że ustawiłem głośno mówiący?
- Charlie...?
- Leo. Pytałeś czy jestem w szkole. Otóż tak. Mam przerwę obiadową. Ustalamy z klasą gdzie chcemy jechać na wycieczkę. Więc teraz słyszy Cię cała moja klasa. Ta co się darła to moja przyjaciółka Jesy, a resztę Ci przedstawię jak wycieczka wypali.
- Dalej nic nie rozumiem...Po co wam ja?
- Wycieczka padła na Port Talbot. Potrzebujemy kilka miejsc które można zwiedzić. Tak żeby najlepiej wyszedł jeden dzień zwiedzania a później się będziemy szlajać.
- Ale tu nie ma nic do zwiedzania...
- Nie ma jakiś zabytków? - zapytał Will.
- Albo jakiś miejsc pamięci? - dodała Meg.
- Coś tam jest...
- To dawaj! Bo inaczej nie wiadomo kiedy się z Charlie'm. - powiedziała wkurzona Jesy.
- To sobie zapiszcie. Magram Country Park,Church of St. Theodore, Viaduct Walk, Kite Trail Sculpture. Resztę możecie sobie poszukać. To takie najbardziej znane... Coś jeszcze.
- Wszystko. Dzięki Leo. - powiedziałem.
- No dzięki. Wracaj do zdrowia, bo nam się Charlie zapłacze albo w depresję popadnie. - zaśmiała się Jesy. Popatrzyłem na nią groźnie. - Nie zabijaj mnie wzrokiem, bo wiesz, że to na mnie nie działa!
- Hehe... Zapamiętam. W razie co niech Charlie zadzwoni albo napisze...
- Jeszcze raz dzięki. Odezwę się jak będę w domu. Na razie.
- Cześć.
- Do zobaczenia - odpowiedziała chórem reszta, a ja się rozłączyłem.
- Miły ten Twój kolega... Ile ma lat. - zapytała Zoe.
- W październiku kończy 13.
- Chodźcie na obiad, bo jestem głodny. - powiedział Steve i wstał. Wszyscy skierowaliśmy się na stołówkę...

~***~
No hejka. Witam w ten poniedziałkowy poranek. No powiedzmy że poranek. Rozdział nie był dodany w nocy bo 22:36 poszłam spać. Ostatnio mam fazę żeby spróbować się wysypiać ale mi to nie wychodzi. No niestety. Przepraszam was bardzo za to u góry. Wiem jest beznadziejne i zdaję sobie z tego w 100% sprawę. Ale uwaga. Lepiej nie będzie. Myślałam że ten jest fajny, ale jak go wczoraj czytałam zmieniłam zdanie. I już rozumiem czemu wasza aktywność spadła. Ale to niepotrzebne. Chcę żebyście komentowali nawet jeżeli będą hejty. I już wiem jak opowiadanie się skończy. Wiem wiem. Nawet się dobrze nie zaczęło a ja już chcę skończyć. Ale dam wam małą podpowiedź. Wszystko zakończy się tak gdzie był prawdziwy początek. Bambino powinny zrozumieć o co mi chodzi. A czemu tak postanowiłam? Bo mam wrażenie, że wam się nie podoba za bardzo co tu robię. Zdanie zmienię jeżeli zobaczę, że wam się podoba. Ale raczej wątpię. Ogólnie dzisiejszego rozdziału miało nie być. Ale uznałam, że jak mam napisane to wam dam. Ogólnie rozdziałów mam do 31.08. Czyli do końca wakacji. Ale co do rozdziału powiem tyle że... Jest nowa postać. Tak. W sensie jest ich dużo, ale nie są główne. Główna postać która doszła to Jesy. I wspomniała o nowej postaci z następnego rozdziału :D. I jeżeli wam się spodobało to piszcie komentarze, bo wam to zajmie chwile, a na mojej twarzy powoduje uśmiech :D Więc ja będę już kończyć.
A na razie... Komentujcie. Obserwujcie. Niebieski magiczny guziczek. Ja się z wami żegnam. Dzięki. Cześć i na razie.
Asia Ari <3

poniedziałek, 27 lipca 2015

Rozdział 9: Została sama i długa noc...

 
PRZECZYTAJ NOTKĘ POD SPODEM! WAŻNE! 

Leo
Po chwili do gabinetu wbiegła moja mama. Na jej twarzy malowało się przerażenia. Powoli podeszła do mnie i bardzo delikatnie wzięła mnie za rękę.
- Leo... Kto Ci to zrobił? - Czemu od razu przeszła do rzeczy!? Nie wiem co mam jej powiedzieć... No w końcu nie prawdę... Postanowiłem przemilczeć. - Proszę Cię powiedz mi... Błagam... Pomogę Ci, ale muszę wiedzieć kto Cię tak pobił.
- Możesz zadzwonić do Joey'go?
- Leo co się dzieje? Czemu nie chcesz mi powiedzieć o co chodzi? - zapytała praktycznie przez łzy. Nienawidzę oglądać ludzi w takim stanie.
- Mamo proszę...
- Dobrze. - powiedziała i wyszła.
Chwileczkę później
Moja mama już nie weszła do sali. Wiem, że bardzo ją zraniłem, ale nie mogę jej tego powiedzieć! Załamie się... Nie chcę jej tego robić... Dlatego chcę żeby zadzwoniła po mojego brata... To było dla jej dobra... Nagle do sali wbił mój zdyszany brat.
- Młody! Jak?! Kiedy?! Ilu ich było tym razem!? - zaczął się wydzierać.
- Zamknij się, bo mama usłyszy. - powiedziałem cicho a on się rozejrzał po czym do mnie podszedł.
- Leo. Wiem że nie jestem najlepszym bratem, ale mamy dobre relacje. Wiesz że nikomu nie powiem. Czemu to zrobili?
- Widzieli filmik... Już wiesz czemu nie lubię takich akcji?
- Ale jeden Ci to zrobił?
- Jeden? Zawsze pojedynczo to robili... Dzisiaj... Byli wszyscy.
- Cholera. Leo musisz to powiedzieć mamie. Musi wiedzieć.
- Nie może... Nawet jak mnie przeniesie to i tak nic nie zmieni. Oni mnie znajdą i będzie gorzej. Joey błagam rób to co do tej pory czyli to olej.
- Nie! Ja mogę zrozumieć jak przychodziłeś z siniakami. Ale oni Cię połamali! Prawie zabili! Nie można tak tego głąbie zostawić!
- Właśnie prawie. A prawie robi wielką różnicę.
- Leo... Gdyby nie to że Alex to zobaczyła i zawołała nauczyciela nie żyłbyś. Pomyśl...
- Myślę. I wolę żeby mnie bili niż żeby coś zrobili Tili. - O cholera! Teraz wszystko się wyda!
- Co?! Co do tego ma Tili?! Leo! Tu już nie chodzi o Ciebie! Tu chodzi o naszą siostrę! Mów Leo!
- Myślisz, że czemu nic nie mówię? Bo nie chcę? Żeby mi nie dołożyli? Nie. Jakiś czas temu powiedzieli że jak nie będę robił tego co mi każą i jeżeli komuś coś powiem oni zrobią coś Tili. Nie możesz z tym nigdzie iść. Rozumiesz?
- Leo... - przerwał na chwilę. - Niech to szlag! Została sama! - wrzasnął z przerażeniem. - Zostań tu. Zaraz wrócę! - dodał i wybiegł. Po chwili weszła moja mama.
- Leo co mu się stało?
- Komu? - Ta... Nie ma jak udawać idiotę.
- Twój brat. Biegł i wrzeszczał że musi jechać po Matyldę.
- Em... Nie wiem.
- Słyszałam jak Twój brat się wydzierał. O co chodzi synku?
- O nic mamo...
- A właśnie! Mam Twój telefon. Ktoś do Ciebie dzwonił i odebrałam. - powiedziała i oddała mi urządzenie. - Kim jest Charlie?
- Kolega z Anglii. Ten z który ciągle piszę.
- Fajnie że znalazłeś przyjaciela. Bardzo się o Ciebie martwił. Pójdę do sklepiku na parterze a ty do niego oddzwoń. - powiedziała i chciała wyjść, ale ją zatrzymałem.
- Mamo... Na prawdę wszystko jest ok.
- To czemu nie chcesz mi powiedzieć co się stało? Jestem Twoją matką Leo. Możesz mi powiedzieć wszystko.
- Mamo... Ja... Nie chcę o tym mówić. - nie odpowiedziała. Wyszła zostawiając mnie samego... Wziąłem telefon i szybko wykręciłem numer do mojego przyjaciela...
- Leo?! Co się z Tobą dzieje?! Co się stało?! Czemu jesteś w szpitalu?! - zaczął i to bardzo głośno...
- A może tak cześć?.
- Mów.
- Ok... Mam złamaną nogę, wybity bark, rozciętą brew i wargę i nadpękniętą czaszkę. A czuję się beznadziejnie.
- Co się stało?
- Nic. Nie ważne.
- Ważne! Jesteś moim przyjacielem! Możesz mi powiedzieć wszystko.
- Ale nie to... Słuchaj... Jak będę gotowy to Ci powiem. Ok?
- Ok. Ale wszystko już w porządku?
- Powiedzmy.
- To najważniejsze... - nagle wbił do środka znowu mój brat. Tym razem z siostrą na rękach.
- Ja już kończę. Właśnie przyszedł mój jakże "genialny" brat.
- Cześć.
- Na razie. - pożegnałem się z nim i rozłączyłem...

Charlie
Dobrze, że nic mu nie jest. Byłem tak zajęty przejmowaniem się co z Leo, że nie miałem czasu na rozmowę z Brook. Wstałem z łóżka i skierowałem się do jej pokoju.
- Cześć Brook.
- Hej... - odpowiedziała przygaszona.
- Wiesz, że powinniśmy porozmawiać. - powiedziałem dosiadając się do niej na łóżku. - Powiesz mi czemu tak się zachowałaś? - nie odpowiedziała tylko mnie przytuliła. - Posłuchaj zawsze będziesz dla mnie ważna ale ja też muszę mieć przyjaciół. Oni Ci mnie nie odbiorą. Nie musisz być o nich zazdrosna. Na prawdę. Ranisz tym tylko mnie i siebie.
- Przepraszam...
- Ok. Nie gniewam się już. - teraz to ja ją przytuliłem. Nie lubię się z nią kłócić. - Chcesz się pobawić?
- W co? - zapytała z uśmiechem.
- Nie wiem. Wymyśl coś.
- Em... W dom!...
Później
Jestem genialny. Jest 22:30 a ja przed chwilą zacząłem robić lekcje. Wcześniej bawiliśmy się z Brooke w dom... Było... Ok? Powiedzmy. Ja byłem dzieckiem a Brooke mamą. To było straszne. Ale teraz mam gorsze rzeczy na głowie. Historia. Mam napisać referat o Henryku XIII i o jego osiągnięciach. Mogłem jednak słuchać... Ale co poradzę. Dla mnie jest on tylko i włącznie człowiekiem, który mordował swoje żony i ogłosił się głową kościoła. Poszukałem kilku "ciekawych" informacji i o 23:45 skończyłem. Teraz będzie luz. Został Angielski i matma. Z anglika muszę napisać rozprawkę na temat "Czy prawdziwa przyjaźń może istnieć na odległość?". Muszę wyszukać 2 przykłady z książek bądź filmów, a jeden z własnych obserwacji. Oczywiście z obserwacji już mam. Ja i Leo... Właśnie. Leo do końca tygodnia ma leżeć w szpitalu, a jak już wróci do domu nie może chodzić do szkoły przez 2 tygodnie. Oczywiście jeżeli noga mu się zrośnie dobrze. Bark muszą mu nastawić ale postanowili zrobić to jutro żeby dzisiaj odpoczął, a czaszka mu nadpękła, ale nie ma wstrząsu mózgu. Tak mi się dobrze pisało, że nawet nie wiem kiedy skończyłem. Matmę postanowiłem zrobić rano bo jest 00:30 i padam na ryj. Spakowałem się, wziąłem prysznic i poszedłem spać...

~***~
Hejcia pyśki. Mam nadzieję, że u was lepiej niż u mnie. Ale tak. W rozdziale... Znowu nudą wieje? Tak. Jak widać. Leo coś powiedział! Nie dużo, ale jednak coś! Jak na niego to dużo :D. I tak na starcie mówię. W następnych rozdziałach może się pojawić że Leo nie mówił nic mamie o Charlie'm. Bo to prawda. On nic jej o nim nie mówił. Znaczy coś powiedział i o tym zapomniał :D. Takie sprostowanie. U Charlie'go... Działo się tylko tyle, że z małą pogadał. Nic więcej co jest... Nudne. I nie spodziewajcie się, że będzie ciekawiej :( Niestety. Znaczy dla mnie nudą i beznadzieją wieje. Tu jeszcze była ze mną Paitś i mówiła, że rozdziały fajne. Ja się poza tym nie znam. Jak widzicie machnęłam wam ankietę. Jeżeli ktoś wchodzi na tego bloga to proszę żeby w niej zagłosował, bo jest ważna :D. Chcę wiedzieć ile was jest i jakie jest wasze stanowisko (?). Na początku napisałam że mam nadzieję, że u was lepiej niż u mnie. Bo mam taką nadzieję. Ostatnio... Znowu koszmary senne mnie nawiedzają tylko trochę w innym przesłaniu. Tylko nie wiem co ono znaczy. Ale nie chcę się tu żalić. Powiem wam tylko tyle. Na razie nigdzie nie jestem w stanie pisać. 1 blog zawiesiłam. Nie wiem co z resztą. Ten ze wszystkich będzie żył najdłużej. Czemu? Bo rozdziałów mam do 31.08 :D Więc do końca wakacji jestem ustawiona, a później... Nie wiem. Możecie mnie znienawidzić, ale po prostu mam dużo problemów na głowie, a ten sen... On mnie przerósł... Dlatego w następnych rozdziałach mogą nie pojawiać się tak rozbudowane notki tylko coś typu "Hej. Mam nadzieję że rozdział się podobał. Bo mi tak/nie/średnio/niezbyt. Papa!" Nic więcej. Bo po prostu mogę nie być w stanie :( Dlatego ja już będę spadać. Rozdziału na 100% nie spodziewajcie się wcześniej niż w poniedziałek. I to że rozdział był szpecjalem to nie znaczy, że to się powtórzy. 
A na razie... Komentujcie. Obserwujcie. Niebieski magiczny guziczek. Ja się z wami żegnam. Dzięki. Cześć i na razie.
Asia Ari <3
P.S. Pamiętajcie o ankiecie i zakładce zapytaj bohatera! :D

wtorek, 21 lipca 2015

Asia INFO #1

Hejka!
Przychodzę do was z Asia INFO.
Ci co czytają Dreams to wiedzą o co tu chodzi :D
W tym INFO mowa o nowej zakładce.
Chodzi o Zapytaj bohatera :D
A więc jeżeli zajrzycie do zakładki dowiecie się o co chodzi.
Ale tak w skrócie możecie tam zadać pytania bohaterom, a oni wam odpowiedzą.
Tam macie komu można zadać pytanie, ale w sumie nie tylko im.
Więc jak ktoś chce się dowiedzieć czegoś od bohatera to zapraszam tam.
Zadawajcie pytania!
Oni wam z chęcią odpowiedzą :D
Ja na razie wracam do pisania rozdziałów :D
Papa!
Asia Ari <3

poniedziałek, 20 lipca 2015

Rozdział 8: Poranek i Wybity bark.

Charlie
Pobiegłem szybko do salonu. A nóż widelec moja mama jeszcze nie śpi. Zobaczyłem ją siedzącą na kanapie i pijącą herbatę.
- Cześć mamo. - powiedziałem, podszedłem do niej i przytuliłem.
- Cześć kochanie. Co było aż tak ważne, że nie słyszałeś jak Cię wołałam?
- A wołałaś?
- Tak. Jak przyszłam. Jakieś 2 godziny temu.
- Przepraszam...
- Możesz mi powiedzieć czemu Twoja siostra była smutna, a jak zapytałam się jej co się stało to zaczęła płakać i zaczęła mówić że jesteś na nią zły? O co chodzi? Poznałeś jakąś dziewczynę? Nawet ja zauważyłam, że ciągle przy komputerze siedzisz.
- Mamo nie poznałem żadnej dziewczyny!
- Nie krzycz, bo Brooke śpi. I skoro nie to co się dzieje?
- Poznałem przez FaceBooka kolegę, który mieszka w Walii, a wiesz, że mała jest zazdrosna o wszystkich moich znajomych. Na chwile poszedłem do łazienki, a akurat była w moim i napisała do niego czegoś czego nie powinna i jestem na nią zły.
- Ok. Nie gniewam się na Ciebie. Ale na drugi raz postaraj się jej to na spokojnie wytłumaczyć.
- Ale już nie raz jej tłumaczyłem, że nie ma być o co zazdrosna, ale ona dalej swoje.
- Zrozum ją skarbie. Przez rozwód mój i Twojego ojca nie miałam okazji z nią się związać z nią jak z Tobą. Wy macie o wiele lepszy kontakt. Więc proszę nie złość się na nią.
- Dobrze... - moja mama zawsze była na szczęście spokojna. Nigdy nie krzyczała ani nic.
- Porozmawiaj z nią jutro po szkole. Ok?
- Ok. - powiedziałem zrezygnowany.
- A teraz spać. Dobranoc synku.
- Dobranoc mamo. - pożegnałem się z nią i pobiegłem do mojego pokoju. Tam przebrałem się w piżamę i poszedłem spać. Po chwili zasnąłem...
Rano
Obudziłem się o 6:25. 5 minut przed budzikiem. Powoli wstałem i podszedłem do szafy. Wyjąłem z niej ciuchy na dziś i poszedłem do łazienki. Tam przebrałem się oraz wykonałem wszystkie poranne czynności. Gdy wyszedłem z łazienki była 6:50. Zszedłem na śniadanie.
- Cześć mamo. - przywitałem. Była zajęta krzątaniem się w kuchni.
- Cześć kochanie.
- Co dzisiaj na śniadanie? - na szczęście Brook jeszcze spała i nie musiałem z nią gadać.
- Naleśniki z dżemem albo z czekoladą. Z czym wolisz?
- A jaki dżem?
- Truskawkowy.
- To poproszę z dżemem. - powiedziałem a mama postawiła przede mną talerz z 5 naleśnikami. No co? Lubię jeść i to często dużo. Zwłaszcza jak są naleśniki. - Dziękuję. - powiedziałem i zabrałem się za posiłek. Gdy skończyłem była 7:10. Odłożyłem talerz do zlewu. - Dzięki było pycha.
- Odwieźć Cię czy pojedziesz sam?
- Sam pojadę. Pójdę obudzić małą a ty naszykuj jej naleśniki i szykuj się do pracy. - powiedziałem i poszedłem do pokoju siostry. Jeszcze słodko spała. Podszedłem do niej i zacząłem ją budzić. - Brooke... Wstawaj... - uchyliła swoje oczka, przetarła je rączaki i ziewnęła. Wstałem od jej łóżka i skierowałem się do drzwi.
- Charlie? - zatrzymała mnie. - Dalej się gniewasz?
- Pogadamy później Brook.
- Ale...
- Po szkole. Obiecuję. - odwróciłem się do niej i uśmiechnąłem. Znowu spojrzałem na zegarek. 7:25. CHOLERA! Spóźnię się na autobus. Pobiegłem szybko do pokoju po plecak. Zgarnąłem szybko jeszcze telefon, słuchawki i trochę kasy. Zbiegłem szybko na dół. Zatrzymałem się jeszcze przed drzwiami.
- Na razie mamo! - nie czekałem na jej odpowiedź tylko pobiegłem na autobus. Zdążyłem w ostatniej chwili...

Leo
Jestem w drodze do piekła... Znaczy szkoły. Po raz pierwszy od dawna boję się co dzisiaj mi zrobią. Nigdy nie grozili mi w taki sposób. Nie wiem co oni mogli wymyślić... Przecież dręczyli mnie już na każdy możliwy sposób. Chyba... Może wymyśli coś nowego... Nie! Myśl pozytywnie Leondre... Nic mi nie będzie. Wszystko będzie ok. Musi. Tak się zamyśliłem, że nawet nie zobaczyłem że już jestem przed szkołą. Skrzywiłem się lekko i wszedłem do budynku. Szybko skierowałem się pod klasę. Serce waliło mi mega mocno. Ciśnienia to miałem chyba z 300 tak się bałem. Zadzwonił dzwonek na lekcje. Dzięki bogu! Szybko wszedłem do klasy i usiadłem w ławce. Zaczęła się historia. Nauczyciel sprawdził obecność zapytał 2 osoby i zaczęła się lekcja o Króli Arturze... Zawsze lubiłem jego historię i te inne bzdety z nim związane ale dzisiaj nie mogłem się kompletnie na tym skupić.
- Devries! O czym tak rozmyślasz? Pomóc Ci? - zapytał mój historyk. Niby spoko gość nawet jak ktoś ma na jego przedmiot wylane, ale nie jak mowa o Królu Arturze...
- No. Ja. Emm...
- Eh... Chociaż udawaj, że Cię to interesuje... To jest najciekawszy rozdział w historii Anglii... - tu znowu się wyłączyłem. Nie mogę się skupić na lekcjach z myślą, że oni gdzieś są... Dobra normalnie jakoś sobie radzę, ale teraz jest gorzej! Zadzwonił dzwonek i pobiegłem do kolejnej klasy...
Pora obiadowa
Teraz mam długą przerwę... Czyli najprawdopodobniej czas mojej egzekucji. Szedłem przez boisko aż zatrzymał mnie mój koszmar. Denis. I jeszcze jego koledzy. Kevin, Vector i Frank. Cała 4... Będzie... TRAGICZNIE...
- Kogo my tu mamy. Czy to nie Leoś... - zaczął Denis. "Mózg" ich paczki.
- Czego chcecie? - zapytałem tak jak bym się nie bał.
- Grzeczniej. Masz kase? - zapytał ten łoś.
- Masz. 10 funtów. Więcej nie mam.
- Nie umiesz liczyć czy jak? Jak mamy się tym podzielić na 4. Jeszcze 30. - oznajmił Vector.
- Skąd ja mam wam tyle wziąć!? Do reszty wam rozumy odebrało?!
- Sam tego chciałeś. - powiedział Frank, a Kevin uderzył mi w brzuch. Zgiąłem się w pół. Denis mnie przewrócił. Zaczęli mnie kopać. W brzuch. W klatkę piersiową... Wszędzie. Po chwili, któryś z nich podciągną mnie za włosy do góry. Nie zważając na ból próbowałem się mu wyrwać. Niestety nie udało mi się. Obstawiam, że Kevin, bo jest najsilniejszy, przywalił mi pięścią w szczękę. Poczułem straszny ból... Miałem wrażenie że rozcięli mi wargę. Piekło niemiłosiernie.  Dostałem jeszcze kilka razy mocnych uderzeń.  Nie miałem już siły stać. Moje nogi były jak z waty a przed oczami pojawiały się czarne mroczki. Wszystko było mi już jedno.Upadłem.  Znowu zaczęli mnie kopać, już i tak cały zbolały. Byłem na w pół przytomny. Wszystko było rozmazane. Wiem tylko że wokół mnie nie było żadnego widowiska. Nikt nie mógł mi pomóc uwolnić się od tych tyranów. W tej chwili jedynym wybawieniem może być dla mnie śmierć. Nikt mi w końcu nie pomoże. Nikogo nie ma w pobliżu. Jestem sam... Ale może ktoś jednak to zobaczy... Może pomoże... Gdy już zacząłem tracić resztki nadziei, że ktoś przyjdzie mi z pomocą usłyszałem czyjś krzyk. Zobaczyłem jak ktoś biegnie w stronę zdarzenia. Nie wiem kto to był, bo jak już wspomniałem widok był rozmyty, a głosy były zagłuszone szumem. Opadałem coraz bardziej z sił a najmniejszy ruch ręki czy nogi wywoływał ogromny grymas na mojej twarzy. Oczywiście bólu i cierpienia. Po chwili poczułem jak ktoś bierze mnie ostrożnie na ręce. Chyba zaniósł mnie do higienistki. Nie wiem za bardzo co się działo dalej. Nie straciłem przytomności... Ale nic nie widziałem i nie słyszałem.Wokół mnie panowała ciemność ale byłem świadomy tego, że ktoś mnie dotyka. Po jakimś czasie znów ktoś wziął mnie na ręce. Tym razem położył na noszach. Wiedziałem że to pogotowie...
Trochę później
Jestem już od jakiegoś czasu w szpitalu. Jest dobra wiadomość jaki te złe. Dobra to taka że już wszystko widzę i słyszę. Złe... Mam złamaną nogę, wybity bark, rozciętą brew i wargę i chyba jeszcze nadpękła mi czaszka. Na dokładkę zadzwonili do mojej mamy. Nie udało mi się tego jednak ukryć... Niestety. Ale może teraz będzie lepiej? Może mama przeniesie mnie do innej szkoły. Fajnie by było. Ale nie mogę jej prawdy powiedzieć... Nie. Muszę ją znowu okłamać. Jeżeli tego nie zrobię oni mnie znajdą i będzie jeszcze gorzej...

~***~
Heja! Witam was w ten niestety słoneczny poniedziałek. Rozdział jest. I jest... Fajny. Możecie mnie zabić, ale ja się będę bronić. Nożyczki mi pomogą. Leo został pobity. I ma duuuuże obrażenia. Cóż... Bywa. Em... Wiem że scena tej powiedzmy bójki jest opisana źle tragicznie bo nie ma opisanego rozlewu krwi. Ale po pierwsze jak miałam opisać rozlew krwi skoro była perspektywa Leo a on nic nie widział. Po drugie... Jest po prostu źle opisana i tyle.  Ale to pierwszy rozdział w którym akcja na prawdę się mam nadzieję rozkręca. Ze strony Charlie'go znowu wiało nudą. Ale co ja poradzę? No nic. Charlie jest po prostu spokojny i tyle. Ale później u niego też będzie się coś dziać. A jeżeli nie to możecie mnie ubić. W następnym zdaje się rozdziale już wejdzie w życie jedna nowa postać z zakładki "Bohaterowie". A mianowicie Jesy :D Więc jak ktoś jeszcze nie wie kto to to zapraszam Bohaterów. I zauważyłam spadek waszej aktywności. I nie mam pojęcia czemu. Mam nadzieję że pod tym rozdziałem będzie ta średnia ilość komentarzy czyli 3 :D Ale dobra. Ja już spadam.
A na razie... Komentujcie. Obserwujcie. Niebieski magiczny guziczek. Ja się z wami żegnam. Dzięki. Cześć i na razie!
Asia Ari <3
P.S. Ciekawe kto rozpoznał to zniekształcone pożegnanie :D

sobota, 18 lipca 2015

Rozdział 7: Prawnie zabronione i Siostrzana zazdrość.

Leo
Ja: A tak w ogóle... Na którą jutro idziesz?
Charlie: Na 8. I pierwsza matma.
Ja: Uwielbiam matmę!
Charlie: Ja też :D
Ja: Czyli nie jestem jedyny dziwak co matmę lubi.
Charlie: No nie. A ty na którą jutro idziesz?
Ja: Też 8. Chodzenie do szkoły na 8 powinno być prawnie zabronione :D
Charlie: Jestem tego samego zdania. Ale co zrobisz jak nic nie zrobisz?
Ja: Trzeba by było zostać jakimś ministrem edukacji czy czymś takim.
Charlie: Ja tam bym wolał zostać muzykiem. Najbardziej to chciałbym śpiewać, ale na pewno nie sam.
Ja: Nie zaczynaj ok.
Charlie: Ok. Ale mam wrażenie że to o czym nie chcesz gadać jest związane z tematem muzyki.
Ja: Charlie proszę daj spokój. I tak nic z tego nie będziesz miał.
Charlie: Ok. Na razie dam spokój. Ale i tak do tego wrócę. Zmieniając temat. Jest ktoś u Ciebie?
Ja: Nie. Jestem sam. Moja mama w piątek pojechała na jakieś szkolenie i wróci dzisiaj wieczorem. Siostrę odwiozła do babci, a mój brat już z nami nie mieszka. A ty?
Charlie: Od wczoraj jestem sam z siostrą, bo moja mama gdzieś pojechała. Nawet nie pamiętam o co chodziło :D
Ja: Brawo.
Charlie: Wracając do tematu wakacji. Masz już jakieś plany?
Ja: Nie. Pewnie będziemy siedzieć w domu, bo mama nie będzie miała pieniędzy żeby gdzieś nas zabrać. A jak u Ciebie?
Charlie: Szczerze to nie wiem. Mama jeszcze nie planuje, ale jak zacznie to będzie super niespodzianka albo dla mnie, albo dla mojej siostry.
Ja: A jak myślisz dla kogo w tym roku będzie niespodzianka.
Charlie: Biorąc pod uwagę że w zeszłym roku to była niespodzianka dla mojej siostry w tym roku będzie dla mnie.
Ja: To masz fajnie.
Charlie: Możliwe....
Ja: A co mogłoby pójść nie tak?
Charlie: Nic. Po prostu wolałbym spędzić te wakacje z tobą niż w jakimś większym mieście w Anglii. A tak zapytam. Gdzie chciałbyś najbardziej pojechać?
Ja: Szczerze to nie wiem. Nie zwiedzałem jakoś dużo miejsc na świecie.
Charlie: A gdzie już byłeś?
Ja: Zwiedziłem Walię, kawałek Irlandii, Anglię, byłem na wycieczce w Niemczech i Francji i kiedyś ze szkoły byłem w Polsce w Krakowie.
Charlie: Pamiętam, że zawsze chciałem pojechać do Polski, ale jakoś mama zawsze była przeciwko. Ma o polakach złe zdanie.
Ja: Pewnie dlatego że przyjeżdżają do nas za pracą.
Charlie: Pewnie tak. A teraz wybacz, ale muszę iść zrobić obiad. Wrócę za godzinę do 2. Ok?
Ja: Pewnie. Jak głód wzywa to nic nie zdziałasz.
Charlie: Widzę że się rozumiemy.
Ja: Jeżeli chodzi o jedzenie to rozumiem zawsze wszystko :D Kocham jeść :D
Charlie: Hahahaha. Ja mam podobnie :D To do później
Ja: Do później :D
Pożegnałem się z nim i sam poszedłem do kuchni, bo jak zaczął mówić o jedzeniu przypomniał mi że jestem głodny. Otworzyłem lodówkę i sprawdziłem czy coś tam jeszcze mam. Niestety. Wyjąłem z niej tylko mleko. Z szafek wyciągnąłem nóż słoik z nutellą i chleb. Mleka nalałem do szklanki, a czekoladą posmarowałem chleb. Talerz pełen kanapek i szklankę z mlekiem zabrałem do salonu.
- Zajebisty obiad Leo. Nie ma co. - powiedziałem do siebie i zacząłem jeść.

Charlie
Siedzę z siostrą przy stole i jemy spagetti które przygotowałem. Jestem na nią mega wściekły dlatego się do niej nie odzywam.
- Charlie? (to co mówi Brookie jest takim słodkim dziecięcym głosikiem.)
- Co.
- Jesteś zły?
- Jestem.
- Charlie... Nie gniewaj się...
- Brookie tym razem przesadziłaś i dobrze o tym wiesz. Wiesz też, że mam powód się gniewać. - powiedziałem i wstałem. - Jak skończysz jeść to talerz włożysz do zlewu i pójdziesz do siebie do pokoju.
- A ty?
- Ja idę do siebie popisać z Leondre.
- A mogę iść do Ciebie?
- Nie. Nie możesz. - odpowiedziałem, włożyłem talerz do zlewu i poszedłem do siebie.
Ja: Leondre! Jesteś?!
Leondre: Jestem jestem. I wiesz, że nie musisz mówić do mnie z pełnego imienia? Leo wystarczy.
Ja: Spoko :D Co tam jadłeś?
Leondre: Kanapki z nutellą.
Ja: Widzę że nie masz wygórowanych wymagań co do jedzenia.
Leondre: No nie. I nie chciało mi się nic robić. A ty?
Ja: Zrobiłem na szybko spagetti.
Leondre: Chciało Ci się.
Ja: Nie. Ale moja mama miałaby pretensje gdyby dowiedziała się że nic nie zrobiłem i zabrałbym mi komputer. Czyli jedyny kontakt z Tobą.
Leondre: Ej no właśnie!
Ja: Co właśnie?
Leondre: W razie gdyby u któregoś zabrakło neta to nie mamy jak się skontaktować. Podaj swój.
Ja: 487 632 768
Leodre: Ok. Masz mój 777 098 995.
Ja: Dzięki. Teraz to już nasz kontakt może być 24 godzinny :D
Leondre: Nie przesadzajmy przyjacielu! Poza jedzeniem kocham też spać :D
Ja: Serio? To niby czemu tak późno chodzisz spać?
Leondre: To że kocham spać to nie znaczy że lubię chodzić spać :D
Ja: Dobijasz mnie.
Leondre: Przyzwyczajaj się. I sorry że zapytam... Co powiedziałeś swojej siostrze?
Ja: Nic?
Leondre: Nie nakrzyczałeś na nią? Bo jak tak to nie potrzebnie.
Ja: Nie krzyczałem. Nie umiem na nią krzyczeć. Zapytała się mnie czy nie jestem na nią zły to jej powiedziałem że tak. Jeszcze odpowiedziałem jej na parę pytań i kazałem jak zje wstawić jej talerz do zlewu i iść do siebie. Nie krzyczałem ani nic.
Leondre: Nie potrzebnie się na nią wściekasz. Jest jeszcze mała... Nie rozumie że zrobiła źle.
Ja: Leo nie broń jej. Musi wiedzieć że źle zrobiła a tak nauczy się najszybciej.
Leondre: Tyle że mnie jeszcze bardziej znielubi. :D
Ja: A tobie zależy na sympatii mojej siostry czy na przyjaźni ze mną? I wiedz, że się na wasz związek zgodzę jak padnę trupem :D
Leondre: Pewnie, że na przyjaźni z Tobą czubie :D Po prostu nie chcę żeby Twoja siostra myślała, że jej Cię zabieram. I jakby co ja na związek mój i Twojej siostry też się nie zgadzam :D
Ja: Warto wiedzieć :D
Leondre: Więc o swoją siostrę możesz być spokojny. Będę się od niej trzymał z daleka. A wracając do naszego spotkania... Jak mamy się spotkać skoro moja mama raczej się nie zgodzi?
Ja: Może moja kiedyś spróbuje ją przekonać? Tylko będzie jeden problem...
Leondre: Jaki?
Ja: Jeszcze nie powiedziałem jej, że Cię poznałem.
Leondre: Ja mojej też :D
Ja: Ale Twojej nie ma.
Leondre: Wiem.
Ja: Ty wiesz co? Zasiedzieliśmy się. Jest po 22. Ja muszę się spać szykować i jeszcze z mamą przywitać.
Leondre: Ja tak samo. Do jutra przyjacielu.
Ja: Do jutra Leo.

~***~
No hej hej!
Tak!
Sobota i rozdział!
Czemu?
Dzisiaj stukło mi na tym blogu 2000 wyświetleń!
Dziękuję!
Ten rozdział to taki mój Szpecjal ode mnie dla was :D
Niestety prace nad OS trwają.
Może ukaże się on na Szpecjal z okazji 10 000 wyświetleń :D
Ale co w rozdziale. 
Nuda wszechobecna.
Ale następny jest ciekawszy!
Chyba...
Bo nie pamiętam :D
Ale chyba jest już opisany poniedziałek :D
Najciekawsze w tym rozdziale było chyba to jak Charlie wściekał się na małą.
Przeskrobała i jest na nią zły.
Tak poza tym nic się raczej nie działo.
Ale jak widzieliście Zrobiłam na pasku nowe rzeczy :D
Oczywiście blogi mojej Patiś <3
Którą kocham ponad wszystko <3
Moja druga wariatka też by taką miała ale blogów nie ma :/
Na razie :D
Ale z tego tam co najlepiej czytam to chciałabym wam polecić najbardziej 2 blogi.
Więc pierwszy.
Prowadzi go Jesy i są tam informacje i nowości z życia chłopaków jak i prze mega zajebiste opowiadanie.
Kliknij i teleportujesz się tam. 
I drugi.
Prowadzą go 2 dziewczyny i jest na nim samo opowiadanie :D
Pomogłam wymyślić fabułę do 2 rozdziałów a dzisiaj ukazał się 1 z nich :D
Kliknij i teleportujesz się tam.
Więc jak na dzisiaj to tyle.
Ja się biorę za rozdział na innym blogu :D
Więc ja się już z wami żegnam.
Papa!
Asia Ari <3
Do poniedziałku!

poniedziałek, 13 lipca 2015

Rozdział 6: Pobudka przez FB i Październikowe ludki.

Charlie
Niestety nie otrzymałem odpowiedzi. Pewnie poszedł już spać, a ja mu dupę truję. Szybko wyłączyłem kompa, i skierowałem się do łazienki. Po wyjściu z niej poszedłem spać, bo już nic mi się nie chciało.
Rano
Obudziłem się o 7. Czyli prawidłowo. Mam za dużo rzeczy do roboty żeby wstawać o godzinie 12. Szybko wygrzebałem się z łóżka i poszedłem do łazienki. Ogarnąłem się i po chwili szedłem w kierunku kuchni. Otworzyłem lodówkę. Wyciągnąłem z niej masło i pomidory. Jakaś odmiana niż płatki. Odłożyłem wszystko na blat i z szafki wyjąłem 2 talerze i jeszcze nóż. Umyłem i pokroiłem pomidora. Chleb posmarowałem masłem, a następnie ułożyłem na nim wcześniej pokrojony owoc. Wyjąłem jeszcze sól i pieprzy i doprawiłem kanapki. Ułożyłem je na talerzach. Spojrzałem na zegarek. 7:46. Mała jeszcze śpi. Schowałem talerz z jej śniadaniem do lodówki, a swój zabrałem do mojego pokoju. Gdy wszedłem do pomieszczenia usiadłem przy biurku i odpaliłem kompa. Włączyłem FB i sprawdziłem czy ktoś się odezwał. Niestety nie. Szczerze to nie wiem na co liczyłem jest po 8. Wszyscy śpią. I tak postanowiłem napisać do Leondre bo był dostępny.
Ja: Siemka Leondre! Jak się spało?
Chwile poczekałem na odpowiedź.
Leondre: Która jest godzina?
Ja: 8:25. A co?
Leondre: Mogę mieć do Ciebie prośbę?
Ja: Tak...? Ale o co chodzi?
Leondre: Możesz mi robić za budzik? Do szkoły.
Ja: Co? Co się stało?
Leondre: Obudziłeś mnie geniuszu.
Ja: Serio?! Ale byłeś dostępny.
Leondre: Przyjacielu... Miałem w telefonie internet włączony. Całą noc byłem dostępny.
Ja: Sorry... Idź spać. Później napiszę.
Leondre: Teraz to już nie zasnę. Jest za jasno :D
Ja: Ok. To idź coś zjeść, a ja zobaczę czy moja siostra się obudziła bo muszę jej dać antybiotyk.
Leondre: A Twoja mama nie może?
Ja: Moja mama wczoraj gdzieś pojechała i wróci dzisiaj wieczorem. A poza tym od mamy i tak by nie wzięła. Mnie i moją siostrę łączy trochę silniejsza więź niż ją i moją mamę.
Leondre: Ok. To ja zaraz wrócę. Powodzenia z siostrą.
Ja: Dzięki powodzenia z jedzeniem :D
Napisałem i skierowałem się do pokoju małej. Uchyliłem drzwi i zobaczyłem że jeszcze śpi. I tak zaraz będę musiał ją obudzić. Poszedłem do kuchni, z szafki wyciągnąłem antybiotyk i szklankę do której następnie nalałem wody, a z lodówki wcześniej przygotowanie dla Brookie kanapki. Skierowałem się do pokoju młodej. Nie spała już. Podszedłem do niej i podałem jej śniadanie.
- Cześć mała.
- Cześć.
- Zrobisz coś ja Cię o to poproszę?
- Tak. A co?
- Położę Ci na szafkę antybiotyk, a ty jak zjesz to go weźmiesz. Ja w tym czasie będę u siebie. Idziesz na to?
- Ale... Co jak zapomnę?
- To jak tu przyjdę dam Ci go a wieczorem mama na mnie nawrzeszczy. Chyba że chcesz wziąć go przed zjedzeniem.
- Tak.
- To bierz. - jak powiedziałem, tak zrobiła a później zabrała się za śniadanie. - Jak będziesz chciała to możesz przyjść do mnie. Tylko będę pisał z przyjacielem.
- Nie możesz się powstrzymać do jutra? W szkole go jutro spotkasz.
- To niestety nie kolega ze szkoły.
- A skąd?
- Z jakiejś miejscowości w Walii.
- To kiedy się spotkacie?
- Nie mam bladego pojęcia...

Leondre
Gdy skończyłem rozmowę z Charlim szybko poszedłem do kuchni. Zrobiłem sobie dla odmiany płatki z mlekiem. W tempie natychmiastowym zjadłem i skierowałem się w kierunku łazienki po drodze zgarniając jakieś ciuchy na dzisiaj. Po jakiś 10 minutach byłem gotowy. Nagle usłyszałem dźwięk jakby tłuczonej porcelany. Pobiegłem na zewnątrz gdyż z tam tond dochodził dźwięk. Gdy znalazłem się na zewnątrz zobaczyłem zbitą doniczkę a obok niej kamień z doczepioną kartką. Wziąłem przedmiot i przeczytałem: "Weekend coś za dobrze ci minął... Szykuj się jutro. Twój Koszmar". Już wiedziałem kto to mógł być. Olałem stłuczoną doniczkę i kamień. Zdołowany poszedłem do pokoju. Kartkę schowałem do biurka. Napisałem do Charliego.
Ja: Wróciłem. A ty?
Charlie: Ja też. Jak jedzenie? Co jadłeś?
Ja: Płatki z mlekiem. Jak siostra? Wzięła antybiotyk?
Charlie: Już lepiej i wzięła. I tak od razu Cię ostrzegam. Mojej siostrze za jakąś godzinę do 2 zacznie się nudzić i tu przyjdzie.
Ja: I co? Chyba nie jest aż taka straszna
Charlie: Straszna raczej nie. Chyba że ktoś boi się 6 letnich dzieci. Ale jest strasznie zazdrosna :D
Ja: Zazdrosna?! O kogo?
Charlie: O wszystkich moich znajomych. Boi się że oni odciągną mnie od niej
Ja: Nie możesz jej wytłumaczyć że tak nie jest?
Charlie: Ona jest jeszcze mała. Próbowałem jej to nie raz wytłumaczyć ale nie rozumiała...
Ja: To nie za fajnie...
Charlie: A no nie. Ale co poradzisz. Gdy ja byłem mały i moi rodzice jeszcze byli razem to mój tata pracował, a mama siedziała w domu. Więc ja zdążyłem złapać z matką doskonały kontakt. A później wszystko się posypało. Mama poszła do szkoły kucharskiej i do pracy i to ja bardziej się zajmowałem małą.
Ja: No... Ja z moją siostrą nigdy nie miałem aż tak dobrego kontaktu, bo dzieli nas mniejsza różnica wieku. Mnie z moją dzieli 5 lat, a Ciebie z Twoją zdaj się że 7. Więc wiesz.
Charlie: Mnie i moją dzielą tylko 2 lata więcej niż Cibie z Twoją. To chyba nie ma aż takiego znaczenia.
Ja: Ale jak widać ma. My oby dwoje złapaliśmy dobry kontakt z mamą. Chodź z moim bratem mam lepszy.
Charlie: To masz też ciekawie. Tak w ogóle zapytam się z ciekawości. Kiedy ty masz urodziny?
Ja: 6 październik. A ty?
Charlie: 27 październik.
Ja: Żeśmy się dobrali. Październikowe ludki :D
Charlie: Dokładnie :D
Ja: Koniecznie musimy się kiedyś spotkać.
Charlie: Popieram! Fajnie by było gdyby to było w te wakacje...
Ja: Byłoby genialnie! Tylko nie wiem co na to moja mama. Wątpię że zgodzi się na to żebym pojechał do Ciebie albo ty przyjechał do mnie...
Charlie: Moja by się raczej zgodziła.
Charlie: Moja siostra właśnie przyszła.
Ja: Cześć Brooke!
Charlie: Powiedziała cześć. Zaraz wrócę czekaj.
Ja: Spoko.
Charlie: (Wyobraźcie sobie że teraz to co Charlie pisze ma masę błędów, ale tak że da się rozczytać :D ) Czy to ty jesteś przyjacielem Charliego z Walii.
Ja: Tak. Brooke?
Charlie: Nie zabierzesz mi go. On jest mój.
Ja: Ja nie chcę Ci go zabrać. Twój brat zawsze będzie Cię kochać, ale będzie też spotykać się z przyjaciółmi, albo tak jak w naszym przypadku będziemy ze sobą pisać.
Charlie: (I już jest normalnie bo Charlie wrócił) Jestem. Przepraszam za moją siostrę. Nie wiem co ją napadło.
Ja: Spoko. Ale obawiam się że Twoja siostra nie będzie popierać naszej przyjaźni.
Charlie: Myślisz, że mnie to interesuje? I tak będę się z Tobą przyjaźnił bo jesteś świetnym człowiekiem i wiem że mogę Ci zaufać.
Ja: Serio?
Charlie: Co?
Ja: Serio myślisz że jestem świetnym człowiekiem?
Charlie: Tak.
Ja: To jesteś jedyny.
Charlie: Jak jedyny? A Twoi przyjaciele?
Ja: Możemy o tym nie rozmawiać?
Charlie: Tak, ale pod jednym warunkiem.
Ja: Jakim?
Charlie: Że kiedyś powiesz mi o co chodzi.
Ja: Na pewno kiedyś Ci o wszystkim opowiem. Ale nie to jak się kiedyś spotkamy. Na konto na FB każdy może się włamać i to zobaczyć. A tego bym nie chciał.
Charlie: Spoko. Rozumiem...

~***~
Siema?
Jak tam w noc poniedziałkową?
Tak.
Cierpię na bezsenność :D
Ale co do rozdziału.
Podoba mi się :D
Charlie nie dość że sam ranny ptaszek to jeszcze wszystkich budzi...
Eh...
Jak widać dba o Brooke choć przeskrobała :/
A Leo dostaje groźby :(
Ale nie rozpisuję się dalej...
Napiszę tylko że Patiś mnie zostawiła i mi smutno :(
Zostałam na blogu sama :(
Ale nie bójcie się.
Bloga nie zamykam.
A to co piszę od zostałam sama piszę po publikacji.
Ogólnie wątpię że zasnę.
Jestem zbyt smutna.
Niech mnie ktoś przytuli!  :'(
Muszę iść spać bo mama się na mnie wydziera :(
Dobranoc!
Asia Ari <3

poniedziałek, 6 lipca 2015

Rozdział 5: Nieufność i wątpliwości

Leondre
Ale się kurde wkopałem! Jak ja mam z tego wybrnąć!? Nie napiszę mu o co chodzi. Wyśmieje mnie. Poniży i tyle będzie mego. Nie... Muszę coś wymyślić. Myśl Leo! To powiedz mu, że mu nie ufasz na tyle by mu coś takiego powiedzieć. ~ doradziła mi podświadomość. Nie! Nie chcę go tak traktować! Mam!
Ja: Słuchaj... To trochę trudna sprawa. Nie chcę o tym teraz gadać.
Charlie: Ok. Rozumiem. Też mam sprawy o których nie lubię gadać.
Ja: Czyli nie jesteś zły?
Charlie: Nie. Nie mam za co. Znamy się kilka godzin. Nie musisz mi o wszystkim mówić. I nawet to popieram. Bo nie byłoby raczej mądre gdybyś praktycznie obcej osobie powiedział wszystko o swoim życiu. Ale mam nadzieję, że kiedyś zaufasz mi na tyle żeby mi powiedzieć.
Ja: Też mam taką nadzieję. A teraz sorry, ale muszę kończyć. Muszę iść odrobić lekcje. Bo znając życie jutro będę zbyt leniwy i o połowie zapomnę :D
Charlie: Serio? Nie lepiej było to zrobić wczoraj? Miałbyś już wolne.
Ja: Jestem sam w domu. Musiałem wczoraj z wolności korzystać i mi się po szkole nie chciało. Wolę robić w soboty albo niedziele. :D
Charlie: Ok. Miłej nauki :D
Ja: Dzięki. Do później.
Pożegnałem się z nim i wyłączyłem FB. Laptopa odstawiłem na bok, a z plecaka wyciągnąłem książki. Zacząłem mozolny proces odrabiana lekcji.
Wieczorem
Nareszcie skończyłem! Ciągnęło się to w nieskończoność, ale się udało. Jutro się tylko trochę pouczę i koniec. Szybko wrzuciłem książki do szafki i sięgnąłem po laptopa. Podniosłem klapkę i poczekałem aż się odblokuje. Szybko włączyłem Facebooka i zobaczyłem czy Charlie jest dostępny.Był dostępny dlatego postanowiłem do niego napisać.
Ja: Hej. Już skończyłem. Jak będziesz to napisz :D

Charlie
Gdy Leondre poszedł odrabiać lekcje ja zacząłem się trochę nudzić. Nie wyłączając kompa poszedłem do salonu gdzie zastałem moją siostrę.
- A ty czemu nie w łóżku? Powinnaś odpoczywać.
- Chodź ze mną. - poprosiła i zrobiła maślane oczka. - Cały dzień siedziałeś przed komputerem to teraz zajmij się mną. - dodała troszeczkę bardziej zasmucona. W sumie to ma rację. Zwykle to jej poświęcałem cały dzień.
- Ok. Chodź. - powiedziałem biorąc ją na ręce. - Co chcesz porobić?
- Pobawmy się w chowanego!
- Serio? W domu?
- Tak.
- No dobrze. Kto się pierwszy chowa? - zapytałem mimo że znałem odpowiedź.
- Ja!
- To leć się schować. - oznajmiłem odstawiając ją na ziemi. - Liczę do 10. - dodałem. Ona odbiegła a ja zacząłem liczyć.
Wieczorem
22:30
Właśnie skończyliśmy się bawić. Wcześniej dzwoniła do mnie moja mama i powiedziała, że wróci jutro wieczorem. Teraz układam małą do spania. Na szczęście tyle się nabiegała, że zaśnie bez słuchania jak czytam.
- Dobranoc maleństwo. - powiedziałem i pocałowałem ją w czułko.
- Dobranoc. - odpowiedziała. Skierowałem się do drzwi. - Charlie?
- Tak?
- A jak już ja będę duża i ty też będziesz już duży, dalej będziemy się kochać tak jak teraz? Dalej będziemy razem? Dalej będziemy tak blisko? - tymi pytaniami mnie rozwaliła. Zwłaszcza tym ostatnim. Nie mogę jej powiedzieć, że nie wiem, bo się załamie. Podszedłem do  jej łóżeczka i ukucnąłem.
- Słuchaj... - postanowiłem być szczery. - W przyszłości nasze relacje mogą być trochę inne niż teraz. Ale zapamiętaj to sobie. Zawsze będziemy rodzeństwem i zawsze będziemy się kochać. Tylko w przyszłości będziemy mieli swoje rodziny i będziemy spędzać ze sobą mniej czasu.
- Ale na pewno będziesz mnie kochać?
- Zawsze i wszędzie. - zapewniłem i wstałem. - A teraz dobranoc.
- Dobranoc. - odpowiedziała a ja wyszedłem z jej pokoju i skierowałem się do siebie. Tam odblokowałem kompa i zobaczyłem, że Leondre do mnie napisał. Przeczytałem i szybko mu odpisałem.
Ja: No hej. Sorry że dopiero teraz, ale moja siostra chciała się pobawić. Jesteś?

I za wami 5!
Podobało się?
Mi nawet :D
I jak już kiedyś w komentarzu wspomniałam to od 6 rozdziały będą dłuższe :D
Leo nie chciał nic o sobie powiedzieć.
Nie dziwię się.
Zna Charlie'go tylko kilka godzin.
Z rzeczy ciekawszych nie widzę za bardzo nic.
I teraz jak już pewnie widzieliście dodałam kto ile zostawił komów nie licząc mnie :D
Mam pewien pomysł ale muszę go skonsultować z Patiś.
I jak widzieliście Patiś nie jest tylko znaczkiem!
Ona żyje i pomaga mi w blogowaniu.
I muszę z nią o OS pogadać bo nawet pomysł się w mym durnym łbie zrodził.
Ale nie wiem za ile go w życie wcielimy.
Może to nam zająć.
Więc na nic się nie nastawiajcie :D
Dobra.
Muszę iść skończyć część 2 rozdziału 10.
Tak podzieliłam 10 na dwa party.
Ale jak pisałam perspektywę Charlie'go to wyszła dłuższa niż jakikolwiek rozdział który mam napisany.
Więc perspektywa Leo będzie rozdziałem 10 ale 2 częścią.
I niedługo też będę zmieniać wygląd bloga.
Czekam tylko aż moja koleżanka zrobi mi jakiś ładny nagłówek.
A jest serio zdolna.
Jakby ktoś chciał zobaczyć co już raz mi robiła to mogę pod następnym rozdziałem dać wam.
Tylko od razu mówię że nie możecie tego publikować :D
No to ja kończę :D
Teraz tak na serio.
Idę pisać rozdział i śpiewać.
Najpierw śpiewać :D
A na razie... Komentujcie. Ja się z wami żegnam. Dzięki. Cześć i na razie!
Asia Ari <3

czwartek, 2 lipca 2015

Patiś po raz pierwszy wbija i dziękuje

Hejoszky!
Zapewne zastanawia was co ja tu robię. 
Już wyjaśniam. 
Pomagam a raczej staram się pomóc Asi w pisaniu rozdziałów. 
I nawet nie wiecie jak się cieszyłam gdy Asia napisała mi że wybił tysiak. 
Od razu zalogowałam się na bloggera i znów zaczęłam się cieszyć. 
No a teraz piszę to podziękowanie. 
Może i nie jestem taką fanką BAM jak Asia. 
Ale cieszę się, że mam ten zaszczyt i mogę pisać tu.
Mogę cieszyć się tym, że ktoś tu zagląda i czyta to. 
Że są takie osoby które doceniają naszą pracę. 
Chciałabym podziękować za to wam jak i również Asi. 
Bo to od niej wyszła incjatywa założenia tego bloga. 
I to ona poprosiła mnie o pomoc. 
Cieszę się z tego bardzo.
Mam nadzieję, że liczba osób które będę tu zaglądać z każdym dniem będzie rosnąć i nas wspierać. 
Tymczasem zakręcona ja będę powoli kończyć tą nudną notkę. 
Jeszcze nie wiem co będę teraz robić ale żyję chwilą i staram się nie zastanawiać co będzie potem. 
Tak więc.
Mam nadzieję do zobaczenia. 

Pierwszy tysiąc! Dziękuję!

Dziękuję!
Chciałabym podziękować za 1 tysiąc wyświetleń!
Teraz napiszę w swoim imieniu bo Patiś gdzieś znikła, ale każę jej napisać coś później :D
Szczerze to nie spodziewałam się takiej euforii po wbiciu na kolejnym moim blogu 1 tysiąca wyświetleń.
Fajnie jest znowu poczuć tą magię.
Zawsze najciężej jest dobić do pierwszego tysiąca... 
Pamiętam jak na moim Sztory pykło tysiąc wyświetleń.
Wciąż pamiętam jak się tym jarałam...
A teraz mam już tam 22 tysiące wyświetleń :D
Wszystko potoczyło się tak szybko...
A tu jest jeszcze szybciej!
Po opublikowaniu 4 rozdziałów tysiąc wyświetleń!
Jesteście cudowni.
Niestety ja i Patiś nie mamy żadnego OS...
Zwykle pisałyśmy o miłości a tu taki zong o przyjaźni.
Ale o przyjaźni pisze się jeszcze lepiej :D
Na razie mamy tylko krejzi pomysł żeby OS powstał, ale nie mamy pomysłu jak może wyglądać historia w nim opisana :D
Ale...
Na moim innym blogu jest konkurs którego wam chyba nie reklamowałam :D
Nie będę wam tłumaczyć na czym on polega.
Macie linka i sami zobaczcie:
Ja się na razie z wami żegnam!
Papa!
Asia Ari <3