Cześć Gwiazdeczki.
Na starcie przepraszam za wszelkie błędy i literówki ale piszę z telefonu.
Myślałam że do tego nie dojdzie, ale... Od kilku dni ciągle boli mnie głowa i koszmarnie się czuję. Nie wiem czym to jest spowodowane. Od tygodnia raz albo dwa razy dziennie biorę ibuprom i to jeszcze max. Próbowałam wiele rzeczy. Przestałam brać witaminę B, zaczęłam normalnie jeść i nosić cały czas okulary. Od dwóch dni nie było mnie przy komputerze... Niestety nic nie pomaga. Przez najbliższy okres na blogu nie pojawi się żaden rozdział. Gdybym tylko źle się czuła to ok... Nie raz chora dodawałam rozdział, ale ten ból głowy jest nie do zniesienia. Wybaczcie mi... Rozdziały przez to w maju będą pojawiać się częściej, bo do 30 maja chcę zakończyć.
Mam nadzieję, że do następnego!
Papa!
Asia Ari <3
niedziela, 24 kwietnia 2016
środa, 20 kwietnia 2016
Rozdział 27: Zniszczyć Bars And Melody...
Często chce się zniszczyć wszystko co się zbudowało...
- Dlaczego będąc z jakiegoś kraju mamy go za straszny? - powiedziała, a właściwie zapytała trochę nieobecnie Angel.
- Nie zawsze tak jest - skomentował Charlie.
- Przeważnie. Przykładem jesteśmy ja i Alex.
- Koniec tematu. Już niedługo przekonacie się jaka jest Polska - powiedziałam dość wściekła. Odwróciłam się do nich plecami i poszłam spać.
Rano około godziny 4:30
- Wstawaj! - usłyszałam jak ktoś wrzeszczy mi do ucha. Nie zdążyłam otworzyć oczu, a już błyskawicznie się podniosłam i z odruchu, dość mocno uderzyłam tę osobę. Po chwili otworzyłam ślepia. Rozejrzałam się i na podłodze zastałam Charlie'go.
- Matko przepraszam! - zerwałam się i po sekundzie już pomagałam mu wstać. - Odkąd pamiętam mam taki odruch. Jeszcze przed trafieniem do domu dziecka się u mnie pojawiał. Naprawdę nie chciałam - byłam bardzo zdenerwowana. Ręce mi się trzęsły.
- Księżniczko spokojnie. Nic mi nie jest. I to ja powinienem Cię przeprosić.
- Za co? Przecież to ja Cię uderzyłam.
- Za to, że nie doceniałem Twojej siły fizycznej - zaśmialiśmy się. - Obstawiam, że nie jesz śniadania - przytaknęłam. - To się ogarnij. Zaraz przyjedzie po nas mama Leo.
- Ona z nami jedzie?
- Tak. Na ostatniej trasie była z nami moja mama więc teraz jedzie mama Leo, ale spokojnie. Musi zawsze wszystko załatwić dlatego zawsze po koncercie jedzie na lotnisko, a ekipa z nią albo innym autokarem. Krótko mówiąc poza naszą czwórką będzie tylko kierowca - uśmiechnął się i wyszedł. Podeszłam do szafy i wyjęłam z niej granatowe jeansy, żółtą bluzkę ze SpongeoBobem i Patrykiem, a do tego standardowo czarną bluzę tylko tym razem z napisem Keep Calm and Never Give Up. Ze wszystkim poszłam do łazienki i ogarnęłam się. Po chwili byłam już na dole. Nie wiem jak, gdzie i kiedy oni to zrobili, ale wszystkie walizki były już w samochodzie mamy Leo. Ciekawe czy widział już, że Angel z nami jedzie. Przyznam, że to może być ciekawe...
~***~
Leo... Jeszcze mnie nie widział. Na szczęście, bo prawdę mówiąc boję się co się stanie gdy tylko zobaczy, że z nimi jadę. Niestety dowie się za około 3 sekundy bo właśnie wsiadamy do samochodu. Czy się boję? Tak. Mam dość wysłuchiwania krzyków. Nie ważne czyje są, ale mam ich dość. Mam nadzieję, że nikt nie będzie mi kazał zdejmować okularów. Nie chcę tego pokazywać. Póki tylko mogę chcę trzymać to w tajemnicy.
- Co ona tu robi? - zapytał zdziwiony brunet. Świetnie. Mam nadzieję, że blondyni mi pomogą...
- Jedzie z nami w trasę Leondre. Daj jej spokój - dobitnie odpowiedziała mu Alex na co się zaśmiałam.
- Ale... - Charlie mu przerwał.
- Daj spokój - odwrócił się od nas. Tak siedział z przodu. Uśmiechnęłam się do nich w podzięce.
- Ciekawe po co jej okulary - usłyszałam bardzo cichy szept tego przed nami. Mój dobry humor momentalnie wyparował. To będą trudne czasy...
4 dni później
Od pierwszego koncertu minęły 4 dni. 4 jak dla mnie bardzo ciężkie dni. Mam wrażenie, że relacja moja i Leondre zamiast polepszać się, pogarsza się. Czy dalej się tym aż tak przejmuję? Chyba nie. Owszem jest mi przykro, bo na początku mówił, że zawsze będzie przy mnie, a teraz co? Ma mnie gdzieś. No, ale mówi się trudno i żyje się dalej. Nie? Mniejsza. Dzisiaj jesteśmy w Liverpoolu. Piękne miasto. Bynajmniej mi się podoba. Wiem, że to dopiero początek trasy i jeszcze dziesiątki pięknych miejsc przede mną, ale... Czy to jest warte moich nerwów? Jeżeli wrócę do Bristolu zamieszkam u Luke'a i wszyscy będą szczęśliwi. Dobra. Angel skończ. Wszyscy wiedzą, że boisz się wrócić. Mam rację. Boję się, ale to chyba normalne. Najgorsze, że siniaki mi nie schodzą. Mam wrażenie, że są tylko większe. Już raz prawie Leo mnie odkrył. Dlatego od dwóch dni nawet śpię w okularach. Ludzie na ulicach patrzą na mnie jak na wariatkę, bo wczoraj padał deszcz i do tego była burza, a ja też je miałam. Teoretycznie mogłabym się tak umalować, że nie byłoby tego widać, ale ja się w klauna nie mam zamiaru bawić. Wracając do teraźniejszości. Obecnie spaceruję sobie po mieście. Jestem nad wodą. Nie wiem co to. Rzeka raczej nie, ale może zatoka. Nie jestem orłem z geografii. Czemu tu jestem? Chciałam to wszystko przemyśleć, ale upierdliwe spojrzenia przechodniów nie dają mi się skupić. Nie ma głupich wolę przepełnione nienawiścią spojrzenie Leo niż wyśmiewające się ze mnie spojrzenia przypadkowych ludzi. Nagle ktoś złapał mnie za nadgarstek i obrócił w swoją stronę. To był Leondre. Moje serce zaczęło być 4 razy szybciej, a oddech stał się nierówny. Oczy miałam pełne łez. Jak dobrze, że ich nie widzi.
- Możesz mi powiedzieć na jaką cholerę tu jesteś?
- Słucham?
- To co słyszałaś. Ich może udało Ci się nabrać na tę biedną wystraszoną dziewczynkę, ale ja Ci się nie dam. Jesteś kuzynką Luke'a. Tego, który dręczy Alex. Nie możesz mieć dobrych zamiarów.
- Nie znasz go. Nie wiesz jaki jest. Ty też nie jesteś taki jakiego Cię wszyscy znają.
- Co?
- No jak co? Spójrz tylko jak mnie potraktowałeś. Nie wiesz jaka jestem, a oceniłeś mnie na podstawie mojego kuzyna, którego też nie znasz. Gdybyś tylko wiedział co przeszłam zrozumiałbyś jaka jestem. Wystarczyłaby jedna rzecz i to, która stała się przed waszym wyjazdem i przez którą pojechałam żebyś zaczął postrzegać mnie inaczej.
- To czemu mi nie powiesz?
- Nie ufam Ci - mina mu zrzedła. - Tak Leondre nie ufam Ci. Zasłużyłeś sobie w pełni na to. Najpierw mówiłeś, że mogę Ci ufać, że zawsze przy mnie będziesz, że jesteś moim przyjacielem, a co się okazało? Okazało się, że to były tylko puste słowa.
- Ja...
- No co ty? Przyznaj, że od zawsze miałeś na mnie wylane i zadawałeś się ze mną, bo Alex mnie polubiła.
- To nieprawda.
- A jaka jest prawda?
- Słyszałem, że Luke i jego rodzina nie są dobrymi ludźmi.
- Ciocia Mary i wujek Trevor źli ludzie? To są anioły. Przez mojego ojca wyjechali. Szantażował ich i musieli to zrobić żeby ochronić mnie, siebie i Luke'a. Nic nie wiesz o mojej rodzinie więc nie oceniaj jej - odwróciłam się od niego i chciałam odejść, ale ten znowu obrócił nie do siebie tylko tym razem zdejmując okulary. Gdy zobaczył moje oko nie wiedział co ma powiedzieć. Przestałam kontrolować moje łzy, które swobodnie wypłynęły. Nie byłam w stanie nic zrobić. Sparaliżował mnie strach. Coraz ciężej mi było oddychać. Przed oczami miałam czarne plamki i słyszałam śmiech ludzi dookoła mnie. Nie wiem czy był tylko wytworem mojej wyobraźni, czy był prawdziwy, ale wydawał się realistyczny. Zamknęłam oczy i starałam się uspokoić. Nagle poczułam jak ktoś bierze mnie na ręce. To Leo... Nie wiedziałam gdzie ma zamiar mnie zanieść, ale dalej nie mogłam się ruszać.
- Przepraszam - wyszeptał i pocałował mnie w głowę. Naprawdę było mu do tego potrzebne zobaczenie mojej twarzy?
~***~
W autokarze chłopaków
Usłyszałam otwierające się drzwi. To pewnie Angel. Zastanawia mnie tylko gdzie Leo. Wyszedł sobie od tak. Nie powiedział nawet za ile wróci albo gdzie powinniśmy go szukać. Chłopaki za... 8 godzin mają koncert, a za 6 zaczyna się próba. Jeżeli on się nie zjawi to urwę mu głowę. Obiecałam jego mamie, że ich przypilnuję, a co się dzieje? Leondre się zgubił. Gdy Angel zawitała na piętro doznałam szoku. Po pierwsze nie miała okularów, po drugie była sparaliżowana, a po trzecie Leo ją niósł. Co się wydarzyło?!
- Mogę wiedzieć coś ty jej zrobił?! - wydarłam się na niego gdy odłożył dziewczynę do łóżka.
- Nic.
- Leondre to nie jest zabawne! Gadaj! - myślałam, że go rozszarpię na strzępy, po czym skleję z powrotem do kupy i poćwiartuję nożyczkami.
- Rozmawialiśmy, a w zasadzie kłóciliśmy się. Ona chciała odejść i ją zatrzymałem...
- Jak?!
- No... Em...
- Mów!
- Dobra! Odwróciłem ją i zdjąłem okulary, nie wiedziałem, że tak zareaguje. Poza tym wiesz, że byłem ciekawy czemu je ma!
- Boże co za debil... - powiedziałam po polsku. - Charlie zabierz go. Zajmę się nią - uśmiechnęłam się do blondyna. Ten tylko kiwnął głową i zabrał przyjaciela. Gdy zniknęli Angela skuliła się w kłębek i zaczęła płakać. Nigdy nie widziałam jej ani nikogo innego w takim stanie. To było straszne. Podeszłam do niej i ukucnęłam przy łóżku. Położyłam rękę na jej ramieniu. Ta momentalnie się obróciła i rzuciła mi na szyję. - Nie płacz młoda.
- Alex ja chcę wrócić do domu.
- Co?
- Wybacz, ale nie dam rady tu zostać.
- Angel dobrze wiesz, że i tak nie pozwolę Ci wrócić do Bristolu. To zbyt niebezpieczne.
- Wcale nie. Luke, ciocia Mary i wujek Trevor się mną zajmą.
- Wujek Trevor?
- Tata Luke'a.
- Domyśliłam się. Po prostu jeden z 3 głównych bohaterów w GTA V jest psychopatą i nazywa się Trevor.
- On taki nie jest i nie zmieniaj tematu.
- Ale czemu chcesz wrócić? Co się stało? Przecież możesz mi zaufać.
- Ufam Ci Alex. Chodzi o to, że Leo zobaczył, że ktoś mnie pobił. Nie chcę żeby dochodził kto to, bo weźmie pod uwagę wszystkich poza moim ojcem. Na pewno oskarży Luke'a, a on nawet o tym nie wie.
- Angel nic nie będzie. Ty zostaniesz, a temu głąbowi wbiję do łba, że to nie Twój kuzyn.
- Chcesz go bronić? Po tym co Ci zrobił?
- To nie jest zły człowiek. Przeprosił mnie i powiedział czemu to robił.
- Powiedział Ci?
- Tak.
- To czemu?
- Tobie nic nie mówił?
- Nie. Powiedział tylko, że to sprawa między wami i nie powinnam się wtrącać.
- Widocznie nie chce żebyś wiedziała. Musisz to uszanować.
- Wiem i to zrobię.
- A teraz zboczymy trochę z kursu naszej rozmowy. Już dawno miała z Tobą o tym porozmawiać, ale nie było okazji.
- Alex mów.
- Co jest między Tobą, a Leo? - zrobiła wielkie oczy. Chyba nie spodziewała się tego pytania.
- Nic. Nawet przyjaźni nie ma.
- Doprawdy? Mi się wydaje, że jednak coś jest. I to coś jest podobne do tego co jest między mną a Charlie'm.
- Co?! O czym ty w ogóle mówisz?
- Angel może i się nie znam, ale nie jestem ślepa. Widzę jak się przy nim zachowujesz.
- No i co z tego? Nawet jeżeli masz rację, a nie masz, to nie zmienia faktu, że on mnie nienawidzi.
- Kochana mylisz się. On pała pełną nienawiścią do Twojego kuzyna, bo wie co to znaczy być dręczonym. Nienawidzi jego, nie Ciebie.
- Jakoś na to nie wygląda.
- Czy ty nie widzisz jak on na Ciebie patrzy? To nie jest wzrok normalnego Leondre. Może i nie jestem ich fanką, i nie znam się na ludziach, ale oglądałam wiele bajek i filmów Disneya i umiem rozpoznać kiedy ktoś się w kimś zakocha - zaśmiała się.
- Sprzedaj tę historię disneyowi.
- Raczej nie przejdzie. Tam dziewczyny są albo z zajebistych rodzin pod każdym aspektem, albo z rodzin średnio zamożnych, ale dalej szczęśliwych. O bajkach i filmach disneya wiem wszystko. Nawet o fobii iluminati.
- Fobii iluminati?
- Nie pytaj nawet.
- Nie zamierzam.
- A teraz wracając. Disney nauczył mnie wiele dlatego naprawdę mnie nie oszukasz, a ja będę Cię męczyć dopóki mi nie powiesz albo nie zwariujesz. Mi to obojętne.
- Czujęcośdoleo.
- Powtórz głośniej.
- Czujęcośdoleo.
- Wyraźniej. Musisz popracować nad dykcją.
- Grrr... Czuję coś do Leo, ale to i tak nie ma znaczenia, bo on nie czuje nic do mnie.
- Powiedziałabym coś na ten temat, ale sami musicie to załatwić. Najlepiej między sobą i bez światków.
- Wybacz, ale nie mam zamiaru robić z siebie totalnej idiotki. Jestem w ich oczach przede wszystkim fanką. Tysiące dziewczyn ich kocha. Jednego mniej drugiego bardziej. Dla nich jestem jedną z nich.
- Ale ty nie kochasz Leo jak zwykła fanka.
- Ale gdybym mu powiedziała, że... No wiesz, to by i tak nic nie zmieniło. Ma mnie tylko za fankę. Może Charlie ma mnie za przyjaciółkę - przerwałam jej.
- Bo ma. A Leo... To specyficzny człowiek. Zawsze wszystko bierze na poważnie chociaż na to nie wygląda. Powinnaś z nim szczerze porozmawiać. Uwierz mi. Rozmowa to najlepsze wyjście. Zawsze.
- Może w Twoim wypadku. Ja nawet nie wiem po co jestem z wami. To nie ma ani nic na celu, ani sensu.
- Po pierwsze to gdyby się dłużej zastanowić to ludzkie życie też nie ma sensu, ale to temat dyskusyjny, a po drugie wszystko dzieje się po coś. Pamiętaj. Ja przyjechałam do Anglii i też myślałam, że nie mam celu tam. Okazało się, że moim celem jest pogodzenie chłopaków. Ty też swój cel znajdziesz. Wierzę w Ciebie i w to, że go odszukasz.
- Możemy zmienić temat?
- Nie dopóki mi nie obiecasz, że do końca trasy pogadasz z Leo.
- Obiecuję.
- Teraz możemy go zmienić.
~***~
Słyszałem część rozmowy Alex i Angel. Ten kawałek, którego słyszeć nie powinienem. Nie wiedziałem, że Angel coś do mnie czuje, i że Alex lubi wszystkie produkcje Disneya. Pierwsze wprawiło mnie w większe osłupienie. Ale teraz wszystko będzie chyba prostsze nie? W końcu ja też coś do niej czuję, a teraz mogę mieć pewność, że ona nie kocha mnie tylko jako fanka. Tylko teraz pytanie. Co ja mam zrobić? Pogadać z nią? Olać to? Czy co? Nie wiem. Chciałbym się od tego wszystkiego oderwać. Rzucić całe to życie. Zmienić je. Czemu? Mam już dość. Dość swojego życia. Chciałbym być normalny. Mieszkać w domku na plaży i być sobą. Bez tajemnic. Czasem myślę, że niedługo to zrobię. Tylko czy znajdę odwagę żeby zniszczyć Bars And Melody i zostawić przyjaciół?
~***~
Dzień dobry :D Rozdział jest dobry. Zwłaszcza końcówka. Czo ten Leło? Ma dość wszystkiego biedaczek xD Marudnik xD Charlie i Alekś się ogarnęli :D Jeszcze są razem xD Tu pozdrawiam moją Alekś, bo już powoli kończę epilog :D Egzamin. Angielki był dość prost, ale wczoraj matme zawaliłam. Przede mną jeszcze rozszerzenie z anglika i szczerze to się trochę cykam :/ Ale to na szczęście się nie liczy. A teraz idę dalej nad epilogiem pracować.
Do następnego!
Papa!
Asia Ari <3
A piosenka na dziś to...
- Koniec tematu. Już niedługo przekonacie się jaka jest Polska - powiedziałam dość wściekła. Odwróciłam się do nich plecami i poszłam spać.
Rano około godziny 4:30
- Wstawaj! - usłyszałam jak ktoś wrzeszczy mi do ucha. Nie zdążyłam otworzyć oczu, a już błyskawicznie się podniosłam i z odruchu, dość mocno uderzyłam tę osobę. Po chwili otworzyłam ślepia. Rozejrzałam się i na podłodze zastałam Charlie'go.
- Matko przepraszam! - zerwałam się i po sekundzie już pomagałam mu wstać. - Odkąd pamiętam mam taki odruch. Jeszcze przed trafieniem do domu dziecka się u mnie pojawiał. Naprawdę nie chciałam - byłam bardzo zdenerwowana. Ręce mi się trzęsły.
- Księżniczko spokojnie. Nic mi nie jest. I to ja powinienem Cię przeprosić.
- Za co? Przecież to ja Cię uderzyłam.
- Za to, że nie doceniałem Twojej siły fizycznej - zaśmialiśmy się. - Obstawiam, że nie jesz śniadania - przytaknęłam. - To się ogarnij. Zaraz przyjedzie po nas mama Leo.
- Ona z nami jedzie?
- Tak. Na ostatniej trasie była z nami moja mama więc teraz jedzie mama Leo, ale spokojnie. Musi zawsze wszystko załatwić dlatego zawsze po koncercie jedzie na lotnisko, a ekipa z nią albo innym autokarem. Krótko mówiąc poza naszą czwórką będzie tylko kierowca - uśmiechnął się i wyszedł. Podeszłam do szafy i wyjęłam z niej granatowe jeansy, żółtą bluzkę ze SpongeoBobem i Patrykiem, a do tego standardowo czarną bluzę tylko tym razem z napisem Keep Calm and Never Give Up. Ze wszystkim poszłam do łazienki i ogarnęłam się. Po chwili byłam już na dole. Nie wiem jak, gdzie i kiedy oni to zrobili, ale wszystkie walizki były już w samochodzie mamy Leo. Ciekawe czy widział już, że Angel z nami jedzie. Przyznam, że to może być ciekawe...
~***~
Leo... Jeszcze mnie nie widział. Na szczęście, bo prawdę mówiąc boję się co się stanie gdy tylko zobaczy, że z nimi jadę. Niestety dowie się za około 3 sekundy bo właśnie wsiadamy do samochodu. Czy się boję? Tak. Mam dość wysłuchiwania krzyków. Nie ważne czyje są, ale mam ich dość. Mam nadzieję, że nikt nie będzie mi kazał zdejmować okularów. Nie chcę tego pokazywać. Póki tylko mogę chcę trzymać to w tajemnicy.
- Co ona tu robi? - zapytał zdziwiony brunet. Świetnie. Mam nadzieję, że blondyni mi pomogą...
- Jedzie z nami w trasę Leondre. Daj jej spokój - dobitnie odpowiedziała mu Alex na co się zaśmiałam.
- Ale... - Charlie mu przerwał.
- Daj spokój - odwrócił się od nas. Tak siedział z przodu. Uśmiechnęłam się do nich w podzięce.
- Ciekawe po co jej okulary - usłyszałam bardzo cichy szept tego przed nami. Mój dobry humor momentalnie wyparował. To będą trudne czasy...
4 dni później
Od pierwszego koncertu minęły 4 dni. 4 jak dla mnie bardzo ciężkie dni. Mam wrażenie, że relacja moja i Leondre zamiast polepszać się, pogarsza się. Czy dalej się tym aż tak przejmuję? Chyba nie. Owszem jest mi przykro, bo na początku mówił, że zawsze będzie przy mnie, a teraz co? Ma mnie gdzieś. No, ale mówi się trudno i żyje się dalej. Nie? Mniejsza. Dzisiaj jesteśmy w Liverpoolu. Piękne miasto. Bynajmniej mi się podoba. Wiem, że to dopiero początek trasy i jeszcze dziesiątki pięknych miejsc przede mną, ale... Czy to jest warte moich nerwów? Jeżeli wrócę do Bristolu zamieszkam u Luke'a i wszyscy będą szczęśliwi. Dobra. Angel skończ. Wszyscy wiedzą, że boisz się wrócić. Mam rację. Boję się, ale to chyba normalne. Najgorsze, że siniaki mi nie schodzą. Mam wrażenie, że są tylko większe. Już raz prawie Leo mnie odkrył. Dlatego od dwóch dni nawet śpię w okularach. Ludzie na ulicach patrzą na mnie jak na wariatkę, bo wczoraj padał deszcz i do tego była burza, a ja też je miałam. Teoretycznie mogłabym się tak umalować, że nie byłoby tego widać, ale ja się w klauna nie mam zamiaru bawić. Wracając do teraźniejszości. Obecnie spaceruję sobie po mieście. Jestem nad wodą. Nie wiem co to. Rzeka raczej nie, ale może zatoka. Nie jestem orłem z geografii. Czemu tu jestem? Chciałam to wszystko przemyśleć, ale upierdliwe spojrzenia przechodniów nie dają mi się skupić. Nie ma głupich wolę przepełnione nienawiścią spojrzenie Leo niż wyśmiewające się ze mnie spojrzenia przypadkowych ludzi. Nagle ktoś złapał mnie za nadgarstek i obrócił w swoją stronę. To był Leondre. Moje serce zaczęło być 4 razy szybciej, a oddech stał się nierówny. Oczy miałam pełne łez. Jak dobrze, że ich nie widzi.
- Możesz mi powiedzieć na jaką cholerę tu jesteś?
- Słucham?
- To co słyszałaś. Ich może udało Ci się nabrać na tę biedną wystraszoną dziewczynkę, ale ja Ci się nie dam. Jesteś kuzynką Luke'a. Tego, który dręczy Alex. Nie możesz mieć dobrych zamiarów.
- Nie znasz go. Nie wiesz jaki jest. Ty też nie jesteś taki jakiego Cię wszyscy znają.
- Co?
- No jak co? Spójrz tylko jak mnie potraktowałeś. Nie wiesz jaka jestem, a oceniłeś mnie na podstawie mojego kuzyna, którego też nie znasz. Gdybyś tylko wiedział co przeszłam zrozumiałbyś jaka jestem. Wystarczyłaby jedna rzecz i to, która stała się przed waszym wyjazdem i przez którą pojechałam żebyś zaczął postrzegać mnie inaczej.
- To czemu mi nie powiesz?
- Nie ufam Ci - mina mu zrzedła. - Tak Leondre nie ufam Ci. Zasłużyłeś sobie w pełni na to. Najpierw mówiłeś, że mogę Ci ufać, że zawsze przy mnie będziesz, że jesteś moim przyjacielem, a co się okazało? Okazało się, że to były tylko puste słowa.
- Ja...
- No co ty? Przyznaj, że od zawsze miałeś na mnie wylane i zadawałeś się ze mną, bo Alex mnie polubiła.
- To nieprawda.
- A jaka jest prawda?
- Słyszałem, że Luke i jego rodzina nie są dobrymi ludźmi.
- Ciocia Mary i wujek Trevor źli ludzie? To są anioły. Przez mojego ojca wyjechali. Szantażował ich i musieli to zrobić żeby ochronić mnie, siebie i Luke'a. Nic nie wiesz o mojej rodzinie więc nie oceniaj jej - odwróciłam się od niego i chciałam odejść, ale ten znowu obrócił nie do siebie tylko tym razem zdejmując okulary. Gdy zobaczył moje oko nie wiedział co ma powiedzieć. Przestałam kontrolować moje łzy, które swobodnie wypłynęły. Nie byłam w stanie nic zrobić. Sparaliżował mnie strach. Coraz ciężej mi było oddychać. Przed oczami miałam czarne plamki i słyszałam śmiech ludzi dookoła mnie. Nie wiem czy był tylko wytworem mojej wyobraźni, czy był prawdziwy, ale wydawał się realistyczny. Zamknęłam oczy i starałam się uspokoić. Nagle poczułam jak ktoś bierze mnie na ręce. To Leo... Nie wiedziałam gdzie ma zamiar mnie zanieść, ale dalej nie mogłam się ruszać.
- Przepraszam - wyszeptał i pocałował mnie w głowę. Naprawdę było mu do tego potrzebne zobaczenie mojej twarzy?
~***~
W autokarze chłopaków
Usłyszałam otwierające się drzwi. To pewnie Angel. Zastanawia mnie tylko gdzie Leo. Wyszedł sobie od tak. Nie powiedział nawet za ile wróci albo gdzie powinniśmy go szukać. Chłopaki za... 8 godzin mają koncert, a za 6 zaczyna się próba. Jeżeli on się nie zjawi to urwę mu głowę. Obiecałam jego mamie, że ich przypilnuję, a co się dzieje? Leondre się zgubił. Gdy Angel zawitała na piętro doznałam szoku. Po pierwsze nie miała okularów, po drugie była sparaliżowana, a po trzecie Leo ją niósł. Co się wydarzyło?!
- Mogę wiedzieć coś ty jej zrobił?! - wydarłam się na niego gdy odłożył dziewczynę do łóżka.
- Nic.
- Leondre to nie jest zabawne! Gadaj! - myślałam, że go rozszarpię na strzępy, po czym skleję z powrotem do kupy i poćwiartuję nożyczkami.
- Rozmawialiśmy, a w zasadzie kłóciliśmy się. Ona chciała odejść i ją zatrzymałem...
- Jak?!
- No... Em...
- Mów!
- Dobra! Odwróciłem ją i zdjąłem okulary, nie wiedziałem, że tak zareaguje. Poza tym wiesz, że byłem ciekawy czemu je ma!
- Boże co za debil... - powiedziałam po polsku. - Charlie zabierz go. Zajmę się nią - uśmiechnęłam się do blondyna. Ten tylko kiwnął głową i zabrał przyjaciela. Gdy zniknęli Angela skuliła się w kłębek i zaczęła płakać. Nigdy nie widziałam jej ani nikogo innego w takim stanie. To było straszne. Podeszłam do niej i ukucnęłam przy łóżku. Położyłam rękę na jej ramieniu. Ta momentalnie się obróciła i rzuciła mi na szyję. - Nie płacz młoda.
- Alex ja chcę wrócić do domu.
- Co?
- Wybacz, ale nie dam rady tu zostać.
- Angel dobrze wiesz, że i tak nie pozwolę Ci wrócić do Bristolu. To zbyt niebezpieczne.
- Wcale nie. Luke, ciocia Mary i wujek Trevor się mną zajmą.
- Wujek Trevor?
- Tata Luke'a.
- Domyśliłam się. Po prostu jeden z 3 głównych bohaterów w GTA V jest psychopatą i nazywa się Trevor.
- On taki nie jest i nie zmieniaj tematu.
- Ale czemu chcesz wrócić? Co się stało? Przecież możesz mi zaufać.
- Ufam Ci Alex. Chodzi o to, że Leo zobaczył, że ktoś mnie pobił. Nie chcę żeby dochodził kto to, bo weźmie pod uwagę wszystkich poza moim ojcem. Na pewno oskarży Luke'a, a on nawet o tym nie wie.
- Angel nic nie będzie. Ty zostaniesz, a temu głąbowi wbiję do łba, że to nie Twój kuzyn.
- Chcesz go bronić? Po tym co Ci zrobił?
- To nie jest zły człowiek. Przeprosił mnie i powiedział czemu to robił.
- Powiedział Ci?
- Tak.
- To czemu?
- Tobie nic nie mówił?
- Nie. Powiedział tylko, że to sprawa między wami i nie powinnam się wtrącać.
- Widocznie nie chce żebyś wiedziała. Musisz to uszanować.
- Wiem i to zrobię.
- A teraz zboczymy trochę z kursu naszej rozmowy. Już dawno miała z Tobą o tym porozmawiać, ale nie było okazji.
- Alex mów.
- Co jest między Tobą, a Leo? - zrobiła wielkie oczy. Chyba nie spodziewała się tego pytania.
- Nic. Nawet przyjaźni nie ma.
- Doprawdy? Mi się wydaje, że jednak coś jest. I to coś jest podobne do tego co jest między mną a Charlie'm.
- Co?! O czym ty w ogóle mówisz?
- Angel może i się nie znam, ale nie jestem ślepa. Widzę jak się przy nim zachowujesz.
- No i co z tego? Nawet jeżeli masz rację, a nie masz, to nie zmienia faktu, że on mnie nienawidzi.
- Kochana mylisz się. On pała pełną nienawiścią do Twojego kuzyna, bo wie co to znaczy być dręczonym. Nienawidzi jego, nie Ciebie.
- Jakoś na to nie wygląda.
- Czy ty nie widzisz jak on na Ciebie patrzy? To nie jest wzrok normalnego Leondre. Może i nie jestem ich fanką, i nie znam się na ludziach, ale oglądałam wiele bajek i filmów Disneya i umiem rozpoznać kiedy ktoś się w kimś zakocha - zaśmiała się.
- Sprzedaj tę historię disneyowi.
- Raczej nie przejdzie. Tam dziewczyny są albo z zajebistych rodzin pod każdym aspektem, albo z rodzin średnio zamożnych, ale dalej szczęśliwych. O bajkach i filmach disneya wiem wszystko. Nawet o fobii iluminati.
- Fobii iluminati?
- Nie pytaj nawet.
- Nie zamierzam.
- A teraz wracając. Disney nauczył mnie wiele dlatego naprawdę mnie nie oszukasz, a ja będę Cię męczyć dopóki mi nie powiesz albo nie zwariujesz. Mi to obojętne.
- Czujęcośdoleo.
- Powtórz głośniej.
- Czujęcośdoleo.
- Wyraźniej. Musisz popracować nad dykcją.
- Grrr... Czuję coś do Leo, ale to i tak nie ma znaczenia, bo on nie czuje nic do mnie.
- Powiedziałabym coś na ten temat, ale sami musicie to załatwić. Najlepiej między sobą i bez światków.
- Wybacz, ale nie mam zamiaru robić z siebie totalnej idiotki. Jestem w ich oczach przede wszystkim fanką. Tysiące dziewczyn ich kocha. Jednego mniej drugiego bardziej. Dla nich jestem jedną z nich.
- Ale ty nie kochasz Leo jak zwykła fanka.
- Ale gdybym mu powiedziała, że... No wiesz, to by i tak nic nie zmieniło. Ma mnie tylko za fankę. Może Charlie ma mnie za przyjaciółkę - przerwałam jej.
- Bo ma. A Leo... To specyficzny człowiek. Zawsze wszystko bierze na poważnie chociaż na to nie wygląda. Powinnaś z nim szczerze porozmawiać. Uwierz mi. Rozmowa to najlepsze wyjście. Zawsze.
- Może w Twoim wypadku. Ja nawet nie wiem po co jestem z wami. To nie ma ani nic na celu, ani sensu.
- Po pierwsze to gdyby się dłużej zastanowić to ludzkie życie też nie ma sensu, ale to temat dyskusyjny, a po drugie wszystko dzieje się po coś. Pamiętaj. Ja przyjechałam do Anglii i też myślałam, że nie mam celu tam. Okazało się, że moim celem jest pogodzenie chłopaków. Ty też swój cel znajdziesz. Wierzę w Ciebie i w to, że go odszukasz.
- Możemy zmienić temat?
- Nie dopóki mi nie obiecasz, że do końca trasy pogadasz z Leo.
- Obiecuję.
- Teraz możemy go zmienić.
~***~
Słyszałem część rozmowy Alex i Angel. Ten kawałek, którego słyszeć nie powinienem. Nie wiedziałem, że Angel coś do mnie czuje, i że Alex lubi wszystkie produkcje Disneya. Pierwsze wprawiło mnie w większe osłupienie. Ale teraz wszystko będzie chyba prostsze nie? W końcu ja też coś do niej czuję, a teraz mogę mieć pewność, że ona nie kocha mnie tylko jako fanka. Tylko teraz pytanie. Co ja mam zrobić? Pogadać z nią? Olać to? Czy co? Nie wiem. Chciałbym się od tego wszystkiego oderwać. Rzucić całe to życie. Zmienić je. Czemu? Mam już dość. Dość swojego życia. Chciałbym być normalny. Mieszkać w domku na plaży i być sobą. Bez tajemnic. Czasem myślę, że niedługo to zrobię. Tylko czy znajdę odwagę żeby zniszczyć Bars And Melody i zostawić przyjaciół?
~***~
Dzień dobry :D Rozdział jest dobry. Zwłaszcza końcówka. Czo ten Leło? Ma dość wszystkiego biedaczek xD Marudnik xD Charlie i Alekś się ogarnęli :D Jeszcze są razem xD Tu pozdrawiam moją Alekś, bo już powoli kończę epilog :D Egzamin. Angielki był dość prost, ale wczoraj matme zawaliłam. Przede mną jeszcze rozszerzenie z anglika i szczerze to się trochę cykam :/ Ale to na szczęście się nie liczy. A teraz idę dalej nad epilogiem pracować.
Do następnego!
Papa!
Asia Ari <3
A piosenka na dziś to...
wtorek, 19 kwietnia 2016
Rozdział 26: Pobił mnie
Często ucieczka to JEDYNE wyjście...
- Dlatego czasem zastanawiam się czy jest sens o to wszystko walczyć...
- Co? Alex nie wolno Ci tak mówić.
- Jak mam tak nie mówić? Zauważ, że co chwila się kłócimy. Jaki jest sens żebyś ty mnie ranił, a później o mnie martwił?
- Kocham Cię to jest powód dla, którego nie chcę kończyć.
- Też Cię kocham, ale... Nie chcę cierpieć.
- Księżniczko co mam zrobić żebyś chciała dalej walczyć o nas? O to co nas łączy? - złapał mnie za dłonie, a w moich oczach pojawiły się łzy.
- Nie wiem czy jest taka rzecz... - uklęknął. - Nie wygłupiaj się i wstań.
- Alex zrobię wszystko. Potrzebuję Cię.
- Proszę wstań. Nie mogę tak rozmawiać - zrobił to. - Nie mów, że mnie potrzebujesz, bo beze mnie też sobie poradzisz.
- Nie poradzę. Odkąd Cię poznałem odnalazłem siebie. Wiem po co robię wszystko. Wstaję żeby zobaczyć Ciebie obok. Oddycham żeby móc poczuć Twój zapach. Jem żeby mieć siłę aby obronić Cię przed całym złem tego świata. Zasypiam żeby móc tulić Cię tyle ile będę chciał. Śpię żeby móc Cię rano zobaczyć. Jesteś głosem, który słyszę w mojej głowie, brakującą częścią, której potrzebuję,
piosenką we mnie. Jesteś sensem mojego życia.
- Ale Ella... - przerwał mi.
- Dalej się nią przejmujesz? Myślałem, że już uznałaś ją za przeszłość.
- Nie umiem. Wiem, że wspomnienie o niej dalej żyje w Twoim sercu. Kochałeś ją. Taki znak nie znika. Pamiętaj, że pierwsza miłość zawsze jest najsilniejsza - zasmuciłam się. W końcu on jest pierwszą osobą, którą pokochałam. Niestety wiem, że ten związek długo nie potrwa.
- W takim razie nigdy jej nie kochałem - wzruszył ramionami i otarł moje łzy. Przy nim nie umiem ukrywać tego co czuję. Szkoda, bo bardzo by mi się ta umiejętność przydała. Najgorsze, że zawsze wiem co powiedzieć. Cóż... Teraz jest pierwszy raz kiedy nie mogę się wysłowić i nie zrobię tego. Po prostu go przytuliłam. Oddał uścisk. Tak bardzo potrzebowałam jego ramion... Jego wewnętrznego spokoju bijącego na kilometry. - Widzę, że zatkało - kiwnęłam głową na co się zaśmiał. - Czyli jesteś śpiąca - wziął mnie na ręce i zaczął kierować się do pokoju. Będąc tam położył mnie na łóżku i zdjął mi buty. Położył się, przytulił mnie i przykrył nas kołdrą.
- Charlie?
- Tak?
- Wiesz, że musimy pogodzić Leondre i Angelę?
- Wiem.
- A wiesz, że oni będą razem?
- Wiem - powiedział śmiejąc się.
- I nic z tym nie robisz?
- Nie, bo ty masz dużo lepszych pomysłów.
- Mam jeden.
- Jaki?
- Ja się z nią i tak chcę pogodzić, a ty zrobisz tak żebyśmy mogli ją zabrać w trasę.
- Postaram się, ale nie obiecuję.
- Wiem, że Ci się uda - słyszałam, że coś jeszcze do mnie mówił niestety nie wiem co to było, bo już zasypiałam...
Rano
Dzisiaj idziemy ostatni dzień do szkoły. Od poniedziałku już nas tu nie ma. Czy się cieszę? Właściwie to tak. Odpocznę od tego wszystkiego. Przykre jest tylko to, że nie będzie jak zwiedzać. Znaczy pewnie poza Polską, bo chłopaki tego sobie nie odpuszczą. Pewnie ja będę robić im za przewodnika. Tylko ciekawe ile się w tych miastach pozmieniało. Nie było mnie tam od wielu lat i nie wiem czy to co było jest dalej. W razie czego mapę kupię i jakoś to będzie. Mam nadzieję, że Angel zgodzi się pojechać. Mój plan może ma szanse wejść w życie tylko jeżeli ona pojedzie. Dobra! Nie mogę sobie tym łba zakrzątać. Muszę się ogarnąć, bo się jeszcze do szkoły spóźnię. W ogóle bym nie szła, ale muszę załatwić to z Angel... Wygramoliłam się z łóżka, w którym nie było Charlie'go. Znając go to już jest gotowy do wyjścia. Muszę przyśpieszyć. Podeszłam do szafy. Postanowiłam ubrać się jakoś... Inaczej. Tylko jest zong. Nie mam nic innego w szafie. No trudno. Wzięłam pierwsze lepsze spodnie w kolorze czarnym. Czarną bluzę z białym napisem Szare Szeregi i czarną bluzkę z fosforyzującym kotełem. Tak teraz sobie myślę to mam bardzo dużo rzeczy z kotami. No cóż w końcu nie bez powodu. Kocham koty! Są cudowne. Psy też lubię, ale mimo wszystko koty bardziej lubię. Pewnie dlatego że kiedyś pies mnie pogryzł. Co prawda nie jakoś poważnie, ale no wiadomo. Uraz został. Mimo to postanowiłam, że kiedyś będę miała psa. Albo Husky, albo Owczarka Niemieckiego, albo oby dwa. Dobra! Koniec. Z tym wszystkim udałam się do łazienki. Pierwsze co zrobiłam to przebrałam się z piżamy w normalne ubrania. Umyłam zęby, twarz i rozczesałam włosy. Nawet nie patrzyłam w lustro. Nie miałam ochoty się dołować. Wyszykowana wyszłam z łazienki i zaczęłam pakować potrzebne rzeczy do plecaka. Po wykonaniu czynności wzięłam go, telefon i słuchawki, które spakowałam do kieszeni, i wyszłam z pomieszczenia. Zgadłam. Na dole siedział blondyn wraz z siostrą i mamą. Usiadłam obok niego.
- Dzień dobry - przywitałam się, a mój chłopak pocałował mnie w policzek.
- Ślicznie wyglądasz - wyszeptał mi do ucha. Przekręciłam oczami i walnęłam go z łokcia. - Ałć - powiedział łapiąc się za tamto miejsce. Nie jest z niego najlepszy aktor.
- Dzień dobry Alex - przywitała się mama blondyna uśmiechając się do mnie. Odwzajemniłam ten gest. - Co zjesz?
- Nic. Nie za bardzo jem śniadania - spuściłam wzrok.
- Kochanie musisz jeść - skwitowała zatroskana.
- Może z czasem to przyjdzie. Nic na siłę.
- No dobrze - westchnęła. - Choć Brooke. Musimy jechać.
- Ale ja nie chcę...
- Musisz iść.
- Ale przecież Charlie i Alex od poniedziałku nie pójdą do szkoły. Czemu ja muszę?
- Dobrze wiesz, że oni wyjeżdżają. Pożegnaj się i wychodzimy - dziewczynka podeszła do brata i go przytuliła, a następnie to samo zrobiła ze mną. Później ona wraz z mamą blondynów opuściła dom.
- Alex, małpo cholerna, musisz jeść.
- Wcale nie muszę. Nie przesadzaj. Nie chce mi się znowu z Tobą kłócić.
- Dobra, ale za to zrobisz mi pizze, albo kebaba jak będziemy w trasie.
- Ale zrobię czy zamówię? Bo to jest duża różnica.
- Zrobisz.
- Ok. Jak chcesz mogę zrobić to i, to, ale nie jednego dnia.
- A dorzucisz jeszcze zapiekankę?
- A nie przeginasz?
- Nie.
- Zastanowię się, a teraz chodź. Bo się spóźnimy - wzięłam go za rękę i razem wyszliśmy z domu.
W szkole
Jakieś 5 minut temu doszliśmy do szkoły. Mam nauczkę żeby patrzyć na zegarek. Jest godzina 7:25. Chociaż mamy dużo czasu żeby znaleźć Angel i załatwić z nią wszystko. Z tego co kojarzę Leo jako pierwszy ma w-f i to jeszcze dwie godziny. Biedak. Chociaż on lubi go. Wraz z Charlie'm skierowaliśmy się do szatni. Blondyn poszedł zobaczyć czy Leondre już jest, a ja od razu poszłam do szatni dziewczyn. Pamiętam, że Angela mówiła mi, że zawsze przychodzi dość bardzo wcześniej do szkoły. I tym razem też tak było. Była już w stroju do ćwiczeni, ale była... Dziwna. Miała na sobie bluzę, a twarz zasłaniały jej włosy i chyba okulary przeciwsłoneczne. Podeszłam do niej i ukucnęłam.
- Ej... Angel co się stało? - podniosła głowę. Gdy zobaczyła, że to ja od razu mnie przytuliła. - Co się dzieje. Misia jesteśmy same - odsunęła się ode mnie i zaczęła zdejmować bluzę. Na jej rękach były pokaźne krwiaki. Następnie odsłoniła twarz. Pod okularami skrywała podbite, sino-czerwone oko. Nie wiedziałam co powiedzieć dlatego ją przytuliłam. Kto mógł zrobić coś takiego?! - To Luke? - wypaliłam.
- Nie... On nigdy by mi tego nie zrobił... On mnie zawsze bronił... To... To... Mój ojciec - wybuchnęła jeszcze większym płaczem. - Przyszedł schlany do domu, a mama akurat miała nocną zmianę. Wszedł do mnie do pokoju i mnie obudził, i... I...
- Wiem o co chodzi. Mów dalej.
- Zaczęłam się stawiać. Wtedy mnie pobił. Gdy wyszedł ode mnie z pokoju wzięłam najpotrzebniejsze rzeczy i uciekłam. Alex nie chcę wracać do domu.
- Nie dam Ci wrócić. Spokojnie - usłyszałyśmy pukanie do drzwi. - To Charlie. Może wejść? - kiwnęła głową. - Właź! - drzwi się otworzyły i tak jak myślałam za nimi stał blondyn. Gdy tylko zobaczył brunetkę przeraził się.
- Co Ci się stało? - zapytał przytulając ją.
- Ojciec ją pobił. Musimy coś zrobić.
- Angel... Bo my właściwie mamy dla Ciebie propozycje. Teraz ona wydaje się być idealna.
- O co chodzi?
- W niedzielę wyjeżdżamy w trasę. Alex jedzie z nami. Może ty też pojedziesz?
- Raczej nie. Rodzice się nie zgodzą, a poza tym Leo...
- On nie ma nic do gadania - przerwał jej Charlie. - A rodzicami się nie możesz przejmować. Zajmij się sobą.
- Tylko jeżeli byś chciała jechać to szybka decyzja, bo już jutro jedziemy do Londynu - wtrąciłam.
- Nie będę miała żądnych rzeczy, bo nie chcę wracać do domu - z blondynem spojrzeliśmy porozumiewawczo na siebie.
- My teoretycznie nie musimy być dzisiaj w szkole. Zakładam, że Twoi rodzice są w pracy, albo ich nie ma. Możemy pójść z Tobą po rzeczy do Twojego domu - zaproponował.
- Ale nie będę miała zwolnienia.
- Wystarczy, że Charlie zadzwoni do Simona. Uprzedziliśmy już go, że może jeszcze jedna osoba z nami pojedzie i powiedział, że bez problemu może ją zwolnić.
- A zgoda rodzica?
- Jeżeli wszystko mu powiemy nie będzie się czepiał. To jak? Idziesz z nami - wstaliśmy, a ja wyciągnęłam w jej stronę rękę. Chwyciła ją. Zabrała swoje rzeczy i biegiem opuściliśmy budynek szkoły. Ciekawe gdzie i jak ona mieszka?
10 minut później
Całą drogę przebyliśmy biegiem. Co tam, że mam wrażenie, że zaraz płuco wypluję i ledwo mogę oddychać. Ważne, że szybko jesteśmy na miejscu. No nic... Koniec użalania się nad sobą. W domu odpocznę. Nie myślałam, że jej rodzina jest aż tak bogata, albo chociaż w ogóle bogata. Dziewczyna wyjęła z kieszeni bluzy klucze i otworzyła drzwi. Weszliśmy z nią do posiadłości. Była... Bardzo jasna i w miarę nowoczesna. Normalnie dom idealny. Skierowaliśmy się do jej pokoju, który był na piętrze. Niestety w połowie schodów zatrzymał nas głos jakiejś kobiety.
- Co tu się dzieje Angel?
- Jess przepraszam, ale nie mam czasu - odpowiedziała nawet na nią nie patrząc. Pewnie nie chce jej pokazać siniaków.
- Mów co się dzieje - kobieta nie dawała za wygraną. Angela na nią spojrzała oczami pełnymi łez. - Co się stało Kochanie?
- Ojciec mi się stał. Jess wyjeżdżam.
- Nie możesz. Co powiem Twoim rodzicom.
- Powiedz niech odwiedzą Luke'a, ale najwcześniej w piątek. Wymyśl coś. Wierzę, że dasz radę.
- No dobrze. Tylko pośpiesz się. Dostałam wiadomość, że Twoja mama zaraz wróci.
- Dziękuje Jess - kobieta wróciła do kuchni. - Chodźcie - ruszyliśmy w dalszą drogę. Jej pokój był na końcu dość długiego korytarza. Weszliśmy do jej pokoju. Był... Mało przyjemny. Znaczy... Nie był najgorszy, ale jednak wiadomo. Ściany żółto-brązowe, meble ciemne, podłoga biała, na ścianach nie było obrazów, a na półkach były same książki. Łóżko chociaż było duże. Dobra. Skończ Alex. Podeszłam z nią do szafy i zaczęłyśmy pakować jej rzeczy tak żeby starczyły na całą trasę....
Wieczór dom Charlie'go
Od x czasu jesteśmy w domu mojego chłopaka. Angel siedzi przy ścianie i coś w telefonie patrzy, a ja i Charlie leżymy na łóżku i odpoczywamy przed trasą. Przygotowałam już brunetce pokój i siedziała w nim już, ale nie chciała być sama. Rozumiem ją. Raczej nie często była bita, bo wolałaby samotność i ciszę. Jest godzina 22. Nie chce mi się spać, a powinnam, bo jutro musimy wcześnie wstać. Czy mi się chce? Z jednej strony tak, bo oderwę się od Luke'a i Matta, ale z drugiej... Nie chcę wracać do Polski. To ostatnia rzecz na jaką mam ochotę. Dobra. Jest początek października, a oni tam będą dopiero w listopadzie, ale ja już się denerwuję. Naprawdę tam przeżyłam wszystko co najgorsze w moim życiu i nie specjalnie chcę do tego wracać.
- Alex przestań - zwrócił się do mnie lekko zirytowany chłopak.
- Ale co?
- Przejmować się Polską. Jeszcze daleko nam do niej.
- Będziemy w Polsce? - zapytała chyba ucieszona tym faktem Angel.
- Tak. Nie wiedziałaś? - odpowiedział pytaniem na pytanie blondyn.
- Jakoś nie śledzę waszych tras. Nie lubię się dołować - zaśmiała się.
- A lubisz Polskę? - dopytywał.
- Nie wiem czy lubię, bo tam nie byłam, ale uważam, że to cudowny kraj.
- O jakiej wy Polsce słyszeliście?! - krzyknęłam, bo już miałam szczerze dość tego jak chwalą to miejsce.
- O tej w, której się urodziłaś - odparł ten koło mnie.
- Wy nie wiecie jak tam jest. Panuje bezrobocie, bezdomnych można spotkać wszędzie, ludzie to w większości rasiści, władza to totalne dno tylko kłócić się potrafią. Mówię wam. Nie ma w niej nic fajnego.
- Dlaczego będąc z jakiegoś kraju mamy go za straszny?
~***~
Jestem! Witam was drugiego dnia egzaminów po części przyrodniczej. Poszło mi... Średnio. Nie jest źle ale mogłoby być lepiej. Za to wczoraj polski totalnie skopałam. Ale no co? Trzy lata uczyli mnie pisać rozprawkę... Dostałam do napisania charakterystykę. Do rozdziału. Aniołek pobity i Aniołek zwiał xD A tera zakończę bo będzie matma :D
Do następnego!
Papa!
Asia Ari <3
A piosenka na dziś to...
- Księżniczko co mam zrobić żebyś chciała dalej walczyć o nas? O to co nas łączy? - złapał mnie za dłonie, a w moich oczach pojawiły się łzy.
- Nie wiem czy jest taka rzecz... - uklęknął. - Nie wygłupiaj się i wstań.
- Alex zrobię wszystko. Potrzebuję Cię.
- Proszę wstań. Nie mogę tak rozmawiać - zrobił to. - Nie mów, że mnie potrzebujesz, bo beze mnie też sobie poradzisz.
- Nie poradzę. Odkąd Cię poznałem odnalazłem siebie. Wiem po co robię wszystko. Wstaję żeby zobaczyć Ciebie obok. Oddycham żeby móc poczuć Twój zapach. Jem żeby mieć siłę aby obronić Cię przed całym złem tego świata. Zasypiam żeby móc tulić Cię tyle ile będę chciał. Śpię żeby móc Cię rano zobaczyć. Jesteś głosem, który słyszę w mojej głowie, brakującą częścią, której potrzebuję,
piosenką we mnie. Jesteś sensem mojego życia.
- Ale Ella... - przerwał mi.
- Dalej się nią przejmujesz? Myślałem, że już uznałaś ją za przeszłość.
- Nie umiem. Wiem, że wspomnienie o niej dalej żyje w Twoim sercu. Kochałeś ją. Taki znak nie znika. Pamiętaj, że pierwsza miłość zawsze jest najsilniejsza - zasmuciłam się. W końcu on jest pierwszą osobą, którą pokochałam. Niestety wiem, że ten związek długo nie potrwa.
- W takim razie nigdy jej nie kochałem - wzruszył ramionami i otarł moje łzy. Przy nim nie umiem ukrywać tego co czuję. Szkoda, bo bardzo by mi się ta umiejętność przydała. Najgorsze, że zawsze wiem co powiedzieć. Cóż... Teraz jest pierwszy raz kiedy nie mogę się wysłowić i nie zrobię tego. Po prostu go przytuliłam. Oddał uścisk. Tak bardzo potrzebowałam jego ramion... Jego wewnętrznego spokoju bijącego na kilometry. - Widzę, że zatkało - kiwnęłam głową na co się zaśmiał. - Czyli jesteś śpiąca - wziął mnie na ręce i zaczął kierować się do pokoju. Będąc tam położył mnie na łóżku i zdjął mi buty. Położył się, przytulił mnie i przykrył nas kołdrą.
- Charlie?
- Tak?
- Wiesz, że musimy pogodzić Leondre i Angelę?
- Wiem.
- A wiesz, że oni będą razem?
- Wiem - powiedział śmiejąc się.
- I nic z tym nie robisz?
- Nie, bo ty masz dużo lepszych pomysłów.
- Mam jeden.
- Jaki?
- Ja się z nią i tak chcę pogodzić, a ty zrobisz tak żebyśmy mogli ją zabrać w trasę.
- Postaram się, ale nie obiecuję.
- Wiem, że Ci się uda - słyszałam, że coś jeszcze do mnie mówił niestety nie wiem co to było, bo już zasypiałam...
Rano
Dzisiaj idziemy ostatni dzień do szkoły. Od poniedziałku już nas tu nie ma. Czy się cieszę? Właściwie to tak. Odpocznę od tego wszystkiego. Przykre jest tylko to, że nie będzie jak zwiedzać. Znaczy pewnie poza Polską, bo chłopaki tego sobie nie odpuszczą. Pewnie ja będę robić im za przewodnika. Tylko ciekawe ile się w tych miastach pozmieniało. Nie było mnie tam od wielu lat i nie wiem czy to co było jest dalej. W razie czego mapę kupię i jakoś to będzie. Mam nadzieję, że Angel zgodzi się pojechać. Mój plan może ma szanse wejść w życie tylko jeżeli ona pojedzie. Dobra! Nie mogę sobie tym łba zakrzątać. Muszę się ogarnąć, bo się jeszcze do szkoły spóźnię. W ogóle bym nie szła, ale muszę załatwić to z Angel... Wygramoliłam się z łóżka, w którym nie było Charlie'go. Znając go to już jest gotowy do wyjścia. Muszę przyśpieszyć. Podeszłam do szafy. Postanowiłam ubrać się jakoś... Inaczej. Tylko jest zong. Nie mam nic innego w szafie. No trudno. Wzięłam pierwsze lepsze spodnie w kolorze czarnym. Czarną bluzę z białym napisem Szare Szeregi i czarną bluzkę z fosforyzującym kotełem. Tak teraz sobie myślę to mam bardzo dużo rzeczy z kotami. No cóż w końcu nie bez powodu. Kocham koty! Są cudowne. Psy też lubię, ale mimo wszystko koty bardziej lubię. Pewnie dlatego że kiedyś pies mnie pogryzł. Co prawda nie jakoś poważnie, ale no wiadomo. Uraz został. Mimo to postanowiłam, że kiedyś będę miała psa. Albo Husky, albo Owczarka Niemieckiego, albo oby dwa. Dobra! Koniec. Z tym wszystkim udałam się do łazienki. Pierwsze co zrobiłam to przebrałam się z piżamy w normalne ubrania. Umyłam zęby, twarz i rozczesałam włosy. Nawet nie patrzyłam w lustro. Nie miałam ochoty się dołować. Wyszykowana wyszłam z łazienki i zaczęłam pakować potrzebne rzeczy do plecaka. Po wykonaniu czynności wzięłam go, telefon i słuchawki, które spakowałam do kieszeni, i wyszłam z pomieszczenia. Zgadłam. Na dole siedział blondyn wraz z siostrą i mamą. Usiadłam obok niego.
- Dzień dobry - przywitałam się, a mój chłopak pocałował mnie w policzek.
- Ślicznie wyglądasz - wyszeptał mi do ucha. Przekręciłam oczami i walnęłam go z łokcia. - Ałć - powiedział łapiąc się za tamto miejsce. Nie jest z niego najlepszy aktor.
- Dzień dobry Alex - przywitała się mama blondyna uśmiechając się do mnie. Odwzajemniłam ten gest. - Co zjesz?
- Nic. Nie za bardzo jem śniadania - spuściłam wzrok.
- Kochanie musisz jeść - skwitowała zatroskana.
- Może z czasem to przyjdzie. Nic na siłę.
- No dobrze - westchnęła. - Choć Brooke. Musimy jechać.
- Ale ja nie chcę...
- Musisz iść.
- Ale przecież Charlie i Alex od poniedziałku nie pójdą do szkoły. Czemu ja muszę?
- Dobrze wiesz, że oni wyjeżdżają. Pożegnaj się i wychodzimy - dziewczynka podeszła do brata i go przytuliła, a następnie to samo zrobiła ze mną. Później ona wraz z mamą blondynów opuściła dom.
- Alex, małpo cholerna, musisz jeść.
- Wcale nie muszę. Nie przesadzaj. Nie chce mi się znowu z Tobą kłócić.
- Dobra, ale za to zrobisz mi pizze, albo kebaba jak będziemy w trasie.
- Ale zrobię czy zamówię? Bo to jest duża różnica.
- Zrobisz.
- Ok. Jak chcesz mogę zrobić to i, to, ale nie jednego dnia.
- A dorzucisz jeszcze zapiekankę?
- A nie przeginasz?
- Nie.
- Zastanowię się, a teraz chodź. Bo się spóźnimy - wzięłam go za rękę i razem wyszliśmy z domu.
W szkole
Jakieś 5 minut temu doszliśmy do szkoły. Mam nauczkę żeby patrzyć na zegarek. Jest godzina 7:25. Chociaż mamy dużo czasu żeby znaleźć Angel i załatwić z nią wszystko. Z tego co kojarzę Leo jako pierwszy ma w-f i to jeszcze dwie godziny. Biedak. Chociaż on lubi go. Wraz z Charlie'm skierowaliśmy się do szatni. Blondyn poszedł zobaczyć czy Leondre już jest, a ja od razu poszłam do szatni dziewczyn. Pamiętam, że Angela mówiła mi, że zawsze przychodzi dość bardzo wcześniej do szkoły. I tym razem też tak było. Była już w stroju do ćwiczeni, ale była... Dziwna. Miała na sobie bluzę, a twarz zasłaniały jej włosy i chyba okulary przeciwsłoneczne. Podeszłam do niej i ukucnęłam.
- Ej... Angel co się stało? - podniosła głowę. Gdy zobaczyła, że to ja od razu mnie przytuliła. - Co się dzieje. Misia jesteśmy same - odsunęła się ode mnie i zaczęła zdejmować bluzę. Na jej rękach były pokaźne krwiaki. Następnie odsłoniła twarz. Pod okularami skrywała podbite, sino-czerwone oko. Nie wiedziałam co powiedzieć dlatego ją przytuliłam. Kto mógł zrobić coś takiego?! - To Luke? - wypaliłam.
- Nie... On nigdy by mi tego nie zrobił... On mnie zawsze bronił... To... To... Mój ojciec - wybuchnęła jeszcze większym płaczem. - Przyszedł schlany do domu, a mama akurat miała nocną zmianę. Wszedł do mnie do pokoju i mnie obudził, i... I...
- Wiem o co chodzi. Mów dalej.
- Zaczęłam się stawiać. Wtedy mnie pobił. Gdy wyszedł ode mnie z pokoju wzięłam najpotrzebniejsze rzeczy i uciekłam. Alex nie chcę wracać do domu.
- Nie dam Ci wrócić. Spokojnie - usłyszałyśmy pukanie do drzwi. - To Charlie. Może wejść? - kiwnęła głową. - Właź! - drzwi się otworzyły i tak jak myślałam za nimi stał blondyn. Gdy tylko zobaczył brunetkę przeraził się.
- Co Ci się stało? - zapytał przytulając ją.
- Ojciec ją pobił. Musimy coś zrobić.
- Angel... Bo my właściwie mamy dla Ciebie propozycje. Teraz ona wydaje się być idealna.
- O co chodzi?
- W niedzielę wyjeżdżamy w trasę. Alex jedzie z nami. Może ty też pojedziesz?
- Raczej nie. Rodzice się nie zgodzą, a poza tym Leo...
- On nie ma nic do gadania - przerwał jej Charlie. - A rodzicami się nie możesz przejmować. Zajmij się sobą.
- Tylko jeżeli byś chciała jechać to szybka decyzja, bo już jutro jedziemy do Londynu - wtrąciłam.
- Nie będę miała żądnych rzeczy, bo nie chcę wracać do domu - z blondynem spojrzeliśmy porozumiewawczo na siebie.
- My teoretycznie nie musimy być dzisiaj w szkole. Zakładam, że Twoi rodzice są w pracy, albo ich nie ma. Możemy pójść z Tobą po rzeczy do Twojego domu - zaproponował.
- Ale nie będę miała zwolnienia.
- Wystarczy, że Charlie zadzwoni do Simona. Uprzedziliśmy już go, że może jeszcze jedna osoba z nami pojedzie i powiedział, że bez problemu może ją zwolnić.
- A zgoda rodzica?
- Jeżeli wszystko mu powiemy nie będzie się czepiał. To jak? Idziesz z nami - wstaliśmy, a ja wyciągnęłam w jej stronę rękę. Chwyciła ją. Zabrała swoje rzeczy i biegiem opuściliśmy budynek szkoły. Ciekawe gdzie i jak ona mieszka?
10 minut później
Całą drogę przebyliśmy biegiem. Co tam, że mam wrażenie, że zaraz płuco wypluję i ledwo mogę oddychać. Ważne, że szybko jesteśmy na miejscu. No nic... Koniec użalania się nad sobą. W domu odpocznę. Nie myślałam, że jej rodzina jest aż tak bogata, albo chociaż w ogóle bogata. Dziewczyna wyjęła z kieszeni bluzy klucze i otworzyła drzwi. Weszliśmy z nią do posiadłości. Była... Bardzo jasna i w miarę nowoczesna. Normalnie dom idealny. Skierowaliśmy się do jej pokoju, który był na piętrze. Niestety w połowie schodów zatrzymał nas głos jakiejś kobiety.
- Co tu się dzieje Angel?
- Jess przepraszam, ale nie mam czasu - odpowiedziała nawet na nią nie patrząc. Pewnie nie chce jej pokazać siniaków.
- Mów co się dzieje - kobieta nie dawała za wygraną. Angela na nią spojrzała oczami pełnymi łez. - Co się stało Kochanie?
- Ojciec mi się stał. Jess wyjeżdżam.
- Nie możesz. Co powiem Twoim rodzicom.
- Powiedz niech odwiedzą Luke'a, ale najwcześniej w piątek. Wymyśl coś. Wierzę, że dasz radę.
- No dobrze. Tylko pośpiesz się. Dostałam wiadomość, że Twoja mama zaraz wróci.
- Dziękuje Jess - kobieta wróciła do kuchni. - Chodźcie - ruszyliśmy w dalszą drogę. Jej pokój był na końcu dość długiego korytarza. Weszliśmy do jej pokoju. Był... Mało przyjemny. Znaczy... Nie był najgorszy, ale jednak wiadomo. Ściany żółto-brązowe, meble ciemne, podłoga biała, na ścianach nie było obrazów, a na półkach były same książki. Łóżko chociaż było duże. Dobra. Skończ Alex. Podeszłam z nią do szafy i zaczęłyśmy pakować jej rzeczy tak żeby starczyły na całą trasę....
Wieczór dom Charlie'go
Od x czasu jesteśmy w domu mojego chłopaka. Angel siedzi przy ścianie i coś w telefonie patrzy, a ja i Charlie leżymy na łóżku i odpoczywamy przed trasą. Przygotowałam już brunetce pokój i siedziała w nim już, ale nie chciała być sama. Rozumiem ją. Raczej nie często była bita, bo wolałaby samotność i ciszę. Jest godzina 22. Nie chce mi się spać, a powinnam, bo jutro musimy wcześnie wstać. Czy mi się chce? Z jednej strony tak, bo oderwę się od Luke'a i Matta, ale z drugiej... Nie chcę wracać do Polski. To ostatnia rzecz na jaką mam ochotę. Dobra. Jest początek października, a oni tam będą dopiero w listopadzie, ale ja już się denerwuję. Naprawdę tam przeżyłam wszystko co najgorsze w moim życiu i nie specjalnie chcę do tego wracać.
- Alex przestań - zwrócił się do mnie lekko zirytowany chłopak.
- Ale co?
- Przejmować się Polską. Jeszcze daleko nam do niej.
- Będziemy w Polsce? - zapytała chyba ucieszona tym faktem Angel.
- Tak. Nie wiedziałaś? - odpowiedział pytaniem na pytanie blondyn.
- Jakoś nie śledzę waszych tras. Nie lubię się dołować - zaśmiała się.
- A lubisz Polskę? - dopytywał.
- Nie wiem czy lubię, bo tam nie byłam, ale uważam, że to cudowny kraj.
- O jakiej wy Polsce słyszeliście?! - krzyknęłam, bo już miałam szczerze dość tego jak chwalą to miejsce.
- O tej w, której się urodziłaś - odparł ten koło mnie.
- Wy nie wiecie jak tam jest. Panuje bezrobocie, bezdomnych można spotkać wszędzie, ludzie to w większości rasiści, władza to totalne dno tylko kłócić się potrafią. Mówię wam. Nie ma w niej nic fajnego.
- Dlaczego będąc z jakiegoś kraju mamy go za straszny?
~***~
Jestem! Witam was drugiego dnia egzaminów po części przyrodniczej. Poszło mi... Średnio. Nie jest źle ale mogłoby być lepiej. Za to wczoraj polski totalnie skopałam. Ale no co? Trzy lata uczyli mnie pisać rozprawkę... Dostałam do napisania charakterystykę. Do rozdziału. Aniołek pobity i Aniołek zwiał xD A tera zakończę bo będzie matma :D
Do następnego!
Papa!
Asia Ari <3
A piosenka na dziś to...
LBA #4
Dzień dobry Gwiazdeczki!
Witam was w kolejnym LBA!
Nominowała mnie Julia [KLIK]
A teraz odpowiedzi! Bum Szakalaka!
1. Gdzie czerpiesz inspirację na bloga?
Ze wszystkiego z czego się da. Z książek, yt, filmów, seriali i innych blogów :D
2. Jakie blogi polecasz np. ff czy inne ciekawe? :>
Wszystkie, które czytam i macie większość w "Takie moje naj" :D
3. Co najbardziej lubisz w pisaniu? :)
To, że mogę napisać wszystko co chcę i jak chcę, i nikt mi nie powie, że to mam poprawić.
4. Jak daleko mieszkają twoi/je ibf?
Najbliżej mieszka jedna w Szczecinie, a druga pod Poznaniem :) Inne już Bardzo bardzo bardzo daleko :(
5. Co uważasz o przyjaźni damsko - męskiej? Czy jest możliwa?
Taka przyjaźń jest ok. A możliwa jest na 100% :D
Dziś wyjątkowo nikogo nie nominuję, bo po pierwsze nie chce mi się, a po drugie nie mam pomysłu na pytania :)
Do następnego (za kilka godzin właściwie)
Papa!
Asia Ari <3
Do następnego (za kilka godzin właściwie)
Papa!
Asia Ari <3
poniedziałek, 18 kwietnia 2016
Rozdział 25: Po co walczyć?
Dlaczego gdy chcemy pomóc osobie, która nas rozumie wychodzi z tego niezłe bagno?
- Nie wiem. Głupio zrobiłam. Teraz pewnie użyjesz tego przeciwko mnie - chciałam wstać. Odejść jak najdalej od niego. Zatrzymała mnie jego ręka.
- Nie użyję - wyrwałam mu dłoń i podniosłam się.
- Spójrzmy prawdzie w oczy Luke. Jesteś oprawcą, a ja ofiarą. Zrobisz wszystko żeby mnie zniszczyć - odeszłam od niego ze łzami w oczach. Zaczęłam zastanawiać się gdzie mogę iść. Chcę być sama... W sumie moja idealna frekwencja i tak się posypała. Weszłam do szkoły. Podeszłam do szafki. Zabrałam z niej moją torbę i skierowałam się do wyjścia. Gdy byłam już wolna zastanawiałam się co mam ze sobą zrobić. Do głowy wpadła mi tylko jedna rzecz. Znając życie Matt olał lekcje i opiernicza się w domu. Chyba się nie obrazi jak wpadnę bez zapowiedzi. Przy okazji potłumaczę mu trochę matematykę. Problem jest w tym, że nie wiem gdzie on dokładnie mieszka. Z niespodzianki będą co prawda nici, ale bardziej zależy mi aby go odwiedzić.
Do Matt:
Podasz mi swój adres?
Od Matt:
Nie powinnaś być w szkole?
Do Matt:
Podasz czy nie?
Od Matt:
Ok, ok! Nie gorączkuj się tak Blondi. Za raz Ci wyślę.
Do Matt:
Dzięki :)
W odpowiedzi dostałam tylko adres. Skierowałam się w tamtą stronę. Szłam szybko dlatego po chwili stałam pod jego domem. Był... Nie do opisania. Taki wielki i nowoczesny. Zapukałam do drzwi. Otworzyła mi jakaś kobieta. Raczej nie jego matka.
- Dzień dobry. W czym mogę pomóc? - zapytała widocznie zirytowana moją obecnością.
- Dzień dobry. Przyszłam do Matt'a - odpowiedziałam niepewnie.
- Nie mówił, że będzie miał gości - popatrzyła na mnie z wyższością.
- Izabel. To moja przyjaciółka. Możesz ją wpuścić - usłyszałam dobrze znany mi głos chłopaka.
- Ale pańscy rodzice mówili...
- Ale ich nie ma. Idź - powiedział ostro. Ta tylko skinęła głową i odeszła. Co za wredne babsko. - Chodź - chwycił mój nadgarstek i pociągnął do swojego pokoju. Gdy tam byliśmy odetchnął. Dopiero teraz zobaczyłam, że miał na sobie tylko spodnie od piżamy. Wydało mi się, że ćwiczy, bo był dość umięśniony. Ogarnij się Alex! - Co się stało, że przyszłaś?
- Nie chciałam być już w szkole. Mogę Cię przytulić? - on tylko westchnął i rozłożył ręce, a ja wtuliłam się w niego jak w pluszowego misia. Był trochę zdziwiony. Chyba nie przywykł do tego, że ktoś go przytula. On to zdecydowanie jedyna osoba na świecie, która jest w stanie mnie zrozumieć.
- Blondi spokojnie. Powiesz co jest? - zaczął się kołysać, bo chciał mnie uspokoić. Tylko czemu? Przecież nie byłam ani zła, ani roztrzęsiona.
- Nic. Po prostu potrzebowałam mieć kogoś przy sobie kto mnie rozumie. Jesteś jedyną taką osobą - zaśmiał się cicho pod nosem. Puścił mnie.
- Skąd ta pewność, że Cię rozumiem?
- Czuję to - uśmiechnęłam się. - Przy okazji mogę Cię pouczyć jeszcze dziś - skrzywił się. - Nie marudź. Jutro niestety nie będę miała czasu.
- Czemu?
- Jutro muszę wraz z chłopakami załatwić wszystko odnośnie trasy. Muszę się przygotować psychicznie. Będą w Polsce. Sam rozumiesz.
- Tak. To... Ja pójdę się ogarnę, bo mnie cholerna małpo obudziłaś. Zaraz wracam.
Później
Gdy Matt się ogarnął zaczęłam mu tłumaczyć to co ma na matematykę. Nie rozumiem tego człowieka. On nie rozumiał tak prostych rzeczy! No, ale dla niego jest dziwne, że mi nie idzie z językami więc jesteśmy kwita. W tej chwili sprawdzam zadania, które kazałam mu zrobić. Po skończeniu spojrzałam na niego.
- I co? - zapytał zdenerwowany.
- Wszystko dobrze.
- Tak! - krzyknął i mnie przytulił.
- Mówiłam, że to nie jest trudne. Wystarczyło chodzić na lekcje.
- Raczej nie. Moja nauczycielka jest powalona. Wymaga, ale żeby wytłumaczyć to już nie.
- Chodzisz regularnie na lekcje?
- Nie.
- Właśnie. Skąd wiesz, że nie tłumaczy?
- Czemu jej bronisz?
- Każdy zasługuje na drugą szansę, ale musi jej chcieć.
- Nawet Twoi prześladowcy?
- Tak. Jeden już chce drugą szansę, ale... Nie umiem mu jej dać. Nie wiem czemu.
- Masz pewnie do niego bardzo duży uraz. A jeżeli mogę zapytać to, który chce odkupienia swoich win?
- To Luke.
- Kto?
- Luke. Ten, który mnie wtedy pobił.
- Serio?
- Tak. Widać, że żałuje, ale... Nie umiem mu wybaczyć i dać drugiej szansy.
- Ej... Nic na siłę Blondi. Jak będziesz na siłę usiłowała mu wybaczyć to tylko się jeszcze bardziej zniechęcisz. Daj się sprawą samym toczyć.
- Nie jestem pewna czy to pomoże...
- Pomoże. Naprawdę. Uwierz mi.
- Ale są ważniejsze sprawy na głowie.
- Jakie niby?
- Kiedy wracają Twoi rodzice - spojrzał na zegarek stojący na szafce nocnej i zrobił wielkie oczy. Było w miarę późno, bo już 20 nastała.
- Cholera... Muszę Cię jakoś wyprowadzić. Mam tylko nadzieję, że Izabel nic nie powiedziała, bo jak tak to ją chyba zamorduję.
- Nie przesadzaj. Chyba nic się nie stanie jak mnie zobaczą. Nie możesz mieć przyjaciół?
- Mogę, ale ty jesteś dziewczyną, a to byłoby podejrzanie. Nie uważasz?
- No dobra. Może trochę, ale nie dajmy się zwariować.
- Zamknij się i chodź - chwycił mnie za nadgarstek i zaczął ciągnąć do wyjścia. Na szczęście zdążyłam zabrać swoje rzeczy. Bardzo cicho zeszliśmy na dół, a następnie usiłowaliśmy podjeść do drzwi.
- Matt! - usłyszałam wesoły krzyk jak mniemam jego siostry. Podjechała do niego na wózku. - O hej.
- Cześć - odpowiedziałam.
- Meghan nie mam czasu - oznajmił lekko poirytowany.
- Oj chodź przedstaw nam swoją dziewczynę! - powiedziała kilka tonów za głośno. Usłyszeli to jego rodzice i w tempie natychmiastowym podeszli do nas.
- To nie jest moja dziewczyna! - wydarł się nieźle wkurzony. Jego mama chyba się trochę zasmuciła, a ojciec zdenerwował jego zachowaniem.
- Nie krzycz na swoją siostrę! Przez Ciebie codziennie musi zmagać się z ciężkim życiem więc okaż jej trochę wyrozumienia! Widzę, że ten psycholog w ogóle nic nie daje. Chyba będę musiał załatwić terapię w wyższych instytucjach - powiedział, a właściwie wykrzyczał jego ojciec. Oczy mojego przyjaciela się zaszkliły.
- Pomógłby mu gdyby ten nie odesłał go do tych pańskich wyższych instytucji! On po prostu olał sobie jego sprawę! Nie rozumie pan tego, bo uważa, że w psychiatryku pomagają! Wiem jak tam jest i nawet najgorszemu wrogowi nie życzyłabym trafienia tak! Obstawiam, że nie zna pan prawdy tylko wersję Meghan wydarzeń sprzed dwóch lat! Nie masz człowieku prawa go oceniać! Wysłuchaj go, a potem oceniaj! Jeżeli mu nie uwierzysz spójrz na jego ręce! Osoba, która się do tego posuwa jest zawsze niewinna. Winni mają wyrąbane na to co zrobili. Spływa to po nich jak po kaczce - nie wytrzymałam i powiedziałam mu to co myślę. Za nim ojciec mojego przyjaciela zdążył zareagować ten wyciągnął mnie za rękę na dwór. Gdy odeszliśmy kawałek przystanął. Zrobiłam to samo.
- Możesz mi powiedzieć co to było? - zapytał z pretensją.
- Masz pewnie do niego bardzo duży uraz. A jeżeli mogę zapytać to, który chce odkupienia swoich win?
- To Luke.
- Kto?
- Luke. Ten, który mnie wtedy pobił.
- Serio?
- Tak. Widać, że żałuje, ale... Nie umiem mu wybaczyć i dać drugiej szansy.
- Ej... Nic na siłę Blondi. Jak będziesz na siłę usiłowała mu wybaczyć to tylko się jeszcze bardziej zniechęcisz. Daj się sprawą samym toczyć.
- Nie jestem pewna czy to pomoże...
- Pomoże. Naprawdę. Uwierz mi.
- Ale są ważniejsze sprawy na głowie.
- Jakie niby?
- Kiedy wracają Twoi rodzice - spojrzał na zegarek stojący na szafce nocnej i zrobił wielkie oczy. Było w miarę późno, bo już 20 nastała.
- Cholera... Muszę Cię jakoś wyprowadzić. Mam tylko nadzieję, że Izabel nic nie powiedziała, bo jak tak to ją chyba zamorduję.
- Nie przesadzaj. Chyba nic się nie stanie jak mnie zobaczą. Nie możesz mieć przyjaciół?
- Mogę, ale ty jesteś dziewczyną, a to byłoby podejrzanie. Nie uważasz?
- No dobra. Może trochę, ale nie dajmy się zwariować.
- Zamknij się i chodź - chwycił mnie za nadgarstek i zaczął ciągnąć do wyjścia. Na szczęście zdążyłam zabrać swoje rzeczy. Bardzo cicho zeszliśmy na dół, a następnie usiłowaliśmy podjeść do drzwi.
- Matt! - usłyszałam wesoły krzyk jak mniemam jego siostry. Podjechała do niego na wózku. - O hej.
- Cześć - odpowiedziałam.
- Meghan nie mam czasu - oznajmił lekko poirytowany.
- Oj chodź przedstaw nam swoją dziewczynę! - powiedziała kilka tonów za głośno. Usłyszeli to jego rodzice i w tempie natychmiastowym podeszli do nas.
- To nie jest moja dziewczyna! - wydarł się nieźle wkurzony. Jego mama chyba się trochę zasmuciła, a ojciec zdenerwował jego zachowaniem.
- Nie krzycz na swoją siostrę! Przez Ciebie codziennie musi zmagać się z ciężkim życiem więc okaż jej trochę wyrozumienia! Widzę, że ten psycholog w ogóle nic nie daje. Chyba będę musiał załatwić terapię w wyższych instytucjach - powiedział, a właściwie wykrzyczał jego ojciec. Oczy mojego przyjaciela się zaszkliły.
- Pomógłby mu gdyby ten nie odesłał go do tych pańskich wyższych instytucji! On po prostu olał sobie jego sprawę! Nie rozumie pan tego, bo uważa, że w psychiatryku pomagają! Wiem jak tam jest i nawet najgorszemu wrogowi nie życzyłabym trafienia tak! Obstawiam, że nie zna pan prawdy tylko wersję Meghan wydarzeń sprzed dwóch lat! Nie masz człowieku prawa go oceniać! Wysłuchaj go, a potem oceniaj! Jeżeli mu nie uwierzysz spójrz na jego ręce! Osoba, która się do tego posuwa jest zawsze niewinna. Winni mają wyrąbane na to co zrobili. Spływa to po nich jak po kaczce - nie wytrzymałam i powiedziałam mu to co myślę. Za nim ojciec mojego przyjaciela zdążył zareagować ten wyciągnął mnie za rękę na dwór. Gdy odeszliśmy kawałek przystanął. Zrobiłam to samo.
- Możesz mi powiedzieć co to było? - zapytał z pretensją.
- Mówi coś o Tobie nie znając Twojej wersji i...
- Alex przez Ciebie będzie mi jeszcze trudniej w domu!
- Przepraszam. Myślałam, że może...
- Nie. Ty nie myślałaś. Osoba myśląca nigdy by tego mojemu ojcu nie powiedziała. Idź już.
- Ale...
- Idź - powiedział z furią w oczach. Przełknęłam łzy i odeszłam. Powoli i spokojnie. Niech nie myśli, że robi to na mnie wrażenie...
- Idź - powiedział z furią w oczach. Przełknęłam łzy i odeszłam. Powoli i spokojnie. Niech nie myśli, że robi to na mnie wrażenie...
Później
Nie wiem, która była godzina gdy wróciłam. Nie śpieszyłam się wcale. Byłam na spacerze i myślałam więc na pewno zajęło mi to masę czasu. Czy wpadłam na coś nowego? Tak. Muszę na pewno pogodzić się z Angel. Jak między mną a nią będzie ok to z Charlie'm też się ułoży. Później zostanie tylko sprawa z Leo, ale to już podczas trasy. Tak. Dokładnie. Podczas trasy. Jeżeli wszystko się uda poproszę Charlie'go żeby wymyślił coś i żebyśmy mogli zabrać Angel. Pogodzę te dwa durnie i jeszcze zrobię, że będą razem. Gdybym tego nie zrobiła miałabym grzech ciężki. Na odległość widać, że przed sprzeczką oni coś do siebie coś czuli. Pozostaje tylko sprawa z Mattem... Boję się, że go straciłam. Nie na chwilę... Na zawsze. Tu jest ten problem, że nikt mi nie pomoże. Angeli nie chcę tym głowy zawracać, Charlie jest do niego wrogo nastawiony, a Leo... Trzyma z Charlie'm. To go na starcie wyklucza. Może nie powinnam nic robić? Wyjadę za niedługo w trasę z chłopakami i się od tego wszystkiego oderwę. Tak. To chyba najlepsze wyjście. Wszystko samo się ułoży. Prawda? Prawda. Jak cicho tylko umiałam weszłam do pokoju. Było ciemno. Czyli śpi. Uf... Upiekło mi się. Odłożyłam plecak koło biurka. Nagle światło zabłysło. Zobaczyłam porządnie wkurzonego blondyna. O nie...
- Możesz mi do jasnej cholery powiedzieć gdzie byłaś? - zapytał wściekły.
- U Matt'a.
- Po co?
- Tłumaczyłam mu matmę.
- I musiałaś wyjść akurat podczas lekcji.
- Nie chciałam być dłużej w szkole.
- Wszyscy się o Ciebie martwiliśmy. Dzwoniłem, pisałem, szukałem. Nigdzie Cię nie było. Nie mogłaś użyć mózgu? Aż tak było ciężko?
- Przestań - powiedziałam nie patrząc na niego.
- Co przestań? Czy aż tak ciężko było zadzwonić?
- Przepraszam.
- Co mi po Twoim przepraszam? Nie pomyślałaś gdyby coś Ci się stało?
- Proszę nie złość się na mnie.
- Wybacz, ale mam powód żeby być złym.
- Mogłam w ogóle nie wracać - wzięłam plecak i wyszłam z pokoju. Z oczu zaczęły płynąć mi łzy. Czemu on aż tak nic nie rozumie? Gdy byłam już przy drzwiach poczułam jak ktoś łapie mnie za rękę. Osoba odwróciła mnie w swoją stronę i przytuliła. Domyśliłam się, że to Charlie.
- Zapomniałeś moje słowa gdy mówiłam, że się nie zmienię.
- Nie chcę Cię zmieniać.
- Gdybyś nie chciał nie byłbyś na mnie teraz zły.
- Martwiłem się Księżniczko. Dlatego byłem zły. Bałem się, że coś Ci się stało. Nie wiem co bym wtedy zrobił. Za bardzo Cię kocham by Cię stracić. Nie zniósłbym ani jednego dnia bez Ciebie.
- Powinieneś mi bardziej zaufać.
- Ufam Ci. Tylko odkąd się znamy próbowałaś dwa razy się zabić. Zrozum mnie.Z każdą chwilą, z każdą naszą kłótnią coraz bardziej się o Ciebie boję.
- Dlatego czasem zastanawiam się czy jest sens o to wszystko walczyć...
~***~
Nie wiem, która była godzina gdy wróciłam. Nie śpieszyłam się wcale. Byłam na spacerze i myślałam więc na pewno zajęło mi to masę czasu. Czy wpadłam na coś nowego? Tak. Muszę na pewno pogodzić się z Angel. Jak między mną a nią będzie ok to z Charlie'm też się ułoży. Później zostanie tylko sprawa z Leo, ale to już podczas trasy. Tak. Dokładnie. Podczas trasy. Jeżeli wszystko się uda poproszę Charlie'go żeby wymyślił coś i żebyśmy mogli zabrać Angel. Pogodzę te dwa durnie i jeszcze zrobię, że będą razem. Gdybym tego nie zrobiła miałabym grzech ciężki. Na odległość widać, że przed sprzeczką oni coś do siebie coś czuli. Pozostaje tylko sprawa z Mattem... Boję się, że go straciłam. Nie na chwilę... Na zawsze. Tu jest ten problem, że nikt mi nie pomoże. Angeli nie chcę tym głowy zawracać, Charlie jest do niego wrogo nastawiony, a Leo... Trzyma z Charlie'm. To go na starcie wyklucza. Może nie powinnam nic robić? Wyjadę za niedługo w trasę z chłopakami i się od tego wszystkiego oderwę. Tak. To chyba najlepsze wyjście. Wszystko samo się ułoży. Prawda? Prawda. Jak cicho tylko umiałam weszłam do pokoju. Było ciemno. Czyli śpi. Uf... Upiekło mi się. Odłożyłam plecak koło biurka. Nagle światło zabłysło. Zobaczyłam porządnie wkurzonego blondyna. O nie...
- Możesz mi do jasnej cholery powiedzieć gdzie byłaś? - zapytał wściekły.
- U Matt'a.
- Po co?
- Tłumaczyłam mu matmę.
- I musiałaś wyjść akurat podczas lekcji.
- Nie chciałam być dłużej w szkole.
- Wszyscy się o Ciebie martwiliśmy. Dzwoniłem, pisałem, szukałem. Nigdzie Cię nie było. Nie mogłaś użyć mózgu? Aż tak było ciężko?
- Przestań - powiedziałam nie patrząc na niego.
- Co przestań? Czy aż tak ciężko było zadzwonić?
- Przepraszam.
- Co mi po Twoim przepraszam? Nie pomyślałaś gdyby coś Ci się stało?
- Proszę nie złość się na mnie.
- Wybacz, ale mam powód żeby być złym.
- Mogłam w ogóle nie wracać - wzięłam plecak i wyszłam z pokoju. Z oczu zaczęły płynąć mi łzy. Czemu on aż tak nic nie rozumie? Gdy byłam już przy drzwiach poczułam jak ktoś łapie mnie za rękę. Osoba odwróciła mnie w swoją stronę i przytuliła. Domyśliłam się, że to Charlie.
- Zapomniałeś moje słowa gdy mówiłam, że się nie zmienię.
- Nie chcę Cię zmieniać.
- Gdybyś nie chciał nie byłbyś na mnie teraz zły.
- Martwiłem się Księżniczko. Dlatego byłem zły. Bałem się, że coś Ci się stało. Nie wiem co bym wtedy zrobił. Za bardzo Cię kocham by Cię stracić. Nie zniósłbym ani jednego dnia bez Ciebie.
- Powinieneś mi bardziej zaufać.
- Ufam Ci. Tylko odkąd się znamy próbowałaś dwa razy się zabić. Zrozum mnie.Z każdą chwilą, z każdą naszą kłótnią coraz bardziej się o Ciebie boję.
- Dlatego czasem zastanawiam się czy jest sens o to wszystko walczyć...
~***~
Jestem! I rozdział jest a ja po pierwszej części egzaminu. Dokładniej po historii i wosie. Powiem wam, że myślałam, że będzie gorzej. Nie było ani chrztu Polski, ani architektury, ani prehistorii. Czyli nie jest źle. Wracając do rozdziału... Znowu się kłócą. Matt pomaga Alex, a później ją tyra. Eh... Co za ułomy! Nie mam pomysłu na notke dlatego się już pożegnam.
Do następnego!
Papa!
Asia Ari <3
A piosenka na dziś to...
niedziela, 17 kwietnia 2016
LBA #3
Hej Gwiazdeczki! Witam was w 3 LBA!
Dziękuję za nominacje Huncwotce [KLIK]
Bez zbędnych ceregieli przechodzę do pytań.
Bum Szakalaka!
1. Na początek coś łatwego - jaki jest Twój ulubiony artysta/zespół?
Bars And Melody! A tak poza nimi to Meghan Trainor i Charlie Puth.
Bars And Melody! A tak poza nimi to Meghan Trainor i Charlie Puth.
2. Ulubiona lektura?
Zależy. Jak szkolna to "Dziady cz.II" Adama Mickiewicza, a taka moja to "Koncert" Anne Mather.
Zależy. Jak szkolna to "Dziady cz.II" Adama Mickiewicza, a taka moja to "Koncert" Anne Mather.
3. Czy zdarzyło Ci się kiedyś być zagrożonym z jakiegoś przedmiotu?
Ja? Serio? NEVER!
Ja? Serio? NEVER!
4. Oglądasz YouTube'a? Jeśli tak, jaki jest Twój ulubiony YouTuber? (dobrze napisałam?)
Zadając mi to pytanie to gorzej niż zapytać mnie jaki jest sens istnienia. Ale tacy naj to Madzia, Kina, Młoteczka, Cry_Sis, Purpose, Husiek i Wujek Bohun.
Zadając mi to pytanie to gorzej niż zapytać mnie jaki jest sens istnienia. Ale tacy naj to Madzia, Kina, Młoteczka, Cry_Sis, Purpose, Husiek i Wujek Bohun.
5. Jaki jest, Twoim zdaniem, najbardziej obciachowy piosenkarz/piosenkarka/zespół?
Ja kocham ich jedną piosenkę co prawda, ale za obciachowych mam zespół O-Zone. Ci od Dragostea Din Tei większości globu ta piosenka jest znana jako Numa Numa Jej xD
Ja kocham ich jedną piosenkę co prawda, ale za obciachowych mam zespół O-Zone. Ci od Dragostea Din Tei większości globu ta piosenka jest znana jako Numa Numa Jej xD
6. Najgorszy tekst na podryw?
Nie wiem xD Pewnie jakiś słaby tekst o informatyce xD
Nie wiem xD Pewnie jakiś słaby tekst o informatyce xD
7. Chciałabyś kiedyś wydać płytę solową?
Raczej nie. Mój głos jest straszny i współczuję mojej mamie, bo praktycznie ciągle słucham muzyki, a moją play listę znam na pamięć xD
Raczej nie. Mój głos jest straszny i współczuję mojej mamie, bo praktycznie ciągle słucham muzyki, a moją play listę znam na pamięć xD
8. Z kim ze świata show biznesu chciałabyś się zaprzyjaźnić?
Z zagranicznego to Bars And Melody albo Charlie Puth, albo Meghan Trainor, a z polskiego to Sylwia Przybysz albo Radek Tarach :D
Z zagranicznego to Bars And Melody albo Charlie Puth, albo Meghan Trainor, a z polskiego to Sylwia Przybysz albo Radek Tarach :D
9. Lubisz Szelągowską? :D
Kogo? xD
Kogo? xD
10. W czym śpisz?
W koszuli nocnej z takimi dwoma misiami polarnymi co mają na dupie różowe kwiatki, a w okół nich jest kilka białych i różowych płatków śniegu. Ogólnie zakupiona w Anglii xD Bodajże w Bostonie xD
W koszuli nocnej z takimi dwoma misiami polarnymi co mają na dupie różowe kwiatki, a w okół nich jest kilka białych i różowych płatków śniegu. Ogólnie zakupiona w Anglii xD Bodajże w Bostonie xD
11. Czym chciałabyś zajmować się w przyszłości?
Chciałabym zostać psychologiem. Jeżeli nie pyknie to zrobię prawko na ciężarówki i będę nimi jeździć po Europie :D Kojarzy ktoś te marzenia? xD
Ja za to nominuję Kaję [KLIK], Alę [KLIK] i Bam moim życiem [KLIK]. A oto pytanie! Bum Szakalaka!
1. Najbardziej wkurzające pytanie dla większości bloggerek... Kiedy rozdział? xD
2. Ile i czyje macie płyty?
3. Jaki jest wasz ulubiony kolor?
4. Co macie z biologi? #kujonicacja
5. Jaka jest wasza ulubiona piosenka?
6. Co sądzicie o Trevorze (postaci z GTA V)?
7. Tu każda rzuca chociaż maleńkim spoilerem następnego rozdziału :)
8. Jaka jest najzabawniejsza sytuacja z waszego życia?
9. Co lubicie robić poza pisaniem?
10. Co najbardziej lubicie jeść?
11. Kogo tak najbardziej chciałybyście poznać?
Chciałabym zostać psychologiem. Jeżeli nie pyknie to zrobię prawko na ciężarówki i będę nimi jeździć po Europie :D Kojarzy ktoś te marzenia? xD
Ja za to nominuję Kaję [KLIK], Alę [KLIK] i Bam moim życiem [KLIK]. A oto pytanie! Bum Szakalaka!
1. Najbardziej wkurzające pytanie dla większości bloggerek... Kiedy rozdział? xD
2. Ile i czyje macie płyty?
3. Jaki jest wasz ulubiony kolor?
4. Co macie z biologi? #kujonicacja
5. Jaka jest wasza ulubiona piosenka?
6. Co sądzicie o Trevorze (postaci z GTA V)?
7. Tu każda rzuca chociaż maleńkim spoilerem następnego rozdziału :)
8. Jaka jest najzabawniejsza sytuacja z waszego życia?
9. Co lubicie robić poza pisaniem?
10. Co najbardziej lubicie jeść?
11. Kogo tak najbardziej chciałybyście poznać?
Rozdział 24: Wróg? Oprawca? Przyjaciel?
Rozdział dedykuję tym co od jutra zaczynają pisać egzaminy.
Powodzenia wam Gwiazdeczki! <3
Czy ludzie naprawdę są tacy jak zostali wychowani? Nie... Tylko od nich zależy kim się staną, jacy będą i co będą robić...
Powodzenia wam Gwiazdeczki! <3
Czy ludzie naprawdę są tacy jak zostali wychowani? Nie... Tylko od nich zależy kim się staną, jacy będą i co będą robić...
Chwilę temu blondyni opuścili salę. Mama Leo kazała nam już wracać i powiedziała, że musi coś jeszcze tam zrobić. Jestem ciekawa gdzie spędzę noc. Do Luke'a raczej nie trafię. Chociaż... Znając życie on jeszcze nie śpi. Tak. Wyślę do niego SMS'a żeby po mnie przyszedł.
- Angel może Cię odprowadzić? - usłyszałam głos bruneta.
- Nie. Nie wracam dzisiaj do domu.
- Czemu?
- Nie ważne. Zaraz napiszę do kuzyna żeby po mnie przyszedł.
- Poczekam na niego z Tobą. Jest późno. Nie chcę żeby coś Ci się stało.
- Skoro chcesz.
- Chcę - uśmiechnął się co odwzajemniłam. Wyjęłam z torby telefon i napisałam do kuzyna.
Do: Luke :)
Cześć :) Mógłbyś przyjść po mnie?
Od: Luke :)
Co się stało?!
Do: Luke :)
Nic. Byłam u kolegi na urodzinach i nie bardzo do domu mogę wrócić.
Od: Luke :)
Uciekłaś? Angel wiesz, że będziesz miała piekło.
Do: Luke :)
Nie uciekłam. Z resztą. Przyjdziesz po mnie to się dowiesz jakim cudem poszłam.
Od: Luke :)
A jak nie przyjdę?
Do: Luke :)
To skarzesz mnie na samotną noc na jakiejś ławce w parku :(
Od: Luke :)
Gdzie jesteś?
Do: Luke :)
W sali. Tej, w której była ta impreza, o której mi opowiadałeś.
Od: Luke :)
Będę za 25 minut. Czekaj tam i się nie ruszaj!
Do: Luke :)
Dziękuję kuzynie :*
- Będzie za 25 minut - uśmiechnęłam się w stronę mojego towarzysza.
- To super. Zmieniając temat... Jak Ci się podobało?
- Było super. Najlepiej było co prawda gdy już sprzątaliśmy, ale wcześniej też się świetnie bawiłam.
- Miło słyszeć. Tak w ogóle... Masz bardzo ładny głos.
- Nie żartuj sobie ze mnie.
- Nie żartuję. Wiesz, że nie umiem kłamać - to prawda... Nie umie... Czemu ja muszę aż tyle wiedzieć na jego temat? - Czemu nic z tym nie zrobisz?
- Bo nie. Nie chcę się tym zajmować. Czasem sobie pośpiewać lubię, ale tylko dla zabawy. Chcę robić w życiu coś innego. Coś czym będę mogła pomóc innym.
- Przecież swoją muzyką możesz pomóc innym.
- Nie w ten sposób Leondre. Wy pomogliście mi. Nie jestem w stanie temu zaprzeczyć. Tyle, że... To nie jest pewna pomoc. Chcę robić coś czym naprawdę pomogę.
- Lekarz?
- Bardziej psycholog, ale... Nie wiadomo co przyniesie przyszłość. W końcu nikt nie wie kiedy nasze życie się skończy. Jedni żyją 80 lat, inni 100, a jeszcze następni umierają jako dzieci. Nie wiadomo też jak potoczy się życie. Zawsze może coś się wydarzyć, że nie uda mi się z psychologią.
- Co wtedy zamierzasz robić?
- Będę jeździła jako kierowca ciężarówek.
- Do tego Cię ciągnie?
- Tak. Wiem, że to nie łatwy zawód, ale w końcu będę mogła uciec z tej walonej wyspy.
- Nie podoba Ci się tu? - zapytał zdziwiony.
- Nie, że nie podoba. Wielka Brytania jest przepiękna, ale za dużo tu przeżyłam żeby chcieć tu zostać.
- A co takiego przeszłaś?
- Leo... Ja... Nie mogę Ci tego powiedzieć. Wybacz mi. Po prostu...
- Angel spokojnie. Powiesz gdy będziesz na to gotowa. Jesteśmy przyjaciółmi tak? - kiwnęłam głową, a on mnie przytulił.
- Angel! - usłyszałam krzyk Luke'a. Odsunęłam się od bruneta i wtedy podszedł do nas mój kuzyn.
- Leo to właśnie Luke - oznajmiłam z uśmiechem.
- Że on?! - wykrzyczał.
- Tak.
- Nie żartuj sobie ze mnie! To jest ten dobry człowiek?!
- Tak Leondre. O co Ci w ogóle chodzi?
- To właśnie on znęca się nad Alex - w moich oczach pojawiły się łzy. - Wybacz, ale muszę już iść - odwrócił się i poszedł.
- Czemu zadajesz się z tym głąbem? Wolisz jego ode mnie? - zapłakana odwróciłam się do niego.
- Tak. Wolę jego, bo wiem jaki jest i czego mogę się po nim spodziewać. Okazuje się, że nie znam własnego kuzyna - chciał mnie przytulić, ale odsunęłam się od niego.
- Mała nie powinnaś się w to wtrącać. To sprawa między mną a nimi.
- To moi przyjaciele debilu!
- Przecież masz mnie.
- Luke ty jesteś rodziną. Łączy nas tylko to. Dopiero teraz to widzę. Szkoda tylko, że tyle lat żyłam z myślą, że jesteś dobrym człowiekiem.
- Aniołku...
- Nie masz prawa już tak do mnie mówić! Żyłam w kłamstwie rozumiesz! Nienawidzę Cię! - syknęłam i odbiegłam w stronę, w którą wcześniej poszedł Leo. Jak Luke mógł mnie tak okłamać? Teraz pewnie nie będą chcieli mnie znać. Znów będę sama. Ale może Leondre będzie chciał mnie wysłuchać. Cóż... Mogę teoretycznie spróbować.
20 minut później
Jestem pod domem Leo. Szczerze to trochę boję się zapukać. Nie chcę zobaczyć w jego oczach nienawiści. Czego jak, czego, ale tego bym nie zniosła. Dobra! Raz się żyje. Uderzyłam energicznie trzy razy w drzwi. Otworzył mi on.
- Leo proszę wysłuchaj mnie.
- Niby dlaczego?
- Nie wiedziałam, że on taki jest. Gdy byłam dzieckiem niejednokrotnie mi pomógł. Bronił mnie przed wszystkim. Skąd miałam wiedzieć, że to on?
- Nie zmienia to faktu, że jesteście rodziną.
- No i co z tego? Członkowie rodziny nie są tacy sami, bo gdyby byli nie byłabym w takim życiowym położeniu. Jestem na razie na przegranej pozycji Leondre, a oni są wygrani - starałam się nie płakać. Nie wiem na ile mi to wyszło.
- Nie powinnaś była tu przychodzić.
- No tak. W końcu po co Ci taka przyjaciółka. Masz rację. Nie powinnam - odwróciłam się i odeszłam. Poszłam do tego parku niedaleko. Usiadłam na jakiejś ławce i totalnie się wyłączyłam. Patrzyłam w przestrzeń przede mną. Nie wiem ile mi to zajęło. Nagle ktoś się do mnie dosiadł. Spojrzałam w stronę tej osoby. To był Luke.
- Mała... - zaczął, ale przerwałam przytulając się do niego. - Nie płacz. Przepraszam.
- Nie mnie powinieneś przepraszać tylko ją.
- Nie Angel. Nie ma mowy, że ją przeproszę. Muszę trzymać poziom. Jeżeli jej odpuszczę stracę cały ich szacunek.
- A na czyim szacunku zależy Ci bardziej? Ich czy moim? Poza tym Alex ma Cię za nic.
- Co?
- To co słyszałeś. Uważa, że ludzie, którzy znęcają się nad innymi nie zasługują na szacunek. Zresztą ja tak samo. Ale w sumie do mnie też stracą szacunek.
- Dlaczego?
- Bo jestem Twoją kuzynką, a z moich opowiadań znają Cię jako dobrego człowieka. Znienawidzą mnie, bo uznają, że ich okłamałam.
- Spokojnie Aniołku. Na pewno tak nie będzie. Idziemy do mnie?
- A nie ma u was czasem mojej mamy?
- Była, ale gdzieś pojechała.
- Możemy iść - wstaliśmy. Chłopak objął mnie i skierowaliśmy się do niego do domu. W sumie ciekawe jak tam mają. Nigdy ich nie odwiedzaliśmy. Zastanawia mnie też co u cioci Mary i wujka Trevora. W sumie to nawet za nimi tęskniłam. Mam nadzieję, że pozwolą mi przenocować. Sądzę, że tak. W końcu wiedzą jaką mam sytuację...
Później
W domu Luke'a
Właśnie weszliśmy do domu. Nawet ładnie urządzony. Był taki... Przytulny.
- Mamo jestem! - krzyknął mój kuzyn i zza ściany wyłoniła się szczupła blondynka o zielonych oczach. Czy ona rozjaśniła włosy?
- Cześć synku - powiedziała wesoło i go przytuliła. Mnie zobaczyła dopiero gdy się od niego odsunęła. - Angel! Jak ty urosłaś! - oznajmiła jeszcze weselej niż przedtem i zaczęła mnie ściskać.
- Cześć ciociu. Też tęskniłam.
- Co Cię do nas sprowadza? - zapytała gdy mnie puściła.
- Mogłabym u was przenocować?
- Uciekłaś?
- Nie. Byłam na urodzinach u kolegi. Od razu powiem, że mama wie i się zgodziła. Tylko wiesz ciociu jak to z moim tatą jest.
- Pewnie, że możesz zostać. Może coś zjesz?
- Nie, dziękuję.
- Dobrze. A teraz idźcie na górę. Już późno.
- A tata jest? - zapytał brunet.
- Jeszcze nie - kiwnął głową i poszliśmy do góry.
- Nie przeraź się - ostrzegł mnie przed wejściem. Otworzył drzwi i weszłam. Jego pokój to było istne pobojowisko. Czułam odór fajek i alkoholu. W ogóle był... Dziwny... Nie taki jak ten w Szkocji.
- Ty palisz? Pijesz?
- Nie. To znajomi.
- Chyba nie chcę ich poznać.
- Nie chcesz - zaśmiał się. Zaczęłam się rozglądać. Jedynym ogarniętym miejscem było jego łóżko. Mimo to chyba do niego też wolę się nie zbliżać. - Spokojnie. Nie jest tu aż tak źle.
- Jest nawet gorzej. Pamiętam Cię jeszcze ze Szkocji... Byłeś inny. Nienawidziłeś zapachu alkoholu i papierosów. Nie znosiłeś bałaganu i brudu. Rozejrzyj się. Nie przeszkadza Ci to wszystko?
- Już od dawna nie. Ludzie się Aniołku zmieniają.
- Racja, ale żeby aż tak?
- A ty? Spójrz jak ty się zmieniłaś?
- A myślisz, że łatwo jest zostać otwartym i wesołym dzieckiem w mojej rodzinie?
- No nie, ale przecież przyjaciele mogli Ci pomóc.
- Kto?
- Przyjaciele.
- Mój jedyny przyjaciel pojechał do Bristolu w Anglii i kontakt mi się z nim urwał.
- Naprawdę?
- Tak. Przecież wiesz, że nie umiem kłamać...
~***~
W szkole
Przerwa na lunch
Muszę ich znaleźć. Gdziekolwiek są dopadnę ich. Nie mogę pozwolić żeby moja kochana Angel chodziła przybita. I to w pewnym sensie przez to, że jest moją kuzynką. To nie fair żeby oceniali kogoś po tym z kim jest spokrewniony. Z tego co kiedyś pieprzył Lenehan ma klucz od sali od muzyki i gdzieś usłyszałem, że tam całe przerwy na lunch przesiadują. Tam też się udałem. I rzeczywiście. Był tam on, Devries i Alex. Śmiali się z czegoś. Odkaszlnąłem głośno żeby mnie zauważyli i podszedłem bliżej. W oczach chłopaków zobaczyłem nienawiść, a w oczach blondynki łzy i strach. Nie wiedziałem, że aż tak na nią działam.
- Spokojnie ja nie po to - uspokoiłem ich, ale to nic nie dało. Alex wtuliła się w Charlie'go siedzącego przy niej.
- To czego chcesz? - zapytał z nienawiścią.
- Pogadać. Pewnie już wiecie co się wczoraj stało.
- Tak. Możesz być spokojny. Nie będziemy zawracać głowy Twojej kuzynce - Lenehan ostatnie słowo bardzo zaakcentował.
- Jakim prawem oceniacie ją na moim przykładzie?
- Jesteście rodziną.
- No i kurwa co z tego? Czy to czyni z niej złego człowieka? Jakoś wcześniej nie przeszkadzała wam nasza relacja... - brunet mi przerwał.
- Bo nic o niej nie wiedzieliśmy.
- Zamknij ryj i słuchaj. Może nie wiecie, ale sporo przeszła. Więcej niż wy wszyscy razem wzięci zapewne. Zdradzę wam, że to przez jej rodziców ja ze swoimi musieliśmy wyjechać. Oni mnie po prostu nienawidzą. Do tamtego dnia miała tylko i wyłącznie mnie. Później straciła wszystko. Robiłem wszystko żeby móc zostać, ale jej rodzice zaczęli mi i moim grozić. Znów mam ją przy sobie i nie pozwolę żeby ktoś ją skrzywdził. To mój Aniołek, a przez was chodzi smutna. Nie macie prawa jej oceniać pod pryzmatem mnie - wyszedłem z sali trzaskając drzwiami. Tak bardzo mam ochotę coś rozwalić. W proch. Niech nikt mi teraz lepiej nie wchodzi w drogę.
~***~
Wstałam i chciałam wyjść za nim. Zatrzymał mnie mój chłopak.
- Alex nie.
- Zostaw mnie. Wiem co robię - uśmiechnęłam się do niego i wyszłam. Gdzie on mógł pójść. Cholernie się boję, ale są rzeczy ważniejsze niż strach, a teraz widzę, że Luke nie jest i nigdy nie był złym człowiekiem. Wyszłam na dwór. Siedział w miejscu, w którym już dwa razy mnie pobił. Miał zamknięte oczy i pastwił się nad jakąś puszką. Jak najciszej podeszłam i usiadłam obok niego. Nie wyczuł mojej obecności. Serce waliło mi jak szalone, oddech był nierówny, a ręce trzęsły mi się jak oszalałe. Spojrzałam na niego. Wciąż mnie nie widział. Odważyłam się i położyłam rękę na jego ramieniu. Otworzył oczy i odwrócił się w moją stronę. Poczułam łzy nachodzące do moich oczu, w jego... zobaczyłam furię pomieszaną z bólem. Bałam się go. Potwornie. Chyba to wyczuł, bo złagodniał.
- Angel może Cię odprowadzić? - usłyszałam głos bruneta.
- Nie. Nie wracam dzisiaj do domu.
- Czemu?
- Nie ważne. Zaraz napiszę do kuzyna żeby po mnie przyszedł.
- Poczekam na niego z Tobą. Jest późno. Nie chcę żeby coś Ci się stało.
- Skoro chcesz.
- Chcę - uśmiechnął się co odwzajemniłam. Wyjęłam z torby telefon i napisałam do kuzyna.
Do: Luke :)
Cześć :) Mógłbyś przyjść po mnie?
Od: Luke :)
Co się stało?!
Do: Luke :)
Nic. Byłam u kolegi na urodzinach i nie bardzo do domu mogę wrócić.
Od: Luke :)
Uciekłaś? Angel wiesz, że będziesz miała piekło.
Do: Luke :)
Nie uciekłam. Z resztą. Przyjdziesz po mnie to się dowiesz jakim cudem poszłam.
Od: Luke :)
A jak nie przyjdę?
Do: Luke :)
To skarzesz mnie na samotną noc na jakiejś ławce w parku :(
Od: Luke :)
Gdzie jesteś?
Do: Luke :)
W sali. Tej, w której była ta impreza, o której mi opowiadałeś.
Od: Luke :)
Będę za 25 minut. Czekaj tam i się nie ruszaj!
Do: Luke :)
Dziękuję kuzynie :*
- Będzie za 25 minut - uśmiechnęłam się w stronę mojego towarzysza.
- To super. Zmieniając temat... Jak Ci się podobało?
- Było super. Najlepiej było co prawda gdy już sprzątaliśmy, ale wcześniej też się świetnie bawiłam.
- Miło słyszeć. Tak w ogóle... Masz bardzo ładny głos.
- Nie żartuj sobie ze mnie.
- Nie żartuję. Wiesz, że nie umiem kłamać - to prawda... Nie umie... Czemu ja muszę aż tyle wiedzieć na jego temat? - Czemu nic z tym nie zrobisz?
- Bo nie. Nie chcę się tym zajmować. Czasem sobie pośpiewać lubię, ale tylko dla zabawy. Chcę robić w życiu coś innego. Coś czym będę mogła pomóc innym.
- Przecież swoją muzyką możesz pomóc innym.
- Nie w ten sposób Leondre. Wy pomogliście mi. Nie jestem w stanie temu zaprzeczyć. Tyle, że... To nie jest pewna pomoc. Chcę robić coś czym naprawdę pomogę.
- Lekarz?
- Bardziej psycholog, ale... Nie wiadomo co przyniesie przyszłość. W końcu nikt nie wie kiedy nasze życie się skończy. Jedni żyją 80 lat, inni 100, a jeszcze następni umierają jako dzieci. Nie wiadomo też jak potoczy się życie. Zawsze może coś się wydarzyć, że nie uda mi się z psychologią.
- Co wtedy zamierzasz robić?
- Będę jeździła jako kierowca ciężarówek.
- Do tego Cię ciągnie?
- Tak. Wiem, że to nie łatwy zawód, ale w końcu będę mogła uciec z tej walonej wyspy.
- Nie podoba Ci się tu? - zapytał zdziwiony.
- Nie, że nie podoba. Wielka Brytania jest przepiękna, ale za dużo tu przeżyłam żeby chcieć tu zostać.
- A co takiego przeszłaś?
- Leo... Ja... Nie mogę Ci tego powiedzieć. Wybacz mi. Po prostu...
- Angel spokojnie. Powiesz gdy będziesz na to gotowa. Jesteśmy przyjaciółmi tak? - kiwnęłam głową, a on mnie przytulił.
- Angel! - usłyszałam krzyk Luke'a. Odsunęłam się od bruneta i wtedy podszedł do nas mój kuzyn.
- Leo to właśnie Luke - oznajmiłam z uśmiechem.
- Że on?! - wykrzyczał.
- Tak.
- Nie żartuj sobie ze mnie! To jest ten dobry człowiek?!
- Tak Leondre. O co Ci w ogóle chodzi?
- To właśnie on znęca się nad Alex - w moich oczach pojawiły się łzy. - Wybacz, ale muszę już iść - odwrócił się i poszedł.
- Czemu zadajesz się z tym głąbem? Wolisz jego ode mnie? - zapłakana odwróciłam się do niego.
- Tak. Wolę jego, bo wiem jaki jest i czego mogę się po nim spodziewać. Okazuje się, że nie znam własnego kuzyna - chciał mnie przytulić, ale odsunęłam się od niego.
- Mała nie powinnaś się w to wtrącać. To sprawa między mną a nimi.
- To moi przyjaciele debilu!
- Przecież masz mnie.
- Luke ty jesteś rodziną. Łączy nas tylko to. Dopiero teraz to widzę. Szkoda tylko, że tyle lat żyłam z myślą, że jesteś dobrym człowiekiem.
- Aniołku...
- Nie masz prawa już tak do mnie mówić! Żyłam w kłamstwie rozumiesz! Nienawidzę Cię! - syknęłam i odbiegłam w stronę, w którą wcześniej poszedł Leo. Jak Luke mógł mnie tak okłamać? Teraz pewnie nie będą chcieli mnie znać. Znów będę sama. Ale może Leondre będzie chciał mnie wysłuchać. Cóż... Mogę teoretycznie spróbować.
20 minut później
Jestem pod domem Leo. Szczerze to trochę boję się zapukać. Nie chcę zobaczyć w jego oczach nienawiści. Czego jak, czego, ale tego bym nie zniosła. Dobra! Raz się żyje. Uderzyłam energicznie trzy razy w drzwi. Otworzył mi on.
- Leo proszę wysłuchaj mnie.
- Niby dlaczego?
- Nie wiedziałam, że on taki jest. Gdy byłam dzieckiem niejednokrotnie mi pomógł. Bronił mnie przed wszystkim. Skąd miałam wiedzieć, że to on?
- Nie zmienia to faktu, że jesteście rodziną.
- No i co z tego? Członkowie rodziny nie są tacy sami, bo gdyby byli nie byłabym w takim życiowym położeniu. Jestem na razie na przegranej pozycji Leondre, a oni są wygrani - starałam się nie płakać. Nie wiem na ile mi to wyszło.
- Nie powinnaś była tu przychodzić.
- No tak. W końcu po co Ci taka przyjaciółka. Masz rację. Nie powinnam - odwróciłam się i odeszłam. Poszłam do tego parku niedaleko. Usiadłam na jakiejś ławce i totalnie się wyłączyłam. Patrzyłam w przestrzeń przede mną. Nie wiem ile mi to zajęło. Nagle ktoś się do mnie dosiadł. Spojrzałam w stronę tej osoby. To był Luke.
- Mała... - zaczął, ale przerwałam przytulając się do niego. - Nie płacz. Przepraszam.
- Nie mnie powinieneś przepraszać tylko ją.
- Nie Angel. Nie ma mowy, że ją przeproszę. Muszę trzymać poziom. Jeżeli jej odpuszczę stracę cały ich szacunek.
- A na czyim szacunku zależy Ci bardziej? Ich czy moim? Poza tym Alex ma Cię za nic.
- Co?
- To co słyszałeś. Uważa, że ludzie, którzy znęcają się nad innymi nie zasługują na szacunek. Zresztą ja tak samo. Ale w sumie do mnie też stracą szacunek.
- Dlaczego?
- Bo jestem Twoją kuzynką, a z moich opowiadań znają Cię jako dobrego człowieka. Znienawidzą mnie, bo uznają, że ich okłamałam.
- Spokojnie Aniołku. Na pewno tak nie będzie. Idziemy do mnie?
- A nie ma u was czasem mojej mamy?
- Była, ale gdzieś pojechała.
- Możemy iść - wstaliśmy. Chłopak objął mnie i skierowaliśmy się do niego do domu. W sumie ciekawe jak tam mają. Nigdy ich nie odwiedzaliśmy. Zastanawia mnie też co u cioci Mary i wujka Trevora. W sumie to nawet za nimi tęskniłam. Mam nadzieję, że pozwolą mi przenocować. Sądzę, że tak. W końcu wiedzą jaką mam sytuację...
Później
W domu Luke'a
Właśnie weszliśmy do domu. Nawet ładnie urządzony. Był taki... Przytulny.
- Mamo jestem! - krzyknął mój kuzyn i zza ściany wyłoniła się szczupła blondynka o zielonych oczach. Czy ona rozjaśniła włosy?
- Cześć synku - powiedziała wesoło i go przytuliła. Mnie zobaczyła dopiero gdy się od niego odsunęła. - Angel! Jak ty urosłaś! - oznajmiła jeszcze weselej niż przedtem i zaczęła mnie ściskać.
- Cześć ciociu. Też tęskniłam.
- Co Cię do nas sprowadza? - zapytała gdy mnie puściła.
- Mogłabym u was przenocować?
- Uciekłaś?
- Nie. Byłam na urodzinach u kolegi. Od razu powiem, że mama wie i się zgodziła. Tylko wiesz ciociu jak to z moim tatą jest.
- Pewnie, że możesz zostać. Może coś zjesz?
- Nie, dziękuję.
- Dobrze. A teraz idźcie na górę. Już późno.
- A tata jest? - zapytał brunet.
- Jeszcze nie - kiwnął głową i poszliśmy do góry.
- Nie przeraź się - ostrzegł mnie przed wejściem. Otworzył drzwi i weszłam. Jego pokój to było istne pobojowisko. Czułam odór fajek i alkoholu. W ogóle był... Dziwny... Nie taki jak ten w Szkocji.
- Ty palisz? Pijesz?
- Nie. To znajomi.
- Chyba nie chcę ich poznać.
- Nie chcesz - zaśmiał się. Zaczęłam się rozglądać. Jedynym ogarniętym miejscem było jego łóżko. Mimo to chyba do niego też wolę się nie zbliżać. - Spokojnie. Nie jest tu aż tak źle.
- Jest nawet gorzej. Pamiętam Cię jeszcze ze Szkocji... Byłeś inny. Nienawidziłeś zapachu alkoholu i papierosów. Nie znosiłeś bałaganu i brudu. Rozejrzyj się. Nie przeszkadza Ci to wszystko?
- Już od dawna nie. Ludzie się Aniołku zmieniają.
- Racja, ale żeby aż tak?
- A ty? Spójrz jak ty się zmieniłaś?
- A myślisz, że łatwo jest zostać otwartym i wesołym dzieckiem w mojej rodzinie?
- No nie, ale przecież przyjaciele mogli Ci pomóc.
- Kto?
- Przyjaciele.
- Mój jedyny przyjaciel pojechał do Bristolu w Anglii i kontakt mi się z nim urwał.
- Naprawdę?
- Tak. Przecież wiesz, że nie umiem kłamać...
~***~
W szkole
Przerwa na lunch
Muszę ich znaleźć. Gdziekolwiek są dopadnę ich. Nie mogę pozwolić żeby moja kochana Angel chodziła przybita. I to w pewnym sensie przez to, że jest moją kuzynką. To nie fair żeby oceniali kogoś po tym z kim jest spokrewniony. Z tego co kiedyś pieprzył Lenehan ma klucz od sali od muzyki i gdzieś usłyszałem, że tam całe przerwy na lunch przesiadują. Tam też się udałem. I rzeczywiście. Był tam on, Devries i Alex. Śmiali się z czegoś. Odkaszlnąłem głośno żeby mnie zauważyli i podszedłem bliżej. W oczach chłopaków zobaczyłem nienawiść, a w oczach blondynki łzy i strach. Nie wiedziałem, że aż tak na nią działam.
- Spokojnie ja nie po to - uspokoiłem ich, ale to nic nie dało. Alex wtuliła się w Charlie'go siedzącego przy niej.
- To czego chcesz? - zapytał z nienawiścią.
- Pogadać. Pewnie już wiecie co się wczoraj stało.
- Tak. Możesz być spokojny. Nie będziemy zawracać głowy Twojej kuzynce - Lenehan ostatnie słowo bardzo zaakcentował.
- Jakim prawem oceniacie ją na moim przykładzie?
- Jesteście rodziną.
- No i kurwa co z tego? Czy to czyni z niej złego człowieka? Jakoś wcześniej nie przeszkadzała wam nasza relacja... - brunet mi przerwał.
- Bo nic o niej nie wiedzieliśmy.
- Zamknij ryj i słuchaj. Może nie wiecie, ale sporo przeszła. Więcej niż wy wszyscy razem wzięci zapewne. Zdradzę wam, że to przez jej rodziców ja ze swoimi musieliśmy wyjechać. Oni mnie po prostu nienawidzą. Do tamtego dnia miała tylko i wyłącznie mnie. Później straciła wszystko. Robiłem wszystko żeby móc zostać, ale jej rodzice zaczęli mi i moim grozić. Znów mam ją przy sobie i nie pozwolę żeby ktoś ją skrzywdził. To mój Aniołek, a przez was chodzi smutna. Nie macie prawa jej oceniać pod pryzmatem mnie - wyszedłem z sali trzaskając drzwiami. Tak bardzo mam ochotę coś rozwalić. W proch. Niech nikt mi teraz lepiej nie wchodzi w drogę.
~***~
Wstałam i chciałam wyjść za nim. Zatrzymał mnie mój chłopak.
- Alex nie.
- Zostaw mnie. Wiem co robię - uśmiechnęłam się do niego i wyszłam. Gdzie on mógł pójść. Cholernie się boję, ale są rzeczy ważniejsze niż strach, a teraz widzę, że Luke nie jest i nigdy nie był złym człowiekiem. Wyszłam na dwór. Siedział w miejscu, w którym już dwa razy mnie pobił. Miał zamknięte oczy i pastwił się nad jakąś puszką. Jak najciszej podeszłam i usiadłam obok niego. Nie wyczuł mojej obecności. Serce waliło mi jak szalone, oddech był nierówny, a ręce trzęsły mi się jak oszalałe. Spojrzałam na niego. Wciąż mnie nie widział. Odważyłam się i położyłam rękę na jego ramieniu. Otworzył oczy i odwrócił się w moją stronę. Poczułam łzy nachodzące do moich oczu, w jego... zobaczyłam furię pomieszaną z bólem. Bałam się go. Potwornie. Chyba to wyczuł, bo złagodniał.
- Przepraszam - zaraz co?! Czy to sen czy co? Czy on mnie właśnie przeprosił? - Nie myślałem nigdy, że aż tak się mnie boisz. Zawsze gdy dochodziło do naszych spięć wydawałaś się... Odważna. Myślałem, że wzbudzam w Tobie lekki strach, a nie taką panikę.
- Jak ktoś był bity i chciał od tego uciec, a mu nie wychodzi boi się jeszcze bardziej.
- Co?
- Nie ważne.
- Nie wiedziałem, że byłaś bita. Gdyby nie to...
- Przestań... Oby dwoje wiemy, że i tak byś to robił.
- W sumie racja.
- Tylko nie rozumiem czemu.
- Dużo przeszedłem...
- Mam wrażenie, że ja więcej.
- Doprawdy? Czy własny ojciec tłukł Cię gdy tylko usłyszał Twój głos, albo gdy byłaś w jego polu widzenia?
- Nie...
- Właśnie. Nie wiesz...
- Ale nie wiem czy, by tego nie robił. Ja go nawet nie mam - czemu mu to mówię?
- Nie wiedziałem.
- Wiedzą tylko moi przyjaciele.
- Rozumiem. Jestem wrogiem.
- Nie. Jesteś oprawcą.
- Bez różnicy.
- Mylisz się. Wróg nie bije, a gdy zaczyna staje się oprawcą. Do wroga czuje się nienawiść, przed oprawcą strach.
- Ja naprawdę przepraszam.
- Przestań. Proszę. Co mi po Twoich przeprosinach skoro i tak nie są szczere.
- To na jaką cholerę jeszcze tu siedzisz. Idź to tych swoich gwiazdeczek.
- Luke... Leondre mówił mi o Twoich rysunkach...
- Skąd on wie?
- Chodzi z Angel do klasy. Długa historia. Teraz wiem, że nie jesteś złym człowiekiem. Masz uraz psychiczny i nikt nic z tym nie zrobił.
- Co ty możesz wiedzieć?
- Więcej niż myślisz. Dużo przeszłam. Gdy byłam małą dziewczynką moi rodzice musieli pojechać w delegacje. Zostawili mnie u swoich znajomych. Gdy zginęli zostałam pobita i oddana do domu dziecka, który praktycznie nie miał prawa bytu. Tamci chyba zabrali wszystkie pieniądze moich rodziców, bo wmówili ludziom, że ja też nie żyję. Tam gdzie byłam nie było mi łatwo. Często, nawet kilka razy dziennie, byłam bita. Właściwie katowana. Posuwali się często kilka kroków za daleko. Często byłam nieprzytomna. Pamiętam, że najbardziej lubili dopadać mnie podczas posiłków. Dlatego praktycznie przestałam jeść. Gotować umiem, bo kucharki w tamtej dziurze mnie kryły w zamian za pomoc. W szkole nauczycielka muzyki nauczyła mnie grać na pianinie i czysto śpiewać nawet bez ćwiczeń. Gdy miałam 14 lat postanowiłam wyjechać. Właśnie tu. Niestety dowiedziałam się, że sama mogę dopiero gdy ukończę 16 lat. Wszystko miałam zaplanowane w wieku 15 lat. 4 dni przed wyjazdem sprawdzałam, czy wszystko jest aktualne, a 3 dni przed nim zostałam ciężko pobita. Jeszcze do dziś mam kilka siniaków z tego. Gdy już tu przyjechałam miałam nadzieję, że w końcu zaznam spokoju. Wtedy stanąłeś, a właściwie ja stanęłam Ci na drodze. W Polsce miałam kilka prób samobójczych za sobą. Niestety żadna się nie udała. Tu miałam dwie - wyjęłam opakowaną w sreberko moją najlepszą przyjaciółkę. Odpakowałam ją i podciągnęłam rękawy. - To ona mi pomogła. Mam tylko ją. Niby są jeszcze chłopaki, ale przyjaciele raz są, a raz odchodzą. Ona nie. Zawsze ze mną będzie. Tak samo te wszystkie blizny. Od niej i od moich oprawców - czemu mu to powiedziałam? Nie rozumiem. Chciałam wstać, ale jego ręka mnie zatrzymała.
- Gdy byłem mały mieszkałem w Szkocji. Byłem sąsiadem i jednocześnie kuzynem Angel. Jej rodzice mnie nienawidzili. Uważali, że ją psułem. Kiedyś jej ojciec zobaczył jak wychodzę przez jej okno. Pobił ją i przyszedł do nas. Groził mi i moim rodzicom, że zabije i ją i nas jeżeli nie wyjedziemy. Dałem jej wtedy szkicownik. Wyjechaliśmy. Ojciec całą winę zwalił na mnie. Gdy tylko usłyszał mój głos czy mnie zobaczył bił mnie i oskarżał, że przeze mnie musieliśmy wyjechać i stracili z mamą dobrą pracę. Trwało to rok, albo dwa. Przeciwstawiłem się mu. Powiedziałem wszystko. On myślał, że wzbudzał we mnie postrach, a nie przeraźliwą panikę. Przeprosił mnie. Dzisiaj jest dla mnie bardzo ważny. Ale... To wszystko we mnie zostało. Gdy ktoś na mnie wpada czuję złość, bo mi przeszkodził. Nie znam innego sposobu na poradzenie sobie z tym niż pobicie. Tego w pewnym sensie zostałem nauczony... Mimo to nigdy nie chciałem być taki jak on był. Nigdy też nie powiedziałem o tym mamie i Angel.
- Powinny wiedzieć. Pomogłyby Ci. Zwłaszcza mama.
- Nie. Ją by to mogło nawet zabić, a Angel ma i tak masę swoich problemów. W ogóle czemu mi to wszystko powiedziałaś?
~***~
Jestem! Wszyscy Ci co myśleli, że Leło i Ejdżel będą szybko razem mają dwóje! Jak widać kłótnia i to poważna. Oj co z tego będzie nawet sobie nie wyobrażacie xD I w końcu odkryła się tajemnica Luke'a. Teraz wszyscy w komentarzach, którzy tak na niego brzydko gadali, powinni go przeprosić :) Jak widzimy nie jest złym człowiekiem. Maciątko... Na razie znikło, bo to nie on tu jest głównym bohaterem tego rozdziału. Nie jest nim też Leo, Charlie, Alex i Angel tylko Luke! Dziś właśnie zaczął się maraton i będzie trwał jeszcze przez 3 dni. Z resztą rozpiska jest :D Będę już kończyć. Wiecie... Egzaminy. Trzeba się pouczyć <3
Do następnego!
Papa
Asia Ari <3
A piosenka na dziś to...
- Ja naprawdę przepraszam.
- Przestań. Proszę. Co mi po Twoich przeprosinach skoro i tak nie są szczere.
- To na jaką cholerę jeszcze tu siedzisz. Idź to tych swoich gwiazdeczek.
- Luke... Leondre mówił mi o Twoich rysunkach...
- Skąd on wie?
- Chodzi z Angel do klasy. Długa historia. Teraz wiem, że nie jesteś złym człowiekiem. Masz uraz psychiczny i nikt nic z tym nie zrobił.
- Co ty możesz wiedzieć?
- Więcej niż myślisz. Dużo przeszłam. Gdy byłam małą dziewczynką moi rodzice musieli pojechać w delegacje. Zostawili mnie u swoich znajomych. Gdy zginęli zostałam pobita i oddana do domu dziecka, który praktycznie nie miał prawa bytu. Tamci chyba zabrali wszystkie pieniądze moich rodziców, bo wmówili ludziom, że ja też nie żyję. Tam gdzie byłam nie było mi łatwo. Często, nawet kilka razy dziennie, byłam bita. Właściwie katowana. Posuwali się często kilka kroków za daleko. Często byłam nieprzytomna. Pamiętam, że najbardziej lubili dopadać mnie podczas posiłków. Dlatego praktycznie przestałam jeść. Gotować umiem, bo kucharki w tamtej dziurze mnie kryły w zamian za pomoc. W szkole nauczycielka muzyki nauczyła mnie grać na pianinie i czysto śpiewać nawet bez ćwiczeń. Gdy miałam 14 lat postanowiłam wyjechać. Właśnie tu. Niestety dowiedziałam się, że sama mogę dopiero gdy ukończę 16 lat. Wszystko miałam zaplanowane w wieku 15 lat. 4 dni przed wyjazdem sprawdzałam, czy wszystko jest aktualne, a 3 dni przed nim zostałam ciężko pobita. Jeszcze do dziś mam kilka siniaków z tego. Gdy już tu przyjechałam miałam nadzieję, że w końcu zaznam spokoju. Wtedy stanąłeś, a właściwie ja stanęłam Ci na drodze. W Polsce miałam kilka prób samobójczych za sobą. Niestety żadna się nie udała. Tu miałam dwie - wyjęłam opakowaną w sreberko moją najlepszą przyjaciółkę. Odpakowałam ją i podciągnęłam rękawy. - To ona mi pomogła. Mam tylko ją. Niby są jeszcze chłopaki, ale przyjaciele raz są, a raz odchodzą. Ona nie. Zawsze ze mną będzie. Tak samo te wszystkie blizny. Od niej i od moich oprawców - czemu mu to powiedziałam? Nie rozumiem. Chciałam wstać, ale jego ręka mnie zatrzymała.
- Gdy byłem mały mieszkałem w Szkocji. Byłem sąsiadem i jednocześnie kuzynem Angel. Jej rodzice mnie nienawidzili. Uważali, że ją psułem. Kiedyś jej ojciec zobaczył jak wychodzę przez jej okno. Pobił ją i przyszedł do nas. Groził mi i moim rodzicom, że zabije i ją i nas jeżeli nie wyjedziemy. Dałem jej wtedy szkicownik. Wyjechaliśmy. Ojciec całą winę zwalił na mnie. Gdy tylko usłyszał mój głos czy mnie zobaczył bił mnie i oskarżał, że przeze mnie musieliśmy wyjechać i stracili z mamą dobrą pracę. Trwało to rok, albo dwa. Przeciwstawiłem się mu. Powiedziałem wszystko. On myślał, że wzbudzał we mnie postrach, a nie przeraźliwą panikę. Przeprosił mnie. Dzisiaj jest dla mnie bardzo ważny. Ale... To wszystko we mnie zostało. Gdy ktoś na mnie wpada czuję złość, bo mi przeszkodził. Nie znam innego sposobu na poradzenie sobie z tym niż pobicie. Tego w pewnym sensie zostałem nauczony... Mimo to nigdy nie chciałem być taki jak on był. Nigdy też nie powiedziałem o tym mamie i Angel.
- Powinny wiedzieć. Pomogłyby Ci. Zwłaszcza mama.
- Nie. Ją by to mogło nawet zabić, a Angel ma i tak masę swoich problemów. W ogóle czemu mi to wszystko powiedziałaś?
~***~
Jestem! Wszyscy Ci co myśleli, że Leło i Ejdżel będą szybko razem mają dwóje! Jak widać kłótnia i to poważna. Oj co z tego będzie nawet sobie nie wyobrażacie xD I w końcu odkryła się tajemnica Luke'a. Teraz wszyscy w komentarzach, którzy tak na niego brzydko gadali, powinni go przeprosić :) Jak widzimy nie jest złym człowiekiem. Maciątko... Na razie znikło, bo to nie on tu jest głównym bohaterem tego rozdziału. Nie jest nim też Leo, Charlie, Alex i Angel tylko Luke! Dziś właśnie zaczął się maraton i będzie trwał jeszcze przez 3 dni. Z resztą rozpiska jest :D Będę już kończyć. Wiecie... Egzaminy. Trzeba się pouczyć <3
Do następnego!
Papa
Asia Ari <3
A piosenka na dziś to...
środa, 13 kwietnia 2016
Rozdział 23: Impreza!
Rozdział dedykuję mojemu ukochanemu Przerażającemu Anonimkowi <3 Dziękuję za wczoraj kochana <3 Dedykuję go także Natalii mojej za tak piękny czas spędzony przy jej blogu <3 I mojej Alekś (oj ja nie dobra. Może mi głowy nie urwie xD) za to, że ostatnio mi pomogła i za te głupawki...
Kocham was laski <3
Ludzie często robią coś czego się nie spodziewamy...
- Halo?
- Hej Angel. Tu Leo.
- Hej.
- Bo zapomniałem Cię o coś w szkole zapytać.
- Co jest?
- Bo tak się składa, że jutro mam urodziny i mama robi coś tam. Może... Wpadła byś?
- Em... Nie wiem.
- Proszę.
- Leo nie naciskaj. Postaram się przyjść, ale nie mogę tego obiecać.
- Angel...
- Wszystko zależy od tego czy moi rodzice się zgodzą, a to raczej mało prawdopodobne.
- Ale obiecaj, że z nimi porozmawiasz.
- To mogę obiecać.
- Super. To... Do jutra.
- Tak. Do jutra - odpowiedziałam z uśmiechem i rozłączyłam się. Ja w to po prostu nie wierzę. I chyba nie uwierzę. Czym niby sobie zasłużyłam? Nie dość, że ich poznałam to jeszcze mam szanse się z nimi zaprzyjaźnić. Niestety prawda jest taka, że gdy rodzice się dowiedzą będę zmuszona się od nich odizolować albo oni to zrobią, bo raczej wątpię żeby zaakceptowali, że przyjaźnię się z kimś sławnym. Cóż... Taki jest mój los. Marny los i nic z tym nie zrobię. Albo po prostu nie powiem im o tym. Nie... To nie przejdzie. Jeżeli chcę iść na jego urodziny muszę im o tym powiedzieć. Nie zauważyłam nawet kiedy doszłam do domu. Zdziwiło mnie, że drzwi były otwarte. Ok jak wychodziłam Jess była w domu, ale ona zawsze zamyka drzwi. Niepewnie weszłam do domu. Zdjęłam buty, a następnie skierowałam się do salonu. Doznałam szoku. Była tam moja mama. O cholera...
- Dzień dobry - przywitałam się z nią
- Dzień dobry. Mogę wiedzieć gdzie byłaś? Od kilku godzin powinnaś być w domu, a gdy ja przychodzę Ciebie nie ma.
- Przepraszam - podeszłam bliżej i spuściłam głowę. - Poznałam w szkole koleżankę i prosiła mnie o pomoc.
- W czym?
- Jutro idzie na urodziny naszego przyjaciela - znowu to słowo... - Prosiła żebym pomogła jej wybrać sukienkę.
- I przez coś tak błahego wyszłaś z domu bez pozwolenia?
- Tak. Musiała jakąś kupić, bo żadnej nie miała.
- To ile ona ma lat, że żadnej nie miała?
- 16.
- Nie dość, że namawia Cię do wychodzenia z domu bez pozwolenia, to jest rok starsza i jest jakąś wariatką! Ściągnie Cię na złą drogę!
- Nie ściągnie.
- Śmiesz pyskować?
- Nie - zaczęłam się bać. - Po prostu ma wzorowe zachowanie i jest bardzo dobrą uczennicą - cóż... Tylko kłamstwo może mnie obronić. Znaczy chyba kłamstwo, bo nie wiem jak jest naprawdę.
- Jesteś na tyle głupia żeby wierzyć w to co Ci powiedziała?
- Nie powiedziała mi tego ona tylko nauczyciele. Wiesz, że zależy mi na znajomych na poziomie.
- To nie zmienia faktu, że namówiła Cię do wyjścia bez pozwolenia.
- To nie jej wina tylko moja. Zadzwoniła i zapytała czy mogę jej pomóc i wytłumaczyła przy tym o co chodzi. Zgodziłam się nie pytając o zgodę. Naprawdę żałuję - spojrzałam na nią, a w oczach miałam łzy przerażenia.
- Dobrze. Wierzę Ci, ale nie mów tego lepiej ojcu - po raz pierwszy widziałam jak się do mnie uśmiecha. Nie pewnie odwzajemniłam ten gest. - A teraz pokaż co kupiłaś.
- Ja? Nic nie kupowałam. Ona potrzebowała nowej sukienki ja wszystko mam.
- Ale przecież na taką okazję można kupić sobie coś.
- I tak przecież nie pójdę.
- Nie zaprosił Cię?
- Zaprosił tylko nie mogę pójść.
- A pytałaś?
- Nie.
- To skąd wiesz, że nie możesz? - zaśmiała się.
- Mogę iść?
- Czemu nie. Powinnaś odpocząć i się zabawić. Tylko rozsądnie.
- Dziękuję - powiedziałam szczęśliwa i ją przytuliłam. Oddała uścisk.
- Tylko nie wracaj wieczorem do domu. Wiesz jaki jest ojciec. Wyjdę razem z Tobą i odwiedzę moją siostrę. Wyjdziesz wcześniej i przygotujesz się u tej przyjaciółki. Może tak być?
- Pewnie - odpowiedziałam ze łzami w oczach. Po raz pierwszy od lat płakałam nie ze smutku tylko ze szczęścia.
~***~
Dzień później
Godzina 16:00
Właśnie czekam na Angel. Mówiła, że przyjdzie i wtedy się ogarniemy także na nią czekam. Za 2 godziny zaczyna się "wydarzenie". Czy się cieszę? Nie do końca. Niby fajnie będzie tam być, ale z drugiej strony sukienka. Jest piękna, ale to nie zmienia faktu, że jest sukienką, a ja ich nienawidzę. Jak wytrzymam tam godzinę to będzie dobrze. Nawet bardzo dobrze. Poza tym nienawidzę zbiorowisk ludności. Jestem w pokoju mojego chłopaka. Siedzę tam sama. Chciałam być sama. Chciałam wszystko przemyśleć, ale nie wyszło. Usłyszałam jak ktoś wchodzi. Była to Angel.
- Hej. Przepraszam, że tak długo, ale chciałam się przejść.
- Cześć. Nic się nie stało - uśmiechnęłam się do niej i zaczęłyśmy przygotowania...
Godzina 17:30
Właśnie skończyłam układać brunetce włosy. Mi zrobiła to jakieś 15 minut temu. Zrobiłam jej jakiś wymyślny fryz, który akurat wpadł mi do głowy. Nawet nie wiem skąd umiem robić takie coś.
Do tego przyszykowała sobie czarną sukienkę, ramiączka (?) były na ramionach, a przy dekolcie było lekkie wcięcie (od autorki: mówiłam, że się nie znam). Cała była pokryta koronką. Miała do tego ciemne buty ze srebrnymi kwadracikami (od autorki: dalej się nie znam i już raczej nie poznam). Zrobiła sobie do tego bardzo delikatny makijaż. Wyglądała cudownie. Szczerze z chęcią i czystym sercem oddałabym ją do Hollywood prosto na jakiś czerwony dywan czy coś w tym stylu. Z tego co od niej słyszałam też wyglądałam pięknie. Nie zaprzeczę, że fryzurę miałam ładną.
- Dzień dobry - przywitałam się z nią
- Dzień dobry. Mogę wiedzieć gdzie byłaś? Od kilku godzin powinnaś być w domu, a gdy ja przychodzę Ciebie nie ma.
- Przepraszam - podeszłam bliżej i spuściłam głowę. - Poznałam w szkole koleżankę i prosiła mnie o pomoc.
- W czym?
- Jutro idzie na urodziny naszego przyjaciela - znowu to słowo... - Prosiła żebym pomogła jej wybrać sukienkę.
- I przez coś tak błahego wyszłaś z domu bez pozwolenia?
- Tak. Musiała jakąś kupić, bo żadnej nie miała.
- To ile ona ma lat, że żadnej nie miała?
- 16.
- Nie dość, że namawia Cię do wychodzenia z domu bez pozwolenia, to jest rok starsza i jest jakąś wariatką! Ściągnie Cię na złą drogę!
- Nie ściągnie.
- Śmiesz pyskować?
- Nie - zaczęłam się bać. - Po prostu ma wzorowe zachowanie i jest bardzo dobrą uczennicą - cóż... Tylko kłamstwo może mnie obronić. Znaczy chyba kłamstwo, bo nie wiem jak jest naprawdę.
- Jesteś na tyle głupia żeby wierzyć w to co Ci powiedziała?
- Nie powiedziała mi tego ona tylko nauczyciele. Wiesz, że zależy mi na znajomych na poziomie.
- To nie zmienia faktu, że namówiła Cię do wyjścia bez pozwolenia.
- To nie jej wina tylko moja. Zadzwoniła i zapytała czy mogę jej pomóc i wytłumaczyła przy tym o co chodzi. Zgodziłam się nie pytając o zgodę. Naprawdę żałuję - spojrzałam na nią, a w oczach miałam łzy przerażenia.
- Dobrze. Wierzę Ci, ale nie mów tego lepiej ojcu - po raz pierwszy widziałam jak się do mnie uśmiecha. Nie pewnie odwzajemniłam ten gest. - A teraz pokaż co kupiłaś.
- Ja? Nic nie kupowałam. Ona potrzebowała nowej sukienki ja wszystko mam.
- Ale przecież na taką okazję można kupić sobie coś.
- I tak przecież nie pójdę.
- Nie zaprosił Cię?
- Zaprosił tylko nie mogę pójść.
- A pytałaś?
- Nie.
- To skąd wiesz, że nie możesz? - zaśmiała się.
- Mogę iść?
- Czemu nie. Powinnaś odpocząć i się zabawić. Tylko rozsądnie.
- Dziękuję - powiedziałam szczęśliwa i ją przytuliłam. Oddała uścisk.
- Tylko nie wracaj wieczorem do domu. Wiesz jaki jest ojciec. Wyjdę razem z Tobą i odwiedzę moją siostrę. Wyjdziesz wcześniej i przygotujesz się u tej przyjaciółki. Może tak być?
- Pewnie - odpowiedziałam ze łzami w oczach. Po raz pierwszy od lat płakałam nie ze smutku tylko ze szczęścia.
~***~
Dzień później
Godzina 16:00
Właśnie czekam na Angel. Mówiła, że przyjdzie i wtedy się ogarniemy także na nią czekam. Za 2 godziny zaczyna się "wydarzenie". Czy się cieszę? Nie do końca. Niby fajnie będzie tam być, ale z drugiej strony sukienka. Jest piękna, ale to nie zmienia faktu, że jest sukienką, a ja ich nienawidzę. Jak wytrzymam tam godzinę to będzie dobrze. Nawet bardzo dobrze. Poza tym nienawidzę zbiorowisk ludności. Jestem w pokoju mojego chłopaka. Siedzę tam sama. Chciałam być sama. Chciałam wszystko przemyśleć, ale nie wyszło. Usłyszałam jak ktoś wchodzi. Była to Angel.
- Hej. Przepraszam, że tak długo, ale chciałam się przejść.
- Cześć. Nic się nie stało - uśmiechnęłam się do niej i zaczęłyśmy przygotowania...
Godzina 17:30
Właśnie skończyłam układać brunetce włosy. Mi zrobiła to jakieś 15 minut temu. Zrobiłam jej jakiś wymyślny fryz, który akurat wpadł mi do głowy. Nawet nie wiem skąd umiem robić takie coś.
Do tego przyszykowała sobie czarną sukienkę, ramiączka (?) były na ramionach, a przy dekolcie było lekkie wcięcie (od autorki: mówiłam, że się nie znam). Cała była pokryta koronką. Miała do tego ciemne buty ze srebrnymi kwadracikami (od autorki: dalej się nie znam i już raczej nie poznam). Zrobiła sobie do tego bardzo delikatny makijaż. Wyglądała cudownie. Szczerze z chęcią i czystym sercem oddałabym ją do Hollywood prosto na jakiś czerwony dywan czy coś w tym stylu. Z tego co od niej słyszałam też wyglądałam pięknie. Nie zaprzeczę, że fryzurę miałam ładną.
Co do reszty... Były ładne, ale przed tym gdy ja się w to ubrałam. Prawda jest taka, że mój wygląd psuje wszystko. Zwłaszcza nogi, a właściwie dwa patyki pełne blizn.
- Dziewczyny ruszcie się w końcu, bo się spóźnimy! - usłyszałyśmy wrzaski blondyna z dołu. Wzięłam swoją torebkę, włożyłam do niej telefon i jeszcze kilka pierdołów po czym wyszłam z pokoju wraz z Angel. Ona szła pierwsza. Gdy ja doszłam do schodów ona już była na dole. Zaczęłam powoli schodzić. Spokojnie Alex. Lewa, prawa, lewa, prawa... Dobra to jednak nie jest tak proste. Gdy już byłam przy końcu potknęłam się. Byłam w stu procentach przygotowana, że jebnę na ziemię, ale tak się nie stało. Charlie mnie złapał. Pomógł mi wstać. Chwycił moją rękę i odszedł krok w tył. - Angel?
- No?
- Gdzie jest moja Księżniczka i co jej małpo zrobiłaś?
- Dziękuję bardzo - odezwałam się lekko zirytowana.
- Oj żartuję - podszedł do mnie i mnie pocałował. -Wyglądasz przepięknie. Tylko nie zabij mi się w tych butach.
- Nie powinna się zabić - wtrąciła brunetka. - Jeszcze nie odnotowano przypadku śmierci od upadku w obcasach.
- Jakoś mnie to nie pociesza.
- Dobra. Nie ma czasu. Idziemy!
- Że na pieszo? W tym?! - krzyknęłam i wskazałam na mój strój.
- Tak! - odpowiedzieli.
- Po pierwsze, w sukience wyglądam jak klaun, po drugie w butach się połamię.
- Eh... - westchnął Charlie i wziął mnie na ręce. - Lepiej?
- Nie. Puść.
- Alex wolisz żebym Cię niósł czy na własnych nogach?
- Tak jest ok - uśmiechnęłam się i pocałowałam go w policzek. Wyszliśmy z domu i skierowaliśmy się do sali, w której są organizowane urodziny Leo.
Godzina 18:00
Zdążyliśmy na styk. Na szczęście, bo nienawidzę się spóźniać. Przed budynkiem Charlie odstawił mnie na ziemię, a ja się zachwiałam. Chłopak pokręcił głową i objął mnie ręką w talii. Przez chwile poczułam się niepewnie, ale to szybko przeszło. Zbliżyliśmy się do drzwi wejściowych. W nich stali Leo i pani Victoria. Angel się trochę spięła i zestresowała. Będę musiała z nią poważnie porozmawiać. Gdy podeszliśmy do nich od razu przytuliłam chłopaka. Ten chyba nie ogarnął kim jestem i szczerze mówiąc nie dziwię się mu. Sama się nie poznaję.
- Hej... - przywitał się bardzo niepewnie. Gdy się odsunęłam walnęłam się z otwartej dłoni w czoło.
- To Alex ośle - powiedział do niego mój chłopak, a Leondre z wrażenia otworzył buzię. Całą trójką się zaśmialiśmy.
- Wiesz co? Myślałam, że się przyjaźnimy - zaczęłam udawać urażoną..
- Oj no weź - przytulił mnie na co się zaśmiałam się. - Wiesz, że Cię kocham siostra.
- Ja Ciebie też brat - spojrzałam na brunetkę. Stała zestresowana i nie wiedziała na czym zawiesić wzrok. Przerzuciłam wzrok na Charlie'go. Zrozumiał o co chodzi.
- Leo zajmij się Angelą. Pokaż jej wszystko i takie tam - powiedział blondyn i zanim ktoś zdążył się sprzeciwić zabrał mnie do środka.
~***~
Wiedziałem, że ona coś uknuje. Za długo ją znam żeby tego nie wiedzieć. Powinienem ją rozszarpać! Ale w sumie cieszę się. Będę mógł pobyć trochę z Angel. Prawdę mówiąc czuję się trochę nieswojo. Czemu? Obok mnie stoi moja mama i wszystkiemu się przygląda.
- Dzieciaki wchodźcie do środka - uśmiechnęła się, a ja wraz z brunetką wszedłem do budynku. Było dość głośno. Już zdążyłem się do tego przyzwyczaić, ale ona nie. Skrzywiła się na to wszystko.
- Za głośno? - spytałem.
- Trochę. Nie przywykłam do hałasu. U mnie w domu jest przeważnie bardzo cicho - odpowiedziała. Wziąłem ją za rękę i skierowałem się na drugi koniec sali gdyż tam były drzwi prowadzące na dwór. Wyszliśmy na zewnątrz. Dalej było głośno, ale nie aż tak. Poczułem, że się rozluźniła.
- Lepiej? - kiwnęła głową.
- Leo?
- Tak?
- Bo to trochę głupia sprawa zapraszałeś jakiegoś Luke'a?
- Nie. Znam tylko jednego i to właśnie dręczyciel Alex. A czemu?
- Mój kuzyn ma na imię Luke i szczerze mówiąc nie chcę go spotkać.
- Ale to nie TEN Luke?
- Nie wiem. Nie widziałam dręczyciela Alex to Ci nie powiem, ale raczej nie. Mój kuzyn to dobry człowiek. Nigdy by nikogo nie skrzywdził. Zawsze mnie wspierał gdy tego potrzebowałam. Znaczy... Dopóki nie wyjechał - w jej oczach pojawiły się łzy. Przytuliłem ją. Na początku chciała się odsunąć, ale w końcu oddała uścisk.
- Ja Cię nie zostawię.
- Nie obiecuj czegoś niemożliwego - puściłem ją i zrobiła krok w tył. - Spójrz prawdzie w oczy. Znamy się dopiero kilka dni. Ty jesteś sławny, masz tysiące fanek, a ja? Jestem po prostu zwyczajną nic nieznaczącą w świecie dziewczyną. Gdyby nie ty i Charlie mnie by już nie było. Wasza muzyka pomogła mi gdy zostałam sama. Nawet nie wiem co tu robię.
- Angel nic nie dzieje się bez przyczyny. Jesteś tu w jakimś celu - dzięki Alex! Zaczynam gadać jak ty... Ale to prawda. Ona ma jakiś cel. Chyba go nawet znam...
- Możemy zmienić temat?
- Pewnie - nastała cisza. Nie była zbyt przyjemna. Myśl Leo. - Poza naszymi piosenkami czego jeszcze słuchasz? - uśmiechnęła się.
- Wszystkiego co wpadnie mi w ucho. Od muzyki klasycznej przez muzykę klubową aż po metal.
- Serio?
- Tak. Głupotą jest ograniczanie się do jednego gatunku. Każdy jest wyjątkowy i na swój sposób piękny.
- Wiesz, że nigdy tak na to nie patrzyłem.
- Żałuj. Miałbyś dużo ciekawsze życie - zaśmiała się.
- A uważasz, że jest nudne?
- Nie! Twoje życie jest... Idealne...
- Idealne? Nie... Daleko mu do takiego.
- Leo. Jesteś sławny, masz fanów, podróżujesz, masz wspaniałych przyjaciół i rodzinę. Oddałabym wszystko żeby mieć Twoje życie.
- Oj Aniołku... Jak ty mało wiesz o mnie.
- Proszę nie mów tak do mnie.
- Dlaczego?
- To teks zarezerwowany dla mojego kuzyna.
- Rozumiem. Wracamy do środka?
- Musimy?
- Wypadałby. Ale nie martw się. Nie odstąpię Cię ani na krok - przez moje słowa na jej poliki wdarł się uroczy rumieniec. Pocałowałem jeden z nich, wziąłem ją za rękę i weszliśmy z powrotem na salę. Akurat leciała piosenka Sii - Chandelier Piano Version. Widziałem jak w oczach mojej towarzyszki zabłysły łzy. Nie rozumiem ludzi dlaczego biorą tę piosenkę za wolny kawałek. Mimo to zabrałem Angelę na środek sali objąłem i zacząłem kołysać się z nią w rytm muzyki. Słyszałem jak cichutko sobie podśpiewuje. Tańczyliśmy razem przez większość piosenek. Nagle usłyszałem początek piosenki BTR We Are. Rozejrzałem się za przyjacielem. Śmiał się. Spojrzałem na Angel.
- O co wam wszystkim chodzi?
- U nas w szkole na każdym balu czy innej imprezie to puszczają. Uczniowie wymyślili nawet do tego specjalny taniec - mrugnąłem do niej i odpowiednio ją złapałem. - Mam zamiar Cię go nauczyć.
~***~
- Nie! Charlie! Chcę usiąść! Zabiję się! - krzyknęła Alex. Pokręciłem głową i złożyłem na jej ustach szybki pocałunek.
- Przestań. Prędzej czy później będziesz zmuszona się go nauczyć.
- Wolę później.
- Oj no proszę...
- Dobra - odpowiedziała z niechęcią. Ułożyłem jedną dłoń na jej talii. Patrzyłem w jej piękne oczy z uśmiechem i czekałem aż zacznie się trochę szybsza część piosenki. Wtedy cała sala ruszała. Wyglądało to trochę robotycznie. Przy zwrocie "We are, we are" w refrenie wszyscy podnieśli swoje partnerki w górę i tak za każdym zwrotem. Przy pierwszym wersie drugiej zwrotki obróciłem Alex. Dla biernych obserwatorów musiało to wyglądać komicznie. Cała sala tańczy ten sam układ składający się z kilku nietrudnych kroków. Jednak dla starszych uczniów szkoły miał on znaczenie. Wymyśliliśmy go razem i jest dla nas ważny. Tak, tak. Ja i Leo byliśmy przy wymyślaniu go. W sumie wyglądało to dość zabawnie. Gdy piosenka już się skończyła na sale wjechał tort mojego przyjaciela. Podeszliśmy bliżej i zobaczyliśmy Leo robiącego maślane oczy do tortu. Obok nas stała Angel. Ja wraz z dziewczynami prawie jebnęliśmy ze śmiechu. Był w kształcie ogromnego słoika z nutellą. Nie wierzę... Ja go chyba na odwyk oddam i będę miał spokój...
Później
Koniec imprezy
Nareszcie koniec. Wszyscy już poszli. Zostaliśmy tylko ja, Leo i dziewczyny. Pomagamy pani Victorii coś tu ogarnąć. Było strasznie cicho. Zaczęło mnie to powoli męczyć. Wtedy wpadłem na pomysł. Podszedłem do mojej dziewczyny.
- Daj telefon - wyciągnąłem w jej stronę rękę.
- Po co?
- Jest za cicho, a ty masz fajną play listę.
- Skąd wiesz? - zapytała zdziwiona.
- Em... Jak kiedyś nie było Cię w pobliżu wziąłem Twój telefon i ją przejrzałem. No daj... - zrobiłem minę słodkiego kota.
- Weź go sobie. Jest w torebce - pocałowałem ją w policzek i podszedłem do miejsca, na którym siedziała. Wyjąłem z jej torby urządzenie i pobiegłem na scenę. Podpiąłem do niego głośniki. Wszedłem w spotify i kliknąłem play. Usłyszeliśmy pierwsze dźwięki piosenki z Camp Rock 2 What We Came Here For. Gdy zaczęły się słowa zeskoczyłem ze sceny i zacząłem śpiewać. Gdy zaczął się wokal dziewczyny pałeczkę przejęła Alex. Podszedłem do niej i wraz z nią zacząłem śpiewać. W refrenie dołączyła do nas Angel. Całkiem nieźle śpiewa. Niestety słyszeliśmy ją tylko gdy było coś do śpiewania razem. Wszyscy robiliśmy różne rzeczy w rytm muzyki. To się nazywa zabawa. Następnie usłyszeliśmy This Is Our Song również z Camp Rock 2. Przy pierwszych nutach tej piosenki w oczach blondynki pokazały się łzy. W tej piosence nawet Leo starał się śpiewać. Pamiętam, że Alex mówiła czemu zaczyna płakać gdy słyszy tę piosenkę. Kojarzy jej się z przyjaźnią i wspólną zabawą. Było jeszcze później kilka piosenek po angielsku gdy w końcu usłyszeliśmy coś po hiszpańsku, a mianowicie Bailando. Gdy słyszalny był już głos Enrique usłyszałem moją dziewczynę. Śpiewała bardzo wyraźnie i bez zająknięcia. Nie miałem pojęcia, że tak dobrze zna hiszpański. Gdyby nie miała na sobie tych butów na pewno zaczęłaby by tańczyć. Jednak przeliczyłem się. Gdy tylko zaczął się refren zaczęła tańczyć w rytm muzyki. Widać, że gdzieś widziała ten układ, bo nie wyglądała jakby wymyśliła go na poczekaniu. Zaczęła się zwrotka, a ona znów zaczęła sprzątać. Znów refren, a ona znów zaczęła tańczyć. Wyglądało to cudownie. Podszedłem do niej. Otworzyła oczy, a ja do niej mrugnąłem. Wtedy piosenka się skończyła, a jej twarz zrobiła się czerwona. Zaśmiałem się.
- Nie dość, że świetnie śpiewasz to jeszcze świetnie tańczysz - Leo i Angel zaczęli bić brawo. - Skąd znasz ten układ?
- Kiedyś gdzieś na ulicy go zobaczyłam i tak zapadł mi w pamięć. Byłam wtedy mała, a ludzie nie tańczyli do tej piosenki, ale miała podobną melodię i tak jakoś mi do Bailando pasowała.
- I racja, bo pasuje idealnie.
-Skończyliśmy sprzątać, trzeba wracać do domów - uśmiechnął się Leondre. W tym momencie Alex ziewnęła.
- Popieram - wziąłem dziewczynę na ręce. - Dobranoc wam. Do zobaczenia jutro. Może - zaśmiałem się i z moją Księżniczką na rękach opuściłem salę. Po chwili spacerku zasnęła...
~***~
Jestem! Jest też impreza na którą czekaliście! Leoś zaprosił Angel! Jej! Ale od razu mówię, że już niedługo tak fajnie nie będzie xD Ups spoiler xD Za spóźnienie przepraszam, ale poświęciłam chwilę na wspominki. Nie... Wcale to nie była godzina xD Tak... Znowu opisywałam tańce i śpiewy... No co? Nie moja wina, że je lubię... Coś nie mam weny na notkę. Piszcie w komentarzach co sądzicie :) Nie wiem czy już mówiłam, czy nie ale jakiś czas temu pojawił się grafik rozdziałów. Możecie mi napisać, czy nie chcielibyście przedłużenia maratonu. To znaczy... Chcecie żebym rozdział z 16.04 przeniosła na 17.04? Wtedy tak jakby maraton przedłuży się od niedzieli do środy, a nie od poniedziałku do środy :) No. To chyba najkrótsza notka jaką stworzyłam, ale... Eh... Coś mam ostatnio blokadę na wszystko :/ Mam nadzieję, że się podobał, bo mi tak całkiem całkiem. I ten gif <3
Do następnego!
Papa!
Asia Ari <3
Nie mogłam się zdecydować jaką piosenkę wam dać piosenkę więc będą dwie wspomniane w rozdziale :)
wtorek, 12 kwietnia 2016
LBA #2 + małe AsiaInfo
Hejo Gwiazdeczki!
Dzisiaj pojawiam znów z LBA tyle że z nominacji Kai Szajnert (nie wiem czy dobrze odmieniłam. Wybacz). Zapraszam na jej bloga [KLIK] Pod LBA będzie jeszcze kilka informacji także chętnych zapraszam :) A teraz odpowiadam! Bum Szakalaka!
1. Twoje ulubione jedzenie i picie?
Jedzenia nie mam, bo ja i jedzenie to najwięksi wrogowie ostatnio. Chociaż przed wojną przeciw jedzeniu kochałam ogórkową <3 A picie... Kawa i woda. Czemu? Bez kawy nie umiem żyć, bo taki mam zryty tryb życia, a oprócz wody, kawy, herbaty i soków niektórych nie mogę pić nic innego. Pozdrawiam innych z problemami z zębami.
2. Jeśli skończysz to ff, to zaczniesz następne?
Tak. Oczywiście tylko... Ostatnio mam taki mały paradoks i nie wiem co mam zrobić xD
3. Jesteś czyjąś psychofanką? :'D Albo masz może psychofana?
Nie jestem osobą wyjątkową dlatego psychofana nie mam podstaw mieć. A czy jestem czyjąś psychofanką? Nie. Każda gwiazda to taki sam człowiek jak ty czy ja. Wszyscy tak naprawdę powinniśmy być równi :)
4. Wierzysz w przyjaźń?
Raczej tak. Tylko... Niestety przyjaciele czasem odchodzą i zostawiają nas z żalem, że im zaufaliśmy :(
5. Kiedy po raz pierwszy się zakochałaś? XD
Że co zrobiłam?! xD
6. Ile blogów obserwujesz?
Ło matko! Tyle, że nawet nie mogę ich zliczyć.
7. Bez czego nie możesz żyć? Takie twoje małe (DUŻE 8)) uzależnienie
Nie wiem czy jest taka rzecz. Bez kompa przeżyję, bez telefonu też, bez neta też bez muzyki też. Jestem raczej odporna na takie coś :)
8. Co polecasz na kanion emocjonalny?
Książki:
"Koncert"- Anne Mather
"Lesio" - Joanna Chmielewska
"7 dni" - Eve Ainsworth
"Dziady cz.II" - Adam Mickiewicz
I jeszcze wiele książek, które kiedykolwiek dała mi moja ukochana babcia <3
Filmy:
Wyścig z czasem (2011)
Scooby-Doo! Wrestlemania! Tajemnica ringu
Harry Potter (wszystkie części)
KAŻDA PRODUKCJA DISNEYA!
Piosenki:
Cała Twórczość Bars And Melody
Cała Twórczość Charliego Putha
Cała Twórczość Meghan Trainor
Cała Twórczość One Direction
Cała Twórczość Radka Taracha
Cała Twórczość Alvaro Solera
Cała Twórczość Jeremiego Sikorskiego
What Do You Mean, Sorry, Love Yourself Justina Biebera
9. Myślisz, że jesteś rozpoznawalna w internecie?
Nie
10. Co cenisz w ludziach?
Szczerość, uczciwość, zainteresowanie problemami innych, chęć pomocy, nie ocenianie po ubiorze.
A oto pytania dla pań! Bum Szakalaka!
1. Jaka jest wasza ulubiona książka?
2. Co słodkiego lubicie najbardziej?
3. Co macie z matmy? #kujonizacja
4. Jaki polski dramat (chodzi o książkę) lubicie najbardziej?
5. Czy zbieracie jakieś rzeczy? Jak tak to jakie?
6. Czy chcieliście kiedyś coś tak bardzo dostać, a gdy już to dostaliście byliście z tego zawiedzeni?
7. Najbardziej przerażająca rzecz jaką przeżyliście (chodzi o jakieś taki... nie wiem! Coś typu do strachów czy coś)
8. Jakie macie ściany w pokoju?
9. Macie zwierzątka? Jak tak to jak się nazywają?
10. Przylatuje do was Chochlik Kornwalijski i mówi, że spełni wasze 2 życzenia. Jedno głupie drugie mądre. Musicie mu powiedzieć, które to, które. Jakie będą te życzenia?
AsiaInfo!
No więc mam dla was kilka istotnych, bądź nie, informacji.
Pierwsza. To to, że dziękuję wam za 60k wyświetleń bloga! Jestem wam serio wdzięczna! Przecież niedawno było 50k! Kiedy to zeszło xD
Druga rzecz. Jak widzieliście, albo nie, w Informacja pojawił się rozkład rozdziałów. Nie wiem czy wszyscy widzieli, ale na początku zapomniałam uwzględnić maratonu. Ogarnęłam to dzisiaj i szybko to zrobiłam. Niestety. Ucierpiał na tym maj. Jest bardzo mało rozdziałów na rzecz Egzaminacyjnego Maratonu. Dowiedziałam się, że przerwy na szczęście będą trwały godzinę! Zdążę przez to dodać rozdział i napisać dokładną notkę :) Kij, że nie zrobię nic pożytecznego xD
Trzecia sprawa. Ludzie! Zapamiętajcie rzecz takową. Podałam wam w informacjach o mnie imię i nazwisko nie bez przyczyny. Jeżeli chcecie do mnie napisać to najlepiej tam. Serio. Na fb można mnie dopaść o każdej porze dnia i nocy :) Mail to takie jak nie możecie mnie na fb znaleźć to wtedy piszcie tam. Fakt faktem. Pocztę mam otwartą prawie ciągle, ale to jednak... Do tego może ktoś się dostać, a konto na fb mam tak zabezpieczone, że nikt tam nie dotrze :) Pamiętajcie. Nie gryzę. Do każdego jestem nastawiona pozytywnie i jestem otwarta :)
I to chyba będzie wszystko. Tak na pewno. Także... Następny będzie rozdział. Jutro. Fajny rozdział :)
Do następnego!
Papa!
Asia Ari <3
Subskrybuj:
Posty (Atom)