Tak. Sam tytuł mówi sam przez siebie. Czy to koniec? Nie wiem. Serio. Bo... No... Nie chcę kończyć. Ale też nie wiem co mam pisać. Nie wiem czy mówiłam, ale nie mam zamiaru podejmować się więcej tematyki chłopaków. Czemu? To nie jest ważne. Po prostu nie i już. Ten kto nie wie nie musi, ale jak ktoś wie ma zakaz wypowiadania się o tym. Bo po co? Ale wracając. Nie mam pojęcia co zrobić. Chcę pisać, ale nie mam o czym. Tu tkwi turbo problem. Ten blog wiedzcie, że na milion procent zostanie zamknięty. ALE UWAGA! NIE USUWAM GO! Nie musicie trząść majtami ze strachu, że go usunę. Nie miałabym serca tego robić. No bo kurde. Tu jestem najdłużej czyż nie? Ale na tym blogu pisać nie będę. Na wattpadzie tym bardziej nie mam zamiaru pisać gdyż na bloggerze nie jest mi źle. Nie wiem też czy będę zakładać nowego bloga. No bo w sumie po co? Żeby był? Nie mam tematyki, pomysłu ani czasu. Na przekór tego weny mało nie mam. No także sami rozumiecie. Jestem w turbo trudnej sytuacji. Jedna koleżanka podrzucała mi kilka pomysłów, ale do żadnego się nie nadaję. Najbardziej sensowny to był chyba o piłce, ale szczerze? Guzik się na piłce znam? Dla tych, którzy wiedzą mniej ode mnie będzie logiczne, że wiem dużo, ale prawda jest taka, że za dużej wiedzy to ja nie mam. No, ale tak to jest jak w mieście w którym się mieszka piłka nie istnieje. A właściwie istnieje, ale w czwartej czy tam 3 lidze, a jak wiadomo Polska Ekstraklasa pozostawia wiele do życzenia także w niższych ligach jest jeszcze większa tragedia. No ok, ale mogłabym pisać o zagranicznej. Jest kilka powodów przez których się tego nie podejmę. Oto najważniejsze z nich:
1) Nie znam się turbo na piłce od strony taktycznej i na nazewnictwie;
2) Piłkarze są dorośli, a mi pisanie o nich słabo idzie, bo jak gdzieś ich wplatam to są wrednymi bladziami, albo zachowują się prawie jak dzieci, a czasem nawet gorzej;
3) Nie dałabym rady opisać meczu;
4) Nie wiem jakie sytuacje rodzinne i prywatne ma dany piłkarz, na przykład może mieć żonę, ale jest w trakcie rozwodu. Takowych informacji nie posiadam.
Mam nadzieję, że rozumiecie o co chodzi. No to także ten. Ujęłam tu chyba wszystko co miałam. Jak o czymś zapomniałam to dopiszę w komentarzu.
Jeżeli miśki macie jakieś pytania albo coś to śmiało zapraszam do sekcji komentarzy. Co prawda pod ostatnim rozdziałem moich odpowiedzi nie było, ale to ze względu na to, że wiedziałam iż będzie ta notka i uznałam, że tu się wdam w dyskusję. Także zapraszam z pytaniami, sugestiami czy innymi takimi.
Wszystko jest dobre i za razem złe... Tak naprawdę jakie coś jest zależy od tego jak na to patrzymy...
Pobiegłam szybko cała zapłakana do przedpokoju, nałożyłam buty i
skierowałam się do jedynej osoby jaka przyszła mi do głowy.... Do
Charliego...
Gdy wyszłam z domu jedyne co miałam w głowie to żeby Leondre nie wstał i nie pobiegł za mną. Po raz pierwszy droga do Charliego dłużyła mi się. Gdy miałam przechodzić przez jezdnie poczułam jak ktoś łapie mnie za nadgarstek i szybko odwraca w swoją stronę. Nie... To był on. Leondre w własnej osobie.
- Myślałaś, że jeżeli mnie kopniesz i uciekniesz to Cię nie dopadnę?
- Błagam zostaw mnie. Nikomu nie powiem, ale odczep się ode mnie i mojej siostry.
- A jeżeli nie chcę.
- A czego chcesz? No czego?
- A czy to ważne?
- Dla mnie tak.
- No widzisz. Ale dla mnie nie.
- Leondre błagam. Charlie mówił mi, że kompletnym debilem nie jesteś. Czemu chcesz mnie tak skrzywdzić? Co Ci to da?
- Satysfakcje.
- Ty pieprzony sadysto!
- No nie do końca sadysto. Wiesz. Nie lubię patrzyć na krzywdę, ale robić ją to już tak.
- Daj sobie pomóc. Umiem coś na to poradzić.
- Niby co? Żebym wrócił do domu? Nie chcę tam być. Nie wiesz co się tam działo. Przeżywałem piekło. We wszystkich dziedzinach życia. Dlaczego ktoś inny miałby tego nie przeżyć - zaczęłam się szarpać. Nie mogę się poddać. Nigdy... Po chwili udało mi się. Niestety przy tym straciłam równowagę i upadłam na jezdnię. Usłyszałam głośny klakson. Obróciłam głowę w jego stronę. Był zbyt blisko. Poczułam jeszcze obejmujące mnie ramiona i usłyszałam ciche: "Przepraszam. Nie chciałem". Po czym nie było już nic...
Dwa miesiące później
Artykuł w gazecie
" PO DWÓCH MIESIĄCACH CIĘŻKIEJ WALKI ZMARŁA AMANDA SMITH
Od tragicznego wypadku w mieście Port Talbot minęły dwa miesiące. Wczorajszego wieczoru zmarła druga ofiara wypadku, Amanda Smith. Dla tych co nie pamiętają przypomnimy zdarzenia z tego strasznego dnia. Niedługo przed końcem wakacji samochód potrącił dwójkę nastolatków. Leondre Deviresa i Amanda Smith. Jak podaje kierowca, który ich potrącił najpierw się kłócili, później ona upadła na jezdnię, a on widząc, że nie da rady jej uratować osłonił ją własnym ciałem. Chłopak zmarł na miejscu, a dziewczynę najpierw przewieziono do szpitala w Port Talbot, a następnie do Londynu gdzie przeszła wiele obecności. Jak podają lekarze nie wybudziła się ze śpiączki ani na chwilę. Zmarła w nocy kiedy jej stan się polepszał."
Tydzień później
Narrator
Dziś jest jej pogrzeb. Nikt nie wie co ze sobą zrobić. Jej siostra jest załamana. Od kilku dni jest pod stałym nadzorem kogoś dorosłego, a od miesiąca regularnie odwiedza psychologa. Nie umie się pogodzić, że jej przy niej nie ma i już nie będzie. Najgorzej czuje się z tym, że ostatni raz widziała ją gdy były pokłócone. Nie tęskniła tak za nim jak za nią. No bo w końcu kim jest chłopak w porównaniu do siostry. Ich rodzice praktycznie się nie przejęli. W końcu została im ta "lepsza" córka.
- Emy chodź! Już czas! - usłyszała z dołu głos Charliego. Jedynej osoby, która przy niej została. Ostatni raz przejrzała się w lustrze. Wyglądała zupełnie inaczej niż zwykle. Jeszcze nikt nigdy jej tak nie widział. Nie miała na sobie ani grama makijażu. Ubrana była prosto. Zwykła czarna sukienka za kolana, czarne rajstopy i czarne czółenka. Wiedziała, że będzie płakać. Nie chciała żeby jej wygląd przyciągał uwagę.
Wzięła jeszcze głęboki oddech i wyszła z pokoju. Spojrzała na drzwi należące do pokoju siostry. Wiedziała, że ma jeszcze chwile. Postanowiła wejść do środka. Pokój był taki jak Amy go zostawiła. Łóżko było byle jak posłane, książki było można znaleźć nierówno poukładane na półkach, biurku czy nawet łóżku.
- Emy. Wiem jak Ci ciężko, ale chodź już. Też nie chcę tam iść, ale musimy ją pożegnać.
- Wiem to, ale dlaczego czuję jakby ktoś wydarł mi serce?
- Bo to Twoja siostra. Chodź - wziął ją za rękę i wyprowadził z pokoju.
Droga na cmentarz była dość długa. Na pogrzebie lały się setki, a nawet tysiące łez. Nikt nie mógł się z tym pogodzić. Emy jako jedyna nie płakała. Nie mogła. Chciała się śmiać. Czemu? Zaczęła wspominać wszystko co razem przeżyły. Wiedziała też, że Amy nie chciałaby widzieć jej smutnej. Po ceremonii wszyscy się rozeszli. Została ona i Charlie. Amy i Leo leżeli koło siebie. Blondyn i brunetka nie umieli za nimi płakać. Wiedzieli, że nie było im łatwo na tym świecie i czuli, że tam gdzie są jest im lepiej. Lepiej, bo są razem. Kilka dni od wydało się, że Emy i Amy były dla Leo tylko wyzwaniem. Wszyscy dowiedzieli się także, że Leo był w Amy zakochany. Charlie będąc w fabryce znalazł zeszyt z zapiskami Leo. Tam było wszystko dokładnie zapisane. Zaś Emy znalazła pamiętnik Amy. Gdy go przeczytała była zdziwiona jak złym człowiekiem był Leo i tym, że ona go kochała.
Wszystko ma swoje dobre i złe strony. Trzeba zapamiętać, że zło nie może przysłonić dobra. Śmierć jest zła, a życie dobre. Ale czy na pewno? Dla Amy i Leo śmierć była połączeniem ich na zawsze i daniem szczęścia, dla Emy i Charliego życie było dobrem gdyż przez to wszystko zrozumieli, że coś do siebie czują i postanowili być razem.
~***~ Witajcie gwiazdki w ostatnim rozdziale tego opowiadania! Tak. W końcu je skończyłam i aż mi na serduchu lepiej. Naprawdę ostatnimi czasy ta historia była męczarnią dla mnie xD I jak widzicie nie uśmierciła Emy acz Amy i to jeszcze z Leło xD Oj ja nie dobra. Później jakoś dodam notkę z tym co mam w planach, a właściwie opiszę ich brak. Bądźcie gotowi na wszystko :* Do następnego! Papa! Asia Ari <3 P.S. Piosenka będzie pod notką ;)
Życie bardzo często stawia nas w trudnych sytuacjach... Jeszcze częściej stawia nas w nich własna rodzina...
Charlie
Gdy pożegnałem się z Amy wstałem i skierowałem się do wyjścia. Muszę znaleźć tego pół mózga i pogadać z nim dla dobra wyższego. Nie obchodzi mnie teraz nasza kłótnia. Są sprawy ważne i ważniejsze. Moja sprawa do niego jest dużo ważniejsza. Mama z Brook pojechały do babci do Bristolu więc mogłem teraz wychodzić kiedy mi się podoba nie musząc się tłumaczyć. Przed odejściem od domu zakluczyłem go. Biegłem w stronę fabryki, w której miałem nadzieję go znaleźć. Dobrze, że jestem w miarę szybki. Gdybym szedł byłbym tam po jakiś 10 minutach, a tak jestem po około 5. Wszedłem do środka i poszedłem na górę. Na łóżku leżał on. Mój były przyjaciel, za którym naprawdę czasami tęsknię. Dobra Charlie. Skończ pierdolić.
- Jestem tu w celach pokojowych. Niestety białej flagi nie dałem rady skombinować - powiedziałem dalej stojąc w "drzwiach". Gdy skończyłem wypowiedź on zerwał się z łóżka, ale po chwili dotarły do niego moje słowa.
- Czego tu?
- A może grzeczniej?
- Wal się na ryj. Albo gadasz czego tu szukasz, albo wyjazd.
- Dobra luzik. Chodzi o dziewczyny.
- Rozwiń temat.
- Amy i Emy. Na pewno kojarzysz zwłaszcza, że ta ta druga to Twoja dziewczyna.
- Aaa... Co z nimi?
- Serio? Nie widzisz, że są turbo skłócone?
- Zauważyłem i co z tego?
- Cholera jasna, ziom. I Amy, i Emy są zdołowane przez to. Skoro Em to Twoja dziewczyna, a Am moja przyjaciółka musimy coś zrobić.
- Czego ode mnie oczekujesz?
- Tego, że pomożesz mi coś wymyślić i je pogodzimy.
- Że niby mam współpracować z Tobą?
- Też mi się to nie uśmiecha.
- Prędzej zjem kaktusa.
- Stary proszę. Myślałem, że Emy serio coś dla Ciebie znaczy.
- To co u niej w domu się dzieje niech zostanie tam. Mam to totalnie gdzieś.
- Widać, że nic się nie zmieniłeś. Dalej na szczurach można bardziej polegać niż na Tobie. No, ale nic. Lecę, bo Amy chce wyjechać przez to i muszę coś wymyślić - już miałem wychodzić, ale zatrzymał mnie jego głos.
- Jak to wyjechać?
Leo
- Jak to wyjechać? - zapytałem zdezorientowany. No kuźwa. Jak ona wyjedzie mój plan pójdzie się jebać.
- Normalnie. Rodzice mają ją gdzieś z Emy jest pokłócona, więc nie chce tu siedzieć. Ma w planach wrócić do Londynu i zamieszkać w internacie.
- Przecież Em nie da nikomu żyć.
- Wiem. Akurat ona mnie mało obchodzi. Nie chcę stracić Amy...
- Czujesz coś do niej?
- Pogrzało Cię?!
- No wiesz. Mówisz tak jakbyś był wielce zakochany i wkurzał wszystkich w okół.
- Amy jest dla mnie jak siostra! Prędzej wskoczę do basenu pełnego tarantul niż poczuję do niej coś więcej.
- No ok. Jak chcesz. Masz już jakiś plan?
- Jeden, ale głupi i taki, który nie wyjdzie i nawet się do niego nie podejmiemy.
- Ale powiedzieć możesz. Nie umrzesz od tego.
- Dziewczyny mogłyby się pogodzić gdyby ktoś dał im przykład czegoś takiego. Amy opowiadała mi jakiś czas temu, że ich mama jest pokłócona z ich ciocią...
- Czy ty sądzisz, że damy radę pogodzić dwie dorosłe kobiety nie rozmawiające ze sobą od kilku lat?
- Nie chodzi o to. Jak mówiłem dziewczyny mogą potrzebować przykładu. Tak się składa, że my jesteśmy jedynymi osobami, które tutaj znając więc pomyślałem, że może byśmy się... - przerwał mi.
- No chyba Cię pojebało! Między nami nie będzie zgody nigdy i dobrze o tym wiesz!
- Daj dokończyć! Możemy się przecież pogodzić dla picu. Między nami nic się nie zmieni. Chodzi o to żeby udawać zgodę przed nimi.
Tydzień później Emy
To był zdecydowanie najnudniejszy tydzień jaki przeżyłam kiedykolwiek. Między mną a Amy gorzej jeszcze chyba nigdy nie było. Teraz nie dość, że nie rozmawiamy ze sobą to jeszcze unikamy bardziej niż ognia. Bardzo boli mnie ta rozłąka. Najchętniej bym się z nią pogodziła, ale ona odcięła się ode mnie. Pomyśleć, że to wszystko przez Leo. Dlaczego ona nie umie cieszyć się ze mną? Naprawdę jestem szczęśliwa, że go mam. Nie jest tylko moim chłopakiem, ale też przyjacielem. Wiem, że mogę na niego zawsze liczyć. Zwłaszcza teraz. Mam tylko jego. Tak. Alex się na mnie obraziła. Co zabawne też przez niego. Jak to mi powiedziała: "Jeszcze będziesz żałować, że go w ogóle poznałaś. Ty i Twoja siostra". Nie wiem co miała na myśli wspominając o Amy. Ja to jeszcze mogę zrozumieć, ale po co miesza w to ją? Ona ma alergię na Leo. Gdy tylko do mnie przychodzi ona ani na sekundę nie wychyla nawet nosa z pokoju. Chyba że robi to całkowicie bezszelestne, ale raczej wątpię. Prawie nic nie je i ma łazienkę przy pokoju. Dobra. Trzeba się gdzieś ruszyć. Wstałam i podeszłam do szafy. Wyjęłam z niej czarne leginsy troszeczkę za kolana, czarną bluzkę na ramiączka i do tego miętowy sweterek. Niby nie za grubo, ale dzień nie był jakiś znowu chłodny więc raczej nie zmarznę. Ze wszystkim weszłam do łazienki. Przeczesałam włosy i ubrałam się. Gdy wyszłam wzięłam torebkę i od razu skierowałam się do drzwi wyjściowych. Będąc przy nich ubrałam miętowe trampki i bez słowa wyszłam. Postanowiłam się przejść. Port Talbot to dzięki Bogu całkiem małe miasto więc będzie można pooddychać świeżym powietrzem. Godzinę później
Jak mi brakowało takich spacerów. Niby jestem dość daleko od domu, ale czuję się mniej zmęczona niż wcześniej. To pewnie dlatego, że w końcu dane mi było odpocząć od tych wszystkich głupich kłótni. Nagle poczułam wibracje mojego telefonu. Wyjęłam go z torebki i spojrzałam na wyświetlacz. Co? To Amy.
- Amy? Co jest? Coś się stało?
- Tak! Stało! Natychmiast wracaj!
- Co? Czemu?
- Leondre do Ciebie przylazł. Błagam wracaj szybko.
- Ok. Eee... Wpuść go, usadź na kanapie, a ja postaram się być jak najszybciej.
- Mogłaś mnie chociaż uprzedzić.
- Pobawił się w ninje. Nie wiedziałam, że przyjdzie. Będę za minimum pół godziny.
- Minimum?! - nie chciałam kontynuować tej konwersacji więc po prostu się rozłączyłam. Zawróciłam i szybkim tempem skierowałam się do domu. Amy
Siedzę z Leondre i czekam na Emy. Czemu ta larwa nie raczyła mi, że jej chłopak ją odwiedzi? Może się tłumaczyć, że nie wiedziała, ale nie mam zamiaru jej wierzyć. Zapomniała o tym, że w jego obecności jestem lekko... Onieśmielona? Aaa! Zabiję tę wywłokę i utłukę! Nie ma! Nie ma zamiaru tak z nim siedzieć. Przecież nawet go nie lubię.
- Chcesz coś do picia?- zapytałam w miarę uprzejmie i niestety lekko trzęsącym się głosem. No co? Nigdy nie byłam z nim sama.
- Nie. Dziękuję.
- Nie będzie Ci przeszkadzać jeżeli pójdę do siebie? Ostatnio dorwałam ciekawą książkę i chętnie bym ją przeczytała.
- Idź. Jestem już dużym chłopcem i poradzę sobie sam - uśmiechnęłam się lekko i pobiegłam na górę. Będąc w pokoju odetchnęłam z ulgą. Cieszę się, że nie muszę z nim siedzieć.
Zrobiłam jeszcze kilka głębokich wdechów i podeszłam do półki z książkami. Zaczęłam patrzyć co tam mam. Niby jest tego pełno, ale większość znam na pamięć. Muszę wybrać się do księgarni czy jakiegoś empiku i kupić coś nowego.
- No nie masz tu najgorzej - podskoczyłam na dźwięk jego głosu. Odwróciłam się w jego stronę i zobaczyłam na jego twarzy podły uśmiech i iskierki w oczach.
- Po co tu przyszedłeś? - zaczął się do mnie zbliżać, a ja coraz bardziej się cofałam aż wpadłam na ściany w kącie pokoju. Podszedł bardzo, bardzo blisko mnie, tak, że nasze ciała prawie się stykały. - Jesteś za blisko - odwróciłam głowę i zamknęłam oczy. Poczułam jak obraca moją głowę do siebie.
- Otwórz oczka cukiereczku. Masz je jeszcze piękniejsze niż Twoja siostra.
- Przestań. To ona jest Twoją dziewczyną Leondre.
- Dziś jest ona, a jutro może być inna. Zależy czy ktoś będzie chciał.
- To idź chętnych szukać. Ja podziękuję. Nie jestem zainteresowana.
- No to mamy problem - nachylił się nade mną - bo ja chcę Ciebie - odsunął twarz, a ja otworzyłam przerażona oczy. - Widzisz? Od razu Ci piękniej - przysunął się jeszcze bliżej tak, że jego ciało wpasowało się w moje przygważdżając mnie całkowicie do ściany. W moich oczach pojawiły się łzy. - Ej... Tylko nie płacz. Nie chcę Cię skrzywdzić tylko sprawić Ci przyjemność i żebyś stała się moja.
- Ale ja nie chcę. Błagam Cię zostaw. Zrobię wszystko w granicach zdrowego rozsądku.
- Mnie zdrowy rozsądek nie interesuje i zaraz się o tym przekonasz - zaczął całować moją szyję. Sparaliżował mnie strach co chyba go tylko zachęciło. Powoli zsunął ramiona mojej koszulki po czym rękami objął moje pośladki i zaczął je ściskać. Amy wymyśl coś. Wiem! Czytałam kiedyś taką książkę; jakiś ziom próbował zgwałcić dziewczynę, wydostała się bez uszczerbku na zdrowiu, chyba że psychicznym, najpierw nie stawiając oporu, powiem więcej, ona go zachęcała do dalszych poczynań, a później był tak pewny siebie, że bez problemu wyrwała my się i powaliła go. Tylko czy ja dam radę? Poczułam jak ten kołek wkłada ręce pod mój podkoszulek i zaczyna błądzić nimi po plecach i brzuchu. Amy... Masz w sobie siłę... Dasz radę. - Nie opieraj się. Będę delikatny. Znam Cię lepiej niż myślisz - szeptał tuż przy mojej skórze. Rozluźniłam się i przestałam stawiać opór. - Grzeczna dziewczynka. Teraz przeniesiemy się na łóżko i dokończymy zabawę - myślałam, że zwymiotuję, ale jeżeli chcę sobie pomóc to moja jedyna szansa. Odsunął mnie od ściany dość spory kawałek i wtedy zaczęłam działać. Odciągnęłam go jedną ręką za włosy, a drugą z pięści walnęłam go w policzek. Następnie bardzo mocjo kopnęłam w czułe miejsce i uciekłam. Pobiegłam szybko cała zapłakana do przedpokoju, nałożyłam buty i skierowałam się do jedynej osoby jaka przyszła mi do głowy.... Do Charliego...
~***~ Hejka! Tak wróciłam chwilowo z zaświatów i wracam z rozdziałem! Nie róbcie sobie nadziei, że wracam z regularnością. Dalej nie mam sympatii do tej historii, ale żyć dalej trzeba i pisać też. Jak wam się rozdział podoba? Pisałam go chyba z miesiąc i wiem, że jest krótki, ale co się dzieje! Tu to tu tamto i jeszcze próba gwałtu! O ile tak to można nazwać xD Szczerze? Podoba mi się tylko to od perspektywy Amy xD Resztę wywaliłabym do śmietnika. Piszcie co sądzicie o rozdziale. Jestem tego turbo ciekawa zwłaszcza, że w nim była jedyna fajna akcja rozdziału. A jak tam u was w szkole? Bo u mnie całkiem nie najgorzej xD Piszcie co się u was działo i w ogóle. U mnie za bardzo ciekawie nie jest xD No poza faktem, że niedługo będę miała rybkę i zakochałam się w mandze xD Jak ktoś nie czytał to polecam znaleźć "Exitus Letalis" i przeczytać. Ja się normalnie zakochałam xD A jak ktoś zna to niech napisze kto jest waszą ulubioną postacią. Moją zdecydowanie Gabriell <3 Dobra! Ja może już zakończę, bo zaczynam pieprzyć trzy po trzy xD Do następnego! Papa! AsiaAri <3 A do posłuchania łapcie...
Jak pewnie widzicie od bardzo dawna nie pojawił się rozdział. Nie jest to spowodowane moim lenistwem czy czymś tego pokroju acz brakiem chęci, weny i sympatii do tej historii. Od dłuższego czasu nie mam chęci w ogóle na pisanie czegokolwiek. Teraz zacznie się szkoła. Idę do 1 liceum i zadziwię was. Mam zamiar się uczyć. Tak. Jak na mnie to wyczyn gdyż całe gimnazjum miałam naukę gdzieś. Za 3 lata mam maturę i chcę być do niej przygotowana jak najlepiej. Zwłaszcza, że w liceum do, którego poszłam nie było możliwości aby rozszerzyć matematykę, a z tego przedmiotu na bank chcę pisać maturalne rozszerzenie. Czyli będę musiała kuć, kuć, kuć i jeszcze raz kuć. Braku weny nie muszę tłumaczyć. Po prostu jej nie mam i gdy tylko dostanę przebłysku piszę kilka zdań. Staram się jak mogę, ale to jak potoczyłam historię Amy i Emy totalnie mi tego nie ułatwia. Żałuję na pewno tego, że zaczęłam pisać podczas wakacji.W sensie, że one mają wakacje. Mogłam zacząć pisać od 1 września. Odnośnie braku sympatii do tej historii to... No... Raczej rozumiecie o co w tym chodzi. Na początku bardzo ją lubiłam, a później coraz mniej, mniej, mniej i puf! Już jej nie lubię. Tak wyszło i czasu nie cofnę. Mam podejrzenia, że to przez to o kim piszę. Nie wiem czy wiecie, ale podczas tej przerwy ostatniej Bars And Melody... Jakby... Stali się mniej ważni i nie odgrywają aż takiej roli co kiedyś. Dalej lubię ich muzykę i ich, ale nie zajmują w moim sercu pierwszego miejsca. Możecie mnie zalać hejtem nie obrażę się, bo i tak nie bardzo mnie to interesuje. Jestem człowiekiem i mam do tego pełne prawo. Bloga jeszcze na razie nie zamykam, ale pewnie wkrótce to się stanie. I jak niektórzy wiedzą miałam w planach automatycznie go usunąć, ale! Postanowiłam nawet jak odejdę tego nie robić. Byłoby mi żal tego co tu osiągnęłam i sama często wracam do waszych komentarzy, a wy pewnie do TWCDM. Wyprzedzając pytania czy nie mogę zamiast historii dziewczyn wrócić do TWCDM i zacząć pisać drugą część. Otóż nie. Nie mam totalnie pomysłu i wiem, że po takiej przerwie nie pisałoby mi się tego dobrze, a nie mam zamiaru robić nic na siłę. Czy jeżeli bym zamknęła tego bloga otworzyłabym następnego o kimś innym? Nie. Nie dlatego, że nie chcę pisać już blogów czy coś. Po prostu nie wiem o kim miałby on być xD O Donnym na pewno nie, o piłce tym bardziej, bo się nie znam, a o Månsie tym bardziej. Powód? Donny ma prawie 30 lat, a Måns w tym roku 30 skończył xD Nie dałabym rady pisać o dorosłych. Ale nic nie jest pewne. Może zawsze mi turbo wena i sympatia do historii dziewczyn wróci i będzie git xD No. Jeżeli ktoś jest taki ciekawy czemu to napisałam to nie chcę was trzymać w niepewności co i jak i czemu nie ma rozdziału. W sobotę będzie szansa żeby trochę weny mi dobiło, bo idę na festyn z okazji Święta Pieczonego Kurczaka w Deszcznie xD No. Życzę wam miłego powrotu do szkoły. Możecie mi pisać czy się cieszycie. Wiedzcie, że ja bardzo, bo w końcu nie będę się nudzić xD Może do następnego! Papa! Asia Ari <3 A piosenka na dziś to nowa piosenka Månsa, w której się zakochałam. Z resztą jak w każdej jego piosence <3
Jedno wydarzenie potrafi do końca zniszczyć to co można było jeszcze na prawić...
- Wszystko dobrze. Nic Ci nie będzie - mówił do mojego ucha próbując mnie uspokoić. Kołysał mnie bardzo powoli aż mój oddech się unormował. Niespodziewanie puścił mnie i spojrzał przepraszająco. Zaraz. Czemu? Podniósł głowę na Leondre i w jego oczach zapłonął żar nienawiści. Spojrzałam na bruneta. W jego dostrzegłam to samo. Spojrzałam z przerażeniem na Emy. Też to widziała. Gdy zobaczyła moje oczy wzruszyła ramionami i pokręciła głową na znak, że nie wie o co chodzi.
- Coś ty jej zrobił?! - podszedł blondyn to tego idioty i szarpnął go za bluzę. Bez jaj, że będą się bić.
- Pomogłem jej!
- Doprawdy!? Czy po pomocy trzęsłaby się ze strachu?! - chciał go uderzyć, ale brunet złapał jego rękę i wykrzywił.
- Pewnie nie, ale nie moja wina, że jest psychiczna! - co za...
- Masz ją zostawić w spokoju! - Charlie się mu wyrwał i tak zaczęła się ich bójka. Nie wiedziałam co mam zrobić. Stałam jak sparaliżowana i nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Nie dam rady ich rozdzielić, ale jak nic nie zrobię to się pozabijają! Kiwnęłam głową do siostry. Podbiegłyśmy do nich. Ona do Leondre, a ja do Charliego. Złapałam przyjaciela w pasie i próbowałam odciągnąć od tego idioty. Emy miała trochę ciężej, bo musiała ciągnąć go za ramiona. Po chwili chłopacy byli już kawałek od siebie. - Jeszcze pożałujesz, że wszedłeś mi w drogę! - powiedział w stronę odchodzących brunetów.
- Co Ci odwaliło mogę wiedzieć?!
- Mów co on Ci zrobił to dogonię go i wyrwę mu nogi z dupy.
- Nic. Powiedział kilka nieprzyjemnych słów, ale nic się nie stało. Lepiej powiedz co strzeliło Ci do głowy, żeby go bić.
- Pamiętasz jak opowiadałem Ci o przyjacielu, którego żałuję, że kiedykolwiek poznałem?
-Oczywiście.
- To właśnie on.
- Jaja sobie robisz nie?
- Nie. Z takich rzeczy się nie żartuje - westchnął. - Nie chcę o nim Amy gadać.
- Spoko. Nikt Ci nie karze - zaśmiałam się. Mimo lekko spuchniętego polika i rozciętej wargi wyglądał uroczo. Chociaż... Kiedy on nie wygląda uroczo?
- Przytulisz? - zapytał i rozłożył ręce. Do tego dodał minę szczeniaczka.
- Wiesz, że jak udajesz małego pieska nie umiem Ci się oprzeć - podeszłam i go przytuliłam. Musiało to wyglądać słodko. Ja taki karzełek, a on w porównaniu do mnie gigant. Staliśmy tak przez dłuższą chwilę.
- Jest w miarę późno. Odprowadzę Cię.
- Nieeee... Nie chcę do domu.
- Co jest?
- Pożarłam się troszkę z mamą i nie chcę wracać.
- Eh... Niech Ci będzie, ale w domu powiesz mi o co chodzi.
- Oki - pocałowałam go w policzek i skierowaliśmy się w stronę jego domu.
Leo
Po co ona tu ze mną przylazła. Kuźwa wiem, że to bardzo dobrze dla mojego planu, ale... Grrr... Niektóre laski są tak upierdliwe i Emy do nich zdecydowanie należy. Ma mnie ostatnio za dobrego ludzika z krainy różu. Muszę się pośpieszyć, bo inaczej z nią zwariuję.
- Potrzebne to wam rzeczywiście było. Jesteście gorsi niż dzieci - świetnie. Teraz będzie mnie pouczać. Mam jej zdecydowanie dosyć. - Leo rozumiem, że się nienawidzicie, ale trzeba znać umiar. W końcu, któremuś z was stanie się krzywda.
- Jak już to jemu.
- A co jeżeli Tobie? - zapytała takim głosem, że aż mi zmiękło serce. Spojrzałem na nią z dalej skwaszoną miną. Jej oczy wyrażały więcej niż milion słów. Była jednocześnie wściekła, smutna i zawiedziona. Wściekłość rozumiem, ale te pozostałe?
- O tym nie pomyślałem.
- Za to ja tak. Nie chcę Cię stracić ośle. Od tej akcji na imprezie Amy nie chce mieć ze mną nic wspólnego. Z Alex niby jestem blisko, ale... Eh... Zostałeś mi tylko ty. Jeżeli Tobie coś by się stało zostałabym sama - usiadła zmarnowana obok mnie i położyła głowę na moim ramieniu. Po raz kolejny na nią spojrzałem. Ona też to zrobiła. Poczułem, że to jest ten moment. Zbliżyłem się do niej i delikatnie pocałowałem. Na początku była zdziwiona, ale nie odsunęła się. Tak! Już to wygrałem! Osunęliśmy się od siebie po chwili. Widziałem w jej oczach zakłopotanie. Szczerze? Nie zdziwiło mnie to. Gdy wstała i miała wyjść chwyciłem ją za nadgarstek i przyciągnąłem do siebie na kolana.
- Leo puść.
- Em... Nie.
- Leondre proszę.
- Emy nie oszukuj się. To przed chwilą nie było Ci obojętne.
- Przestań.
- Emy...
- Daj spokój.
- Posłuchaj. Mi też nie było - odwróciła zdziwiona głowę w moją stronę i zrobiła wielkie oczy. - Mówię serio. Od pewnego czasu przestałaś być tylko przyjaciółką. Stałaś się kimś więcej. I wiem, że to nie są turbo romantyczne okoliczności, ale czy uczynisz mnie najszczęśliwszym chłopakiem na ziemi i zostaniesz moją dziewczyną? - ble... W tym jest tyle wazeliny, że zaraz puszczę pawia...
- Ja... Ja... - no dawaj... Nie udawaj swojej siostry. I tak wiem, że jesteś łatwa. - Ok - uśmiechnęła się uroczo.
- Kocham Cię Emy - jakie te słowa są puste. Chyba nigdy bardziej takie nie były. Prawda jest taka, że Emy nie jest w niczym jakaś wyróżniająca się. Jest przeciętna. Niczym się nie wyróżnia, ale skoro można wziąć w obroty dwie siostry to czemu by nie skorzystać?
- Ja Ciebie też Leo - powiedziała po czym mnie przytuliła. Co za pusta laska...
Charlie
Wróciłem już z Amy do mojego domu. Jest późno więc mama i Brook pewnie już śpią. Bardzo cicho udaliśmy się z dziewczyną do mojego pokoju. Widać, że była zmęczona dzisiejszymi wydarzeniami, ale nie ma. Może nie wyciągnę z niej tego co zaszło między nią a Leo, ale ma mi powiedzieć co było między nią, a jej mamą.
Gdy przekroczyliśmy próg pokoju rzuciła się na łóżko nawet nie zdejmując butów. Pokręciłem głową podchodząc do niej. Będąc przy niej usiadłem na łóżku i zacząłem zdejmować jej buty. Gdy skończyłem, zająłem się swoimi, a następnie już leżałem obok niej.
- Wiesz, że od spowiedzi się nie wywiniesz? - zapytałem tak poważnie jak tylko umiałem.
- Wiem, ale nie chcę o tym mówić...
- Amy. Nie wymagam od Ciebie tego co się stało kiedyś. Powiesz kiedy będziesz gotowa, a ja będę przy Tobie i Ci pomogę, ale to z mamą masz mi powiedzieć teraz. Nie jutro, nie za tydzień, nie za miesiąc. Teraz.
- No dobra. Mama zaczęła się czepiać mnie i Emy, że jesteśmy pokłócone i mamy jej powiedzieć czemu. Gdy nie chciałyśmy tego zrobić uznała, że ma nad nami taką władzę aby zabronić nam wszystkiego w zależności od jej kaprysu. Może nad Emy ma władzę, ale nie nade mną. Zawsze mnie zlewała, a teraz wielka mamusia się znalazła... Powiedziałam jej, że nie ma władzy i wygarnęłam to co myślę. Później wkurzona wyszłam z domu, poszłam do centrum i natknęłam się na Leondre. Koniec historii.
- Wiesz, że nie możesz się z nimi kłócić wiecznie?
- Wiem... Z mamą jeszcze mogę wytrzymać, bo tak czy siak ma mnie gdzieś, ale z Emy... Nie mogę. Dalej boli mnie to co powiedziała - przytuliła mnie. Wiem, że cierpi. Stara się być twarda, ale średnio jej to wychodzi. Bynajmniej przy mnie. Jest naprawdę nadwrażliwą osobą i wszystko przeżywa tysiąc razy bardziej, choć nie zawsze powinna.
- Już dobrze... Pogódź się przynajmniej z mamą - kiwnęła głową i po chwili zasnęła. Eh... Co ja z nią mam. Kocham ją jak siostrę i chcę dla niej jak najlepiej. Często mam wrażenie, że w życiu będzie miała problem aby sobie poradzić. Jeżeli nie znajdzie kogoś kto będzie jej pomagał i się nią opiekował będzie jej bardzo ciężko. Chociaż... Już ma... Ma mnie. Jeżeli nie znajdzie sobie chłopaka wezmę ją do siebie. Zajmę się nią. Pomogę we wszystkim, a gdy przyjdzie czas dam odejść. Ostatnie czego chcę to unieszczęśliwić ją. Jest dla mnie zbyt ważna...
Następnego dnia koło 12 Amy
Od jakiejś godziny jestem w domu. Przeprosiłam moją mamę za wczoraj i ogólnie pogodziłam się z nią. O dziwo nie miała pretensji o to wszystko i od tak poszła do pracy. Nie za bardzo rozumiałam co się wydarzyło, ale nie narzekałam.
Martwię się o Emy. Nie wróciła na noc i teraz też jej nie ma. Wiem, że dalej jestem wściekła, ale co by nie było to kurde moja siostra. To raczej logiczne, że się o nią martwię. Zwłaszcza, że ostatni raz była z Leondre! Nie, Amy, spokojnie... Oddychaj. Wdech, wydech. Wdech, wydech.
Nagle usłyszałam dźwięk otwierających się drzwi. Jak poparzona pobiegłam do przedpokoju, ale widok, który zastałam sprawił, że ledwo mogłam oddychać. Jak? Jak? No kuźwa się pytam jak to jest w ogóle możliwe! Od kiedy oni są razem?! Pewnie interesuje was co zobaczyłam. Otóż Emy żegnała się z Leondre CAŁUJĄC GO. Nosz ja pies w dole... Co ona mózg zgubiła? Co ja gadam ona go w ogóle nie miała! Gdyby cokolwiek było w jej durnym łbie na pewno by do tego nie doszło.
- Mogę wiedzieć co to było? - zapytałam z wielką pretensją. No cóż trudno mi się dziwić. TO LEO. Poznałam go już od tej mało przyjemnej strony, a wiem, że ma jeszcze gorszą i nie chcę żeby coś stało się Emy.
- Co? W książkach pary na pewno się całują na pożegnanie - zaśmiała się.
- To nie jest śmieszne dziewczyno! Wy... Ty... Nie możesz być z Leo!
- Bo co?!
- Bo to Leondre! To nie jest dobry człowiek!
- Jest! Może ty go nie znasz, ale gdy ty miałaś mnie w dupie on jedyny starał się mnie podnieść na duchu!
- Tobie się z tej strony pokazał! On nie jest dobry zrozum to!
- Nie znasz go! Nie możesz go oceniać po tym co powiedział Ci Charlie!
- Nic mi na jego temat nie mówił! Wczoraj dopiero dowiedziałam się, że to Leondre był tym jego przyjacielem!
- Ale na pewno wcześniej mówił Ci, jaki ten przyjaciel nie był zły!
- Raz! Aż raz mu się zdarzyło! Mamy ciekawsze tematy do rozmów niż ten idiota!
- Nie nazywaj go tak! Guzik mnie obchodzi czy go akceptujesz, czy nie! Wczoraj zdałam sobie sprawę, że go kocham! Może jesteś zbyt ułomna żeby zrozumieć to uczucie, ale ja je rozumiem! - gdy to powiedziała w moich oczach pojawiły się łzy.
- Świetnie! Tylko później nie przyłaź do mnie z płaczem gdy Cię skrzywdzi! A wierz mi! Na pewno to zrobi! Nie zapominaj, że już nie raz przekonałaś się, że to ludzi mam nosa jak nikt inny! - wykrzyczałam jej w twarz i pobiegłam do swojej nory. Miałam się już z nią pogodzić, ale zjawił się ten jełop i wszystko popsuł. Chcę wrócić do Londynu...
Żeby nie zrobić nic głupiego wzięłam telefon i napisałam do Charliego.
Do: Charlie <3
Co byś zrobił gdybym ja nagle zniknęła?
Od: Charlie <3
Amy co jest?!
Do: Charlie <3
Nic... Po prostu odpowiedz na pytanie.
Od: Charlie <3
Nie będę odpowiadał na durne pytania. Jestem u Ciebie za 3 minuty.
Do: Charlie <3
Nie ma po co. Tylko zmarnujesz swój czas.
Od: Charlie <3
Zamknij się. Jesteś sama?
Do: Charlie <3
Nie. Emy przyszła chwilę temu.
Od: Charlie <3
To przez nią Ci gorzej?
Do: Charlie <3
Tak... Znaczy... Nie do końca. To głównie wina Leondre.
Od: Charlie <3
Co on zrobił?!
Do: Charlie <3
Nie wiem co knuje, ale postanowił związać się z moją siostrą...
Od: Charlie <3
Czy ona ma mózg?
Do: Charlie <3
Chyba nie...
Od: Charlie <3
Nie ważne... Za raz u Ciebie jestem. Nie rób nic głupiego.
Do: Charlie <3
Nie! Nie przychodź! Nie ma potrzeby!
Od: Charlie <3
Chcę mieć pewność, że nic sobie nie zrobisz.
Do: Charlie <3
Nie zrobię. Przysięgam. Jeżeli coś sobie zrobię niech spalą się wszystkie moje książki.
Od: Charlie <3
No niech Ci będzie. Napiszę do Ciebie później bo obecnie muszę iść coś załatwić.
Do: Charlie <3
Charlie?
Od: Charlie <3
Spokojnie. To nic głupiego. Mam do załatwienia ważną sprawę. Odkładałem ją dość długo, ale w końcu muszę ruszyć dupę i to załatwić.
Do: Charlie <3
Oki. To do później.
Od: Charlie <3
Do później mała.
~***~ Witajcie gwiazdunie w tak wyczekiwanym 8 rozdziale! Co się tam stanęło się... Sama jestem w szoku xD Już możecie łączyć imiona Leondre i Emy xD Z chęcią poczytam. Ten rozdział całkowicie przekreślił Charlam (Charlie +Amy) (pozdrawiam Kingę! Nie wiem czy nie przekręciłam tego, ale tylko migło mi na snapie:/). Ale ja wam mówiłam żeby na te pary za bardzo się nie nastawiać xD Czo ten Charliełeł ma do załatwienia? Może tylko to zmyślił, a może serio coś ma? Ja nie wiem xD Znaczy wiem, ale jestem wrednym trollem i wam nie powiem xD Wiem, że za treściwy rozdział to nie był i w ogóle taka nuda, ale starałam się. Pół jest pisane w nocy, a drugie pół teraz pisałam więc za dobry on może nie być. Na start powiem, że nie wiem kiedy będzie następny rozdział. Piszę je na bieżąco, a mój mózg (xDDDDD) ostatnio się psuje i pisze na poziomie małego dziecka, mnie załamując. To wygląda w miarę spoko więc na razie jest git. I nie uwierzycie przez co się przemogłam. Robiłam sobie zmodowaną postać w simsach (takie coś a'la wampir xD) i tak mnie naszło. Skończyłam ją i sobie pomyślałam. Może by coś napisać? Ludzie przeca czekają. I włączyłam ten rozdział. I bum! Samo się napisało. Więc simsy są dla mnie zbawieniem, a zwłaszcza mody xD Dobra! Zaczynam pieprzyć głupoty więc może już się pożegnam. Idę dalej modować simsy xD Do następnego! Papa! AsiaAri <3 A piosenka na dziś to...
Ramiona przyjaciela to najlepsze miejsce na ziemi. Zwłaszcza po przykrym przeżyciu...
Kilka dni później
Emy
Od mojej ostatniej rozmowy z Amy minęło już kilka dni. Co ja gadam. Jest sierpień. Dokładnie 6 sierpnia. Nie minęło kilka dni, raczej kilka tygodni. Nie jest mi z tym łatwo. Wiem, że ją zraniłam, przepraszam ją kiedy tylko nadarzy się okazja, ale... To na nic. Już raczej nigdy nie odzyskam jej. No, ale za swoją głupotę należy płacić.
Rodzice gdy tylko wrócili zrobili obchód po sąsiadach wraz z nami niestety. Poznaliśmy państwa McCarfid, Clark, Bale, Hadley, Lindon, Moon i Watson. Do tego poznaliśmy też Panią Karen Lenehan i Victorie Devires. Okazało się, że pani Karen ma dwójkę dzieci. Syna Charliego, który jest dobrym przyjacielem Amy i córeczkę Brooke. Dziewczynka jest naprawdę urocza. Pani Victoria ma trójkę dzieci dorosłego już syna Joeya i w moim wieku Leo. Ma też córeczkę Matildę. Od rozwodu mieszka ona z ojcem. Niestety. Opowiadała, że po jednej dość ostrej kłótni z nią wyszedł z domu i już nie wrócił. Bardzo długo go szukała, ale zawsze gdy miała jakiś trop gdzie może być zmieniał miejsce położenia.
Z Alex mój kontakt się wręcz polepszył. Rozumiem czemu kocha to miasto. Niby nie jest wielkie, a jest naprawdę wiele klubów. Wiem też jakie ona wiedzie życie. Gdybym umiała odpuścić sobie jakiekolwiek zasady życie stałoby się bajką. Codziennie imprezy, litry wódki i innych alkoholi, codziennie inny chłopak, a jak komuś obojętnie kto to dziewczyna... Żyć i nie umierać. Zazdroszczę Alex tego, że jej starzy rzadko bywają w domu. Jej ojciec pracuje w Stanach, a matka w Hiszpanii. Ma zerowy nadzór.
Z Leondre mam kontakt dość dobry. Często spotykamy się na imprezach, pijemy razem, tańczymy i takie tam. Nie jest mi duchowo tak bliski jak była Amy, ale świetnie się z nim bawię, chociaż... Ostatnio jest jakoś inaczej. Jakbyśmy się trochę bardziej do siebie zbliżyli niż byśmy tego chcieli. Często gadamy przez telefon, piszemy ze sobą, czasem odwiedza mnie, albo ja jego i w ogóle jest tak dziwnie. Mam nadzieję, że za daleko to nie zajdzie. Gorzej będzie jeżeli już zaszło...
Amy średnio się cieszy gdy go widzi. Nie do końca wiem dlaczego. Z tego co kojarzę ona chyba nawet nie zna jego imienia. Bynajmniej tak mi się wydaje. Z resztą nie ważne!
- Amy! Emy! Już na dół! - usłyszałam wrzask mamy. O co może jej chodzić? Żeby jej nie denerwować szybko zeszłam na dół. Taty nie było, ale to raczej już się stało normą. Znalazł dobrą pracę, ale przez to często go nie ma w domu. Nasza rodzicielka... Była widocznie wściekła. Chwilę po mnie zeszła Amy.
- Co jest mamo? - zapytała blondynka.
- Mi nic nie jest. Ale wam już tak - chyba zauważyła, że mamy małą spine.
- Nie - odpowiedziałam pewnie.
- Ach nie? Ojca może i udało wam się nabrać, ale mnie nie. Ty Amy praktycznie cały czas siedzisz u Charliego, albo on u Ciebie, a ty Emy ciągle wgapiasz się w telefon. Prawie w ogóle ze sobą nie rozmawiacie. Albo mi powiecie o co chodzi, albo obie będziecie miały szlaban do wyjaśnienia całej sprawy.
- Nie mamy już pięciu lat i jak wiesz siostry się kłócą - powiedziałam dość ostro.
- Wiem, ale wy się nigdy nie kłóciłyście.
- Ale się pokłóciłyśmy i to nie Twoja sprawa mamo o co. Ty do dziś nie powiedziałaś o co pokłóciłaś się z ciocią Mey, a przypominam, że to jakby nie patrzyć Twoja siostra i dalej się z nią nie pogodziłaś - od kiedy Amy jest taka ostra?
- To całkiem inna sprawa.
- No ciekawe, z której strony. Mamy swoje powody żeby się do siebie nie odzywać i ty nas nie masz prawa do tego zmuszać. To tak samo jakby babcia kazała Tobie i cioci się pogodzić pod pretekstem, że będziecie miały szlaban na spotykanie się z rodziną do wyjaśnienia sprawy - gdy te wszystkie słowa ze mnie wypłynęły zatkało ją. Ciekawe jaką ripostą teraz walnie.
- Wy jesteście dziećmi i obecnie mam nad wami kontrolę. Mogę zrobić co będę chciała i co mi się spodoba. Mogę wam dać szlaban, albo i nie. Wszystko zależy od mojego widzi mi się - no chyba ją powaliło.
- Nie masz właśnie o to chodzi! Masz nas gdzieś tak samo jak tata! Póki jest wszystko ładnie pięknie i spokojnie wy tylko szukacie pretekstu na wyjazd, na "urlop" bez nas, ale jeżeli jest źle to nagle włącza wam się tryb upierdliwego rodzica i myślicie, że jesteście super ultra ważni. Otóż nie. Nie jesteście. Jesteśmy nastolatkami i gdybyśmy chciały bez waszej zgody mogłybyśmy wyjechać do internatów. Ja obecnie nad tym pracuję, bo nie mam zamiaru zostać tu z wami i nią! - wykrzyknęła naszej matce w twarz, skierowała się do drzwi, ubrała buty po czym wyszła trzaskając drzwiami. Łał... Tego bym się po Amy nie spodziewała. Po każdym, ale nie po niej.
- Możesz iść - bez słowa to zrobiłam. Tak jak wcześniej moja siostra wyszłam z domu tylko postanowiłam oszczędzić drzwi.
Musiałam to wszystko przemyśleć. Nie sądzę żeby Amy miała rację. Rodzice zawsze się nami przejmowali. Chociaż... Mną się przejmowali. Tak... Ją często pomijali. Zawsze uznawali, że jest zbyt cicha żeby wpaść w kłopoty. Zwykle gdy przychodziłyśmy do domu była masa pytań, ale kierowana do mnie. Jeżeli ją o coś pytali to o mnie. Nigdy się tym nie przejmowała. Chociaż... Raz było coś, że gdy wróciłyśmy do domu, a oni zalali mnie falą pytań, a ją zlali, była tak rozżalona, że zaczęła płakać i pobiegła do siebie do pokoju. Nie wiem tylko czemu. Nie mam bladego pojęcia co się tego dnia wydarzyło w szkole, bo cały dzień byłam na próbach do przedstawienia. Od tego dnia Amy... Była inna. Nigdy nie grała już w piłkę i przez bardzo długi okres nie oglądała meczy przez co dużo ją ominęło.
Nagle poczułam jak na kogoś wpadam. Nie było to tak sile żebym upadła, ale przyznam, że lekko się zachwiała. Już miałam zbluzgać tę osobę żeby patrzyła jak chodzi, ale gdy podniosłam głowę zobaczyłam Charliego.
- Charlie?! Co ty... Gdzie Amy? - zapytałam zdziwiona. Myślałam, że poszła do niego.
- Za pewne w domu. Dzisiaj nie miała do mnie przyjść.
- Nie... Ona... Wyszła dość wkurzona jakąś dłuższą chwilę temu. Myślałam, że jest u Ciebie.
- Do mnie na pewno nie poszła, bo nikogo nie ma w domu.
- Matko... - zaczęłam się denerwować. Jakby między nami nie było to jednak moja siostra i się o nią martwię. Blondyn złapał mnie za ramiona i spojrzał w oczy.
- Nic jej nie będzie. Umie o siebie zadbać. Poza tym znajdziemy ją - powiem, że o dziwo mnie uspokoił. Nie wiem jak mu się to udało. Wzięłam głęboki wdech. - Lepiej?
- Tak, dziękuję.
- Podziękujesz jak już ją znajdziemy - ruszyliśmy się w końcu z miejsca i zaczęliśmy jej szukać. Amy
Gdy wyszłam z domu nie wiedziałam co mam zrobić. Powiedziałam im wszystko co czuję i myślę. Jestem jednocześnie zdołowana i wściekła. Najchętniej bym usiadła i zaczęła płakać. Nie! To później. Najpierw trzeba się oddalić.
Pierwsze miejsce jakie mi przyszło do głowy to centrum. Może i Port Talbot nie jest super wielkim miastem, ale w centrum jest zawsze sporo ludzi. Zdaję sobie sprawę, że niedługo będzie się ściemniać, ale miałam to gdzieś. W centrum zawsze jest jasno więc nic mi raczej nie będzie, a nawet gdyby to jak zwykle wszyscy to oleją i zajmą się Emy. Mam już tego szczerze dość. Jeszcze troszeczkę i wyjadę stąd w cholerę. Urwę z nimi kontakt i będę sama. O tak. Wizja idealna. Ja sama, gdzieś we wschodniej Europie w otoczeniu książek.
Nawet nie ogarnęłam kiedy doszłam do centrum. Zawsze myślałam, że jestem troszeczkę wolniejsza no, ale często żyje się w błędzie. Tak jak myślałam było dość tłoczno. Ludzie wchodzili i wychodzili z budynków, przechodzili przez ulice, oglądali występujących ludzi i takie tam. Kurde. Naprawdę nie spodziewałam się takiego bum w tym mieście. Pewnie to tylko przez fakt wakacji.
Zlokalizowałam sobie idealne miejsce. Ławka stojąca bardziej w cieniu, w miarę mało rzucającym się w oczy miejscu. Idealnie... Usiadłam wygodnie na ławce, nogi podciągnęłam pod samą głowę i objęłam je moimi patykami, w sensie rękami. Chciałam płakać. Najchętniej bym to zrobiła, ale po prostu nie mogłam. Nawet nie wiem czemu. Jakbym w głowie miała jakąś dziwną blokadę, której nie byłam w stanie pokonać.
- Amy? Co ty tu robisz? - usłyszałam znajomy głos. Szybko podniosłam głowę i zobaczyłam Leo. To nie był przypadkiem fan piłki nożnej? Na pewno jest jakiś mecz.
- Siedzę. Nie widać?
- No widać, ale jest późno. Powinnaś być w domu.
- Odwal się co? Nie chcę być w domu rozumiesz?
- Ej. Ok. Spokojnie. Rozumiem - usiadł koło mnie. Czy on serio liczy, że go polubię?
- Możesz sobie iść? Chcę być sama.
- To masz problem, bo ja się stąd nigdzie nie wybieram.
- Jesteś gorszy niż moja mama i Emy.
- A więc to o nie chodzi?
- Nie mam zamiaru Ci się żalić.
- Co mam zrobić żebyś przekonała się, że nie jestem tak złym człowiekiem jak myślisz?
- Nic. Nie mam Cię za ultra złego człowieka. Po prostu męczysz mnie gdy chcę być sama.
- Nie męczę acz pilnuję żeby nikt Ci nic nie zrobił.
- Czemu wy wszyscy macie mnie za małe dziecko? Ok żyję trochę w innym świecie, ale umiem o siebie zadbać także w tym. Dziękuję więc za opiekę, ale obejdzie się - wstałam. Już byłam kawałeczek od ławki, ale on złapał mnie za rękę i przyciągnął bardzo blisko siebie. Nasze twarze dzieliło kilka centymetrów. Nie widziałam siebie co prawda, ale czułam jak na mojej twarzy pojawia się panika.
- Nie traktuję Cię jak dziecko dotarło? Jak mówię, że się martwię to się martwię więc lepiej przyswój to - kiwnęłam przerażona głową. - No. A teraz Cię odprowadzę i guzik mnie interesuje czy chcesz być w domu czy nie - chwycił mnie za rękę i zaczął ciągnąć w stronę domu.
Miałam wrażenie, że za raz stracę przytomność. Wiedziałam, że jest z nim coś nie tak, ale żeby aż tak?! Nie rozumiem czemu się mnie uczepił. Gdyby do Emy to bym zrozumiała, bo w końcu mają ze sobą kontakt całodobowy, ale ja? Przecież jak do nas przychodzi ja zamykam się w pokoju. Powiem więcej. Ja się z nim nawet nie witam! Co mu do mnie skoro ma Emy.
Gdy odeszliśmy od centrum jego uścisk stał się jeszcze silniejszy. Zaczęła mnie już boleć ręka więc próbowałam ją wyrwać. Niestety na darmo. Jeszcze kilka lat temu zrobiłabym to bez problemu, ale teraz gdy spędzam całe dnie z nosem w książkach jest to raczej ciężkie.
- Przestań albo pożałujesz - warknął, a ja od razu skuliłam się. Nienawidzę go. Jest zdecydowanie najgorszym człowiekiem jakiego spotkałam. Ci z Londynu byli dużo lepsi. Chcę tam wrócić. Tak. Zdecydowanie. Wrócę tam. Sama. Zadekuję się w akademiku.
- Puść mnie.
- Dlaczego miałbym to zrobić?
- Bo nie chcę żebyś mnie trzymał.
- Gdybym zwracał uwagę na to co ktoś chce nigdy nie pocałowałbym Twojej siostry. Więc uważaj sobie, bo nie wiesz do czego jestem zdolny.
- Nienawidzę Cię. Rozumiesz?
- Jakoś średnio mnie to interesuje. Zawsze dostaję to czego chcę - po tym tekście wolałam się już zamknąć. Chciałam mu odpowiedzieć, ale zachowanie milczenia było najlepszą rzeczą jaką mogłam zrobić. Chcę do domu. Tak bardzo chcę do domu.
- Amy! - usłyszałam krzyk z naprzeciwka. Podniosłam głowę i zobaczyłam Charliego i Emy. Cieszę się, że ich widzę. Nawet Emy. Gdy byli jakieś dwa metry od nas, Leondre puścił moją dłoń, a ja szybko pobiegłam do mojego przyjaciela i się w niego wtuliłam. - Wszystko dobrze. Nic Ci nie będzie - mówił do mojego ucha próbując mnie uspokoić.
~***~ Witam was gwiazdeczki w ostatnim rozdziale jaki mam napisany! Podoba się? Mi tak trochę. Najlepsza część jest zdecydowanie z Leło złolem xD I to spotkanie. Widzie to? Charliełeł i Leło się spotkali? Jak myślicie poleje się krew? Ja to osobiście rozważam, ale wiecie. Zobaczy się jeszcze xD Kumaci i ogarnięci mogą wyczuć to groźbę nadchodzącego zła. Amy wybuchnęła i powiedziała mamie i Emy co myśli i czuje. Dowiadujemy się też, że Emy zawsze była w centrum uwagi, a Amy pomijali. Pojawia się też wspominka o tym dniu. Dalej nie wiem co się tm dokładnie wydarzyło, ale coś na pewno kiedyś wymyślę xD Na rozdział następny sobie poczekacie, bo mam tylko jedno, czy tam dwa zdania. W dodatku te, które kończą ten rozdział xD Dziewczyny wraz z rodzicami poznały sąsiadów. Ci spostrzegawczy co zobaczyli, że Bale to nazwisko Garth'a Bale'a mogli sobie coś pomyśleć, ale ugaszę wasz zapał. Po prostu pisząc ten rozdział oglądałam jakiś mecz Realu i Bale akurat strzelił gola. Innego powiązania to nie ma. Bynajmniej nie planuję obecnie żeby miało xD I tu już zaczyna robić się dla was ciekawie. Możecie snuć teorie spiskowe i zawsze jest opcja, że któraś mi się spodoba i że jej użyję xD Dobra. Nie będę już się więcej rozpisywać, bo sama czuję, że przynudzam. A piosenka na dziś to...
Są rzeczy, które kochamy, ale przed innymi musimy udawać, że ich nienawidzimy...
Obróciłam głowę w jego stronę i zobaczyłam dwa reflektory. O nie... Sparaliżował mnie strach. Nie mogłam krzyczeć ani się ruszyć. Po prostu czekałam, aż ten samochód we mnie trafi. Nagle poczułam czyjąś rękę na nadgarstku, odciągającą mnie z jezdni. Osoba od razu mnie przytuliła więc nie byłam w stanie zobaczyć jej twarzy. Po zapachu poznałam, że to nie był Charlie, ale był to chłopak. Zamknęłam oczy i próbowałam się uspokoić. Chwilę później osoba odsunęła mnie od siebie i zobaczyłam tego chłopaka, który pomógł mi wtedy w parku.
- Wszystko ok? - próbowałam coś z siebie wydusić, ale nie mogłam. Nie byłam po prostu w stanie. - Ej. Spokojnie. Jesteś już bezpieczna. Nic Ci nie będzie. Samochód już pojechał, a ty żyjesz - mówił trzymając mnie za ramiona i patrząc w oczy. Jego... Były czekoladowe i hipnotyzujące. Jakby w transie pokiwałam głową. Zamknęłam oczy i potrząsnęłam głową żeby się ogarnąć.
- Em.. Dziękuję - wydusiłam z siebie odsuwając się od niego.
- Nie ma za co. Tak w ogóle nie przedstawiłem się. Leondre. Dla przyjaciół Leo.
- Amanda. Jednak bezpieczniej Amy.
- Czyli Amy?
- Tak. Em... Naprawdę dziękuję za pomoc. Jeżeli mogłabym się jakoś odwdzięczyć to...
- Mogę zaprosić na spacer? - uśmiechnął się pewny siebie. Ok wiem, że go nie znam, ale pomógł mi i wydaje się być całkiem przyjacielski.
- Pewnie - zgodziłam się.
Szliśmy prosto przed siebie, w bliżej nieznanym mi kierunku. Co mnie niepokoiło to ta grobowa cisza panująca między nami. Ok. Nie powinnam narzekać, ale nie moja wina, że niespecjalnie jestem fanką grobowej ciszy, a obecność obcej osoby mi tego nie ułatwia.
- Czyli jesteś siostrą Emy?
- Tak, ale skąd ty ją... - nie dał mi dokończyć.
- Imprezy - kiwnęłam głową na znak, że rozumiem. - Nie jesteście za bardzo podobne. Oczywiście jak na bliźniaczki.
- Pewnie dlatego, że jesteśmy dwujajowe - zaśmiałam się.
- Tego akurat nie wiedziałem.
- No widzisz.
- Nie wiedziałem też, że lubisz piłkę.
- Co?
- No piłkę. Taką nożną.
- Nie lubię. Skąd Ci taka głupota do łba przyszła?
- No wiesz. Twój strój tak trochę mi podpowiedział. Nawet wydało mi się, przez chwilę, że lubisz Juventus.
- Że co lubię? Nie. Strój to czysty przypadek. Z resztą. Nie chce mi się słuchać o piłce.
- Ej. Dlaczego? To naprawdę ciekawy sport.
- Bo nie! To nie jest Twoja sprawa - już chciałam się odwrócić i wrócić do domu, ale zatrzymała mnie jego dłoń łapiąca mnie za nadgarstek.
- Wybacz. Mój mózg jest po prostu przesiąknięty piłką i gdybym mógł gadałbym tylko o niej - w jego oczach widziałam skruchę. Poza tym wiedziałam co czuje. Gdybym mogła mówiłabym i słuchała tylko o niej, ale nie mogę.
- Nie luz. To ja przepraszam. Strasznie mnie wkurza temat piłki, bo moja siostra ciągle o niej gada.
- Serio? Ona?
- No.
- Oj biedna drużyna, której kibicuje.
- Nie, Barca dobrze sobie radzi.
- Matko święta.
- Co?
- Jestem fanem Barcy.
- Nie jest aż taka zła jeżeli chodzi o piłkę.
- Jeżeli jest taka jaka wczoraj była do Ciebie to jest nawet gorsza...
- Skąd wiesz co się wczoraj wydarzyło?
- Alex to moja dobra znajoma od imprez. Miałbym nie być na jej urodzinach? Więc widziałem jak Cię potraktowała.
- Zabolało mnie to trochę, ale jest już ok. Myśli o mnie to samo co wszyscy. Nawet nie wiem dlaczego aż tak się tym przejęłam.
- Czemu sądzisz, że wszyscy tak o Tobie myślą?
- Ja nie sądzę. Ja wiem. Od wielu ludzi to słyszałam, a to wszystko przez to, że nie wpasowuję się w tłum.
Leo
- Ja nie sądzę. Ja wiem. Od wielu ludzi to słyszałam, a to wszystko przez to, że nie wpasowuję się w tłum - zrobiło mi się jej szkoda. Nigdy nie byłem w jej sytuacji, ale... To musi być straszne.
- Czemu się nie wpasowujesz?
- Bo nie mam kilo tapety na twarzy, bo nie mam pierdyliarda szaf ciuchów, bo się dobrze uczę, bo lubię czytać... Mogłabym tak wymieniać jeszcze dobrą godzinę - matko. Nie spodziewałbym się po niej, że jest taką nudziarą. No kurde. Była na imprezie Alex. Ona nie zaprasza kujonów. Mimo wszystko nie chciałem jej zostawiać. Jako jedyna dziewczyna była w stosunku do mnie całkiem normalna.
- Nie może być tak źle... Jak może być źle.
- Ta...
- Wybacz. Nie za bardzo umiem pocieszać ludzi.
- Nie mam pretensji Leondre. Nie mam o co - uśmiechnęła się niemrawo. Widać, że coś ją trapi. Nie chcę się za bardzo w to mieszać. Nie planuję co do niej nic więcej poza ewentualną kilkudniową przygodę. Najgorsze, że z nią będzie ciężko. Jest nieśmiała. Każda nieśmiała dziewczyna jest w pewnym sensie wyzwaniem, którego kto jak kto, ale ja zawsze się podejmuję. - Em... Będę już wracać.
- Serio musisz?
- Tak. Wybacz - uśmiechnęła się lekko wymuszenie odwróciła i dość szybko odeszła.
Oj Leo w coś ty się wpakował. No trudno. Podjąłem się wyzwania to dotrwam do końca. Poza tym jeżeli zbliżę się do niej to przy okazji wpiszę na swoją listę jej siostrę. Teraz zostało mi tylko wymyślić jak to zrobię, a później to już z górki.
~***~ Witajcie gwiazdeczki w tym oto rekordowo krótkim rozdziale! Wiem wiem. Macie mnie ochotę zabić za jego długość, ale następny jest dłuższy. Tu wszystko skupia się na Leło i Amy. Mamy też perspektywę naszego czarnego charakteru. Miał on przebłyski dobroci, ale jak to u czarnego charakteru zło wygrało i tak będzie jeszcze przez bardzo bardzo bardzo długi czas. Amy nie wpadła pod auto! Kto by się tego spodziewał. A kto by się spodziewał, że Leło jej pomoże? Na pewno niewiele osób. Mam złą i dobrą wiadomość. Zacznę o dobrej. Mam napisane tylko do 7 rozdziału więc po jego publikacji będziecie już na bieżąco, a ta zła to taka, że rozdziału 8 mam jedno zdanie, które w dodatku jest ostatnim zdaniem 7 i nie bardzo mam pomysł na to co może być. Także zapraszam do komentowania, bo to daje naprawdę masę motywacji :D Czy ja coś jeszcze... Nie. Nie będę już za bardzo przedłużać. Do następnego! Papa! AsiaAri <3 Z piosenką standardowo mam problem, ale za chwilę na pewno coś wymyślę... Sekunda...
Są rzeczy, o których nie chcemy mówić choć czasem powinniśmy...
- O co? A jak mnie nazwałaś na tej imprezie? Jak mnie potraktowałaś?
Pokazałaś tylko, że masz o mnie takie samo zdanie jak inni... Przez
Ciebie pękło mi serce chociaż i tak za wiele go już nie mam.
Spodziewałabym się tego po każdym, ale nie po Tobie - na początku byłam
zdezorientowana i nie wiedziałam o co jej chodziło. O nie...
- Amy ja... Nie wiedziałam co robię. Byłam napita i...
- Właśnie. Myślałam, że jesteś inna Emy. Okazało się, że nie wiem kim jest moja własna siostra. Wiesz w ogóle jak ja się czuję? Miałam tylko Ciebie, a ty tak mnie potraktowałaś.
- Amy wybacz mi.
- Nie Emy. Wybaczyłabym Ci wszystko, ale nie to. To było niewybaczalne - wyczułam w jej głosie ogromny żal. Wiedziałam, że już nic nie zdziałam. Przez durną imprezę straciłam siostrę.
- Przepraszam Amy - wstałam i wyszłam z ogrodu.
Poszłam do siebie. Nie bardzo miałam ochotę siedzieć w domu. Podeszłam do szafy i wzięłam z niej troszeczkę luźniejsze szare spodnie i do tego białą bluzkę z czarnym kotem. Nie szłam nawet do łazienki żeby się przebrać. Wzięłam jeszcze z biurka gumkę do włosów i je związałam w kitkę taką z boku. Z rogu pomieszczenia wzięłam jeszcze białe wrotki i zeszłam na dół. Tak, tak wiem, że powinnam wziąć kask i ochraniacze, ale nie... Po co? Nic mi się nie stanie przecież. Będąc już przed domem założyłam je i porządnie zawiązałam. Wstałam i zaczęłam jechać. Nie miałam konkretnego celu. Po prostu jechałam przed siebie. Nawet nie myślałam. To akurat było dobre, bo myśli... Coś czuję, że mogłyby mnie zabić. Chociaż ich brak też. Nie wiem... Ja już się chyba w najbliższym czasie nie ogarnę. Dobra! Emy wyszłaś po to żeby się uspokoić i zrelaksować, a nie dodatkowo zestresować. Koło godziny później
Jest już 14. Nawet nie wiem kiedy ta godzina minęła. Udało mi się troszeczkę odstresować, ale miliardy myśli dalej mnie męczą i nie chcą dać spokoju. Najgorsze, że nie mam z kim o tym porozmawiać. Oczywiście jest Alex, ale jeżeli chodzi o moją siostrę... Powie, że jest mi taka kujonica nie potrzebna i zakończy temat. Dlatego też wolę z nią o tym nie rozmawiać. Nie bardzo mam też ochotę wracać do domu, bo co tam zrobię? Amy się do mnie nie odzywa, a sama co będę robić. Zaraz, zaraz. Wiem! Dzisiaj jest mecz Juventus - Sevilla. Nie przepuści tego meczu za nic. To znaczy, że będzie musiała zejść do mnie do salonu. Tam zacznę z nią rozmowę. Tak! Emy jesteś geniuszem! Zawróciłam i bardzo szybko zaczęłam jechać w stronę domu. Musi mi się udać i uda! Wierzę w to.
W domu
W końcu w domu! Powrót zajął mi trochę dłużej, bo zajechałam jeszcze do sklepu po popcorn i jakieś napoje. Nie mogę popełnić ani pół błędu. Jeżeli powiem coś nie tak wszystkie starania pójdą w diabły, a tego nie chcę. Jest 15:30. Mam jeszcze dwie i pół godziny. Muszę zdążyć.
17:45 Amy
Właśnie skończyłam się szykować na mecz. Oczywiście jakoś super się nie szykowałam bo i po co. Związałam tylko włosy w wysoką kitkę, ubrałam się w bluzkę w biało-czarne, pionowe paski i czarne spodnie trochę za kolana. Jak to ja nie malowałam się, bo po co? Gdy byłam gotowa wyszłam z pokoju. Zeszłam na dół do salonu i zobaczyłam Emy rozkładającą na podłodze koce poduszki popcorn i napoje.
- O gotowa jesteś! Chodź za chwilę się zacznie - powiedziała z uśmiechem. Spojrzałam na nią dziwnie. Bez słowa odwróciłam się i poszłam do przedpokoju ubrać buty. Po chwili dziewczyna była przy mnie. - Gdzie idziesz? Mecz zaraz.
- Wiem i dlatego wychodzę.
- Nie rozumiem.
- Gdy ty w najlepsze chlałaś ja prawie zostałam wykorzystana. Nie martw się. Nic mi jest. Pomógł mi taki jeden chłopak. Zaprosił mnie na oglądanie meczu i się zgodziłam.
- Jak możesz być tak nieodpowiedzialna! Przecież go nie znasz! Skąd wiesz jakie ma zamiary?!
- No i co, że go nie znam! On mi pomógł! To Ciebie prędzej nie znam! Tyle lat zgrywałaś w miarę ułożoną dziewczynę, ale w końcu prawda wyszła na jaw! Nie chcę mieć z Tobą nic wspólnego rozumiesz?! Jeszcze dwa lata i nie będę musiała Ciebie znosić! - nie czekałam na jej odpowiedź. Wyszłam trzaskając drzwiami.
Wiem, że za dobrze jej nie potraktowałam, ale ona wcale nie potraktowała mnie lepiej. Byłam wściekła. Szłam jak na mnie bardzo szybko dlatego, po niecałych 5 minutach byłam przed domem mojego znajomego. Delikatnie zapukałam. Otworzyła mi raczej niska kobieta o blond włosach. Obstawiam, że to była mama Charliego.
- Dzień dobry. Jest może Charlie? - zapytałam niepewnie, ale z uśmiechem.
- Cześć. Pewnie jesteś Amy, mam rację? - kiwnęłam głową. - Wchodź. Charlie czeka u siebie w pokoju. Na górze ostatnie drzwi na korytarzu - kobieta mnie wpuściła, a ja poszłam do pokoju chłopaka. Gdy byłam przed drzwiami jego pokoju, wzięłam głęboki wdech i ponownie lekko zapukałam. Po około sekundzie zobaczyłam blondyna. Na przywitanie przytulił mnie. Byłam troszeczkę zdezorientowana, bo... No cóż. Rzadko ktoś mnie przytulał. Po chwili delikatnie oddałam uścisk.
- Wchodź - zaprosił mnie ruchem ręki do pokoju.
Pomieszczenie nie było jakieś super niezwykłe. Jasne, obstawiam, że w kolorze ecru ściany, kontrastująca, kasztanowa podłoga, a całość dopełniały jasno cynamonowe meble w postaci dość niskich regałów, których półki były zrobione w kwadraty. Niektóre oczywiście miały drzwiczki żeby ubrania i inne prywatne pierdoły nie były na wierzchu. Biurko nie było jakieś interesujące, proste, ciemne, metaliczne z kilkoma szafeczkami, komputerem i milionem śmieci. Przed nim był perłowy, skórzany fotel na kółkach. Za to niezbyt wysoko nad biurkiem była półka. Zawieszone były na niej róże medale i stały puchary. Nie spodziewałabym się, że Charlie uprawia sport. Nie ważne. Wracając. Obróciłam się i zobaczyłam, że w kącie jest całkiem sporawe łóżko z białą pościelą. W kącie kołdry zauważyłam średniej wielkości numer 7. Ciekawe jak się z tego wytłumaczy. Na ścianie ponad łóżkiem był jeszcze namalowany czarno-biały piłkarz z numerem 7 na spodenkach. Przed łóżkiem był zawieszony telewizor, a kawałek od niego na podłodze leżał całkiem spory dywan przedstawiający piłkę.
- Teraz się tłumacz.
- Z pucharów czy z siódemki?
- To i to.
- To na półce to odzwierciedlenie tego, że będąc w szkole grałem w piłkę, a ta siódemka... Ten pokój był remontowany jakieś 12 lat temu do tego stanu i wtedy Ronaldo był normalny. Do tego 7 to moja szczęśliwa liczba. A teraz siadaj, bo za raz mecz - tak i urwał temat. Ta szczęśliwa liczba nie do końca mnie przekonuje, ale niech mu już będzie.
Gdy włączył telewizor mecz akurat się zaczynał. Oj mam nadzieję, że Juventus wygra!
20:00 po meczu
- Kto wygrał? Juventus! Kto wygrał? Juventus? Kto wygrał? Juventus! Kto wygrał?! Juventus! - gdy mecz się skończył zaczęłam śpiewać i tańczyć ze szczęścia. Naprawdę bardzo im kibicowałam i nie mam zamiaru ukrywać, że mega się cieszę.
- Też się cieszę, że oni wygrali - zaśmiał się chłopak widząc co wyczyniam.
- Wybacz. Serio się cieszę, że wygrali bo bardzo ich lubię.
- Ej. Nie przepraszaj, bo nie masz za co. Chciałbym Cię zobaczyć jak świętujesz wygraną Realu.
- No wiesz. 19. sierpnia zaczyna się La Liga czyli najlepsza liga świata z najlepszymi gwiazdami świata więc będziesz mógł to zobaczyć.
- Skąd wiesz kiedy La Liga się zaczyna?
- A wiesz. Wikipedia, strona La Ligi i ogólnie internet. A Real gra dopiero 21 sierpnia, czyli pod koniec wakacji.
- U siebie czy u kogoś?
- Em... Czekaj - zaczęłam sobie mruczeć pod nosem moją wyliczankę dzięki, której zapamiętałam gdzie, kiedy i z kim gra Real. - Wiem! Z Real Sociedad, em... U nich.
- A wiesz kiedy będą grać u siebie?
- U siebie będą grać 27 sierpnia najwcześniej z Celtą Viago.
- A z Barcą kiedy?
- U nich czy u siebie.
- Oczywiście, że u siebie.
- Późno, bo dopiero w 33 kolejce, z tego co pamiętam 23 kwietnia.
- Rzeczywiście późno. No, ale trudno.
- Ale wcześniej grają w Barcy, bo w 14 kolejce 4 grudnia.
- Jak ty to wszystko zapamiętałaś. I po co?
- A nie wiem. Nudziło mi się i chciałam wiedzieć kto kiedy gra. Wiesz. La Liga to moja ukochana liga od lat. Właściwie to odkąd zainteresowałam się piłką, ale... Nie warto o tym mówić - jak na zawołanie zasmuciłam się. Nie lubię o tym wspominać. To... Po prostu nie dla mnie.
- Amy. Wszystko ok?
- Emm... Pewnie. Po prostu... Nie lubię o tym mówić.
- Spoko. Nic się nie stało. Jeżeli będziesz chciała to powiesz. Przymusu nie ma - podszedł do mnie i mnie przytulił. Było mi to potrzebne. Oj zdecydowanie.
- Dziękuję - powiedziałam gdy mnie puścił.
- Oj przestań. Nie zrobiłem nic specjalnego. Powiedziałem tylko prawdę. Nie za bardzo się znamy więc rozumiem, że nie chcesz mi czegoś tak ważnego powiedzieć.
- Charlie. Nie chodzi o to, że słabo się znamy. Nawet moja siostra nie wie o co chodzi. Ona w przeciwieństwie do Ciebie, przez pewien czas bardzo naciskała żebym jej powiedziała, a ja... Nie umiałam. Dalej nie umiem o tym mówić. To ma bezpośredni związek z piłką i moim stosunkiem obecnym do niej i nie chcę o tym mówić. Ty jako jedyny dałeś mi zrozumienie i jestem wdzięczna, ale teraz muszę iść.
- Może Cię odprowadzić?
- Nie zabiję się przecież. Do zobaczenia.
- Cześć - przytuliłam go jeszcze na pożegnanie i wyszłam.
Przyznam, że było całkiem spoko. Nieźle się bawiłam. Mam nadzieję, że jeszcze nie raz spotkam się z nim. To dobry przyjaciel. Nie naciska i jest wyrozumiały. Niewielu ludzi takich jak on spotkałam. O dziwo w jego towarzystwie czuję się dobrze i spokojnie. Coś czuję, że jeżeli uda nam się tę więź utrzymać to będziemy dobrymi przyjaciółmi.
Dobra Amy skończ marzyć. Chcesz czy nie musisz wrócić do domu. Wzięłam głęboki oddech i ruszyłam. Przeszłam kawałek aż do przejścia dla pieszych. Z roztargnienia nie rozejrzałam się. Gdy weszłam na drogę usłyszałam bardzo głośny klakson. Obróciłam głowę w jego stronę i zobaczyłam dwa reflektory. O nie...
~***~ Cześć gwiazdki! Wiem, że się nie spodziewaliście, ale tak miało być. Wiecie. Cieszę się, że po ponad tygodniu skończyłam pisać rozdział 7 i postanowiłam wam dać oto gówno. Jak już przeczytaliście, uważam, że ten rozdział jest głupim gównem. Poza końcówką oczywiście. Jest ona beznadziejna, ale jednocześnie znośna. Jak widzicie. Wygrało Juve! Jej! Kto się cieszy? I wiem, że w Sevilli grał Krychowiak. W tamtym meczu grał, ale mnie to nie ruszyło i wolałam Juventus xD Dalej wolę. Chyba, że gra z AC Romą, albo z Napoli xD Dobra nie ważne! Dla tych co czekają aż mecz opiszę. Zrobię to dopiero gdy Real będzie grał z Barcą. Czyli 4 grudnia xD Bynajmniej mam nadzieję, że będzie mi to dane, bo wiadomo jak to bywa w roku szkolnym. I jeżeli będzie emitowany, bo jeżeli nie to będzie ciężko. Oczywiście mogę iść na żywioł, ale w moim przypadku nie jest to wskazane, bo na piłce się za cholerę nie znam xD Wracając do rozdziału. Em.... Tak. Nie wiem jak mam go skomentować, bo jak już wspomniałam jest gównem. Dlatego zostawię ocenę wam. Zapraszam was do komentarzy. Dla was chwila dla mnie wielki uśmiech i kupa motywacji, bo jak widzicie bez motywacji powstają takie gówna. Więc jeżeli chcecie czytać coś lepszego to komentujcie :D Na razie już nie przedłużam. Do następnego! Papa! AsiaAri <3 Wiecie, że znowu nie mam pomysłu na piosenkę? Em... Kude xD Cicho! Mam!
Czasem wszystko musi się zawalić, żeby mogło być lepiej...
- Chodź - chwycił mnie ostrożnie za nadgarstek i zaczął prowadzić w bliżej nieznanym mi kierunku. Po chwili byliśmy na zewnątrz, a ja znów miałam czym oddychać. Uspokojenie się zajęło mi chwilę.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się w stronę mojego wybawcy.
- Nie ma za co. Tak powinien zrobić każdy. Zrobiłem to ja bo chyba jako jedyny w stu procentach jestem trzeźwy - zaśmialiśmy. - Chyba nie bardzo chciałaś tu przychodzić.
- Aż tak widać?
- Jakoś bardzo nie, ale ślepy nie zauważyłby, że nie lubisz imprez. Czyli nie jestem tu jedynym dziwakiem.
- Czemu dziwakiem?
- Widzisz ją? - wskazał na Alex, która bawiła się wraz z Brunecią. - Ona ma za odmieńca każdego kto nie lubi imprezować i chlać do nieprzytomności. Ta co się z nią bawi nie jest lepsza. Różni je tylko to, że ta w ciemnych włosach nie chla do nieprzytomności i nie puszcza się na prawo i lewo, chociaż... Kto ją tam wie. Co imprezę baluje z innym.
- Ta w ciemnych to moja siostra - gdy to powiedziałam oczy prawie wyleciały mu z orbit. - Bynajmniej tak myślałam.
- Nie przejmuj się. Tak w ogóle jestem Charlie.
- Amy.
- Miło poznać, tylko okoliczności nie najprzyjemniejsze - zaśmiał się.
- No trochę.
- Może chcesz się stąd urwać? Widzę, że to nie bardzo Twoje klimaty.
- Chętnie tylko powiem siostrze.
- Nigdzie się nie ruszam - odwróciłam się od chłopaka i podeszłam do siostry. Będąc przy niej szarpnęłam ją za ramię. Na chwilę aż mnie odrzuciło. Była z Alex tylko chwile a już wali alkoholem.
- Mam dość wracam do domu! - powiedziałam dość głośno żeby mnie usłyszała.
- Narka przychlaście - odepchnęła mnie od siebie, machnęła włosami i wróciła do zabawy. Nie wierzę, że to powiedziała. W tej chwili myślałam, że pęknie mi serce. Najgorsze w tym wszystkim było to, że jakiś czas temu natrafiłam na dokument o pijanych ludziach. Oni zawsze mówią to co czują i myślą nie ukrywając nic. Czyli dla własnej siostry jestem przychlastem. Świetnie. Zmarnowana wróciłam do Charliego. Będąc przy nim uśmiechnęłam się bardzo słabo.
- Coś się stało?
- Tak. Znaczy nie. To nic ważnego. Chodźmy już - nie zadawał więcej pytań. Po niewielkiej chwili wyszliśmy z posesji rodziców przyjaciółki mojej siostry. W moich oczach pojawiły się łzy.
- Widzę, że coś jest nie ok. Wiem, że dopiero się poznaliśmy, ale możesz mi zaufać.
- Dziękuję Charlie, ale to muszę przecierpieć sama. Po prostu... W końcu dowiedziałam się co tak naprawdę myśli o mnie moja siostra. Chociaż jeden pożytek z tej imprezy.
- Nie przejmuj się. Mówiłem. Typ imprezowiczki jeden z podlejszych.
- No wiem. Tylko że ona nigdy taka nie była. Zawsze... Była po mojej stronie. Broniła mnie. Wspierała. Po prostu przy mnie była. Nie myślałam, że taka jest.
- Nie każdy jest taki na jakiego wygląda.
- Teraz przekonałam się o tym na własnej skórze. Wcześniej dowiadywałam się tego z książek, ale teraz... Myślałam, że przynajmniej jej mogę zaufać.
- Też kiedyś miałem przyjaciela, który był dla mnie bratem. Przejechałem się trochę na tej przyjaźni.
- Tyle że ja od Emy się nie uwolnię jeszcze kilka lat. To jednak moja siostra a nasi rodzice rozwodu w planach nie mają.
- Postaraj się od niej odizolować.
- Jak? Nigdy nie było nam to potrzebna.
- Nie kłóciłyście się nigdy?
- Nie. A powinnyśmy?
- No wiesz... Jesteście jednak siostrami. Siostry z tego co kojarzę się kłócą.
- My jesteśmy inne. Jeżeli się ze sobą nie zgadzałyśmy to najczęściej oglądając mecze ligowe piłki nożnej. Zwykle... No... Zgadzałyśmy się ze sobą.
- Zaraz. Lubisz piłkę?
- Tego nie powiedziałam. Nie lubię tego zła, gówna i szataństwa - Amy... Błąd, zaczynasz znajomość od kłamstw? Nie moja wina, że nie jest najlepiej z moimi wspomnieniami z piłką.
- Nie kłam. Ty mówisz jedno, a Twoje zachowanie drugie.
- Grrr... Dobra. Tylko proszę nie mów nikomu, że lubię ten sport.
- Luzik. Ulubiona drużyna?
- Ale z ligi czy jakaś ulubiona drużyna jakiegoś państwa?
- Ta i ta - zaśmiał się.
- To drużyna jakiegoś kraju to Portugalia i Szwecja chociaż tak jednak bardziej Portugalia, a z ligi to Real Madryt. Wyprzedzając Twoje następne pytanie. Nie dlatego, że jest tam ten durny, arogancki buc Ronaldo. Zawodnicy mi po prostu pasują i są spoko poza panienką.
- To ja mam podobnie. W sensie z drużyną ligową. Real jest mój i nikomu nie mam zamiaru go nikomu oddać, a z drużynami kraju to jednak bliżej mi do drużyny Walii, ale Portugalię też lubię.
- A stosunek do CR7?
- Taki jak Twój. Tyle, że na jeszcze kocham z niego się śmiać. Dlatego jest mi mega przykro, że nie będzie grał. Z czego ludzie będą robić memy?
- No... Teraz w necie niestety zapanuje niedomemienie.
- Tak w ogóle my tu sobie spacerujemy, a tu już noc się zbliża. Gdzie mieszkasz to Cię odprowadzę - rozejrzałam się wszystkiemu w okół i ogarnęłam, że jesteśmy przed moim domem.
- O tu - wskazałam na budynek.
- Serio?!
- No.
- To zabawny mamy tu zbieg okoliczności. Mieszkam trzy domy dalej na przeciwko.
- No to świetnie!
- Też tak myślę. Więc... Jeżeli będziesz czegoś potrzebowała albo coś to... Wiesz gdzie mnie znajdziesz.
- Tak. Dziękuję.
- Nie ma za co.
- Jest. Gdyby nie ty... Skończyłabym raczej marnie.
- Nie przesadzaj. Tylko nie chodź już więcej po imprezach ok?
- Ok. Nawet nie szłam tam bo chciałam czy coś. Siostra... Em... Miałyśmy coś razem porobić i była jej kolej wyboru i nie miałam za bardzo nic do gadania chociaż tym razem miałam, ale ona powiedziała mi, że to nie jest jakaś super wielka impreza, i że mnie nie zostawi ani na chwilę i w ogóle...
- Spoko. Rozumiem - uśmiechnęłam się tylko na te słowa. Fajnie jest mieć w kimś oparcie. - Słuchaj... Jutro jest mecz. Juventus będzie grał z Sevillą. Może... - podrapał się po karku na co się zaśmiałam. - Wpadłabyś o tej 18 jak się zaczyna i obejrzelibyśmy razem?
- Z przyjemnością. Jeszcze z ciekawości spytam. Komu kibicujesz?
- Dowiesz się jak przyjdziesz.
- A więc tak?
- Tak.
- No dobra. To... Do jutra - wspięłam się na palce, pocałowałam go w policzek i weszłam do domu.
Zdjęłam buty i skierowałam się do pokoju. Weszłam do niego. Wzięłam z szafy grafitową piżamę w misie polarne i poszłam do łazienki. Przebrałam się i wyszłam. Poszłam do pokoju Emy. Będąc tam głośno westchnęłam. Przejrzałam kieszenie spodni i wyczułam w nich małą karteczkę. Wyjęłam ją i rozłożyłam. "W razie czego możesz zawsze napisać albo zadzwonić. Charlie". Do tego był podany numer telefonu. Ale kiedy?! Jak on to zrobił? Chyba będę zdrowsza jeżeli się nie dowiem. Rzuciłam ubrania na łóżko i poszłam do siebie. Wzięłam telefon i położyłam się. Zapisałam numer Charlsa po czym skuliłam się w kłębek i zaczęłam myśleć. Czemu ona to powiedziała? Była aż tak pijana? Może naprawdę tak myśli? Może chciała się popisać przed Alex? Nie wiem... Pewne jest tylko to, że gdy to powiedziała pękło mi serce. Nie wiem czy jeszcze kiedykolwiek zdołam jej zaufać. Co się stało z moją siostrą? W sumie ostatnio coraz bardziej się od siebie oddalałyśmy. Może to już czas żeby zerwać tę więź i zacząć żyć samodzielnie? Dlaczego to musi być aż takie trudne? Powinnam z nią jutro porozmawiać, ale zwyczajnie nie mam ochoty. Najlepiej będzie jak za wszelką cenę będę jej unikać. Tak. To zdecydowanie dobry pomysł. Koło 12 Emy
Obudziłam się w dość dziwnym miejscu z bardzo silnym bólem głowy. Chyba wczoraj przy balowałam jak kiedyś, bo dawno się nie zdarzyło, żeby urwał mi się film. Podniosłam się i rozejrzałam. Nie byłam u siebie w domu ani u Alex. Co się wydarzyło?! Podniosłam się ze średnio wygodnego łóżka. Pomieszczenie w którym byłam było beznadzieje. Było tu serio strasznie. Skojarzyło mi się to z taką opuszczoną fabryką niedaleko mojego domu.
- Miło, że się obudziłaś - usłyszałam głos Leondre. Chłopak po chwili znalazł się przy mnie.
- Co się wydarzyło? - zapytałam trzęsącym się głosem.
- Złego nic.
- Leondre gadaj!
- Spokojnie. Byłaś tak upita, że zaczęłaś podrywać takiego jednego dość sporego oblecha, który za dobrych planów względem Ciebie nie miał. Powiedziałem mu, że przyszłaś ze mną i się odwalił. Ty rzuciłaś mi się na szyję coś tam bełkocząc więc postanowiłem Cię wziąć do siebie żebyś nie nabroiła. Nic się nie wydarzyło. Może masz mnie za bezuczuciowego, najgorszego na świecie chłopaka, ale nie zrobiłbym nic bez Twojej zgody ani nie wykorzystał Cię pijanej zdanej całkowicie na mnie.
- Em... Dziękuję.
- Nie ma za co.
- Jest. Pewnie gdyby nie ty... Miałabym niezłe kłopoty. Znowu - podeszłam do niego i pocałowałam w policzek. Znaczy nie do końca, bo ta szuja obróciła głowę złączając nasze usta. Nie no zajebie go... Chciałam się odsunąć, ale ten zjeb mnie przytrzymał. Puścił mnie dopiero po chwili. Pierwsze co zrobiłam to porządnie jebnęłam mu z liścia. - Nigdy więcej nie waż się tego robić. Dotarło?
- Dotarło, ale wątpię, że się zastosuję.
- Jesteś aroganckim i tępym bucem.
- Wiem. Niespecjalnie mi to przeszkadza.
- Wiesz co? Myślałam, że Alex przesadziła gdy mnie przed Tobą ostrzegała. Jak widać pomyliła się. Jesteś o wiele gorszy - odwróciłam się od niego, wzięłam swoje rzeczy, wyszłam z fabryki i poszłam do siebie.
Co z niego za dupek. Grrr... Nie dane mi było za bardzo tego osła poznać, ale nawet nie chcę. Nienawidzę takich ludzi. Przynajmniej w domu jest Amy. Moja normalna i spokojna siostra. Mam nadzieję, że nie widziała mnie upitej. Nie darowałaby mi tego.
Ta fabryka jest jeszcze bliżej niż myślałam. Po około 15 minutach byłam pod domem. Gdy weszłam do środka przywitała mnie cisza.
- Wróciłam siostra! - krzyknęłam, ale odpowiedziało mi to samo co mnie przywitało. Pewnie jeszcze śpi.
Skierowałam się do siebie do pokoju. Podeszłam do szafy i wzięłam luźną białą bluzkę z nadrukiem przedstawiającym kapselek pepsi i do tego ciutek za duże, czarne spodnie do połowy łytki. Ze wszystkim poszłam do łazienki wzięłam szybki, zimny prysznic, przebrałam się i wysuszyłam włosy. Ubrania wrzuciłam do kosza na pranie i wyszłam pomieszczenia. Poszłam do "biblioteki" mojej siostry. Zdziwiło mnie gdy zobaczyłam, że łóżko jest puste. Zeszłam na dół i rozejrzałam się. Też jej nie było. Poszłam do ogrodu. Siedziała na huśtawce ogrodowej pod kocem i w otoczeniu poduszek. Po cichu podeszłam do niej.
- Cześć Amy wróciłam - usiadłam obok niej. Zignorowała mnie. - Coś się stało?
- Jeszcze masz czelność pytać?
- O co chodzi?
- O co? A jak mnie nazwałaś na tej imprezie? Jak mnie potraktowałaś? Pokazałaś tylko, że masz o mnie takie samo zdanie jak inni... Przez Ciebie pękło mi serce chociaż i tak za wiele go już nie mam. Spodziewałabym się tego po każdym, ale nie po Tobie - na początku byłam zdezorientowana i nie wiedziałam o co jej chodziło. O nie...
~***~ Witajcie gwiazdeczki w to niedzielne przedpołudnie! Postanowiłam was nie katować i dodać rozdział dzisiaj. I tak. Dwója dla wszystkich, którzy sądzili, że przesadziłam z Leło zuolem xD Spokojnie będzie jeszcze gorszy. Kiedy nie wiem, ale wiem, że będzie. Amy ma na Emy focha i wiedzcie, że szybko jej nie przejdzie. Tak lubię kłótnie. Tak, zdaję sobie sprawę, że rozdział nudny i beznadziejny, ale ta historia przeważnie taka będzie. Wolę uprzedzić teraz niż żebyście się zdziwili. Jak na razie mam w bardzo dalekich planach jedną naprawdę zajebistą akcje, którą nie wiem, czy wam dam, bo jest zbyt zła nawet jak na mnie xD Ups spoiler. W ogóle słyszeliście kto się trafił Legii w play-off'ach ligi mistrzów? Po prostu jak przegrają to będzie turbo siara na całą Europe. Po raz pierwszy od 20 lat polska drużyna ma szanse przejść do fazy grupowej LM. Trafił im się w losowaniu mistrz ligi Irlandzkiej - Dundalk xDDD Rozumiecie to? Dundalk xDDD Ja wiem nie należy ignorować przeciwnika, ale poczytajcie sobie kilka ich statystyk to zmienicie szybko zdanie xD Dobra. Nie mam pomysłu co więcej wam napisać więc... Do następnego! Papa! AsiaAri <3 A piosenka na dziś to... Kurde nie mam pomysłu... Ech... Chwila... Wiem! Mam! Olśniło nie!
Powiem wam, że po obejrzeniu tego "teledysku" ja umarłam chociaż znałam tę piosenkę wcześniej <3 Zakochałam się w niej <3