~***~
- Wiesz co chyba wolę nie wnikać - zaśmiałam się.
- Słusznie. A teraz chodź. Z tego co słyszałem jest już mama Leo - wziął mnie za rękę i zaczął kierować się ze mną w stronę samochodu pani Victorii. Gdy chłopak wsiadł ja się trochę zawahałam. No kurde... Przecież ona mnie nie zna. Co o mnie pomyśli...
- Alex wsiadaj - usłyszałam za moimi plecami Leo. Wiem, że i tak bym nie uciekła więc wsiadłam do środka.
- Dzień dobry - przywitałam się z kobietą.
- Dzień dobry. Ty to pewnie Alex - uśmiechnęła się do mnie.
- Tak.
- Leo mi o Tobie dużo opowiadał.
- Mamo! - uniósł się na co się zaśmiałam.
- Oj już dobrze, dobrze - powiedziała i ruszyła - powiedz Alex... Od ilu jesteś już w Bristolu?
- Em... Niedługo. Kilka tygodni. Za jakieś 2 tygodnie minie miesiąc odkąd tu jestem - ta... Miesiąc... Kiedy to minęło?
- A skąd przyjechałaś?
- Z Polski.
- Bardzo piękny kraj. Byłam tam kilka razy. Leo był tam kiedyś na wyciecze.
- Tak wiem.
- Ale fajnie się składa, bo chłopcy w tym roku będą mieli 4 koncerty w Polsce.
- 4? Gdzie?
- W Poznaniu, we Wrocławiu, w Krakowie i Warszawie.
- Z opowiadań rodziców pamiętam, że to bardzo ładne miasta.
- Nie byłaś w nich nigdy?
- Nie. Jakoś nie bardzo ciągnęło mnie do podróży. Nie przepadam za samolotami, bo mam lęk wysokości. Statków też nie lubię, bo mam chorobę morską.
- To nie miło.
- Da się przeżyć.
- To jak tu przyjechałaś?
- Samolotem. Jakoś dałam rade - zaśmiałam się i następnie ziewnęłam.
- Spróbuj zasnąć. Jeszcze kawał drogi przed nami.
- Nie zasnę.
- Dlaczego?
- Mam taki dziwny defekt, że dopóki słońce nie zniknie za horyzontem nie dane będzie mi zasnąć. Ale z przyjemnością trochę odpocznę - kobieta mi nie odpowiedziała. Uśmiechnęła się tylko do mnie. Spojrzałam na chłopaków. Leo spał co w sumie słodko wyglądało, a Charlie miał w uszach słuchawki i też wyglądał jakby spał. Skoro śpi, postanowiłam wyciągnąć mu je z uszu. Tak też zrobiłam. Pierwszą zabrałam mu bez problemu. Przy drugiej się podniósł.
- Nie ładnie tak bez pytania - powiedział przez śmiech.
- Oj bo wyglądałeś jakbyś spał.
- Śpiącym ludziom nie zabiera się słuchawek.
- Ok - posmutniałam oddając mu je.
- Ale jedną możesz zachować.
- Ależ dziękuję - odpowiedziałam i włożyłam sobie słuchawkę do ucha. Nie wiem czy na złość mi, czy po co, ale usłyszałam piosenkę, którą jakiś czas temu z nim śpiewałam. Oparłam o niego głowę i zamknęłam oczy. Czułam tylko jak on obejmuje mnie ramieniem. Nie spodziewałam się tego, ale zasnęłam.
Ciut później
Londyn
Zaczęłam się budzić. Nie miałam pojęcia, która jest godzina. Gdy otworzyłam oczy oszacowałam, że jest jakoś po 15. Zaczęłam się rozglądać. Nie byłam w samochodzie. Co się do cholery stało?! Podniosłam się. Leżałam na pojedynczym łóżku w dość sporawym pokoju z 3 łóżkami. Był on w odcieniach brązu. Były w nim dwie pary drzwi. Jedne za pewne były wyjściem z pomieszczenia, a drugie to pewnie łazienka. To i tak mnie nie uspokajało. Spojrzałam na pozostałe łóżka. Na nich siedzieli chłopcy.
- O wstałaś już - zauważył Leo.
- Serio? Nie domyśliłam się - czyli się nie wyspałam - Sorka. Nie wyspałam się, a wtedy jestem wredna.
- Tylko wtedy? - zaśmiał się Charlie - ja bym powiedział, że zawsze - ej teraz mnie wkurzył! Wzięłam poduszkę i w niego rzuciłam. Trafiłam! Leo zaczął się śmiać. Wzięłam drugą i w niego rzuciłam. Też trafiłam! Teraz to ja się śmiałam. Spojrzeli porozumiewawczo na siebie. Zaczęli się do mnie zbliżać. No nie!
- Nie! Nie! Nie! Nie! No weźcie! - zignorowali to i oby dwoje zaczęli mnie łaskotać. Kurde! Tak nie wolno! Zaczęłam płakać ze śmiechu - Ej! Błagam was! Zostawcie! - łzy śmiechu przerodziły się w łzy bólu. Zamiast śmiać się zaczęłam przeraźliwie kaszleć. Chłopcy przestali. Po jakiś pięciu minutach przestałam. Charlie podał mi wodę.
- Wszystko ok? - zapytał niepewnie.
- Tak - powiedziałam szeptem. Strasznie boli mnie gardło.
- Co jest? Czemu zaczęłaś się dusić? - dopytywał zmartwiony Leo.
- Myślałam, że wam mówiłam... Raz zostałam tak pobita, że gdy mam jakiś większy wysiłek, albo się długo śmieję zaczynam się dusić. Nie wiem czemu tak jest.
- Musisz nam mówić o takich rzeczach Alex! - no nie... Charlie znowu się wkurza... - Mogło Ci się coś stać! Nie możesz bagatelizować takich rzeczy! To zbyt poważne!
- Zapomniałam... Przepraszam... - mówiłam przez łzy.
- Co nam po Twoim przepraszam! Myślisz, że gdyby coś Ci się stało to by coś dało?!
- Charlie! Uspokój się! Patrz. Płacze przez Ciebie głąbie - zrobił to co młody mu kazał. Nie wytrzymał. Wyszedł trzaskając drzwiami - Matko... Wybacz za niego on tak ma - powiedział łagodnie brunet.
- Możesz mnie przytulić?
- Chodź - rozłożył ręce, a ja się w niego wtuliłam. Czułam się przy Leo bezpiecznie, ale nie tak jak przy Charlie'm. Nie wiem czemu... Oby dwaj to moi najlepsi i jedyni przyjaciele, ale przy blondynie czuję się inaczej niż przy brunecie i nie umiem tego wytłumaczyć - obrazisz się na mnie jak pójdę szukać tego głupka?
- Nie, idź - odpowiedziałam już bardziej spokojna.
- Nie rób nic głupiego.
- Ok.
- Obiecujesz?
- Tak - uśmiechnęłam się do niego. Odwzajemnił to i wyszedł.
Zostałam sama... Miałam totalny mętlik w głowie. Czemu tak się zdenerwował? Przecież ja tylko zapomniałam im powiedzieć, że mam problemy z oddychaniem, a on zareagował jakby to było coś poważnego. Nie rozumiem. Gdy już byłam całkowicie spokojna wstałam z łóżka, ubrałam buty i skierowałam się do wyjścia. Obiecałam mu, że nie zrobię nic głupiego, ale nie obiecywałam, że będę siedzieć w pokoju. Jakoś nie specjalnie się śpieszyłam. Właściwie to powinnam, bo gdy chłopaki wrócą, a mnie nie będzie za mili oni nie będą. Charlie dostanie apopleksji nerwowej, ale Leo z nim zwariuje. Zaśmiałam się pod nosem na tę myśl. Gdy wyszłam z hotelu ujrzałam piękne i ogromne miasto. Po prostu wow... Niby nowoczesne, ale jednak nie do końca. Budynek, w którym się zatrzymaliśmy był w miejscu, które znał każdy dlatego ujrzałam rozciągającą się przede mną Tamizę, za nią Tower of London, a rzekę dzielił Tower Bridge. To wszystko otaczały budynki... Mniejsze, większe, mieszkalne i bardziej... Em... Gospodarcze? Biznesowe? Jakoś tak będzie. Postanowiłam przejść na drugą stronę rzeki i pójść pozwiedzać okolice Tower of London. Ze zdjęć, które mi rodzice pokazywali pamiętam, że to piękne miejsce. Najciekawsze, że jako bardzo malutka dziewczynka byłam tu. Mam nawet zdjęcie. Rodzice stali w jakimś miejscu, w którym było widać twierdzę i trzymali mnie na rękach. Nie pamiętam z tego nic, ale nie ma co się dziwić. Byłam wtedy maleńka. Ile ja miałam? Rok? Może dwa. Nie więcej. Chciałabym żeby żyli. Chciałabym być tu z nimi. Stanąć w tamtym miejscu i zrobić zdjęcie na porównanie tego co by było teraz z tym co było kiedyś... Niestety to nie możliwe... Nawet nie zauważyłam gdy doszłam na miejsce. Tu jest zdecydowanie ładniej niż na zdjęciach. Było dość cicho i spokojnie. Tak idealnie by pobyć samej... Chodziłam... Oglądałam wszystko bardzo dokładnie. Chciałam jak najwięcej zapamiętać, bo w końcu nie wiadomo kiedy znów tutaj wrócę. Nie wiem ile tam siedziałam. Minuty? Może godziny? Nie mam pojęcia. Wiem tylko, że było cudownie. Niestety trzeba już wracać. Szłam bardzo bardzo powoli. Gdy byłam na Tower Bridge zatrzymałam się. Podeszłam do barierki i spojrzałam w dół. Było strasznie wysoko, ale o dziwo nie bałam się. Pewnie dlatego że od wpadnięcia do wody chroniła mnie barierka. Wyjęłam z kieszeni telefon i słuchawki. Gdy już zamontowałam cały sprzęt puściłam sobie Stay Strong. Ta piosenka doprowadza mnie do łez podobnie jak Hopeful. Tylko... Ona... Jest trochę inna. Nie wiem jak to wytłumaczyć. Uwielbiam je obie. Obie obejmują tematy dotyczące mnie w sposób bezpośredni. Mimo to są inne... Każda inna i wyjątkowa na swój własny, prywatny sposób. A przecież napisały ją te same osoby. Nie chodzi mi już tylko o melodię i tekst. Nawet nie o teledysk. One są wyjątkowe jak... Nie wiem... Po prostu są. Mimo lekko podobnych tematów są kompletnie inne. Może to trochę bez sensu, ale to właśnie czuję. Gdy Stay Strong się skończyło w moich uszach rozbrzmiał początek Hopeful. Zaczęłam się kiwać do rytmu. Pewnie dziwnie to wyglądało, ale na to nic nie poradzę. Jestem po prostu bardzo dziwnym człowiekiem, którego nie da się ogarnąć. Nagle poczułam jak ktoś od tyłu mnie przytula i wyjmuje z uszu słuchawki.
- Przepraszam - domyśliłam się, że to Charlie. Odwróciłam się do niego.
- A czy ja mówiłam, że się gniewam?
- Nie. Ale nie powinienem na Ciebie krzyczeć. Zachowałem się jak idiota, ale martwię się o Ciebie. Na prawdę. Chcę żebyś była bezpieczna, żeby nie działa Ci się krzywda. Przede wszystkim chcę żebyś była szczęśliwa.
- Jestem głupku szczęśliwa. Tyle szczęścia ile zaznałam od przyjazdu do Anglii nie miałam przez całe życie. A o moje bezpieczeństwo nie możesz tak panicznie dbać, bo się zamęczysz i Tobie się coś stanie.
- Nie mogę się o Ciebie nie bać. Wiesz...
- Tak wiem jaki jest Luke. Ale już się nie boję. Nie można się bać. Trzeba być silnym i mieć nadzieję na lepsze jutro, a dzięki wam to zyskałam. Dziękuję - po tych słowach przytuliłam go. Odwzajemnił uścisk.
- Choć. Leo pewnie już wrócił, bo Cię nie znalazł.
- Po co mnie szukaliście? Przecież bym wróciła.
- Chyba za rok.
- Ej! Gdy mnie znalazłeś wracałam już.
- Właśnie widziałem.
-Oj! Tak ładnie tu było i w ogóle...
- Wiem, że tu ładnie. Ale mogłaś się zgubić. W końcu nie wiedziałaś gdzie dojdziesz.
- Mylisz się. Wiedziałam bardzo dobrze.
- Co?
- W jednym miejscu przy Tower of London mam zdjęcie z rodzicami. Wtedy jeszcze byłam malutkim dzieckiem. Mam do dzisiaj to zdjęcie. Noszę je przy sobie, bo na nim najlepiej widać rodziców.
- Mogę zobaczyć? - kiwnęłam twierdząco głową i wyjęłam fotografię z kieszeni, i podałam chłopakowi. Uśmiechnął się pod nosem. Nie dziwię się... Gdy ją widzę moja reakcja jest podobna tyle, że z oczu leją się łzy - Jesteś bardzo do nich podobna. Do każdego po trochę. Tak pół na pół. Do żadnego bardziej czy mniej.
- Wiem. Słyszałam to już gdy byłam mała.
- Mam rozumieć, że to dzieciątko to ty.
- Tak.
- Cenna pamiątka. Pilnuj jej.
- To najcenniejsze co mam. Pilnuję ją bardziej niż cokolwiek inne.
- Słusznie. A teraz serio wracamy, bo tym razem Leo dostanie nerwicy - zaśmiałam się na jego słowa. Blondyn wyciągnął w moją stronę dłoń, którą ujęłam. Bardzo powoli skierowaliśmy się w stronę hotelu.
Szczerze to cieszę się, że mnie znalazł. Dał mi kolejny dowód, że mu na mnie zależy. Niestety z drugiej strony męczy mnie straszne poczucie winy. Bo w końcu to przeze mnie był w takim stanie. To ja go zdenerwowałam. Ale czy to na pewno moja wina? Nie wiem już sama! Niby spałam, ale dalej jestem zmęczona. Nie lubię być zmęczona. I nigdy nie jestem. Dzisiaj to normalnie wyjątek. Za dużo wrażeń jak na jeden dzień. Zdecydowanie za dużo. Jak dla mnie dzisiejszy dzień mógłby już się zakończyć. Moim marzeniem jest przebranie się w piżamę ułożenie na poduszce, przykrycie się kołdrą i pójście spać. Niespodziewanie poczułam, że ziewam. Zaraz zaraz! Ja nigdy nie ziewam!
- Co zmęczona jesteś? - zaśmiał się Charlie.
- No. Ale to jest mega dziwne. Ja nie chodzę zmęczona i nigdy nie ziewam.
- Kiedyś musi być ten pierwszy raz.
- No podobno, ale nie leży mi to, że ziewam - znów ziewnęłam. No kurde!
- Tylko mi tu nie padnij.
- Haha. Bardzo śmieszne wiesz.
- Wiem - uśmiechnął się szeroko. Nie miałam siły nawet żeby go zabić wzrokiem - patrz już jesteśmy - oznajmił gdy dotarliśmy do hotelu. Bardzo szybko znaleźliśmy się w pokoju, a tam czekał już brunet.
- Alex! Martwiłem się - podbiegł do mnie i mnie przytulił - Obiecałaś, że nie zrobisz nic głupiego.
- I nie zrobiłam. Byłam tylko się przejść - zaśmiałam się i przy okazji zachwiałam. Charlie w sekundę zjawił się przy mnie.
- Idziesz spać Alex. Bez dyskusji - oznajmił mój holownik.
- Ale....
- Jesteś zmęczona idź się przebrać, a później spać.
- No ok - uległam, bo w sumie byłam bardzo zmęczona. Wzięłam z walizki piżamę i poszłam do łazienki. Tam wykonałam wieczorne czynności i przebrałam się. Gdy wyszłam od razu położyłam się do łóżka. Jak zauważyłam Leo spał. Charlie kucną przy mnie i pocałował w czoło.
- Dobranoc.
- Dobranoc - odpowiedziałam i po chwili już spałam.
~***~
Jestem! I jak się rozdział podobał? Mi tak nawet. Jest prawie fajny :) Mówię prawie, bo pisałam już lepsze przykładem jest 13 przy którym... Piiiip! Cenzura. Jak widzicie Charlie i Alex się pokłócili i pogodzili. Czy im się to kiedyś znudzi? Od razu wam powiem, że nie. Tutaj jest coś mało akcji z Leo, ale po prosu on nie miał nic do roboty w tym rozdziale. Bywa. Jak mogliście zauważyć zrobiłam coś czego sama tak bardzo nie lubię. Dałam opis i to bardzo długi. Wybaczcie mi go, ale tu był odpowiedni. Nie uważacie, że coś im tak za łatwo w życiu? Ok, ok jest Luke, ale jakoś spokojny z niego człek. Ale spokojnie już za 6 rozdziałów utrudnię im trochę, ale to tak jedno rozdziałowo więc szału nie ma. I taka rada. Nie spodziewajcie się szybko jakiegokolwiek związku, bo ja jestem temu anty i przedłużałam jak tylko mogłam. To do rozdziałów tyle. SPRAWA DOTYCZĄCA COSIA. Chcecie go w jakiś losowy dzień tygodnia, czy w środę zamiast rozdziału, czy może w środę jakoś koło 20? Od was zależy. Znaczy tych co chcieli cosia ujrzeć :) A teraz już nie przedłużam. Zapraszam do wypowiedzi w sekcji komentarzy gdyż ostatnie nie mam totalnie weny, a komentarze dają na prawdę dużego kopa w dupę :)
A na razie... Komentujcie. Obserwujcie. Niebieski magiczny guziczek. Ja się z wami żegnam. Dzięki. Cześć i na razie.
Do następnego!
Papa!
A piosenka warta dziś do posłuchania to oczywiście wspomniane wyżej Stay Strong :) Ostatnio zyskuję dzięki niej wiarę, że będzie lepiej mimo że szanse i tak są znikome :) Nawet nie pytajcie czemu.
Ciut później
Londyn
Zaczęłam się budzić. Nie miałam pojęcia, która jest godzina. Gdy otworzyłam oczy oszacowałam, że jest jakoś po 15. Zaczęłam się rozglądać. Nie byłam w samochodzie. Co się do cholery stało?! Podniosłam się. Leżałam na pojedynczym łóżku w dość sporawym pokoju z 3 łóżkami. Był on w odcieniach brązu. Były w nim dwie pary drzwi. Jedne za pewne były wyjściem z pomieszczenia, a drugie to pewnie łazienka. To i tak mnie nie uspokajało. Spojrzałam na pozostałe łóżka. Na nich siedzieli chłopcy.
- O wstałaś już - zauważył Leo.
- Serio? Nie domyśliłam się - czyli się nie wyspałam - Sorka. Nie wyspałam się, a wtedy jestem wredna.
- Tylko wtedy? - zaśmiał się Charlie - ja bym powiedział, że zawsze - ej teraz mnie wkurzył! Wzięłam poduszkę i w niego rzuciłam. Trafiłam! Leo zaczął się śmiać. Wzięłam drugą i w niego rzuciłam. Też trafiłam! Teraz to ja się śmiałam. Spojrzeli porozumiewawczo na siebie. Zaczęli się do mnie zbliżać. No nie!
- Nie! Nie! Nie! Nie! No weźcie! - zignorowali to i oby dwoje zaczęli mnie łaskotać. Kurde! Tak nie wolno! Zaczęłam płakać ze śmiechu - Ej! Błagam was! Zostawcie! - łzy śmiechu przerodziły się w łzy bólu. Zamiast śmiać się zaczęłam przeraźliwie kaszleć. Chłopcy przestali. Po jakiś pięciu minutach przestałam. Charlie podał mi wodę.
- Wszystko ok? - zapytał niepewnie.
- Tak - powiedziałam szeptem. Strasznie boli mnie gardło.
- Co jest? Czemu zaczęłaś się dusić? - dopytywał zmartwiony Leo.
- Myślałam, że wam mówiłam... Raz zostałam tak pobita, że gdy mam jakiś większy wysiłek, albo się długo śmieję zaczynam się dusić. Nie wiem czemu tak jest.
- Musisz nam mówić o takich rzeczach Alex! - no nie... Charlie znowu się wkurza... - Mogło Ci się coś stać! Nie możesz bagatelizować takich rzeczy! To zbyt poważne!
- Zapomniałam... Przepraszam... - mówiłam przez łzy.
- Co nam po Twoim przepraszam! Myślisz, że gdyby coś Ci się stało to by coś dało?!
- Charlie! Uspokój się! Patrz. Płacze przez Ciebie głąbie - zrobił to co młody mu kazał. Nie wytrzymał. Wyszedł trzaskając drzwiami - Matko... Wybacz za niego on tak ma - powiedział łagodnie brunet.
- Możesz mnie przytulić?
- Chodź - rozłożył ręce, a ja się w niego wtuliłam. Czułam się przy Leo bezpiecznie, ale nie tak jak przy Charlie'm. Nie wiem czemu... Oby dwaj to moi najlepsi i jedyni przyjaciele, ale przy blondynie czuję się inaczej niż przy brunecie i nie umiem tego wytłumaczyć - obrazisz się na mnie jak pójdę szukać tego głupka?
- Nie, idź - odpowiedziałam już bardziej spokojna.
- Nie rób nic głupiego.
- Ok.
- Obiecujesz?
- Tak - uśmiechnęłam się do niego. Odwzajemnił to i wyszedł.
Zostałam sama... Miałam totalny mętlik w głowie. Czemu tak się zdenerwował? Przecież ja tylko zapomniałam im powiedzieć, że mam problemy z oddychaniem, a on zareagował jakby to było coś poważnego. Nie rozumiem. Gdy już byłam całkowicie spokojna wstałam z łóżka, ubrałam buty i skierowałam się do wyjścia. Obiecałam mu, że nie zrobię nic głupiego, ale nie obiecywałam, że będę siedzieć w pokoju. Jakoś nie specjalnie się śpieszyłam. Właściwie to powinnam, bo gdy chłopaki wrócą, a mnie nie będzie za mili oni nie będą. Charlie dostanie apopleksji nerwowej, ale Leo z nim zwariuje. Zaśmiałam się pod nosem na tę myśl. Gdy wyszłam z hotelu ujrzałam piękne i ogromne miasto. Po prostu wow... Niby nowoczesne, ale jednak nie do końca. Budynek, w którym się zatrzymaliśmy był w miejscu, które znał każdy dlatego ujrzałam rozciągającą się przede mną Tamizę, za nią Tower of London, a rzekę dzielił Tower Bridge. To wszystko otaczały budynki... Mniejsze, większe, mieszkalne i bardziej... Em... Gospodarcze? Biznesowe? Jakoś tak będzie. Postanowiłam przejść na drugą stronę rzeki i pójść pozwiedzać okolice Tower of London. Ze zdjęć, które mi rodzice pokazywali pamiętam, że to piękne miejsce. Najciekawsze, że jako bardzo malutka dziewczynka byłam tu. Mam nawet zdjęcie. Rodzice stali w jakimś miejscu, w którym było widać twierdzę i trzymali mnie na rękach. Nie pamiętam z tego nic, ale nie ma co się dziwić. Byłam wtedy maleńka. Ile ja miałam? Rok? Może dwa. Nie więcej. Chciałabym żeby żyli. Chciałabym być tu z nimi. Stanąć w tamtym miejscu i zrobić zdjęcie na porównanie tego co by było teraz z tym co było kiedyś... Niestety to nie możliwe... Nawet nie zauważyłam gdy doszłam na miejsce. Tu jest zdecydowanie ładniej niż na zdjęciach. Było dość cicho i spokojnie. Tak idealnie by pobyć samej... Chodziłam... Oglądałam wszystko bardzo dokładnie. Chciałam jak najwięcej zapamiętać, bo w końcu nie wiadomo kiedy znów tutaj wrócę. Nie wiem ile tam siedziałam. Minuty? Może godziny? Nie mam pojęcia. Wiem tylko, że było cudownie. Niestety trzeba już wracać. Szłam bardzo bardzo powoli. Gdy byłam na Tower Bridge zatrzymałam się. Podeszłam do barierki i spojrzałam w dół. Było strasznie wysoko, ale o dziwo nie bałam się. Pewnie dlatego że od wpadnięcia do wody chroniła mnie barierka. Wyjęłam z kieszeni telefon i słuchawki. Gdy już zamontowałam cały sprzęt puściłam sobie Stay Strong. Ta piosenka doprowadza mnie do łez podobnie jak Hopeful. Tylko... Ona... Jest trochę inna. Nie wiem jak to wytłumaczyć. Uwielbiam je obie. Obie obejmują tematy dotyczące mnie w sposób bezpośredni. Mimo to są inne... Każda inna i wyjątkowa na swój własny, prywatny sposób. A przecież napisały ją te same osoby. Nie chodzi mi już tylko o melodię i tekst. Nawet nie o teledysk. One są wyjątkowe jak... Nie wiem... Po prostu są. Mimo lekko podobnych tematów są kompletnie inne. Może to trochę bez sensu, ale to właśnie czuję. Gdy Stay Strong się skończyło w moich uszach rozbrzmiał początek Hopeful. Zaczęłam się kiwać do rytmu. Pewnie dziwnie to wyglądało, ale na to nic nie poradzę. Jestem po prostu bardzo dziwnym człowiekiem, którego nie da się ogarnąć. Nagle poczułam jak ktoś od tyłu mnie przytula i wyjmuje z uszu słuchawki.
- Przepraszam - domyśliłam się, że to Charlie. Odwróciłam się do niego.
- A czy ja mówiłam, że się gniewam?
- Nie. Ale nie powinienem na Ciebie krzyczeć. Zachowałem się jak idiota, ale martwię się o Ciebie. Na prawdę. Chcę żebyś była bezpieczna, żeby nie działa Ci się krzywda. Przede wszystkim chcę żebyś była szczęśliwa.
- Jestem głupku szczęśliwa. Tyle szczęścia ile zaznałam od przyjazdu do Anglii nie miałam przez całe życie. A o moje bezpieczeństwo nie możesz tak panicznie dbać, bo się zamęczysz i Tobie się coś stanie.
- Nie mogę się o Ciebie nie bać. Wiesz...
- Tak wiem jaki jest Luke. Ale już się nie boję. Nie można się bać. Trzeba być silnym i mieć nadzieję na lepsze jutro, a dzięki wam to zyskałam. Dziękuję - po tych słowach przytuliłam go. Odwzajemnił uścisk.
- Choć. Leo pewnie już wrócił, bo Cię nie znalazł.
- Po co mnie szukaliście? Przecież bym wróciła.
- Chyba za rok.
- Ej! Gdy mnie znalazłeś wracałam już.
- Właśnie widziałem.
-Oj! Tak ładnie tu było i w ogóle...
- Wiem, że tu ładnie. Ale mogłaś się zgubić. W końcu nie wiedziałaś gdzie dojdziesz.
- Mylisz się. Wiedziałam bardzo dobrze.
- Co?
- W jednym miejscu przy Tower of London mam zdjęcie z rodzicami. Wtedy jeszcze byłam malutkim dzieckiem. Mam do dzisiaj to zdjęcie. Noszę je przy sobie, bo na nim najlepiej widać rodziców.
- Mogę zobaczyć? - kiwnęłam twierdząco głową i wyjęłam fotografię z kieszeni, i podałam chłopakowi. Uśmiechnął się pod nosem. Nie dziwię się... Gdy ją widzę moja reakcja jest podobna tyle, że z oczu leją się łzy - Jesteś bardzo do nich podobna. Do każdego po trochę. Tak pół na pół. Do żadnego bardziej czy mniej.
- Wiem. Słyszałam to już gdy byłam mała.
- Mam rozumieć, że to dzieciątko to ty.
- Tak.
- Cenna pamiątka. Pilnuj jej.
- To najcenniejsze co mam. Pilnuję ją bardziej niż cokolwiek inne.
- Słusznie. A teraz serio wracamy, bo tym razem Leo dostanie nerwicy - zaśmiałam się na jego słowa. Blondyn wyciągnął w moją stronę dłoń, którą ujęłam. Bardzo powoli skierowaliśmy się w stronę hotelu.
Szczerze to cieszę się, że mnie znalazł. Dał mi kolejny dowód, że mu na mnie zależy. Niestety z drugiej strony męczy mnie straszne poczucie winy. Bo w końcu to przeze mnie był w takim stanie. To ja go zdenerwowałam. Ale czy to na pewno moja wina? Nie wiem już sama! Niby spałam, ale dalej jestem zmęczona. Nie lubię być zmęczona. I nigdy nie jestem. Dzisiaj to normalnie wyjątek. Za dużo wrażeń jak na jeden dzień. Zdecydowanie za dużo. Jak dla mnie dzisiejszy dzień mógłby już się zakończyć. Moim marzeniem jest przebranie się w piżamę ułożenie na poduszce, przykrycie się kołdrą i pójście spać. Niespodziewanie poczułam, że ziewam. Zaraz zaraz! Ja nigdy nie ziewam!
- Co zmęczona jesteś? - zaśmiał się Charlie.
- No. Ale to jest mega dziwne. Ja nie chodzę zmęczona i nigdy nie ziewam.
- Kiedyś musi być ten pierwszy raz.
- No podobno, ale nie leży mi to, że ziewam - znów ziewnęłam. No kurde!
- Tylko mi tu nie padnij.
- Haha. Bardzo śmieszne wiesz.
- Wiem - uśmiechnął się szeroko. Nie miałam siły nawet żeby go zabić wzrokiem - patrz już jesteśmy - oznajmił gdy dotarliśmy do hotelu. Bardzo szybko znaleźliśmy się w pokoju, a tam czekał już brunet.
- Alex! Martwiłem się - podbiegł do mnie i mnie przytulił - Obiecałaś, że nie zrobisz nic głupiego.
- I nie zrobiłam. Byłam tylko się przejść - zaśmiałam się i przy okazji zachwiałam. Charlie w sekundę zjawił się przy mnie.
- Idziesz spać Alex. Bez dyskusji - oznajmił mój holownik.
- Ale....
- Jesteś zmęczona idź się przebrać, a później spać.
- No ok - uległam, bo w sumie byłam bardzo zmęczona. Wzięłam z walizki piżamę i poszłam do łazienki. Tam wykonałam wieczorne czynności i przebrałam się. Gdy wyszłam od razu położyłam się do łóżka. Jak zauważyłam Leo spał. Charlie kucną przy mnie i pocałował w czoło.
- Dobranoc.
- Dobranoc - odpowiedziałam i po chwili już spałam.
~***~
Jestem! I jak się rozdział podobał? Mi tak nawet. Jest prawie fajny :) Mówię prawie, bo pisałam już lepsze przykładem jest 13 przy którym... Piiiip! Cenzura. Jak widzicie Charlie i Alex się pokłócili i pogodzili. Czy im się to kiedyś znudzi? Od razu wam powiem, że nie. Tutaj jest coś mało akcji z Leo, ale po prosu on nie miał nic do roboty w tym rozdziale. Bywa. Jak mogliście zauważyć zrobiłam coś czego sama tak bardzo nie lubię. Dałam opis i to bardzo długi. Wybaczcie mi go, ale tu był odpowiedni. Nie uważacie, że coś im tak za łatwo w życiu? Ok, ok jest Luke, ale jakoś spokojny z niego człek. Ale spokojnie już za 6 rozdziałów utrudnię im trochę, ale to tak jedno rozdziałowo więc szału nie ma. I taka rada. Nie spodziewajcie się szybko jakiegokolwiek związku, bo ja jestem temu anty i przedłużałam jak tylko mogłam. To do rozdziałów tyle. SPRAWA DOTYCZĄCA COSIA. Chcecie go w jakiś losowy dzień tygodnia, czy w środę zamiast rozdziału, czy może w środę jakoś koło 20? Od was zależy. Znaczy tych co chcieli cosia ujrzeć :) A teraz już nie przedłużam. Zapraszam do wypowiedzi w sekcji komentarzy gdyż ostatnie nie mam totalnie weny, a komentarze dają na prawdę dużego kopa w dupę :)
A na razie... Komentujcie. Obserwujcie. Niebieski magiczny guziczek. Ja się z wami żegnam. Dzięki. Cześć i na razie.
Do następnego!
Papa!
A piosenka warta dziś do posłuchania to oczywiście wspomniane wyżej Stay Strong :) Ostatnio zyskuję dzięki niej wiarę, że będzie lepiej mimo że szanse i tak są znikome :) Nawet nie pytajcie czemu.
Więcej! *,*
OdpowiedzUsuńCo się Charlie tak denerwuje jeszcze nerwicy dostanie...Może dasz next wcześniej?����
OdpowiedzUsuńWcześniej na pewno nie będzie. Z moim obecnym samopoczuciem może być tylko później.
UsuńTy mi sie ty chorobom nie wymiguj kochaniutka bo snapki to mi wysyłasz [ emotka śmiech przez płacz]
OdpowiedzUsuńRozdział cudo ^^
Jak zawsze ^^
I czekam na cosia ^^
Dobra bo nie mam weny na rozpisywanie sie xD
Lovki, Kisski i Uściski
//Natusia
♥♥♥
Ale snap to snap czytaj gówno, a gówno jakim jest snap nietykane zaczyna walić na kilometr xD
UsuńNiech Charlie uważa, bo mu żyłka pęknie! XD nie wiem co mam powiedzieć, więc powiem tylko, że rozdział jak zwykle świetny!
OdpowiedzUsuńCałuję i pozdrawiam
~W
Łohohohohogogo! Charlie nadopiekuńczy chyba tak troszje jest. Ale trudno hahahah. To kochane x Leo? Caly czas mysle kogo mu przypiszesz... ZAGADKA! XDD bede miec metlik, serio XDDD Co do nich... Luke rzeczywiscie siedzi cicho, ale to dobrze x Niech sie dzieciaczki sobą nacieszą hahaha ^^ Czekam na cosia! Daj go w obojetnie jaki dzien, tylko ROZDZIAL MA BYC W SRODE XDDD Nie mam weny zeby sie rozpisywqc, takze zycze weny i pozdrawiam xx Trzymaj sie x Jezeli znajdziesz czas to zapraszam: firstruelovebam.blogspot.com
OdpowiedzUsuńWiem, że jest nadopiekuńczy i jeszcze się o to o ile pamiętam pokłócą. I kogo mu przypiszę jest umieszczone na blogu tylko trzeba czytać między wierszami :) To już podaję kiedy będzie coś :) I bloga Twojego już obczaiłam i kiedy następny rozdział?
UsuńRozdział własnie wleciał x Czekam na komentarz :'D
UsuńJuż jestem! Wiem, spóźniłam się, ale musiałam się uczyć c:
OdpowiedzUsuńRozdział genialny ❤
Jak już wspominałam:
Alex i Charlie takie słodziaki <3
I zastanawiam się kogo będzie miał Leo... 8)
A co do cosia, proszę wstawić go w obojętny dzień tygodnia, ale byleby rozdział był w środę :)
Kocham i pozdrawiam xoxo
~Etoilune xx
Data publikacji cosia jest już w informacjach :) I wiadomo. Nauka ważniejsza niż bycie czytelnikiem. Sama się uczę i znam ten ból. Chociaż teraz jestem chora :/ Jak mówiłam wszystko jest na blogu :)
UsuńRozdział mega❤ Na razie tak spokojnie, ale jak zawsze coś odwalisz później xD Czekam na nexta i na cosia i ma być obojętnie kiedy tylko rozdział w środę, bo śmierć tragiczna w męczarniach dla ciebie ;D Pozdrawiam i życzę weny ❤
OdpowiedzUsuńOooo jak ty mnie chwalisz. Ale w sumie racja ja zawsze coś odwale. Już dobrze, dobrze rozdział będzie w środę :)
UsuńSuper, super, super rozdział. Czekam na next :) mam nadzieje ze samopoczucie się polepszyło :*
OdpowiedzUsuń