środa, 13 stycznia 2016

Rozdział 1: Myślałam, że będzie lepiej...

Rozdział dedykuję Natusi Bambino. Jeżeli jeszcze was tam nie było to zapraszam obowiązkowo na jej bloga (O TU!)

Czemu musiałam trafić tu gdzie teraz... Przecież miało być lepiej...


To już dziś... Dziś są moje urodziny. Cieszę się z nich po raz pierwszy od wielu lat... Od tygodnia byłam spakowana. Szybko wstałam, wzięłam przyszykowane dzień wcześniej ubrania i pobiegłam do łazienki. Tam umyłam zęby, zdjęłam piżamę i spojrzałam na wszystkie blizny, i siniaki... Z obrzydzeniem ubrałam się. Wzięłam z szafki szczotkę i zaczęłam rozczesywać moje włosy. O dziwo szybko mi poszło. Spojrzałam jeszcze w lustro. Skrzywiłam się na swój widok. Byłam wychudzoną dziewczyną o błękitnych oczach. Moje włosy były co prawda długie, ale miały rozdwojone końcówki i były bardzo rzadkie. Ubrana byłam nie najlepiej, ale na nic innego nie było mnie stać. Nie byłam niska, choć dużo ludzi mnie przerastało... Dotknęłam ręką brzucha i skrzywiłam się z bólu. No tak... Nie dalej niż 3 dni temu zostałam na pożegnanie pobita... Wzięłam piżamę, którą po wyjściu z łazienki wrzuciłam do walizki, a właściwie jakiejś starej, strasznej torby. To tu spędziłam 10 lat mojego nic nie wartego życia. W tym obskurnym, paskudnym, sypiącym się budynku dorastałam. Ten okres był dla mnie straszny. Powinien być wypełniony radością, śmiechem i szczęściem, a był wypełniony bólem, smutkiem i łzami. Miałam jedną przyjaciółkę. Która wyjeżdża ze mną. W mojej walizce. Owinęłam ją folią i kilkoma innymi rzeczami więc na lotnisku nie dadzą rady jej wykryć. Spojrzałam jeszcze na zegarek. 7:20. Za 2 godziny mam samolot prosto do mojego nowego życia. Nie ma co zwlekać...

4 godziny później
Lot był spokojny. Mieliśmy dobrego pilota. Teraz stoję przed lotniskiem i czekam na autokar. Mam zamieszkać w internacie w Bristolu. Z tego co wiem w pokoju będę sama. Właściwie to się z tego cieszę. Im dalej od ludzi tym lepiej. Mam nadzieję, że chociaż tu będzie lepiej. Może w końcu znajdę prawdziwych przyjaciół i ludzi, którzy zaakceptują mnie taką jaką jestem... Widzę pojazd. Kierunek Bristol!

Później
Właśnie wchodzę do mojego obecnego lokum. Nie jest to może 5 gwiazdkowy hotel, ale jest dużo lepszy niż dom dziecka na zapomnianym zadupiu. Podeszłam do recepty i zastałam tam wysoką, szczupłą, młodą brunetkę.
- Dzień dobry - przywitałam się po angielsku.
- Dzień dobry - odpowiedziała z uśmiechem.
- Jakiś czas temu mówiłam, że przyjadę i prosiłam o znalezienie pokoju.
- Podaj proszę pełne imię i nazwisko.
- Alex Vanessa Czyż.
- A tak! Pokój numer 314. Piętro 4.
- Dziękuję - odpowiedziałam i skierowałam się w stronę schodów. 
Po zastanowieniu muszę stwierdzić, że to miejsce nie jest takie złe. Jest tu całkiem przytulnie. Miło by było gdyby ludzie tu mieszkający byli tacy jak ta miła pani z recepcji.  Gdy szłam taka zamyślona wpadłam na kogoś.
- Uważaj jak chodzisz pokrako - usłyszałam fuknięcie jakiegoś chłopaka. Czyli jednak nie będzie tak spokojnie...
Po jakiejś chwili byłam już w moim własnym prywatnym pokoju. Był... Ładny. Ściany kremowe, podłoga wyłożona ciemnymi panelami. A szafki z biurkiem jasne. Było przytulnie. Chciałabym żeby ludzie nie byli tacy jak ten kołek, na którego wpadłam. Nie rozpakowując się wyszłam z pokoju, który następnie zamknęłam i skierowałam się w stronę parku. Jak mogę się po szlajać bez przeszkód to wiadomo, że skorzystam. Niby już wrzesień, a pogoda jest piękna i słoneczna. Gdy tak sobie spacerowałam zobaczyłam, że w środku parku jest nieduży staw. Podeszłam bliżej i było przy nim kilka ławek. Usiadłam na jednej z nich i zaczęłam przyglądać się tafli wody. Niby trochę mi smutno, że wyjechałam z Polski, ale... Czuję, że tu będzie lepiej. Tylko nie wiem kiedy... Wyjęłam z kieszeni telefon i słuchawki, które do niego podłączyłam. Postanowiłam posłuchać czegoś innego... Włączyłam "Hopeful" jednego z fajniejszych brytyjskich zespołów. Później nie wiedziałam co się w okół mnie działo. Oddałam się muzyce...

Później
Czas minął mi bardzo szybko. Nawet nie zauważyłam, że się ściemniło. Powiem szczerze, że nie chce mi się wracać. Jest ciepło i cicho. Wręcz idealnie. No, ale jak trzeba to trzeba. W końcu jutro szkoła. Dobrze, że niedawno się zaczęła. Nie mam dużo zaległości. Najbardziej martwię się moimi językowymi umiejętnościami. W szkole nauczycielka mówiła mi, że jeżeli chodzi o języki jestem zdolna i w sumie ma rację. Ale nie wiem czy dogadam się z anglikiem na dłuższą metę. Niby z recepcjonistką się dogadałam, ale to jednak coś innego niż dogadanie się w szkole. W końcu do tego nas nie przygotowują. Chciałabym też żeby ludzie nie byli tacy jak w Polsce. Niestety nie mogę być tego pewna, bo w końcu przemoc jest na całym świecie. Może dopaść każdego gdziekolwiek by nie był. Jeżeli będę tu miała to samo co w Polsce to nie wiem co zrobię. Obawiam się, że tego już nie wytrzymam. To byłoby dla biernego obserwatora zabawne. Wyjechała żeby przestali się nad nią znęcać, a robią to dalej tyle, że w nowym miejscu. Szczerze nie zdziwiłoby mnie to. Jestem jakoś pechowo urodzona. Najpierw umarli moi rodzice, później Ci, którzy się mną zajmowali, a na sam koniec trafiłam do domu dziecka i życie stało się dla mnie koszmarem albo i piekłem.

Byłam tak zamyślona, że nawet nie zauważyłam, że już doszłam do internatu. Szybko się umyłam i ubrałam w piżamę. Nie miałam czym się zająć więc po prostu poszłam spać...

Następnego dnia
Rano obudził mnie mój upierdliwy budzik. Spojrzałam na niego i zobaczyłam, że jest godzina 6:45. Czyli idealnie żeby przygotować się do szkoły. Ostatnio jak rozmawiałam przez telefon z dyrektorem szkoły to powiedział żebym nie przejmowała się brakiem książek, bo wszystkie będą czekać na mnie w szafce. Miło z jego strony biorąc pod uwagę fakt, że nie stać mnie na nie. Bez namysłu wstałam, wzięłam mundurek i poszłam do łazienki. Nie patrząc na siebie przebrałam się. W tym mundurku nie było nawet widać jaka jestem wychudzona. Tylko trochę nogi, ale to nie jest ważne. Następnie wzięłam się za rozczesywanie moich włosów. Jak na nie patrzę to aż żal mi się ich robi. Wyglądają na prawdę mizernie, ale jak będę miała trochę więcej pieniędzy to o nie zadbam. Gdy wykonałam ową czynność wszyłam z łazienki i do mojej torby, kupionej celowo do szkoły, spakowałam ołówek, gumkę, temperówkę, linijkę i długopis. Gdy miałam wychodzić przypomniałam sobie, że nie wzięłam mojego zeszytu do wszystkiego. Szybko się po niego wróciłam i wyszłam z mojego obecnego lokum. Przywitałam się z recepcjonistką i od razu pożegnałam po czym wyszłam z całego budynku. Skierowałam się w stronę przystanku autobusowego. Na pojazd na szczęście długo nie czekałam. Gdy do niego weszłam pośpiesznie usiadłam starając się być jak najmniej widoczna. Było strasznie głośno. Wyciągnęłam z torby telefon i słuchawki i oddałam się muzyce...

Nawet się nie spostrzegłam, a już byłam w szkole. Strasznie dużej i jasnej, angielskiej szkole. Z tego co pamiętam miałam się zgłosić do dyrektora. Udałam się gdzieś. Wolałam błądzić po szkole niż zacząć z kimś rozmowę. Po jakiejś chwili znalazłam gabinet dyrektora do którego zapukałam. Drzwi otworzył mi mężczyzna w średnim wieku. Miał czarne włosy, niebieskie oczy. Twarz miał lekko pomarszczoną, ale rysy przyjazne.
- Dzień dobry. Jestem Alex Czyż.
- Ach! Zapraszam - powiedział wesoło i wpuścił mnie do środka - słyszałem, że już przyjechałaś, ale powiem szczerze, że nie sądziłem, że dzisiaj przyjdziesz. Byłem kiedyś w Polsce i pamiętam jak źle przeszedłem zmianę klimatu - zaśmiał się.
- Jak miałam 5 lat byłam już w Anglii. Z tego co pamiętam zmiana klimatu mi nie zaszkodziła. Poza tym nie chciałabym mieć większych zaległości.
- Widzę, że jesteś dobrą uczennicą.
- Czy ja wiem czy dobrą. Często się nudzę i przez to dużo się uczę.
- Mało kto tak robi. Dobrze... Nie będę Cię dłużej męczył. Proszę oto plan lekcji Twojej klasy i kluczyk do szafki. Gdyby coś się działo wiesz gdzie mnie szukać.
- Ok. Dziękuję. Do widzenia - pożegnałam się z nim i wyszłam z jego gabinetu. Spojrzałam na plan. Mam w gabinecie numer 13. Czy to coś znaczy? Jak dla mnie tak i  wiem, że to nic dobrego. Jak zdążyłam zauważyć jest tutaj gimnazjum i liceum. Dość nietypowe połączenie. Zwykle spotykałam się z połączeniem podstawówki i gimnazjum. Ewentualnie podstawówki, gimnazjum i liceum, czasem technikum, ale żeby gimnazjum i liceum to nigdy. W sumie może być zabawnie.

Gdy tak sobie rozmyślałam szukałam odpowiedniej klasy, którą po chwili znalazłam. Zdziwiłam się trochę, że była otwarta i wszyscy siedzieli już na swoich miejscach. Gdy do niej weszłam oczy wszystkich skierowały się na mnie. Starałam się ich ignorować rozglądając się za wolną ławką gdy nagle usłyszałam czyjś głos.
- Patrzcie! Mamy jakąś pokrakę w klasie! - obróciłam głowę w tamtą stronę i zobaczyłam tego samego chłopaka, na którego wpadłam w internacie dzień wcześniej - nie pomyliłaś czasem klas?! - zignorowałam go i udałam się na sam koniec pomieszczenia, ponieważ tam zlokalizowałam jedyną wolną ławkę. Niestety żeby do niej dojść musiałam przejść obok tamtego gościa. On tylko wstał i się nade mną nachylił. Niby jest w tej samej klasie, a wyższy o ponad głowę.
- Mnie się nie ignoruje... - zaczął, ale przerwał mu dzwonek, a wraz z nim wchodząca do klasy nauczycielka - pogadamy sobie na przerwie - dodał, a ja bardzo szybko poszłam do swojej ławki.
- Jak słyszałam od dyrektora mamy w klasie nową koleżankę. Alex wstań proszę - czyli to moja wychowawczyni. Niby wygląda przyjaźnie. Jest szczupła, wysoka, ma brązowe włosy i piwne oczy. Nosi również okulary. Mimo wszystko wiem, że przez to, że kazała mi wstać nie polubię jej - przedstaw się proszę.
- Nazywam się Alex Czyż. Na drugie imię mam Vanessa.
- Skąd przyjechałaś?
- Z Polski.
- To trochę daleko. Przyjechałaś sama czy z rodzicami? - cholera jasna! Co ja mam jej powiedzieć. Myśl Alex...
- Sama.
- A gdzie Twoi rodzice? - no co za upierdliwy babsztyl! Nie mam zamiaru mówić jej prawdy. Co to, to nie. Gdybym była z nią sam na sam, powiedziałabym jej to bez chwili zastanowienie, ale nie przy całej klasie!
- Również są w Anglii. Tylko w innym mieście.
- Ok. Siadaj - nareszcie! - mimo, że rok szkolny niedawno się zaczął to masz trochę do nadrobienia. A teraz przejdźmy do tematu...

Po lekcji
Lekcja na reszcie się skończyła. Okazało się, że moja jakże "cudowna" nauczycielka uczy historii. Lepiej trafić nie mogłam! W trakcie lekcji prosiła mnie żebym została u niej na chwilę. Nie wiem czy powinnam się cieszyć. Raczej wątpię. Miałam w planach szybko się ulotnić z klasy, zaszyć w jakimś kącie i przeczekać całą przerwę. Cóż... Jak widać coś mi nie pykło.
- Chciała pani żebym została - zaczęłam gdy ostatnia osoba wyszła z klasy zamykając drzwi.
- Tak. Możesz mi powiedzieć czemu mnie okłamałaś?
- Nie rozumiem.
- Alex... Wiem, że nie powinnam wypytywać Cię o Twoich rodziców przy klasie, ale to nie był powód żeby mnie okłamywać.
- Skoro wie pani jak jest to po co pani zadawała głupie pytania?
- Żeby sprawdzić co powiesz.
- Z całym szacunkiem nie często ktoś wypytuje mnie o moich rodziców, których nie mam.
- Wiem, źle zrobiłam, ale mam do Ciebie prośbę.
- Jaką?
- To właściwie rada. Inni nauczyciele też mogą Cię o to pytać. Nie wiem czy przy klasie, czy kiedy już uczniowie wyjdą, ale gdyby robili to przy nich, to nie okłamuj ich. Powiedz, że nie chcesz mówić o tym publicznie.
- Ok.
- Możesz iść.
- Dziękuję. Do widzenia - pożegnałam się z nią i wyszłam. Siadając przy ławce na lekcji, która dobiegła już końca sprawdziłam gdzie mamy obecnie zajęcia. Miały one być w sali 26. No świetnie! Podwójna trzynastka. Gorzej chyba nie można trafić? Gdy powoli zbliżałam się do gabinetu ktoś pociągnął mnie za rękę. Za nim się zorientowałam stałam w zacienionym miejscu poza szkołą przyciśnięta do ściany.
- Słuchaj rozprawiłem się już z wieloma osobami w tej szkole ty nie jesteś wyzwaniem - o nie... Znowu ten gość... - zapamiętaj sobie coś raz na zawsze. Jeżeli jeszcze raz mnie zignorujesz pożałujesz. Na moje pytania masz odpowiadać, bo inaczej będzie źle. Pamiętaj. Ze mną nie wygrasz - zakończył swój wywód i popchnął mnie na ziemię. Zabrał mi torebkę i wszystko z niej wysypał. Po chwili już go nie było. Super... Czyli wcale nie będę miała tu spokoju. Czemu on na mnie się uwziął? Co ja mu do cholery zrobiłam!? Jestem pierwszy dzień w szkole, a już takie coś. Świetnie... Podniesienie się zajęło mi trochę. Nie doszłam do siebie po ostatnim pobiciu. Coś czuję, że będę miała coraz więcej ran i siniaków. Gdy już udało mi się wstać zaczęłam zbierać swoje rzeczy. Dużo mnie kosztowało żeby się w tej chwili nie rozpłakać. Pozbierałam swoje rzeczy i weszłam z powrotem do budynku szkoły. Resztę lekcji i przerw przesiedziałam jak na szpilkach. Strach znowu powrócił tylko tym razem w angielskim stylu.

Po lekcjach
Uznałam, że nie chcę wracać do internatu autobusem. Nie chcę się natknąć ta tamtego chłopaka. Nie wiem czemu wydaje mi się za silny. Oczywiście gdyby był w moim wieku. Jak zapamiętałam patrząc, podczas jazdy do szkoły, przez okno autobusu to żeby dojść do miejsca, które zamieszkuje muszę przejść przez park, do którego się wczoraj wybrałam. Było mi to bardzo na rękę, ponieważ tak czy siak miałam tam pójść. Gdy byłam w drodze do parku rozmyślałam nad dzisiejszym dniem. Nie patrząc na to co się rano wydarzyło dzisiejszy dzień był dość przyjemny. Gdy siedziałam na jednej z przerw na parapecie okna wydawało mi się, że widziałam chłopaków z Bars And Melody. Nie gadali jednak ze sobą. Leo siedział zdołowany pod gabinetem 17, a Charlie pod 19 i również zdołowany. Nie wiedziałam jednak dlaczego. Niestety nie mam sto procent pewności, że to oni. Nie jestem jakąś super wielką Bambino. Nawet nie wiem czy w ogóle nią jestem. Lubię ich twórczość, ale jakoś nie interesuję się ich życiem prywatnym. Wiem tylko tyle, że mieszkają gdzieś w Anglii, i że Leo jest z Walii. Czyli tyle ile praktycznie każdy. Moje rozmyślenia przerwało dość mocne zderzenie z jakimś kolesiem. Było na tyle silne, że się przewróciłam. Podniosłam na niego wzrok. No nie!

 ~***~
Jestem misie! Przepraszam za tak ogromne opóźnienie. Dzisiaj miałam ciężki dzień w szkole i po niej. Ostrzegam, że rozdział jest nie sprawdzony, ale jakoś jutro to zrobię :D A czemu ciężki? Byłam na angielskim i zawoziłam koty do weterynarza. Wierzcie mi to nic miłego. I tak jakoś mi czas uciekł. Ale ostrzegałam, że mogą być obsuwki w czasie. Wracając do rozdziału. Jak widzicie Alex  można powiedzieć trafiła z deszczu pod rynnę. I już ktoś się tam pojawia. Tak! Pojawia się Leo, Charlie i tajemniczy szkolny dręczyciel. Coś na jego temat znajdziecie w zakładce z bohaterami :)  Co się stało w parku? A to będzie niespodzianka :D Ci co się domyślili proszę o zachowanie ciszy. Bez spoilerów! I kłótnia chłopaków dalej jest! I jeszcze długo będzie się wlec, aż do... Nie! Nie powiem :D A teraz już kończę. Trzeba w końcu opublikować :)
A na razie... Komentujcie. Obserwujcie. Niebieski magiczny guziczek. Ja się z wami żegnam. Dzięki. Cześć i na razie.
Do następnego!
Asia Ari <3

9 komentarzy:

  1. Jejku dziękuje :**
    Rozdział cudowny, genialny, a ja jestem tak zmęczona, że nie mam siły sie rozpisywać...
    Ale naprawdę cudowne!
    Czekam z niecierpliwością na nexta
    Całuje
    //Natusia

    OdpowiedzUsuń
  2. niby to dopiero pierwszy rozdział a już wciąga <3 <3 <3 biedna Alex :/ ale wierzę w nią :'D czyżby to Leo i Charlie się gdzieś tam pojawili ( ͡° ͜ʖ ͡°)
    czekam na nexta :*
    /Als <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudo *-*
    Przepraszam, że dzisiaj tak krótko.
    Kocham
    Ana2003 <3
    wszystkojestmozliw.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. oo szkoda, że tak krótko, ale super! Pisz dalej, czekam z niecierpliwością :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurczę, kocham Cię i nienawidzę jednocześnie. Kocham Cię za rozdział, bo jest cudowny <3 a nienawidzę, bo skończyłaś w takim momencie. No ja pierdole, że się tak wyrażę. Dlaczego każdy kończy w takich momentach.? Zawsze.! Ja już nie wytrzymuję psychicznie. Domyślam się kto to jest, musiałabym być totalnie upośledzona żeby się nie zorientować, ale no kurde.! I tak mnie to trochu denerwuje. No ale wybaczam. No bo jeju, piszesz tak zarąbiście, że się rozpływam jak czytam twojego bloga, serio.
    Niestety ja już się pożegnam, choć i tak nie będę znowu spać do 4 nad ranem. Co z tego że jest szkoła.?
    OK, to trochu nie ma sensu.....
    Czekam na nexta. Buziaki ;* / Luśka Bambino

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudo :* naprawdę, świetny rozdział ❤ wciągnęłam się <3 czekam z niecierpliwością na nexta ❤ w wolnej chwili zapraszam do mnie ;* ijustwannabewithyougirl.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Wspaniały rozdział!
    Urozmaiciłaś mi nim ferie. Biedna Alex nie dość, że nie ma rodziców, to jest prześladowana. Co do sytuacji z parku, to nie mam pojęcia co będzie dalej. Mam nadzieję, że to nie takie oczywiste i nie wyjdę na głupią. Czekam na next i do następnego rozdziału. W wolnej chwili zapraszam do mnie:
    bamfiction.blogspot.com
    -Mamafinka

    OdpowiedzUsuń
  8. Jejku, super piszesz! <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  9. A więc witaj :D jestem tutaj nowa, "przyszłam" tutaj od Natalii (tej, którą pozdrowiłaś w tym poście xD). Bardzo mi się podoba ten rozdział, będę lecieć czytać kolejne :D Życzę Ci dużo weny do pisania, ponieważ wydaje mi się, że na prawdę masz talent. Pozdrawiam, #Bambino :)

    OdpowiedzUsuń