niedziela, 21 lutego 2016

Coś...

Cosia dedykuję osobie, która rozmową ze mną przyczyniła się do jego powstania :) 

- Wiem, wiem. Jestem dziwna.
- Nie! Boże nie jesteś.
- Oj, bo ty bycie dziwnym postrzegasz jako coś złego.
- Nie, ale nadmierne mówienie tak, to zła rzecz.
- Wcale nie. Każdy jest dziwny na swój sposób.
- To się nazywa bycie wyjątkowym.
- Nie każdy jest wyjątkowy.
- Każdy.
- Nie. Wszyscy są dziwni, ale niektórzy są wyjątkowi.
- Nie!
- Tak. Ja jestem dziwna. Nie jem prawie nic, lubię jak jest ciepło, ale nie lubię słońca i boję się wody. Do tego śnią mi się głównie koszmary, a na dokładkę lubię matematykę. Ty jesteś wyjątkowy. Interesujesz się filmami, motorami, architekturą i wieloma innymi rzeczami. Masz cudownych przyjaciół no i oczywiście dziewczynę.
- Grrr... - na ten dźwięk zaśmiała się. Rozmawiała, ze swoim... Przyjacielem? Kolegą? Znajomym? Sama nie wiedziała jak ma go nazwać. Znała go już trochę. Poznali się przez przypadek. Może historia nudna, ale dla nich w miarę zabawna. Czy byli blisko? Sami nie wiedzieli. Mimo to mieli pewność, że mogą sobie ufać. Właśnie dzięki niemu potrafiła śmiać się kilka godzin bez przerwy nawet przy ich "sprzeczkach". Dziwne było to, że była młodsza od niego. Co prawda nie wiele, bo tylko, a może aż 6 lat. Była pesymistką. Nie miała czegoś takiego jak  pewność siebie. On wierzył w nią. Wierzył, że uda jej się to co planuje. Czy byli podobni? Nie. Ona była dość leniwa, on uwielbiał sport. Ona uwielbiała koty, on psy. Ale oby dwoje mieli cudowną cechę, która trzymała ich przy sobie. Lubili pomagać innym. Nie ważne jak dużo krzywdy ktoś im wyrządził. Zawsze pomogli tej osobie. W końcu każdy zasługuje na drugą szansę. Wkurzała go. Nie dało się tego ukryć, ale lubił ją. Miał ją za fajną osobę i w rzeczywistości taka była. Zdarzało się, ze powiedziała coś nieodpowiedniego, ale to normalne. Praktycznie wszystko umiała obrócić w żart, z którego oby dwoje się śmiali. Czy traktował ją serio? Nie miała pojęcia. Czuła, że chce jej pomóc, ale gdy mu się to nie uda ich kontakt się urwie. Wiedziała, że nie powinna się przywiązywać. Nie udało jej się. Nie chciała nic z tym robić. Przywiązała się. No i co? On jest dorosły, a ona jest dalej uczącym się dzieciakiem. On jednak tak nie myślał. Miał ją za naprawdę dojrzałą, jak na swój wiek, i mądrą osobę. Ona widziała siebie w lustrze, które zniekształciły lata w złym otoczeniu. Było dla niej abstrakcją, że ktoś mówi o niej dobrze i za wszelką cenę chciała przykryć to czymś złym. Nie rozumiała tego. Za każdym razem gdy ktoś prawił jej komplement chciało się jej płakać, bo wiedziała, że to tylko puste słowa wypowiedziane jedynie po to, żeby poprawić jej humor i podwyższyć jej samoocenę. Jednak on nie mówił ich od tak. Nienawidził kłamać i jak ktoś to robił. To co mówił zawsze było szczere i w rzeczy samej tak myślał. Chciał jej to udowodnić, ale była uparta jak osioł. On też, dlatego nie chciał dać za wygraną. Od siebie mieszkali całkiem daleko, ale nie jakoś kosmicznie. Właściwie w każdej chwili, któreś mogło wsiąść w pociąg, czy bus i przyjechać. Nie było im to potrzebne. Poza tym to byłoby dziwne. Dorosły i jakiś dzieciak. Co prawda dla nich to nie byłby problem, ale dla jej mamy pewnie tak. Z resztą... Wiadomo jak często przebiegają spotkania znajomych z internetu... Rozmowa nie jest ciekawa, są nieprzyjemne cisze i często ludzie się krępują. Najzabawniejsze, że ona też nienawidziła kłamać, ale czasem to było nieuniknione. Kontaktowali się raczej w nocy. Gdy on pytał czy jest zmęczona odpowiadała, że nie chociaż prawda była inna. Czemu to robiła? Czemu z własnej woli chodziła cały dzień przemęczona? W dzień on miał dużo zajęć. Tylko późne wieczory i noce im zostawały. Lubiła z nim rozmawiać czy też pisać. Jej zdaniem był jak na swój wiek mało poważny, chyba że akurat o coś się "kłócili", a on miał wrażenie, że często była, jak na swój wiek, za poważna. Nie było dnia żeby się nie kontaktowali. Starczyło im chociaż 20 minut, ale to zawsze było lepsze niż nic. Jednak kiedyś musi być ten pierwszy raz. Miała nadzieję, że to się jednak nie stanie. Za bardzo go polubiła żeby stracić z nim kontakt. Był jedyną osobą, której naprawdę umiała powiedzieć wszystko co jej leży na sercu. Opowiedziała mu nawet jak zawsze wyobrażała sobie jej nieżyjącego brata. Wiedział, że obecnie był rok młodszy niż on. Rozumiał co czuła. Chciał ją w tym wesprzeć. Nie chciała tego. To była jedyna rzecz z jaką nie umiała sobie radzić, a odrzucała wszelką pomoc. Nie chciał naciskać, bo wiedział, że to tylko rani. Przy nim była inna niż zwykle. Prawdziwa. Śmiała się, płakała ze śmiechu i czasem nawet przez to bolał ją brzuch. Na co dzień była ponura. Chodziła smutna, zdarzało jej się płakać i robiła coś... Głupiego. Dla niej to takie nie było, ale dla racjonalnie myślącego człowieka zapewne tak. Nie chwaliła się tym, ale jakoś specjalnie tego nie ukrywała. Wiecie co najbardziej w nim lubiła? Pisał albo mówił sporo i ciekawie. Zawsze ją to wciągało i gdy stało się coś zabawnego jeszcze bardziej się śmiała, a gdy przykrego przeżywała kilka razy bardziej. Taka już była. Pamiętał co napisała mu na początku ich znajomości gdy go przewiało. Dawała mu do zrozumienia, że wierzy w niego i w to, że da radę. Gdy to czytał robiło mu się milej na sercu, ale to było normalne. Mimo tego, że nie powinna tak myśleć miała go za przyjaciela. Niestety... Bała się, że on ma ją za osobę, która potrzebuje pomocy i później będzie można ją zostawić. Wtedy znowu została by sama. Niby w mieście, w którym mieszkała miała jakieś tam koleżanki, ale najbardziej ufała właśnie jemu. Osobie, która może olać ją w każdej chwili...

~***~
Cześć i czołem :) Co zdziwieni? Tak tak ja znowu nie trzymam się terminów, ale wam to chyba pasuje. Podobał się coś? Wiem, że krótki, ale taki miał być. Tak jakoś dopadło mnie już jakiś czas temu natchnienie i powstał owy coś. Jak mówiłam nie ma imion, opisów jest tylko podana różnica wieku i tyle tu wystarczy. Z góry powiem żebyście nie liczyli na więcej takich, bo raczej nie powstaną. To wyżej to taki mój przypływ natchnienia. Do tych co komentują to napiszcie mi jakąś opinie ciut dłuższą na temat cosia, bo ja prawdę mówiąc nie wiem co o tym sądzić. Także nie przedłużam, bo i nie ma co.
A na razie... Komentujcie. Obserwujcie. Niebieski magiczny guziczek. Ja się z wami żegnam. Dzięki. Cześć i na razie.
Do następnego, ale rozdziału!
Papa!

4 komentarze:

  1. Super! Naprawdę fajnie to wyszło. Lubię czytać opowiadania tego typu. Wspaniale piszesz! Czekam na następny rozdział.
    P.S. Zapraszam do mnie, z góry mówię, że mój blog świetny nie jest... http://bars-and-melody-bam.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  2. Wreszcie nareszcie jestem!
    Tia, zadanie z matmy ;-;
    Ale nie ważne c:
    Co do cosia, to jest świetny. To jest takie prawdziwe... To wszystko jest tak mega opowiedziane, że odpłynęłam jak to czytałam ❤ genialne ❤ Nawet nie będę narzekała na długość! Bo dla mnie, to coś idealnego. Naprawdę, piękne. Czekam na więcej:D chociaż, czytałam notkę dole :c może drugi raz poczujesz taki przypływ mocy? <3
    A teraz czekam na rozdział, którego już się nie mogę doczekać ❤
    Pozdrawiam xoxo
    ~Etoilune xx

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem co ci mam powiedzieć. Mi się podoba ten coś i chce więcej XD wiem, wiem pisałaś żebyśmy nawet nie liczyli na więcej, ale ja właśnie liczę na więcej XD taki ze mnie buntownik, haha :') no nie wiem co ci mam jeszcze powiedzieć.. Czekam na rozdział!
    Całuję i pozdrawiam
    ~W x

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej ;* Piszesz świetnie blogi ;*
    ZApraszam do mnie :3
    http://barsandmelodylovequeen.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń