Rozdział dedykuję tym co skomentowali poprzedni :) Dziękuję za dawanie mi kopa dzięki któremu nabieram chęci na dalsze pisanie :)
Czasem ludzie tylko się ranią... Chcą wszystko zakończyć, ale przecież jeżeli na początku się ranią później będzie tylko lepiej...
Wstałam gdzieś koło 6:30. Byłam totalnie niewyspana i trochę kiepsko się czułam. Zaczęłam się rozglądać żeby upewnić się, że to wszystko nie było snem. Na szczęście nie. Na sąsiednich łóżkach spali chłopcy i wyglądali uroczo. Zastanawiałam się czy wstać, czy nie. Z jednej strony nie lubię długo leżeć w łóżku, ale z drugiej byłam masakrycznie zmęczona i nie miałam na nic siły. Niestety zmuszona byłam wstać ponieważ zachciało mi się pić. Bardzo ciężko mi się wstawało. Czułam każdy mięsień. Ta... Zakwasy... Jak ja je "kocham". Gdy już udało mi się podnieść zaczęłam kierować się do stolika, na którym zobaczyłam butelkę z wodą. Jako, że byłam zaspana to strasznie plątały mi się nogi. Zaplątały się tak, że z hukiem upadłam na podłogę. Nie mogłam wstać ponieważ bardzo bolała mnie kostka. Przy upadku musiałam być tak głośna, że aż Charlie się zerwał.
- Alex?! Co ty robisz na podłodze?! - był wystraszony. Nie wiedział o co chodzi. W sumie to ja też nie do końca.
- Nie drzyj się Leo śpi. A ja jak widać leżę.
- Jego nie da się bez słoika nutelli obudzić. A jak się na tej podłodze znalazłaś? - zapytał podchodząc do mnie.
- Chciałam się napić. Jedyną wodę widziałam na stoliku. Gdy do niego szłam poplątały mi się nogi i upadłam, ale nie mogę wstać. Strasznie boli mnie kostka - kucnął przy mnie i wziął na ręce.
- Nie wiem co z Twoją kostką, ale wiem, że musisz przytyć - stwierdził z wyraźnym wyrzutem.
- Wierz mi, że próbowałam nie raz, ale nie za bardzo mi wychodzi - Charlie położył mnie na łóżku i podszedł do swojej walizki. Po chwili był przy mnie i bandażował mi kostkę.
- To na razie powinno wystarczyć. Mam podejrzenie, że ją trochę nadwyrężyłaś, ale wolę obwiązać ją żeby mieć pewność, że wszystko będzie ok - uśmiechnął się w moją stronę - ale teraz powinnaś iść dalej spać. Jest dość wcześnie.
- A możesz podać mi wodę? - bez zastanowienia to zrobił. Widać, że zaspany. Za mało mówi.
- Dziękuję - serio byłam mu wdzięczna. Nawet nie wiem czemu. Kurde. To tylko woda. Gdy już skończyłam pić odłożyłam butelkę na szafkę. Chłopak pocałował mnie w czoło i zaczął kierować się do swojego łóżka - Charlie?
- Tak?
- Przytulisz mnie? - zapytałam z nadzieją w głosie. No co? Serio chciałam żeby mnie przytulił. Prawdę mówiąc jeszcze nigdy od tak się nie przytulaliśmy. Zawsze coś się "ciekawego" działo.
- Pewnie - podszedł do "mojego" łóżka od drugiej strony i położył się obok mnie. Obrócił się w moją stronę i mnie przytulił. Tak jak zawsze marzłam pod każdą kołdrą czy kocem tak teraz było mi ciepło. Wtuliłam się w niego bardzo mocno. Nie dość, że było mi wygodnie i ciepło to jeszcze czułam się bezpiecznie. Ta... I pomyśleć, że jak wrócimy do Bristolu to wszystko pójdzie w diabły... To szczęście... Ten spokój... One odejdą w niepamięć. Nie chcę wracać. Mogłabym tu już zostać. Z Charlie'm i Leo. Tak... Zdecydowanie... To by było życie idealne.
- Dziękuję.
- Za co?
- Za to, że jesteś przy mnie zawsze gdy Cię potrzebuję.
- Alex nie masz za co dziękować. Jesteśmy przyjaciółmi, a na przyjaciół zawsze można liczyć - tylko pytanie czy my jesteśmy tylko przyjaciółmi... Bo się tak nie zachowujemy...
- Wiem - spojrzałam na jego twarz. Też mi się przyglądał. Poczułam się strasznie niezręcznie więc lekko spuściłam wzrok. Nie zniosłabym dłużej jego wzroku. Nie teraz... Przytuliłam się do niego jeszcze bardziej.
- Ej... Spokojnie. Nigdzie Ci nie ucieknę.
- Wiem to. Po prostu strasznie tu zimno - znowu to uczucie... Uczucie zimna wypalającego od środka. Skąd to się bierze?
- Może chcesz drugą kołdrę? - zapytał zmartwiony.
- Nie. Możesz mnie tylko mocniej przytulić i będzie ok - zaśmiał się. No tak. I tak leżeliśmy tak ściśnięci, że normalni ludzie zaczęli by się dusić, ale nam to nie przeszkadzało. Z resztą na moją prośbę blondyn przytulił mnie jeszcze mocniej - teraz ok? - zapytał.
- Tak. Teraz jest idealnie... - poczułam jak całuje mnie w czubek głowy. Jakąś chwilę nie mogłam zasnąć. Charlie chyba to wyczuł, bo zaczął mruczeć pod nosem Breathe. On to robi specjalnie żebym zasnęła! Eh... W sumie ma rację. Powinnam jeszcze się położyć i zasnąć. Gdy tak słuchałam jak sobie pod nosem śpiewa zasnęłam.
Później
Gdy zaczęłam się budzić wyczułam, że nikogo obok mnie nie było. Otworzyłam oczy i na łóżku Charlie'go zobaczyłam siedzącą panią Victorię.
- Dzień dobry - przywitałam się zaspana.
- Cześć Alex. Wyspałaś się?
- Jak nigdy.
- To świetnie! Chłopcy nie mieli serca Cię budzić dlatego pojechali bez Ciebie. Charlie opowiedział mi co się stało. Obejrzałam Twoją kostkę i nie jest z nią nic poważnego, ale bandaż na wszelki wypadek zostawiłam. Ubieraj się. Za raz będziemy jechać.
- Co? Gdzie?
- Do studia. Jechałabyś z nimi, ale spałaś. Także wstawaj już i jedziemy. Czekam na dole - oznajmiła i wyszła. Zastanawia mnie skąd w tej kobiecie tyle energii. Nie ważne i tak ją uwielbiam. Powoli wyczołgałam się z łóżka i zaczęłam się ubierać. Nie wzięłam nic specjalnego. Jak zwykle na czarno-biało więc nie ma co dłużej opowiadać. Po jakiś 15 minutach byłam gotowa. Wyszłam z pokoju, a następnie z budynku i poszłam do samochodu. Zdziwiło mnie, że nie stałyśmy w żadnych korkach. Może to tylko plotka, że w Londynie zawsze są korki? Podczas drogi dużo się zastanawiałam. Co ja tu robię? Czym na to zasłużyłam? Nie wiem. Przecież nie jestem ich wielką fanką. Wiem o nich dużo, ale nie tyle ile wszyscy. Dlaczego akurat ja, a nie ktoś inny? Może to tylko kwestia przypadku? Na pewno... Takie coś nie zdarza się każdej sierocie, która chce coś zmienić. Zastanawia mnie tylko jaki jest cel tego, że ich poznałam. W końcu jakiś musi być. Nigdy nie poznajemy kogoś bez powodu więc teraz też jakiś musi być. A może nie? Może ja po prostu miałam trafić tu gdzie teraz jestem? Nie wiem... Nigdy wcześniej nie miałam takich problemów jak teraz. Znaczy się problemy to nie jest to słowo. Nigdy nie miałam takich dylematów? Tak... Tak to chyba mogę nazwać, ale pewności nie mam. Czas pokaże po co tu jestem. Chyba. Mam nadzieję, że to zrobi, bo jestem cholernie tego ciekawa.
Nawet nie zauważyłam kiedy z mamą Leo byłam pod studiem. Budynek był... No... Wiadomo. Jak studio muzyczne czy co to tam jest. Starałam się trzymać pani Victorii, bo znając moje szczęście zdążyłabym zgubić się z dziesięć razy. Szłyśmy w miarę szybko. W sumie byłam zdziwiona, że jesteśmy tu. To w końcu studio muzyczne, a tu nagrywa się piosenki, a z tego co kojarzę płyta chłopaków już wyszła. Może pracują nad czymś nowym? Nie wiem. Szczerze to obstawiam, że dogadują sprawy koncertów. A właśnie! Czy nie mają jakiegoś dzisiaj? Jak tak to niech sobie z łbów wybiją, że zostanę. Jutro szkoła i chcę się choć trochę ogarnąć. Wątpię, że dam radę to zrobić, ale nic nie zaszkodzi mi spróbować.
Idąc nie patrzyłam przed siebie tylko bardziej w podłogę. I gdy tak sobie ją podziwiałam poczułam, że na kogoś wpadam. Byłam przygotowana na zetknięcie z posadzką, ale to jednak się nie stało.
- Znowu chronię Cię od upadku - usłyszałam łagodny głos Charlie'go.
- I jestem Ci za to wdzięczna - pomógł mi wrócić do pozycji pionowej po czym mnie przytulił. Odwzajemniłam to.
- Jak noga?
- Trochę boli, ale nic jej nie jest.
- To najważniejsze - uśmiechnął się do mnie. Wziął mnie za rękę i zaczął ciągnąć w zupełnie innym kierunku.
- Gdzie ty mnie wleczesz?
- Do Simona.
- To on nie był tam - wskazałam na poprzedni kierunek marszu.
- Nie. Mama Leo miała Cię tam zaprowadzić żebyśmy później mogli pójść do niego.
- Ale po co?
- Mam kilka spraw do niego. Jedna będzie dla niego zaskoczeniem, a o drugiej wie - zaśmiał się.
- Charlie?
- Nie ważne - resztę drogi przeszliśmy w ciszy. Zastanawiałam się o co mu chodzi. Nawet nie pytałam, bo już trochę go znam i wiem, że by mi nawet rąbka tajemnicy nie uchylił.
Po chwili byliśmy w sali do nagrywania piosenek, czy jak to tam się nazywa.
- Po co tu jesteśmy?
- Kazał tu na siebie zaczekać.
- Aha.
- Zagramy coś? - zapytał z błyskiem w oku.
- Czemu nie - usiadłam przy pianinie, które tam stało. Chłopak usiadł koło mnie. Zaczęłam się zastanawiać co możemy zaśpiewać, bo szczerze powiedziawszy nie chciałam sama.
- Wpadłaś już na coś geniuszu?
- A żebyś wiedział, że tak. Znasz może Just Give Me A Reason?
- Pewnie. A którą wersję chcesz? Bo znam dwie.
- Ja też, ale wolę wersję w której śpiewa Charlie Puth i Daphne Khoo.
- Też ją wolę. A kto co śpiewa?
- Tak jak jest tam. Ty śpiewasz część Charliego, a ja Daphne.
- Ok - zgodził się. Zaczęłam grać i praktycznie od razu on śpiewać. Uwielbiam tę piosenkę... Jest piękna... Nie musiałam nawet patrzyć na klawisze, bo znałam ją bardzo dobrze. Gdy doszliśmy do momentu, w którym mamy śpiewać razem spojrzałam na niego. Nasze spojrzenia się skrzyżowały. Zaczęłam śpiewać to co Daphne... Znów zaczęliśmy śpiewać refren. W moich oczach pojawiły się łzy. Bardzo lubię tę piosenkę. I doszliśmy do mojego ulubionego fragmentu. Kojarzy mi się on z początkowo spokojną, ale przygnębiającą rozmową przeradzającą się w kłótnie. Później znowu ja miałam śpiewać. I znów razem. Lubię z nim śpiewać. Nie brzmię tak tragicznie jak zwykle. Przy nim nie denerwuję się, że się pomylę. Jestem wręcz pewna, że nie popełnię błędu i dlatego nie patrzę co naciskam.
- Brawo dzieciaki. Bardzo ładnie wam to wyszło - usłyszałam czyjś głos. Gwałtownie odwróciłam się w jego stronę. No nie... To był Simon. Spojrzałam w panice na Charlie'go, który gdy tylko ujrzał moją minę zaczął się śmiać. Wstał, wziął mnie za rękę i podszedł wraz ze mną do mężczyzny.
- Simon to jest właśnie Alex.
- Dzień dobry - przywitałam się z nim.
- Pamiętasz? To o niej Ci opowiadałem.
- Pamiętam. Tylko nie wspominałeś, że to Twoja dziewczyna - zaśmiał się. Charlie się spiął i w sumie ja też.
- My nie jesteśmy razem - szybko zaprzeczył jakby trochę smutny. Nie... Wydawało mi się pewnie.
- Przepraszam po prostu tak trochę wyglądacie... I ta piosenka - mężczyzna znów się zaśmiał.
- A właśnie. Jak Ci się podobało.
- Było świetnie. Trzeba by było jeszcze troszkę doszlifować Twój głos Alex i będzie idealnie. Jeżeli byś chciała mogę się tym zająć - o nie... Ja już dobrze wiem o co chodzi! Czyli to Charlie miał na myśli mówiąc o sprawie, o której Simon wie.
- Ja... J-j-ja... - nie mogłam się wysłowić. Kurde! Nie codziennie ktoś proponuje zajmowanie mi się muzyką. Spojrzałam błagalnie na mojego przyjaciela lekko kręcą do niego na nie.
- Na pewno? - zapytał blondyn dla pewności. Kiwnęłam głowy - Wybacz Simon, że ona Ci tego nie powie, ale nie jest w stanie się wysłowić. Alex na to nie idzie. Nie chce się jako tako zajmować muzyką. Ma w życiu inne marzenia i je chce spełniać.
- Dobrze rozumiem. W razie czego tu masz moją wizytówkę i dzwoń - powiedział podając mi karteczkę, którą od razu włożyłam do kieszeni.
- A właśnie Simon. Bo mam jeszcze jedną sprawę - o nie... Co on knuje... - chodzi o to, że już za niedługo będziemy jechać w trasę i czy Alex mogła by jechać z nami - niech ja go tylko dorwę w swoje łapy. Przysięgam nawet jeden włosek z niego nie zostanie!
- Pewnie. Nie widzę przeciwwskazań - dzięki...
- Dziękuję.
- Coś jeszcze?
- Nie to wszystko.
- W takim razie do zobaczenia. I nie spóźnijcie się dzisiaj tak jak ostatnio.
- Postaramy się - powiedział przez śmiech Charlie, a Simon się ulotnił. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Rozpłakać się, rozszarpać go, czy siebie, czy po prostu uciec gdzie pieprz rośnie. W oczach miałam łzy bezradności - co jest?
- Nienawidzę Cię - powiedziałam w stu procentach spokojnie i wyszłam z pomieszczenia. Przez ułamek sekundy zobaczyłam, że był zdziwiony. Musiałam to powiedzieć. Inaczej nie miałabym jak stamtąd pójść. Gdy byłam już kawałek od pomieszczenia usłyszałam, że ktoś za mną biegnie. Chłopak stanął przede mną i próbował zatrzymać, ale ja nie chciałam ustąpić. Wtedy złapał mnie za ramiona.
- Co jest?
- Czemu ty zawsze wszystko musisz robić za moimi placami?
- Nie rozumiem.
- No jak Charlie? To wszystko było ukartowane. Celowo zabraliście mnie do Londynu. Macie gdzieś, czy zobaczę to miasto, czy nie.
- Nie Alex. Zabraliśmy Cię tu, bo chcieliśmy żebyś była tu z nami. To było tak przy okazji. Zaufaj mi.
- Dlaczego ja mam ufać Tobie skoro ty nie ufasz mi? - zdziwiłam go tym pytaniem.
- Przecież Ci ufam.
- Doprawdy? Chyba nie. Bynajmniej się tak nie zachowujesz. Traktujesz mnie jak małe dziecko, które samo sobie nie poradzi. Zapominasz co przeszłam, i że jakoś dałam radę.
- Nie zapomniałem. Po prostu chcę żebyś nie przechodziła tego po raz drugi.
- Nie przesadzaj! Czegoś takiego już nigdy nie przejdę. Nawet jeżeli Luke mnie dorwie - uśmiechnęłam się ponuro do niego - po prostu zrozum, że jestem silniejsza niż Ci się wydaje.
- Ale nie wystarczająco. Luke nie zawsze działa sam.
- Wiem. Mówiłeś mi. Ale uważasz, że oni robili to pojedynczo? Jeśli tak to się grubo mylisz - na te słowa z moich oczu zaczęły lecieć łzy. To wszystko zaczyna wracać... Przez tę rozmowę...
- Cholera - chłopka powiedział po czym mnie przytulił - proszę nie płacz... Twoje łzy są moją największą porażką, bo ostatnio płaczesz tylko przeze mnie - dodał smętnie. Świetnie... Wpędzam go w poczucie winy... Co ze mnie za przyjaciółka? Przeze mnie cierpi... Może powinniśmy to wszystko zakończyć? W końcu ciągle się ranimy...
~***~
Jestem! Miałam z rozdziałem czekać aż będzie jeszcze jeden pod poprzednim, ale mam dobry humor. Jak ktoś siedzi na yt to polecam trio Cry_Sis, Młotka i Kina w Terrari :) Jak się wam rozdział podoba? Wiem, że namieszałam i to jest w tym rozdziale piękne :) Prawda, że mnie zabijecie? Ja to w kościach czuję. Ale omówienie rozdziału być musi. Tajemnicza sprawa Charlie'go do Simona się rozwiązała i jak widać nie była niezwykła. Jak widać nie mieliście potrzeby tak brzydko na mnie krzyczeć. Ja wiem jak wy bardzo myślicie nad tym z kim będzie Leo i cisnę z was bekę. Ta osoba była już wspomniana, ale nie w rozdziałach :) Czytamy ze zrozumieniem :D Alex chce zakończyć wszystko z Charlie'm. Jak myślicie zrobi to? To wiem tylko ja! Ha ha! Nie będę się dłużej na temat owy wypowiadać. Co do waszych blogów. Jak zauważyliście u niektórych już przestałam komentować, a u niektórych jeszcze nie. Uznałam ostatnio, że muszę odpocząć i nabrać inspiracji i weny. Jak się zbiorę do kupy to powrócę do komentowania. Nie będę już przedłużać.
A na razie... Komentujcie. Obserwujcie. Niebieski magiczny guziczek. Ja się z wami żegnam. Dzięki. Cześć i na razie. Do następnego! Papa!
A teraz coś co ostatnio jest moją tradycją. Dzisiaj do posłuchania polecam pioseneczkę poniżej :)
Później
Gdy zaczęłam się budzić wyczułam, że nikogo obok mnie nie było. Otworzyłam oczy i na łóżku Charlie'go zobaczyłam siedzącą panią Victorię.
- Dzień dobry - przywitałam się zaspana.
- Cześć Alex. Wyspałaś się?
- Jak nigdy.
- To świetnie! Chłopcy nie mieli serca Cię budzić dlatego pojechali bez Ciebie. Charlie opowiedział mi co się stało. Obejrzałam Twoją kostkę i nie jest z nią nic poważnego, ale bandaż na wszelki wypadek zostawiłam. Ubieraj się. Za raz będziemy jechać.
- Co? Gdzie?
- Do studia. Jechałabyś z nimi, ale spałaś. Także wstawaj już i jedziemy. Czekam na dole - oznajmiła i wyszła. Zastanawia mnie skąd w tej kobiecie tyle energii. Nie ważne i tak ją uwielbiam. Powoli wyczołgałam się z łóżka i zaczęłam się ubierać. Nie wzięłam nic specjalnego. Jak zwykle na czarno-biało więc nie ma co dłużej opowiadać. Po jakiś 15 minutach byłam gotowa. Wyszłam z pokoju, a następnie z budynku i poszłam do samochodu. Zdziwiło mnie, że nie stałyśmy w żadnych korkach. Może to tylko plotka, że w Londynie zawsze są korki? Podczas drogi dużo się zastanawiałam. Co ja tu robię? Czym na to zasłużyłam? Nie wiem. Przecież nie jestem ich wielką fanką. Wiem o nich dużo, ale nie tyle ile wszyscy. Dlaczego akurat ja, a nie ktoś inny? Może to tylko kwestia przypadku? Na pewno... Takie coś nie zdarza się każdej sierocie, która chce coś zmienić. Zastanawia mnie tylko jaki jest cel tego, że ich poznałam. W końcu jakiś musi być. Nigdy nie poznajemy kogoś bez powodu więc teraz też jakiś musi być. A może nie? Może ja po prostu miałam trafić tu gdzie teraz jestem? Nie wiem... Nigdy wcześniej nie miałam takich problemów jak teraz. Znaczy się problemy to nie jest to słowo. Nigdy nie miałam takich dylematów? Tak... Tak to chyba mogę nazwać, ale pewności nie mam. Czas pokaże po co tu jestem. Chyba. Mam nadzieję, że to zrobi, bo jestem cholernie tego ciekawa.
Nawet nie zauważyłam kiedy z mamą Leo byłam pod studiem. Budynek był... No... Wiadomo. Jak studio muzyczne czy co to tam jest. Starałam się trzymać pani Victorii, bo znając moje szczęście zdążyłabym zgubić się z dziesięć razy. Szłyśmy w miarę szybko. W sumie byłam zdziwiona, że jesteśmy tu. To w końcu studio muzyczne, a tu nagrywa się piosenki, a z tego co kojarzę płyta chłopaków już wyszła. Może pracują nad czymś nowym? Nie wiem. Szczerze to obstawiam, że dogadują sprawy koncertów. A właśnie! Czy nie mają jakiegoś dzisiaj? Jak tak to niech sobie z łbów wybiją, że zostanę. Jutro szkoła i chcę się choć trochę ogarnąć. Wątpię, że dam radę to zrobić, ale nic nie zaszkodzi mi spróbować.
Idąc nie patrzyłam przed siebie tylko bardziej w podłogę. I gdy tak sobie ją podziwiałam poczułam, że na kogoś wpadam. Byłam przygotowana na zetknięcie z posadzką, ale to jednak się nie stało.
- Znowu chronię Cię od upadku - usłyszałam łagodny głos Charlie'go.
- I jestem Ci za to wdzięczna - pomógł mi wrócić do pozycji pionowej po czym mnie przytulił. Odwzajemniłam to.
- Jak noga?
- Trochę boli, ale nic jej nie jest.
- To najważniejsze - uśmiechnął się do mnie. Wziął mnie za rękę i zaczął ciągnąć w zupełnie innym kierunku.
- Gdzie ty mnie wleczesz?
- Do Simona.
- To on nie był tam - wskazałam na poprzedni kierunek marszu.
- Nie. Mama Leo miała Cię tam zaprowadzić żebyśmy później mogli pójść do niego.
- Ale po co?
- Mam kilka spraw do niego. Jedna będzie dla niego zaskoczeniem, a o drugiej wie - zaśmiał się.
- Charlie?
- Nie ważne - resztę drogi przeszliśmy w ciszy. Zastanawiałam się o co mu chodzi. Nawet nie pytałam, bo już trochę go znam i wiem, że by mi nawet rąbka tajemnicy nie uchylił.
Po chwili byliśmy w sali do nagrywania piosenek, czy jak to tam się nazywa.
- Po co tu jesteśmy?
- Kazał tu na siebie zaczekać.
- Aha.
- Zagramy coś? - zapytał z błyskiem w oku.
- Czemu nie - usiadłam przy pianinie, które tam stało. Chłopak usiadł koło mnie. Zaczęłam się zastanawiać co możemy zaśpiewać, bo szczerze powiedziawszy nie chciałam sama.
- Wpadłaś już na coś geniuszu?
- A żebyś wiedział, że tak. Znasz może Just Give Me A Reason?
- Pewnie. A którą wersję chcesz? Bo znam dwie.
- Ja też, ale wolę wersję w której śpiewa Charlie Puth i Daphne Khoo.
- Też ją wolę. A kto co śpiewa?
- Tak jak jest tam. Ty śpiewasz część Charliego, a ja Daphne.
- Ok - zgodził się. Zaczęłam grać i praktycznie od razu on śpiewać. Uwielbiam tę piosenkę... Jest piękna... Nie musiałam nawet patrzyć na klawisze, bo znałam ją bardzo dobrze. Gdy doszliśmy do momentu, w którym mamy śpiewać razem spojrzałam na niego. Nasze spojrzenia się skrzyżowały. Zaczęłam śpiewać to co Daphne... Znów zaczęliśmy śpiewać refren. W moich oczach pojawiły się łzy. Bardzo lubię tę piosenkę. I doszliśmy do mojego ulubionego fragmentu. Kojarzy mi się on z początkowo spokojną, ale przygnębiającą rozmową przeradzającą się w kłótnie. Później znowu ja miałam śpiewać. I znów razem. Lubię z nim śpiewać. Nie brzmię tak tragicznie jak zwykle. Przy nim nie denerwuję się, że się pomylę. Jestem wręcz pewna, że nie popełnię błędu i dlatego nie patrzę co naciskam.
- Brawo dzieciaki. Bardzo ładnie wam to wyszło - usłyszałam czyjś głos. Gwałtownie odwróciłam się w jego stronę. No nie... To był Simon. Spojrzałam w panice na Charlie'go, który gdy tylko ujrzał moją minę zaczął się śmiać. Wstał, wziął mnie za rękę i podszedł wraz ze mną do mężczyzny.
- Simon to jest właśnie Alex.
- Dzień dobry - przywitałam się z nim.
- Pamiętasz? To o niej Ci opowiadałem.
- Pamiętam. Tylko nie wspominałeś, że to Twoja dziewczyna - zaśmiał się. Charlie się spiął i w sumie ja też.
- My nie jesteśmy razem - szybko zaprzeczył jakby trochę smutny. Nie... Wydawało mi się pewnie.
- Przepraszam po prostu tak trochę wyglądacie... I ta piosenka - mężczyzna znów się zaśmiał.
- A właśnie. Jak Ci się podobało.
- Było świetnie. Trzeba by było jeszcze troszkę doszlifować Twój głos Alex i będzie idealnie. Jeżeli byś chciała mogę się tym zająć - o nie... Ja już dobrze wiem o co chodzi! Czyli to Charlie miał na myśli mówiąc o sprawie, o której Simon wie.
- Ja... J-j-ja... - nie mogłam się wysłowić. Kurde! Nie codziennie ktoś proponuje zajmowanie mi się muzyką. Spojrzałam błagalnie na mojego przyjaciela lekko kręcą do niego na nie.
- Na pewno? - zapytał blondyn dla pewności. Kiwnęłam głowy - Wybacz Simon, że ona Ci tego nie powie, ale nie jest w stanie się wysłowić. Alex na to nie idzie. Nie chce się jako tako zajmować muzyką. Ma w życiu inne marzenia i je chce spełniać.
- Dobrze rozumiem. W razie czego tu masz moją wizytówkę i dzwoń - powiedział podając mi karteczkę, którą od razu włożyłam do kieszeni.
- A właśnie Simon. Bo mam jeszcze jedną sprawę - o nie... Co on knuje... - chodzi o to, że już za niedługo będziemy jechać w trasę i czy Alex mogła by jechać z nami - niech ja go tylko dorwę w swoje łapy. Przysięgam nawet jeden włosek z niego nie zostanie!
- Pewnie. Nie widzę przeciwwskazań - dzięki...
- Dziękuję.
- Coś jeszcze?
- Nie to wszystko.
- W takim razie do zobaczenia. I nie spóźnijcie się dzisiaj tak jak ostatnio.
- Postaramy się - powiedział przez śmiech Charlie, a Simon się ulotnił. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Rozpłakać się, rozszarpać go, czy siebie, czy po prostu uciec gdzie pieprz rośnie. W oczach miałam łzy bezradności - co jest?
- Nienawidzę Cię - powiedziałam w stu procentach spokojnie i wyszłam z pomieszczenia. Przez ułamek sekundy zobaczyłam, że był zdziwiony. Musiałam to powiedzieć. Inaczej nie miałabym jak stamtąd pójść. Gdy byłam już kawałek od pomieszczenia usłyszałam, że ktoś za mną biegnie. Chłopak stanął przede mną i próbował zatrzymać, ale ja nie chciałam ustąpić. Wtedy złapał mnie za ramiona.
- Co jest?
- Czemu ty zawsze wszystko musisz robić za moimi placami?
- Nie rozumiem.
- No jak Charlie? To wszystko było ukartowane. Celowo zabraliście mnie do Londynu. Macie gdzieś, czy zobaczę to miasto, czy nie.
- Nie Alex. Zabraliśmy Cię tu, bo chcieliśmy żebyś była tu z nami. To było tak przy okazji. Zaufaj mi.
- Dlaczego ja mam ufać Tobie skoro ty nie ufasz mi? - zdziwiłam go tym pytaniem.
- Przecież Ci ufam.
- Doprawdy? Chyba nie. Bynajmniej się tak nie zachowujesz. Traktujesz mnie jak małe dziecko, które samo sobie nie poradzi. Zapominasz co przeszłam, i że jakoś dałam radę.
- Nie zapomniałem. Po prostu chcę żebyś nie przechodziła tego po raz drugi.
- Nie przesadzaj! Czegoś takiego już nigdy nie przejdę. Nawet jeżeli Luke mnie dorwie - uśmiechnęłam się ponuro do niego - po prostu zrozum, że jestem silniejsza niż Ci się wydaje.
- Ale nie wystarczająco. Luke nie zawsze działa sam.
- Wiem. Mówiłeś mi. Ale uważasz, że oni robili to pojedynczo? Jeśli tak to się grubo mylisz - na te słowa z moich oczu zaczęły lecieć łzy. To wszystko zaczyna wracać... Przez tę rozmowę...
- Cholera - chłopka powiedział po czym mnie przytulił - proszę nie płacz... Twoje łzy są moją największą porażką, bo ostatnio płaczesz tylko przeze mnie - dodał smętnie. Świetnie... Wpędzam go w poczucie winy... Co ze mnie za przyjaciółka? Przeze mnie cierpi... Może powinniśmy to wszystko zakończyć? W końcu ciągle się ranimy...
~***~
Jestem! Miałam z rozdziałem czekać aż będzie jeszcze jeden pod poprzednim, ale mam dobry humor. Jak ktoś siedzi na yt to polecam trio Cry_Sis, Młotka i Kina w Terrari :) Jak się wam rozdział podoba? Wiem, że namieszałam i to jest w tym rozdziale piękne :) Prawda, że mnie zabijecie? Ja to w kościach czuję. Ale omówienie rozdziału być musi. Tajemnicza sprawa Charlie'go do Simona się rozwiązała i jak widać nie była niezwykła. Jak widać nie mieliście potrzeby tak brzydko na mnie krzyczeć. Ja wiem jak wy bardzo myślicie nad tym z kim będzie Leo i cisnę z was bekę. Ta osoba była już wspomniana, ale nie w rozdziałach :) Czytamy ze zrozumieniem :D Alex chce zakończyć wszystko z Charlie'm. Jak myślicie zrobi to? To wiem tylko ja! Ha ha! Nie będę się dłużej na temat owy wypowiadać. Co do waszych blogów. Jak zauważyliście u niektórych już przestałam komentować, a u niektórych jeszcze nie. Uznałam ostatnio, że muszę odpocząć i nabrać inspiracji i weny. Jak się zbiorę do kupy to powrócę do komentowania. Nie będę już przedłużać.
A na razie... Komentujcie. Obserwujcie. Niebieski magiczny guziczek. Ja się z wami żegnam. Dzięki. Cześć i na razie. Do następnego! Papa!
A teraz coś co ostatnio jest moją tradycją. Dzisiaj do posłuchania polecam pioseneczkę poniżej :)