poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Cz.1 Rozdział 10: Jesy i plany na wycieczkę.


PROSZĘ O PRZECZYTANIE NOTKI POD ROZDZIAŁEM!


Charlie
Wstałem o 6:50. Czyli matmy już nie odrobię, bo spóźnię się na autobus. Chyba, że mama mnie odwiezie. Z szafy wyjąłem jakieś ciuchy i skierowałem się do łazienki. Tam wykonałem wszystkie poranne czynności i przebrałem się. Poszedłem do kuchni gdzie jak zwykle czekała na mnie mama.
- Cześć mamo. Co na śniadanie?
- Cześć kochanie. Dzisiaj musisz sobie zrobić płatki, bo muszę wcześniej wyjść.
- Czyli nie ma szans żebyś odwiozła mnie do szkoły...
- Chyba że chcesz w niej być za 10 minut.
- Nie. A co z małą? Tak jak wczoraj idzie do przedszkola czy zostaje.
- W nocy skoczyła jej temperatura i zostaje. Za jakieś pół godziny przyjdzie ciocia Iza i się nią zajmie.
- Ok. - powiedziałem, a ona spojrzała na zegarek i prawie zadławiła się kawą.
- Ja już muszę lecieć. Do wieczora Charlie. - powiedziała i pocałowała mnie w policzek.
- Cześć. - zdążyłem odpowiedzieć nim wyszła. Zrobiłem sobie śniadanie po czym je zjadłem. Poszedłem na górę. Spojrzałem na zegarek 7:20. Za 10 minut autobus... Tak mi się nie chce. Martwię się o Leo... Dzisiaj mają mu bark nastawiać a to przyjemnie nie brzmi. Wziąłem plecak i wyszedłem z domu. Skierowałem się na przystanek. Tam spotkałem Jesy. Od razu wyczuła, że coś jest nie tak.
- Charlie? Co jest?
- Nic...
- Ej! Widzę, że coś jest nie tak. Przyjaźnimy się od 1 klasy podstawówki. Możesz mi przecież powiedzieć wszystko.
- Poznałem przez internet takiego chłopaka... - oczywiście musiała mi przerwać.
- Zrobił Ci coś, że jesteś taki smutny?
- Mogę dokończyć?
- Ok ok. Nie denerwuj się.
- I wczoraj coś mu się stało i ma złamaną nogę, wybity bark, rozciętą brew i wargę i nadpękniętą czaszkę.
- Co mu się stało?
- Nie wiem. Nie chce mi powiedzieć... Martwię się o niego bo dzisiaj mają nastawiać mu bark, a to przyjemnie nie brzmi.
- I nie jest. Pamiętasz jak ja miałam wybity bark? Przed tym jak mi go nastawiali mniej mnie bolał niż po. - powiedziała przez śmiech. Za to właśnie ją uwielbiam. Potrafi mnie rozśmieszyć.
- Dziękuję.
- Przestań! Przyjaciołom się nie dziękuje! W końcu po to są. Żeby zawsze pocieszyć i rozśmieszyć. A tym Twoim przyjacielem się nie przejmuj. Wszystko na pewno będzie dobrze i niedługo znowu się zobaczycie.
- Hehe. Z tym zobaczeniem się to nie tak szybko. Poznałem go w... Sobotę. I on mieszka w Walii.
- Serio?
- No.
- A jak się nazywa?
- Leondre Devries.
- Zaraz! Jego brat to Joseph Devries?
- No. A co?
- Przecież Will i taka jedna moja przyjaciółka, Alex, udostępnili w sobotę jego filmik. Był tam chyba jego brat co się wydurniał i genialnie rapował.
- No wiem. - chciała coś powiedzieć ale jej przerwałem. - Zaraz dokończysz tylko chodź do autobusu bo jeszcze nam odjedzie. - powiedziałem z uśmiechem, wziąłem ją za rękę i zaciągnąłem ją do autobusu. - Teraz mów.
- Ale co?
- Jezu Jesy! A co chciałaś powiedzieć za nim wsiedliśmy?
- Aha! To! Dobra.
- Mów!
- Ok. Chciałam powiedzieć, że świetnie byście razem brzmieli.
- Co....? Nie. Na pewno nie. Przecież wiesz, że...
- Możesz przestać. Przerabiamy to od 3 klasy podstawówki, a jesteśmy 2 gimnazjum. Umiesz śpiewać i to dobrze. Chodzę do szkoły muzycznej więc się ze mną nie kłóć. - powiedziała i zaczęła udawać obrażoną.
- Jesy... Dobrze wiesz, że nie chodzi o to, że nie umiem śpiewać. Wiesz co w życiu przeszedłem i dobrze wiesz, że tu o to chodzi.
- Wiem... Ale to nie jest powód żeby nie spróbować.
- Jesy ja na prawdę nie chcę się kłócić.
- Ok! Jak chcesz... - powiedziała i mnie przytuliła. Niektórzy nam mówią, że powinniśmy być razem... Ale dla mnie to głupota. Ja i Jesy za długo się znamy na takie głupoty. Resztę drogi przebyliśmy w ciszy...
W szkole. 3 lekcja.
Właśnie mamy wychowawczą. Ja się zanudzę na śmierć. Moja wychowawczyni pieprzy o jakimś apelu, a my jesteśmy zmuszeni jej słuchać.
- A teraz ostatnia sprawa, którą jest wycieczka. - gdy usłyszałem ostatnie słowo ożywiłem się. - W tym roku możecie wybrać gdzie chcecie pojechać. Do jutra macie czas na uzgodnienia. Wy wybierzecie miasto a ja załatwię tam coś do roboty. - nagle zgłosił się Will. - Tak Will?
- Może to być wycieczka za granicę Anglii?
- Może. - teraz zgłosiła się Ana.
- A czy to my możemy zdecydować co będziemy tam robić?
- Mogę się na to zgodzić jeżeli nie będzie to wyglądać na ciągłym szlajaniu się bez celu po mieście ani całodniowe siedzenie w hotelu. - zadzwonił dzwonek. - Jakieś pytania... Do widzenia. Mam nadzieję, że na jutro już wszystko będzie gotowe.
- Do widzenia. - odpowiedzieliśmy chórem po czym skierowaliśmy się pod klasę od matematyki. Na szczęście miałem trochę czasu żeby zrobić zadania...
Przerwa obiadowa
Całą klasą kierujemy się na boisko. Musimy ustalić gdzie chcemy jechać na wycieczkę. Usiedliśmy w kółko i zaczęliśmy się wymieniać pomysłami.
- Dobra zaczynamy. - oznajmił Will. - Ja bym do Londynu pojechał. Ana.
- Emm... Ja do Oxfordu. Rob.
- Menchester. Alis.
- Linkoln. Chris.
- Luton. Meg.
- Londyn. John.
- Cambridge. Jesy.
- Port Talbot. - spojrzała na mnie z uśmiechem. - Max.
- Dublin. Zoe.
- Port Talbot. Mike.
- Warwick. Lilly.
- Ashford. Sam.
- Norwich. Cami.
- Luton. Steve.
- Sheffield. Kate.
- Warwick. Caro.
- York. Matt.
- Menchester. Iva.
- Dublin. Eva.
- Leeds. Charlie.
- Port Talbot.
- Czyli postanowione. Jedziemy do Port Talbot. - oznajmiła uradowana Jesy. - Musimy pamiętać że mamy 3 dni. Charlie? Masz tam znajomego. Zadzwoń do niego i dowiedz się co możemy pozwiedzać.
- Zrobię to.
- TERAZ! - wrzasnęła na mnie.
- Ok. Już! Dzwonię! - wyjąłem z kieszeni telefon i wykręciłem numer do mojego przyjaciela. Po 2 sygnałach odebrał.
- Hej. Ty nie w szkole. - było słychać że jest... Styrany? Tak...
- Leo? Co Ci się stało?
- Nastawiali mi bark... To brzmi dużo lepiej niż jest na prawdę...
- Mówiłam! - krzyknęła Jesy. Wspomniałem że ustawiłem głośno mówiący?
- Charlie...?
- Leo. Pytałeś czy jestem w szkole. Otóż tak. Mam przerwę obiadową. Ustalamy z klasą gdzie chcemy jechać na wycieczkę. Więc teraz słyszy Cię cała moja klasa. Ta co się darła to moja przyjaciółka Jesy, a resztę Ci przedstawię jak wycieczka wypali.
- Dalej nic nie rozumiem...Po co wam ja?
- Wycieczka padła na Port Talbot. Potrzebujemy kilka miejsc które można zwiedzić. Tak żeby najlepiej wyszedł jeden dzień zwiedzania a później się będziemy szlajać.
- Ale tu nie ma nic do zwiedzania...
- Nie ma jakiś zabytków? - zapytał Will.
- Albo jakiś miejsc pamięci? - dodała Meg.
- Coś tam jest...
- To dawaj! Bo inaczej nie wiadomo kiedy się z Charlie'm. - powiedziała wkurzona Jesy.
- To sobie zapiszcie. Magram Country Park,Church of St. Theodore, Viaduct Walk, Kite Trail Sculpture. Resztę możecie sobie poszukać. To takie najbardziej znane... Coś jeszcze.
- Wszystko. Dzięki Leo. - powiedziałem.
- No dzięki. Wracaj do zdrowia, bo nam się Charlie zapłacze albo w depresję popadnie. - zaśmiała się Jesy. Popatrzyłem na nią groźnie. - Nie zabijaj mnie wzrokiem, bo wiesz, że to na mnie nie działa!
- Hehe... Zapamiętam. W razie co niech Charlie zadzwoni albo napisze...
- Jeszcze raz dzięki. Odezwę się jak będę w domu. Na razie.
- Cześć.
- Do zobaczenia - odpowiedziała chórem reszta, a ja się rozłączyłem.
- Miły ten Twój kolega... Ile ma lat. - zapytała Zoe.
- W październiku kończy 13.
- Chodźcie na obiad, bo jestem głodny. - powiedział Steve i wstał. Wszyscy skierowaliśmy się na stołówkę...

~***~
No hejka. Witam w ten poniedziałkowy poranek. No powiedzmy że poranek. Rozdział nie był dodany w nocy bo 22:36 poszłam spać. Ostatnio mam fazę żeby spróbować się wysypiać ale mi to nie wychodzi. No niestety. Przepraszam was bardzo za to u góry. Wiem jest beznadziejne i zdaję sobie z tego w 100% sprawę. Ale uwaga. Lepiej nie będzie. Myślałam że ten jest fajny, ale jak go wczoraj czytałam zmieniłam zdanie. I już rozumiem czemu wasza aktywność spadła. Ale to niepotrzebne. Chcę żebyście komentowali nawet jeżeli będą hejty. I już wiem jak opowiadanie się skończy. Wiem wiem. Nawet się dobrze nie zaczęło a ja już chcę skończyć. Ale dam wam małą podpowiedź. Wszystko zakończy się tak gdzie był prawdziwy początek. Bambino powinny zrozumieć o co mi chodzi. A czemu tak postanowiłam? Bo mam wrażenie, że wam się nie podoba za bardzo co tu robię. Zdanie zmienię jeżeli zobaczę, że wam się podoba. Ale raczej wątpię. Ogólnie dzisiejszego rozdziału miało nie być. Ale uznałam, że jak mam napisane to wam dam. Ogólnie rozdziałów mam do 31.08. Czyli do końca wakacji. Ale co do rozdziału powiem tyle że... Jest nowa postać. Tak. W sensie jest ich dużo, ale nie są główne. Główna postać która doszła to Jesy. I wspomniała o nowej postaci z następnego rozdziału :D. I jeżeli wam się spodobało to piszcie komentarze, bo wam to zajmie chwile, a na mojej twarzy powoduje uśmiech :D Więc ja będę już kończyć.
A na razie... Komentujcie. Obserwujcie. Niebieski magiczny guziczek. Ja się z wami żegnam. Dzięki. Cześć i na razie.
Asia Ari <3

5 komentarzy:

  1. Rozdział jest świetny i proszę nie kończ ich ja piszę własny blog i uważam że mój jest gorszy mam 0 komentarzy ale mam nadzieję że kiedyś będę mieć więcej mój blog http://barsandmelodycom.blogspot.com/2015/07/rozdzia-1-kazdy-koniec-jest-poczatkiem.html

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie kończ, pisz dalej. Świetnie ci to wychodzi

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział jest świetny nie poddawaj się pisz dalej! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział jest świetny nie poddawaj się pisz dalej! :D

    OdpowiedzUsuń